Uniwersytet patriotyzmu (część I)

Uniwersytet patriotyzmu (część I)

W ciągu pięciu lat mojej pracy w Konsulacie Generalnym RP we Lwowie wydarzyło się tyle, ile na innych placówkach nie wydarza się w ciągu lat kilkunastu.

Czy na paru stronach można oddać niezwykłą atmosferę tego czasu, pokazać wysiłek ludzi, trudności, z jakimi musieli się zmierzyć, zaprezentować sukcesy placówki? To raczej niemożliwe. Na to trzeba książki, postaram się jednak nie zawieść tych wspaniałych ludzi, z którymi przyszło mi pracować w latach 2004–2008 we Lwowie – i podejmę próbę spisania wydarzeń, która choć częściowo uchroni ten czas od zapomnienia.

Za wstęp
Ten Lwów to w ostatnich latach jedna z najtrudniejszych polskich placówek, wymagająca wielkich umiejętności i dyplomatycznych zdolności. Talentu linoskoczka, balansującego pod kopułą namiotu. Ciekawe, jak nowy konsul sobie z tym wszystkim poradzi…
Tygodnik „Przegląd”, 2003, nr 35

Gdy 15 stycznia 2004 roku przekraczałem próg Konsulatu Generalnego RP we Lwowie, wiedziałem, że rozpoczynam nowy, niełatwy rozdział w moim życiu zawodowym. Miałem świadomość, że Lwów jest szczególnie trudnym miejscem, w którym przyszło działać polskiej dyplomacji. Kierowanie tu placówką wymagało dyplomatycznego doświadczenia, dużej wiedzy praktycznej, zręczności politycznej oraz ludzkiej wrażliwości. Poprzednia praca w stabilnych politycznie i gospodarczo krajach: Kanadzie (jako kierownik wydziału paszportowo-wizowego) i Australii (jako konsul generalny RP) dawała mi duże poczucie przewidywalności. We Lwowie czekały mnie codzienne zmagania się z nierozwiązywalnym problemem wizowym, długa batalia o rozpoczęcie, a potem kontynuowanie budowy nowej siedziby placówki oraz Pomarańczowa Rewolucja, ze wszystkimi jej konsekwencjami.

Wśród lwowskiej społeczności (Foto z archiwum KG RP we Lwowie)

Balansując na linie, czyli warunki polityczne, w jakich pracowaliśmy
Mój pobyt we Lwowie przypadł na bardzo trudny okres przebudowy ukraińskiego państwa po zwycięstwie Pomarańczowej Rewolucji. Poparcie udzielone przez nasz kraj dla ukraińskich przemian przyniosło nową jakość, także w bezpośrednich kontaktach miejscowych władz z Konsulatem Generalnym RP. Odbyłem szereg roboczych spotkań z nowymi gubernatorami i merami ważniejszych miast, przedstawiałem im swoje propozycje, uzgadnialiśmy zasady współpracy.

