Wielki wernisaż Andrzeja Strumiłły we Lwowie

Wielki wernisaż Andrzeja Strumiłły we Lwowie

Od 30 lipca w Lwowskim Pałacu Sztuki, przy ul. Kopernika 17 trwa wernisaż wystawy prac wybitnego polskiego artysty Andrzeja Strumiłły.

„Cieszymy się, że mistrz otworzył bramę do Lwowa” – witał gościa konsul RP we Lwowie Marian Orlikowski.  Wystawa odbywa się pod patronatem honorowym Konsulatu Generalnego RP we Lwowie.

– To jest postać otwarta na świat – podkreślił w imieniu współorganizatorów wystawy prezes Lwowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych Mieczysław Maławski. – Jest wielkim pielgrzymem. Swoją filozofię pokazuje w swoich obrazach. Jest ikoną współczesnego polskiego malarstwa. Mieczysław Maławski zaznaczył, że wystawa powstała dzięki rodzinie Denysenków, która od lat przyjaźni się z Andrzejem Strumiłłą. Wspomniał, że polska malarka ze Lwowa Krystyna Grzegocka kilkanaście lat temu studiowała w pracowni graficznej profesora Strumiłły.

 

Człowiek-anioł, człowiek-twórca (Fot. Konstanty Czawaga)Został wydany katalog wystawy. Przybliżając lwowianom postać autora docent katedry grafiki książkowej i projektowania wydawnictw drukowanych Ukraińskiej Akademii Drukarstwa dr Ołeh Rudenko we wstępie do katalogu oraz w przemówieniu podczas otwarcia wystawy porównał Andrzeja Strumiłłę do pielgrzyma, który niczym średniowieczny rycerz, zakłada pancerz malarza. W  lustrzanym odbiciu jego pancerza widać mongolskie stepy, himalajskie lodowce, indyjskie dżungle, sady Kioto, pałace Chin i wiele innych krain, które przebył artysta w ciągu życia, wędrując z ołówkiem, pędzlem, długopisem, farbą i aparatem fotograficznym. „Obok Nowego Jorku, Paryża, Tokio, Rzymu, Warszawy i szeregu innych miast w jego pancerzu odbija się cisza jezior mazurskich i obrazy z dzieciństwa na Ziemi Wileńskiej, rodzina, kochana żona, wojenna bieda, przyjaciele i wrogowie z kilku pokoleń polskiej historycznej zawieruchy” – zaznaczył dr Ołeh Rudenko.

Wzruszony Andrzej Strumiłło dziękował organizatorom spotkania. Mówił również, że jego małżonka Edyta jest największym kolekcjonerem jego prac w Polsce i ma ich około 200.

– Jestem wszechstronnym dyletantem, ponieważ nie mam gwarancji, że będę żył po raz drugi – mówił z humorem. – Chciałem spróbować w miarę możliwości wszystkiego w życiu, a szczególnie wszystkiego w dziedzinie sztuk wizualnych, które były moją pasją od młodości. Mój profesor Władysław Strzemiński powiadał, że nie ważne są media, ważny jest program, którym człowiek może przekazać drugiemu. Ważna jest pewna idea, pewne przesłanie. A można to zrobić przy pomocy różnych mediów. Ja nawet próbowałem łączyć obraz ze słowem, co nie jest takie proste, bo to są bardzo różnie media.

 

Uczestnicy wystawy (Fot. Konstanty Czawaga)Podczas spotkania można było nabyć  tomik poezji Andrzeja Strumiłły. Wśród  eksponowanych prac najstarsze są fotografie z lat czterdziestych ubiegłego wieku. Najnowsze prace są z wiosny 2013.

Andrzej Strumiłło mówi, że malarstwo było jego pierwszą miłością. Różne były jego przygody w odkrywaniu sztuki. Poznał Wschód i Zachód. „Kiedy się ma za plecami 70 lat pracy i przyjaźń z twórcą terminu konosfera – profesorem Mieczysławem Porębskim, to obszar sztuki wydaje się być bez granic – zaznaczył. – Można iść we wszystkich kierunkach. Każdy krok jest trudny. Z jednej strony mam pokusę sztuki wypełnionej barokowym bogactwem form kosmicznej mandali, a z drugiej – głód prostoty i ascezy minimalizmu. Coraz bardziej cieszą mnie białe obrazy mego pierwszego Mistrza Strzemińskiego i czarne kwadraty Malewicza. Chciałbym uciec przed rzeczywistością potoczną. Tęsknię do skrzydeł i znaku idealnego”. Podczas otwarcia wystawy prac Andrzeja Strumiłły można było spotkać artystów, pracowników muzealnych z innych regionów Ukrainy, a także z Polski, którzy przyjechali do Lwowa,  specjalnie na wernisaż mistrza.

Konstanty Czawaga

Tekst ukazał się w nr 15 (187) 16 – 29 sierpnia 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X