„W Polsce jesteśmy uważani za Czechów, a w Czechach za Polaków”

Kraje sąsiadujące z Polską licznie zamieszkują Polacy. Wyjątkiem nie są również Czechy.

Z Polakami z czeskiego Zaolzia Martą Różańską i Piotrem Bockiem o sytuacji mniejszości polskiej w Republice Czeskiej rozmawiał Andrzej Pietruszka.

Jaka jest ogólna sytuacja Polaków mieszkających w Czechach? Z jakimi problemami państwo się spotykają?
Piotr: Największym problemem jest zapewne stopniowy spadek ilości osób utożsamiających się z Polską i polskością oraz znających język polski na dobrym poziomie. Można powiedzieć, że Zaolziacy żyją i porozumiewają się w izolacji od nowoczesnej polszczyzny oraz mają słabe więzi z Polską. Związane jest to z tym, że historycznie teren Zaolzia prawie od zawsze był związany z Czechami. Jak podaje legenda, miasto Cieszyn zostało założone przez Bolka, Leszka i Cieszka, synów czeskiego księcia Lecha, a później, w okresie rozbicia dzielnicowego, księstwa śląskie, raciborskie, cieszyńsko-oświęcimskie i wreszcie cieszyńskie były lennami czeskich królów, od których przeszły we władanie Habsburgów. Dalszym współczesnym problemem jest „czechizowanie” się śląskiego dialektu. Istnieje też pewne niezrozumiałe dla nas przekonanie, iż posyłając dziecko do czeskiej szkoły, nauczy się ono lepiej języka czeskiego. Niektórzy natomiast uważają, że język polski jest we współczesnych realiach niepotrzebnym bagażem i pozbywając się go, ułatwią sobie życie. A przecież jest zupełnie odwrotnie i wielu Zaolziaków ma większe możliwości i dobrą pracę właśnie dzięki temu, że od kołyski znają dwa europejskie języki na poziomie „native speakera”.

Ilu jest Polaków w państwie czeskim? Czy jesteście zorganizowaną i zwartą mniejszością narodową?
Piotr: Według spisu powszechnego z 2011 roku 39 269 osób zadeklarowało polską narodowość jako jedyną, choć dane mogą być lekko zaniżone z racji podania drugiej narodowości lub zadeklarowania narodowości śląskiej – która nie zalicza się jako polska, ale jako osobna, śląska. Dlatego też osoby, które w innych okolicznościach mogłyby podać narodowość polską, podały śląską, bo takowa istnieje, a państwo czeskie interpretuje narodowość śląską jako rodzimą (czyli jednakowo jak narodowość czeską i morawską). Fenomen narodowości śląskiej bierze się z izolacji Zaolziaków od polszczyzny, jak i jej negatywnego wizerunku. Jest więc inaczej niż w przypadku wizerunku czeskiego czy niemieckiego, co okazało się już w okresie międzywojennym, kiedy Śląska Partia Ludowa pod przewodnictwem Józefa Kożdonia z powodów ekonomicznych preferowała połączenie się z Niemcami lub Czechami, chociaż tutejsza ludność posiadała polską kulturę i język. W okresie II wojny światowej ten fenomen został wykorzystany przez hitlerowców w postaci volkslisty.

Od dłuższego czasu jesteśmy dobrze zorganizowaną mniejszością. Za Austro-Węgier mieliśmy lepiej ukształtowane życie publicznie niż emigrujący tutaj za pracą Polacy z Galicji, którzy również częściej się asymilowali. Mamy swoje organizacje, dwie główne – to Polski Związek Kulturalno-Oświatowy (PZKO) i Kongres Polaków; każda, nawet mała miejscowość, ma swoje miejscowe koła PZKO, w których spotykają się Zaolziacy. Oprócz tego, istnieją zespoły taneczne i muzyczne, chóry czy też grupa „Gimnaści”. Mamy też wiele naszych lokalnych, polskich imprez, których zazdroszczą nam sami Czesi, takich jak Gorolskie Święto, dożynki, koncerty Dolański Gróm czy Zlot… A więc jesteśmy dosyć zwarci, ale wydaje się nam, że tutejsi ludzie coraz mniej kojarzą te nasze imprezy z Polską i polskością, a bardziej właśnie z Zaolziem, naszą małą ojczyzną, która powoli traci dopływ „świeżej krwi” (wiadomości, zainteresowania sceną polityczną, nowinek muzycznych, modnych słówek typu „masakra”, itd.) z Polski, przez co staje się bardziej zamknięta w sobie i, siłą rzeczy, otwarta na wpływy czeskie.

