Karol Wojtyła

Karol Wojtyła

Święty spośród nas

Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II w swojej niemal stuletniej historii był miejscem wielu znaczących wydarzeń, podniosłych uroczystości, ważnych spotkań naukowych. Uczelnia lubelska to także wielkie postacie, które przez dziesiątki lat służyły społeczności akademickiej. To znakomici naukowcy, organizatorzy życia uniwersyteckiego, ludzie wielkiej charyzmy i niezłomnych charakterów.

Profesor
W dzieje Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego wpisała się też osoba wyjątkowa. Przed sześćdziesięciu laty, w październiku 1954 roku, wykłady akademickie w naszej Alma Mater zaczął prowadzić ks. dr hab. Karol Wojtyła – późniejszy papież Jan Paweł II, który 27 kwietnia 2014 roku, w niedzielę Miłosierdzia Bożego, zostanie kanonizowany.

Ksiądz profesor kierował Zakładem i Katedrą Etyki oraz prowadził seminarium z etyki, nawet wówczas, gdy został kolejno biskupem, arcybiskupem, kardynałem. Wprawdzie od momentu przyjęcia przez ks. Wojtyłę w 1958 roku sakry biskupiej jego zajęcia dydaktyczne na KUL-u musiały zostać nieco ograniczone, odbywały się jednak niemal przez ćwierć wieku. Dopiero wybór na papieża położył kres jego zawodowej pracy na KUL-u.

Wykładowca
Jak wielkiej miary był człowiekiem, uczonym i wykładowcą, świadczą wypowiedzi jego dawnych uczniów i współpracowników. Jeden z nich, wówczas młody student, z prawdziwym zdumieniem odnotował po latach fakt, że ks. prof. Wojtyła zaledwie po kilku latach prowadzenia zajęć w Lublinie zaliczał się już do grona najbardziej popularnych wykładowców. W największej uniwersyteckiej sali numer 33 na jego wykładach był zawsze tłok. Studenci musieli siedzieć na parapetach, na podłodze, obok podium, z którego głosił wykłady, a gdy i tych miejsc zabrakło, stali pod ścianami. Wieści o nieprzeciętnym wykładowcy rozchodziły się po całym uniwersytecie, dlatego na jego prelekcje przychodzili również studenci innych wydziałów.

Profesor Karol Wojtyła dał się poznać nie tylko jako wspaniały mówca. Był również niezrównanym rozmówcą. Jeden z ówczesnych profesorów wspominał, że niejednokrotnie w stołówce uniwersyteckiej tak się z Wojtyłą rozdyskutowywali, że później nie mogli sobie przypomnieć, co właściwie tego dnia jedli. Swoim studentom ksiądz profesor stawiał pytania, które pomagały rozwiązywać najtrudniejsze nawet problemy filozoficzne i życiowe. W dyskusjach seminaryjnych czy w prostych rozmowach nigdy nie dało się zauważyć, żeby ktoś poczuł się dotknięty poczynionymi przez niego uwagami. Co więcej, uważnie słuchał nawet studenckich banałów i nieporadnego filozofowania. Jak wspominał jeden z seminarzystów: „(..) one go także jakoś cieszyły, bo wzbudzały na jego ustach i w jego oczach życzliwy uśmiech, słuchał więc uważnie tych banałów, aby w którymś momencie odpowiednim pytaniem czy refleksją wyciągnąć je na wyżyny istotnych problemów”. Na seminariach panowała rodzinna atmosfera. Dawało to możliwość swobodnego myślenia i wypowiadania się bez wewnętrznego napięcia, przeszkadzającego skupieniu. Nie było miejsca na uprawianie intelektualnej gry, cenne były wszystkie wypowiedzi, nawet te naukowo słabsze. Nigdy nie narzucał swojej wizji świata. Był przede wszystkim przewodnikiem, który umożliwiał zobaczenie tego świata własnymi oczami i przyjęcie go – lub nie – na swój własny niejako rachunek. Umożliwiał słuchaczowi subiektywne doświadczenie i własne przeżycie.

Z licznych wspomnień byłych studentów wyłania się też jego postać jako dobrego i wyrozumiałego egzaminatora. Potwierdzeniem może być opowieść siostry zakonnej, która podczas zdawania egzaminu magisterskiego usłyszała wyjątkowo trudne pytanie, postawione właśnie przez ks. prof. Wojtyłę. Zaskoczona w pierwszej chwili, poradziła sobie jednak z odpowiedzią. Dopiero później dowiedziała się od egzaminatora, że kiedy zorientował się, jak niezamierzenie był wymagający, modlił się za nią, żeby dobrze odpowiedziała.

