Napoleon Orda

Napoleon Orda

Powstaniec i malarz

Wszyscy miłośnicy przeszłości powinni być wdzięczni Napoleonowi Mateuszowi Tadeuszowi Ordzie za to, że nie szczędził trudów podróży i kosztów, by utrwalić na rysunkach widoki miast i zabytków oraz krajobrazów Rzeczypospolitej.

Był prawdziwym globtroterem, przemierzył Ukrainę, Wołyń, Podole, Litwę, Żmudź, Białoruś, Galicję, Wielkopolskę, Prusy Królewskie, Królestwo Polskie.

Zwiedził także wiele obcych krajów, podróżował po Francji, Austrii, Szkocji, Belgii, Holandii, Hiszpanii i Portugalii, dotarł nawet do północnej Afryki. Wiele obiektów przedstawionych na setkach jego prac już nie istnieje i tylko dzięki niemu możemy oczyma wyobraźni uzmysłowić sobie, jakie były wspaniałe, jak wiele straciliśmy na skutek wojen i niedbałości o to, by ząb czasu ich nie unicestwiał.

Latyczów, resztki zamku Potockich i koś. podominikański (Fot. pinakoteka.zascianek.pl)

Urodził się 19 lutego 1807 r. w Worocewiczach na Polesiu. Ojciec, Michał, marszałek powiatu kobryńskiego, przykładał wielką wagę do wychowania syna w duchu patriotycznym, dbał o to, by jak najwięcej czytał, by książki budziły w nim miłość do ojczyzny, której wschodnie ziemie zagarnął zaborca. Podstawowe wykształcenie dała mu szkoła w Świsłoczy, potem zaczął studiować matematykę na Uniwersytecie Wileńskim. Ale nie dane mu było zakończyć studiów dyplomem, wpisał się, bowiem w nurt konspiracji, co okupił przeszło rocznym więzieniem. Ale – można by rzec – nie złożył broni – gdy wybuchło powstanie styczniowe, natychmiast po nią sięgnął. Walczył dzielnie, wyróżnił się wybitną odwagą pod Kockiem, za udział w tej bitwie uhonorowano go Złotym Krzyżem Virtuti Militari.

Po upadku powstania nie było już dla kapitana Ordy miejsca w kraju, musiał wyemigrować. Obrał sobie za zastępczą ojczyznę Francję, cel wielu uchodźców. Zamieszkał w Paryżu, do którego dotarł w 1833 r. pieszo (!). W nadsekwańskiej metropolii szybko się zadomowił, polska kolonia ceniła go za wypełnienie patriotycznego obowiązku w Polsce. Zaprzyjaźnił się z Fryderykiem Chopinem, który, odkrywszy w nim talent muzyczny, zaczął mu udzielać lekcji gry na fortepianie, polecając także swego ucznia pedagogicznej opiece Franciszka Liszta. Orda zaczął nawet komponować, ale zdaje się, że bardziej niż do układania nut, przykładał się do nauki rysunku u sławnego naonczas pejzażysty Pierre’a Girarda. Już wówczas zaczęły go pociągać podróże, był bowiem ciekaw świata, nie wystarczały mu jego opisy, chciał na własne oczy zobaczyć, co stworzyły obce kultury, w jakie są wtopione krajobrazy. Podczas tych wojaży – kraje, które zwiedził, wymieniliśmy powyżej – nigdy nie rozstawał się z blokiem i utensyliami do rysowania i malowania, dzięki czemu powstało wiele ciekawych prac, utrwalających to, czego dziś już nie ma lub, co wygląda teraz całkiem inaczej. Nie zajmował się jednak wyłącznie sobą – był bardzo aktywny w życiu Wielkiej Emigracji, należał do Towarzystwa Historyczno-Literackiego, przez pewien czas dyrektorował paryskiej Operze Włoskiej.

Brzeżany. Zamek Sieniawskich, później Czartoryskich. Widok od strony rz. Złota Lipa (Fot. pinakoteka.zascianek.pl)

Nie było mu źle za granicą, ale zawsze tęsknił za krajem. Toteż, gdy car Rosji Aleksander II ogłosił amnestię dla uczestników powstania, w 1856 r. wrócił na ojczystą ziemię. Nie miał już jednak domu rodzinnego, bo władze carskie go skonfiskowały, zatrzymał się, więc u sąsiadów i próbował zbudować sobie egzystencję gospodarowaniem na roli. Ale to mu nie odpowiadało, więc gdy nadarzyła się okazja, przeniósł się do Wierzchowni na Ukrainie, gdzie zatrudnił go w swej posiadłości w roli guwernera generał Adam Rzewuski.

Kraj, do którego powrócił, był już jednak inny od tego, który znał z czasów swej młodości. Zaborcy starali się ze wszech miar zniszczyć ślady polskości, byli zadowoleni, gdy opuszczone pałace, zamki, klasztory i kościoły popadały w ruinę. To stało się zaczynem nowej pasji Ordy – postanowił stworzyć dokumentację polskiej obecności na Kresach, zapisać na papierze pędzlem i ołówkiem wszystko to, co ją potwierdzało. Swój plan zaczął wprowadzać w życie 1872 r. (wcześniej jeszcze, w 1860 r., narysował swój dom rodzinny w Worocewiczach), odtąd gdy tylko to było możliwe, ruszał w drogę, czasem korzystając z jakiejś bryczki czy wozu, nieraz łodzi, często tylko z własnych nóg. Przemierzył tak tysiące kilometrów, portretując wszystko, co uznał za szczególnie wartościowe lub piękne, czy to jakiś obiekt architektoniczny, czy po prostu niezwyczajny pejzaż.