Na Ukrainie dość powszechny jest paradygmat, że każdy Polak to katolik. Czy istnieje podobne określenie Polaków w Czechach? Jakie wyznanie dominuje wśród czeskich Polaków?
Marta: Polacy na Zaolziu są w odróżnieniu od Czechów bardziej religijni, co wiąże się z tym, że religia pomaga utrzymywać tożsamość. Zaolziacy, podobnie jak i Polacy, są również w większości katolikami, ale przewaga jest niewielka i luteranie (ewangelicy) stanowią niemal połowę wiernych. Jednak nie ma jednoznacznego określenia Zaolziaków pod względem wyznaniowym. Może już bardziej polski pisarz Jerzy Pilch przyczynił się do rozpowszechnienia mitu o luterskiej Wiśle, bo rzeczywiście, na Śląsku Cieszyńskim, czyli również na Zaolziu, żyje wielu ewangelików.

Z własnego doświadczenia wiem, że w Polsce poniekąd jestem traktowany jako „ruski”, a na Ukrainie jako Polak. Za kogo jesteście uważani w Czechach, a za kogo w Polsce?
Piotr: Jesteśmy podobnie postrzegani: w Polsce jako Czesi, a w Czechach jako Polacy. Nawet toczyliśmy dyskusje z Polakami twierdzącymi, iż nie możemy być Polakami, skoro nie urodziliśmy się w Polsce, ale według tej logiki Polakami w naszym regionie mogą być tylko ci, którzy urodzili się tutaj w czasach panowania polskiego – w okresie przyłączenia Zaolzia do Macierzy, w okresie między układem monachijskim a II wojną światową (1938-1939).

Czy po ukończeniu studiów w Krakowie zamierzacie pozostać w Polsce?
Piotr: Nie planujemy zostać w Krakowie, przeszkadza nam przede wszystkim zły stan powietrza. Chociaż pochodzimy z najbardziej zanieczyszczonego regionu w Republice Czeskiej, to jednak stan powietrza w Krakowie jest nieporównywalnie gorszy. W dodatku w Krakowie jest niskiej jakości woda z kranu, zły stan dróg i słaba komunikacja miejska w porównaniu z czeską rzeczywistością. Poza tym na Zaolziu mamy większość znajomych i rodzinę. Chociaż wielu Polaków z Zaolzia postanawia zostać w Krakowie z powodu pracy.