Mistrz
Uczniowie ks. Wojtyły zgodnie podkreślają, że zawsze pamiętał o ich sprawach, problemach i kłopotach. Miał czas dla wszystkich, często kosztem własnego. Prawdą jest to, że przez to ciągle był spóźniony. Na KUL-u zrodziło się nawet powiedzenie, że na wykłady przychodził według czasu środkowokrakowskiego. Jego pomoc miała specyficzną formę. Miał bowiem w zwyczaju pomagać nienachalnie, jakby pośrednio, z boku, nie dając tego odczuć zainteresowanemu. Z takiej postawy prof. Wojtyły rodziła się relacja mistrz – uczeń. Na uniwersytecie każdy ma profesorów, ale nie każdy ma szczęście mieć mistrza. Po latach jedna ze studentek ze szczerością wyznała, że młoda studencka brać nie bardzo umiała ten fakt docenić. Dar tak wyjątkowej relacji traktowany był najczęściej z właściwą młodości beztroską, która nie oznaczała bynajmniej lekceważenia. Wszyscy bowiem – jak zaznacza – garnęli się przecież do swojego mistrza z podziwem i miłością. Ten szczególny kontakt polegał na tym, że mistrz zapraszał ucznia do wspólnego działania. Było to uczenie przez uczestnictwo, o którym Karol Wojtyła mówił, że przez współbycie i współdziałanie następuje współkształtowanie się osób. Wielu studentów, którzy mieli możność studiować w Lublinie pod okiem ks. prof. Wojtyły, zgodnie mówi, że oczarował ich intelektem i podejściem do drugiego człowieka tak bardzo, że jako młodzi wówczas ludzie, mający wiele atrakcyjnych ofert spędzenia czasu, bez wahania wybierali spotkania z nim.

Biskup
Będąc biskupem, Karol Wojtyła nie pobierał pensji na KUL-u, ale przeznaczał ją na stypendia dla studentów i potrzeby pracowników związanych z Katedrą Etyki. Z tych funduszy pokrywane były m.in. koszty wyjazdów do Krakowa, gdzie w kurii archidiecezjalnej lub okolicach podmiejskich odbywały się posiedzenia seminaryjne oraz inne spotkania naukowe.

Kiedy po przyjęciu sakry biskupiej prof. Wojtyła przyjechał na KUL, ówczesna pracownica dziekanatu Wydziału Filozofii – jak sama wspomina – była bardzo ciekawa zobaczyć go jako metropolitę: czy już „zbiskupiał”, czy nie „zaczadział od kadzideł” – jak mu to przepowiadano i przed czym przestrzegali go jego lubelscy współpracownicy, czy pozostał tym, kim był dotychczas. Wprawdzie – relacjonowała – przybył w towarzystwie księdza rektora i licznych księży profesorów, ale zachowywał się zwyczajnie, prosto. Po drodze pozdrawiał znajomych, podchodząc do nich. Ksiądz rektor Marian Rechowicz powitał wówczas dostojnego gościa słowami: „Jest to w dziejach Uniwersytetu Katolickiego w Lublinie pierwszy wypadek, że gości w swych murach metropolitę krakowskiego”. Na co bp Wojtyła z właściwym sobie poczuciem humoru odpowiedział: „Jest to w historii metropolitów krakowskich pierwszy wypadek, że jeden z nich jest profesorem tegoż Uniwersytetu”.

Papież
16 października 1978 roku, wieczorem, do Lublina dotarły wiadomości o wyborze kardynała Karola Wojtyły, kierownika Katedry Etyki KUL, na Stolicę Piotrową. Wielki kanclerz KUL oraz ówczesny rektor wysłali do Watykanu depeszę następującej treści: „Katolicki Uniwersytet Lubelski składa Bogu dziękczynienie za wybór swego profesora na Najwyższego Kapłana i prosi usilnie Pana za pośrednictwem Maryi o zdrowie i szczęśliwe pasterzowanie Głowy Kościoła jako Jana Pawła II. Najwyższemu Kapłanowi – uczestnicząc w radości wszystkich Polaków – wyraża swe synowskie posłuszeństwo. Zarazem prosi o apostolskie błogosławieństwo dla wspólnego dobra Kościoła Powszechnego”. To była oficjalna reakcja Uniwersytetu. Ale swoją radość wyrażała także młodzież akademicka i cała społeczność uczelni. Wieczorem w dzień wyboru studenci wyruszyli z domu akademickiego ze sztandarami i śpiewem do kościoła KUL. Na uczelni umieszczono flagi i transparenty z napisem „Nasz Profesor Papieżem”, w gablotach wewnątrz budynku wywieszono zdjęcia Ojca Świętego z czasów kulowskich. Cały uniwersytet przepełniała atmosfera podniosłej niewyrażalnej radości.

Święty
Kiedy przeszło pół wieku temu ks. Karol Wojtyła rozpoczynał pracę wykładowcy na KUL-u, nikt z ówczesnych wykładowców ani studentów nie mógł przypuszczać, jaką drogą poprowadzi go Boża Opatrzność. Teraz społeczność Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II kolejny raz ma okazję szczycić się swoim Profesorem. Z dumą i radością przyjmujemy wyniesienie na ołtarze naszego wielkiego Patrona, któremu możemy powierzać – jak wtedy gdy był wśród nas – sprawy uczelni, Ojczyzny, Kościoła.

Autor korzystał z książki: Obecność. Karol Wojtyła – Jan Paweł II w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dar i odpowiedzialność, red. M. Filipiak, A. Szostek, Lublin 2008.

Autor jest księdzem katolickim, profesorem zwyczajnym nauk prawnych, od 2012 r. rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.

Antoni Dębiński
Tekst ukazał się w nr 201 za 18-31 marca 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X