Białołówka. Ruiny zamku Koreckich i kościół parafialny p.w. św. Jana Nepomucena  (Fot. pinakoteka.zascianek.pl)

Interesowały go, jak zapisał, miejsca historyczne, ruiny celowo zniszczone. Album z litografiami zamków obronnych, rezydencje świadczące o przeszłości i cywilizacji oraz miejsca urodzenia ludzi, wsławionych orężem, piórem i nauką. Chcąc dokonać tego dzieła, wystawił się na ogromną próbę, ale wywiązał się ze swego wielkiego przedsięwzięcia wspaniale. Ogółem plon jego wypraw – to ponad tysiąc prac. Czy miały utknąć w teczkach? Skądże! Orda dołożył starań, by nie zbierały kurzu w szafach. Dzięki jego zabiegom, w 1873 r. ukazała się w Warszawie pierwsza publikacja z cyklu zatytułowanego „Album widokowy widoków historycznych Polski poświęcony Rodakom”. Oczywiście musiała mieć imprimatur rosyjskiej cenzury, która jakoś nie sprzeciwiła się „widokom Polski”, ziemiom przecież, wedle Petersburga, uważanych za rosyjskie, ale wyeliminowała zeń rysunki obiektów, które zostały celowo zniszczone. Album z litografiami stał się – jak byśmy dziś powiedzieli – bestsellerem, kupowano go, by zobaczyć, jakie piękna nosiła ziemia ojczysta, nabywano ze względów patriotycznych. Zachęcony powodzeniem albumu, Orda wydał jeszcze siedem dalszych. Może cykl byłby jeszcze dłuższy (wszak pomieściło się w nim zaledwie 260 „widoków”), ale został przerwany śmiercią Ordy, 26 kwietnia 1883 r. Zmarł w Warszawie, pochowano go jednak w Janowie, gdzie miał rodzinę. Niestety, wichura dziejów starła z ziemi ów cmentarz, na jego miejscu Białorusini zbudowali w 1980 r. szkołę…

Trudno. Żal. Ale tu musimy wyrazić jeszcze inne żale. Otóż, nie wiedzieć czemu, Poczta Polska nie uznała za wskazane, by przy okazji rocznicy urodzin Ordy w 2007 r. wydać znaczek poświęcony człowiekowi, który w sposób nie do przecenienia wpisał się w kulturalny pejzaż Polski. Uczyniła to natomiast poczta białoruska, która wyemitowała 14 lutego arkusik z dwoma znaczkami, przedstawiającymi autoportret Napoleona Ordy. Przywieszka obok jego podobizny pokazuje narysowany przezeń dworek Mickiewiczów, poniżej – szablę i order Virtuti Militari, dostrzegamy też sztalugę, autograf artysty oraz – z prawej, na obrzeżu arkusika – fortepian. Także koperta pierwszego dnia jest godna uwagi, bo w jej części ilustracyjnej również zamieszczono widoki zapisane przez artystę: kościoły i klasztory w Witebsku oraz zespół zamkowo-pałacowy Radziwiłłów w Nieświeży. Wspaniały walor!

Ale Białoruś uczciła Ordę nie tylko znaczkiem, lecz także dwoma monetami: srebrną 20-rublową (Ag 925), wybitą w nakładzie 5.000 egzemplarzy, i 1-rub-lową miedzioniklową, wybitą w nakładzie 7.000 sztuk). Poza metalem, są identyczne. Spójrzmy. Na awersie pokazano trzy obiekty z teki prac mistrza (od góry): ruiny zamku Mendoga w Nowogródku, klasztor kartuzów w Berezie oraz sobór św. Zofii i klasztor bazylianów w Połocku. Na rewersie natomiast – konterfekt artysty, dla którego wzorem był jego autoportret, oraz zapis nutowy.

Zespół zamkowo-pałacowy Radziwiłłów w NieświeżyDodajmy jeszcze, że Białoruś także na inne sposoby uczciła rocznicę: zorganizowano wystawy w Lidzie, w Muzeum Narodowym i Bibliotece Narodowej w Mińsku. Białoruś zorganizowała również wystawę w siedzibie głównej UNESCO w Paryżu, w której otwarciu uczestniczyły delegacje Bułgarii, Litwy, Rumunii, Rosji, Serbii, Uzbekistanu oraz paryskiej Biblioteki Polskiej. Na jednym z domów w centrum Paryża zawieszono tablicę, upamiętniającą pobyt artysty w stolicy Francji. Z tej, godnej zresztą pochwały, aktywności białoruskich władz, można wywnioskować, że Napoleon Orda był Białorusinem. No przecież na pewno nie. Ale mamy w zanadrzu także dobrą informację: otóż katowicka oficyna Ars Zeta, specjalizująca się w reprintach, wznowiła albumy Ordy, dotąd ukazało się pięć serii, zapowiedziano trzy dalsze. Chwała jej za to!

Tadeusz Kurlus
Tekst ukazał się w nr 4 (46) 30 września 2007

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X