Gdzie żyje się lepiej – w Polsce czy Republice Czeskiej?
Piotr: Na pewno w Republice Czeskiej, co niestety wiąże się z szybszymi procesami asymilacyjnymi Polaków na Zaolziu. Przeciętny Czech uważa Polskę za kraj biedniejszy, o niskiej jakości dróg. Ogólne ustosunkowanie Czechów do Polaków jest negatywne. Na przykład, w ubiegłym roku ukazała się reklama telewizyjna pewnego operatora sieci komórkowej, w której Polak przedstawiony jest jako nieuczciwy handlarz, który okrada czeskiego klienta lub słynna jest też „kampania” przeciw polskiej żywności. Republika Czeska jest najbardziej rozwiniętym krajem postkomunistycznym, a jej gospodarka wyprzedziła także dwa kraje zachodnie – Grecję i Portugalię. W roku 2014 PKB Czech wynosił 84% średniej UE, co daje jej 16. miejsce w ramach Unii, natomiast PKB Polski wynosi tylko 68% i plasuje się na 23. miejscu. W dodatku, gospodarka Republiki Czeskiej w pierwszej połowie tego roku rosła najszybszym tempem w Unii Europejskiej (ponad 4%), co daje dobre podstawy do wyprzedzenia dwóch następnych państw – Cypru i Malty, od których dzieli czeską gospodarkę tylko 1% średniej UE. W Republice Czeskiej jest najmniejsze po Niemczech bezrobocie w Unii Europejskiej (tylko 4,9%, w Polsce 7,7%), ludzie nie wyjeżdżają tak często za pracą za granicę jak w Polsce, chociaż oczywiście zdarzają się takie przypadki. Częsta jest natomiast migracja wewnątrz państwa do Pragi, Brna i Ostrawy, a to z tego powodu, że stolica w ramach klasyfikacji UE NUTS-2 plasuje się jako dziewiąty najbogatszy region w całej UE, a jej PKB wynosi 173% średniej UE. To również wiąże się ze zmniejszaniem ilości Polaków na Zaolziu, ponieważ wyjeżdżają do dużych miast, a ich dzieci są zasymilowane z tego powodu, że nie ma tam regularnego szkolnictwa polskiego (oprócz popołudniowej szkoły języka polskiego w Pradze), często już nie rozmawiają po polsku ani nawet gwarą. A co do odczuć subiektywnych, można powiedzieć, że w Czechach na dużo większym poziomie niż w Polsce jest służba zdrowia, drogi są o wiele lepsze, zasiłki socjalne większe, mieszkania tańsze (mieszkania w Krakowie kosztują podobnie jak w Pradze, natomiast w Warszawie jest o wiele drożej niż w Pradze), ale również np. samochody są tańsze z powodu dużej konkurencji rodzimej Skody. Oczywiście pytanie o lepsze życie nie musi sprowadzać się tylko do kalkulacji ekonomicznych albo wygody życiowej, lecz są to ważne sprawy, które często mają duże znaczenie dla osób wybierających przyszłe miejsce zamieszkania.

Czym, oprócz studiowania, zajmujecie się na co dzień?
Marta: Jestem poetką, w wolnym czasie piszę wiersze, oczywiście wyłącznie po polsku, wydałam już jeden tomik poezji i uczestniczę również w życiu literackim na Zaolziu i w Krakowie, jestem założycielką nieformalnej grupy poetyckiej „Poślizg”, czytam sporo książek.

Piotr: Oboje kochamy podróże, w ubiegłym roku wyjechaliśmy na program stypendialny na pół roku do Finlandii, w tym roku podróżowaliśmy po południowo-wschodniej Polsce, południowych Czechach, Chorwacji i Włoszech, a jeszcze planujemy podróż na Cypr. W czasie wakacji pomagałem rodzicom w budowie domu.

Czy wasi przodkowie, dziadkowie, rodzice mieszkali na terytorium współczesnych Czech od zawsze?
Marta: Mój ojciec pochodzi z okolic Biłgoraja (województwo lubelskie) i przyjechał na Zaolzie, by pracować jako nauczyciel języka angielskiego w gimnazjum z polskim językiem nauczania (odpowiednik polskiego liceum). Mój dziadek ze strony matki pochodzi z Wisły (województwo śląskie), natomiast moja babcia i moja mama pochodzą z zaolziańskiego Nydku, są autochtonicznymi Polakami, którzy mieszkali na Zaolziu od wielu pokoleń.

Piotr: Moi przodkowie pochodzą od wieków z Zaolzia, nie znam żadnego mojego przodka, który by pochodził z obszaru nieleżącego między Boguminem i Jabłonkowem. Wiem, że mój przodek wybudował kościół św. Mikołaja w Nydku już w roku 1573, a mój dziadek posiada wołoskie korzenie, o czym mówi nazwisko.

W jakim języku rozmawiacie w domu?
Piotr: Gwarą cieszyńską.

Marta: Literacką polszczyzną.

