Święty Murzyn

Święty Murzyn

Będę się upierał, że do obecnej Szwajcarii przyszła jakaś Legia Tebańska z Afryki i tu oskarżono ją o bunt i to bunt w obliczu wroga. Pomijając już karę w stosunku do żołnierzy. Karze podlegał również oddział, a więc ich Legia została zlikwidowana. Wymazana ze spisów. Unicestwiona. Takie rozformowywanie i likwidowanie oddziałów zdarzały się w wojsku rzymskim nie raz. Choćby trzy legiony nadreńskie za czasów cesarza Wespazjana. I co wtedy zrobiono z tymi legiami? Po ich likwidacji zmieniono im nazwy, numerację i odesłano do służby, jak najdalej od Renu. Nowym legionom, co charakterystyczne, nadawano nazwy ociekające serwilizmem w stosunku do cesarza. Co więc stało się z naszym Legionem Tebańskim? Po jego likwidacji został w Tebach odtworzony jako Legio I Maximiana (Legion Pierwszy należący do Maksymiana) lub jako Maximiana Thebanorum (Maksymiańskich tebańczyków). Serwilizm w nazwach widać z daleka. I taka to jest tajemnica. Historycy widzą tylko ten ostatni legion. Legion, który nigdy nie był w Europie. Tego ze Szwajcarii nie widzą, bo on przecież nie figuruje w żadnych spisach, a więc „nie istniał”.

 

Nasza, krakowska kopia włóczni (Fot. wikipedia)Włócznia świętego Maurycego?
Tym, co naprawdę nigdy nie było związane ze świętym Maurycym jest właśnie owa „włócznia świętego Maurycego”. Biorę ja w cudzysłów, bo jest absolutnie wykluczone, żeby mogła należeć do świętego. Samo pojęcie – włócznia świętego Maurycego, jest błędne. Włócznia nie była bronią centurionów. Centurion miał miecz (gladius) i sztylet (pugio). W ręku trzymał jeszcze ten swój gruby kij (virga nie była bronią) i to było naprawdę wszystko, co nosił ze sobą centurion. Włócznie i to aż dwóch rodzajów, były bronią szeregowców. Więc albo Maurycy nosił włócznię i był szeregowcem, albo był centurionem i nie nosił włóczni. Skąd więc wzięła się włócznia świętego Maurycego?

We Wiedniu znajduje się oryginał włóczni, której kopia, ta ottonowska, znajduje się w Krakowie. Z obu włóczni zachowane są tylko ich groty. Groty są olbrzymie. Długości 50,8 cm i szerokości 7,9 cm. Grot wiedeński stanowi relikwiarz dla gwoździa, więc ma wycięty w środku dość długi otwór, w którym srebrnym drutem umocowany jest gwóźdź. Stal grotu musiała mocno skorodować, ponieważ grot rozpadł się na kilka części, teraz połączonych ze sobą drutem i nakładanymi na siebie skuwkami. Stalową, srebrną i złotą. Nasza kopia markuje tylko wiązania drutem i skuwki. W jej przypadku zupełnie niepotrzebne.

Takie groty do włóczni wyrabiano w VIII wieku w państwie Franków, czyli 500 lat po śmierci świętego. Włócznia, w sprzedaży wiązanej razem z tarczą, kosztowała wtedy dwie krowy. Jest to więc włócznia frankijska, a nie rzymska!! Popatrzmy, co mówi historia na temat owej włóczni.

Pierwsza informacja o włóczni pochodziła VI wieku. Król Franków Guntram w roku 585 wraz z królestwem przekazał włócznię swemu usynowionemu bratankowi Childebertowi. Włócznia była oznaką władzy królewskiej. W VIII wieku włócznia stała się własnością dynastii Karolingów. I wtedy chyba nastąpiła wymiana włóczni! Ze starą stało się coś złego i na potrzeby relikwiarza musiano użyć włóczni nowej. Od tego czasu mamy już tę znaną nam włócznię frankijską. W roku 926 król niemiecki Henryk I Ptasznik kupił ją od króla Burgundii Rudolfa II w zamian za kawał terytorium Szwabii. Włócznia stała się symbolem władzy królów i cesarzy niemieckich. W XIV wieku cesarz Karol IV Luksemburski ofiarował włócznię kościołowi św. Ducha w Norymberdze. Podczas wojen napoleońskich włócznię przeniesiono z Norymbergii do Wiednia, gdzie znajduje się obecnie. I teraz coś arcyciekawego. Początkowo nikt nie nazywał tej włóczni włócznią świętego Maurycego.