Jak wygląda system szkolnictwa polskiego w Czechach? Czy uczyliście się w polskiej szkole?
Marta: Tak, oboje jesteśmy absolwentami Polskiego Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Czeskim Cieszynie, które jest odpowiednikiem polskiego liceum. Korzenie tego liceum sięgają roku 1909, studiowali tam również nasi rodzice i dziadkowie. Uczyć się po polsku i zdawać maturę z języka polskiego można również w Akademii Handlowej w Czeskim Cieszynie, gdzie oprócz czeskich istnieją i polskie klasy, chociaż w ostatnich latach tylko połowa klasy uczy się języka polskiego, a zajęcia są prowadzone po czesku z dodatkowymi lekcjami języka polskiego dla polskiej części. Istnieje jeszcze średnia szkoła zdrowotna w Karwinie, w której nasi rówieśnicy studiowali w polskich klasach, lecz obecnie z powodu małej ilości chętnych polskie klasy niestety nie są otwierane. Oprócz tego jest 25 polskich szkół podstawowych, z czego 10 dziewięcioklasówek (w Czechach nie występuje odpowiednik polskiego gimnazjum, ale jest ono zawarte w dziewięcioletniej podstawówce), działa również 33 polskich przedszkoli. Stale malejąca liczba dzieci uczęszczających do szkół z polskim językiem nauczania jest dziś głównym problemem stawiającym pod znakiem zapytania ich istnienie w przyszłości, co wiąże się z przetrwaniem polskości na Zaolziu w ogóle. Gdy nie będzie polskiego szkolnictwa, nie będzie polskości na Zaolziu.

Jak wygląda życie kulturalne Polaków w państwie czeskim?
Marta: Najważniejszą imprezą Polaków na Zaolziu bez wątpienia jest Gorolskie Święto w Jabłonkowie, które odbywa się co roku w sierpniu. Prezentowana jest tam szeroko pojęta kultura tutejszych górali. Oprócz tego mamy różne imprezy, takie jak dożynki, miyszani łowiec, pieczenie barana na górze Filipce. Młodzież natomiast organizuje koncerty, na które zapraszane są gwiazdy z Polski, ostatnio były u nas zespoły Łzy i Perfect. Mamy też polskie księgozbiory w bibliotekach, polską księgarnię oraz kawiarnię literacką Avion w Czeskim Cieszynie. Życie kulturalne Polaków w Czechach jest, moim zdaniem, bogate.

Jakie są polskie media w Republice Czeskiej?
Marta: Ukazuje się miesięcznik „Zwrot”, dziennik „Głos Ludu”, audycje w języku polskim emituje Radio Ostrawa, raz w tygodniu są również wiadomości w języku polskim w telewizji czeskiej.

Czy wśród Polaków w Czechach kultywowane są jakieś oryginalne tradycje, które nie są spotykane w Polsce?
Marta: Trudno jednoznacznie określić, które tradycje są niespotykane nigdzie indziej, na pewno sztandarem Zaolzia jest miejscowa gwara porównywana z językiem Reja i Kochanowskiego i zakonserwowana w prawie niezmienionym kształcie dzięki naturalnej granicy, jaką były i są góry Beskidy, choć współcześnie za sprawą mediów takie granice już oczywiście się zacierają. Niespotykaną w Polsce tradycją jest pieczenie małych weselnych kołaczyków i obdarowywanie nimi zaproszonych gości na kilka tygodni przed weselem. Na Wigilię jedzony jest karp i sałatka ziemniaczana z majonezem. Tutejsi górale słyną z hodowli owiec, co wiąże się z różnymi tradycjami, takimi jak strzyżenie, czyli „miyszani łowiec”.

I na koniec o sytuacji na Ukrainie. Czy w mediach czeskich mówi się o konflikcie na Wschodniej Ukrainie?
Piotr: Oczywiście, że się mówi, chociaż teraz, kiedy sytuacja się względnie uspokoiła, to nie słychać o niej już tak bardzo. Głośno było o wołyńskich Czechach, których zwożono z powrotem do Czech. Jeden zaolziański reporter czeskiego pochodzenia parę razy wyjeżdżał w tamte tereny i wracał z prelekcjami i krótkimi filmikami pokazującymi życie zwykłych ludzi na Wschodniej Ukrainie ogarniętej konfliktem. Warto również zwrócić uwagę na to, że Ukraińcy, po bratnich Słowakach, są drugą największą grupą imigrantów w Czechach, przykładowo również mąż J. Tymoszenko otrzymał azyl w Czechach. Wiąże się to z relatywnie dobrym poziomem gospodarczym Czech, podobnym językiem i historycznymi uwarunkowaniami, duża część ukraińskich imigrantów pochodzi z Rusi Zakarpackiej, która w międzywojniu należała do Czechosłowacji. Czeskie media opowiadają się za zachodnim widzeniem konfliktu i uważają Rosję za agresora i okupanta.

Rozmawiał Andrzej Pietruszka
Tekst ukazał się w nr 19 (239) 16-29 października 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X