Owszem. Nazywano ją święta włócznią, albo Świętą i Noszącą Krzyż Lancę Cesarską… i aż się prosiło, żeby na końcu dodać jeszcze… świętego Maurycego, ale nikt nawet nie pomyślał, żeby łączyć Maurycego z włócznią. Świętym we włóczni, był tylko ów gwóźdź i nic więcej. Gwóźdź – to była relikwia Męki Pańskiej i jako taka czczona była w Kościele katolickim.

Rysunek włóczni wiedeńskiej po zdjęciu skuwek. Widać wiązanie poszczególnych części grotu. (Fot. wikipedia)Dopiero w latach dziewięćsetnych zaczęło się mówić o włóczni, jako własności świętego Maurycego. Na niedługo przed rokiem 1000 o włóczni świętego Maurycego było coraz głośniej i dlatego cesarz Otto III już jako taką przywiózł nam jej kopię. Zawierała ona fragment prawdziwego gwoździa, który cesarz podarował polskiemu księciu razem z kopią włóczni. Teraz w Krakowie mamy kopię, ale bez tego gwoździa. Nasza włócznia jest oczywiście pamiątką po Bolesławie Chrobrym, ale przestała być relikwiarzem w roku 1669, kiedy to wyjeżdżający do Francji po abdykacji, były już król polski Jan Kazimierz, raczył ukraść nam różne cenne rzeczy, między innymi tę właśnie relikwię, ten właśnie fragment gwoździa. Królisko raczyło sobie jeszcze, oprócz jakichś tam złotości ze skarbca, ukraść i złoty relikwiarz, pacyfikał, który w roku 1420 poselstwo cesarza bizantyńskiego Manuela II Paleologa przekazało królowi Władysławowi Jagielle. Pacyfikał zawierał relikwię drzewa krzyża świętego. Fragment gwoździa zaginął we Francji w czasie wielkiej rewolucji, podczas demolowania przez motłoch opactwa Saint-Germain-des-Pres. Pacyfikał ocalał i teraz znajduje się w skarbcu katedry Notre Dame. Polacy próbowali go odzyskać, ale skądże! Francuzi woleliby oddać duszę nieśmiertelną niż ten skarb. Polacy mogą sobie go tylko pooglądać po wykupieniu biletu za 4 euro. Nie ma co mówić. Okradli nas nie tylko szwedzcy Wazowie.

A na koniec jeszcze jedno. Wszyscy wciąż powtarzamy: święty Maurycy, święty Maurycy, będąc w przekonaniu, że takie było imię świętego. Raczej wątpliwe, żeby to było jego prawdziwe imię. Prawdziwego imienia chyba nikt nie znał, wiec nazwano go tak, jak go zapamiętano. Maurycy. Maurycy, czyli po łacinie Mauritius, to znaczy Maur, czarny człowiek, po prostu Murzyn.

Dowódcy wojskowi, jeśli tylko mieli poparcie swoich żołnierzy, mogli zdobywać każde stanowisko i każdą władzę jaka się im tylko spodobała. Rzymem zaczęła rządzić armia cudzoziemców, a Rzymianie przestawali panować nad swoim kiedyś imperium. Cesarzami zostawali ludzie kompletnie nie związani z Rzymem lub choćby tylko z Italią

Zginęło dowództwo legionu. Pozostali przy życiu na nowo dostali rozkaz złożenia hołdu cesarzowi i rzymskim bogom, ale oni znowu odmówili. Cesarz rozkazał więc następne dziesiątkowanie, ale i ono nie wpłynęło na decyzję legionu. Nikt z pozostałych nie wyraził zgody na złożenie hołdu, wobec czego wściekły cesarz rozkazał wybić wszystkich legionistów do nogi! Stało się to 22 września 286 roku.

Szymon Kazimierski
Tekst ukazał się w nr 2 (198) za 31 stycznia – 13 lutego 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X