Z drugiej strony niepokój budziło nawiązywanie niektórych polityków do ideowych tradycji UPA oraz gloryfikowanie jej działalności, z całkowitym pominięciem dokonywanych mordów i pogromów. W roku 2007 po raz pierwszy w powojennej historii Ukrainy zorganizowano na terenie zachodnich obwodów (lwowski, tarnopolski, iwano-frankiwski, zakarpacki, wołyński) obchody sześćdziesiątej piątej rocznicy powstania UPA, ogłaszając równocześnie ów rok rokiem komendanta UPA Romana Szuchewycza – Tarasa Czuprynki. W miastach Zachodniej Ukrainy (Lwów, Tarnopol i Iwano-Frankiwsk) pojawiły się billboardy z biografiami najbardziej znanych działaczy UPA, opatrzone wspólnym tytułem: „Skarb Narodu”. W szkołach podstawowych i średnich oraz na uniwersytetach organizowano okolicznościowe akademie, apele i konkursy poświęcone sześćdziesiątej piątej rocznicy powstania UPA i setnej rocznicy urodzin Tarasa Czuprynki. Prezydent Wiktor Juszczenko przyznał pośmiertnie komendantowi UPA tytuł „Bohatera Ukrainy” oraz zaapelował do władz obwodu lwowskiego o przyspieszenie prac nad budową jego pomnika we Lwowie. Wyjątkowo uroczyście, 13 października 2007 roku, odsłonięto we Lwowie pomnik Stepana Bandery. W lipcu 2008 pod Brodami odsłonięto odnowiony pomnik ku czci dywizji SS Galizien, której funkcjonariusze ponoszą odpowiedzialność za pacyfikację ludności polskiej w okolicach Brodów (między innymi w Hucie Pieniackiej). W przededniu sześćdziesiątej szóstej rocznicy utworzenia UPA, przypadającej na 14 października 2008 roku, uchwałą Rady Miasta Lwowa przemianowano ulicę Iwana Turgieniewa na Bohaterów UPA. Na ręce szefa placówki zaczęły napływać zaproszenia od Lwowskiej Obwodowej Państwowej Administracji na uroczyste akademie, na przykład z okazji setnej rocznicy urodzin komendanta UPA, gen. Romana Szuchewycza.

Wspólna modlitwa (Foto z archiwum KG RP we Lwowie)Sytuacja polityczna na Ukrainie nie miała bezpośredniego wpływu na pracę naszej placówki, jednak pośrednio utrudniała realizację niektórych zamierzeń Konsulatu. We współpracy z miejscowymi władzami wyczuwalne było napięcie, wyczekiwanie na to, co będzie dalej z państwem. Powodowało to niejednokrotnie wstrzymywanie się od podejmowania ważnych decyzji. Śledziliśmy rozwój wydarzeń i informowaliśmy o nich szczegółowo nasze ministerstwo. Zmuszeni też byliśmy wyrażać swój zdecydowany sprzeciw w przypadku incydentów o charakterze antypolskim, takich jak zdewastowanie kilkudziesięciu zabytkowych nagrobków, w większości polskich, na cmentarzu w Drohobyczu czy umieszczenie antypolskiego napisu na chodniku w pobliżu Cmentarza Obrońców Lwowa. Mimo tych wszystkich incydentów staraliśmy się konsekwentnie realizować nasz główny cel, to jest działać na rzecz procesu polsko-ukraińskiego pojednania.

Współpraca z przedstawicielami władz i miejscowych środowisk
Okres kierowania lwowską placówką wykorzystałem do zintensyfikowania współpracy z miejscowymi władzami administracyjnymi oraz samorządowymi oraz przedstawicielami kultury, środowisk naukowych i biznesu. Mogę powiedzieć, że moje relacje z władzami administracyjnymi układały się wzorowo. W przypadkach wymagających bezpośrednich kontaktów byłem przyjmowany przez przewodniczących Lwowskiej Obwodowej Administracji Państwowej (LOAP), Ołeksandra Sendehę i Petra Olijnyka, natychmiast, z pominięciem wszelkich procedur formalnych, a także protokolarnych.

We wszystkich ważniejszych przedsięwzięciach organizowanych przez Konsulat uczestniczyli wysocy rangą przedstawiciele władz miasta Lwowa i administracji obwodowej, co pozytywnie wyróżniało polską placówkę spośród innych konsulatów i świadczyło o wysokiej ocenie jej pracy.

Utrzymywałem stałe, robocze kontakty z rektorami: Politechniki Lwowskiej, Narodowego Uniwersytetu Lwowskiego im. Iwana Franki, Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu Medycznego, Lwowskiej Narodowej Akademii Sztuki, Lwowskiej Narodowej Akademii Muzycznej. To samo mogę powiedzieć o dyrektorach muzeów, w tym Lwowskiej Galerii Sztuki, Muzeum Etnografii i Przemysłu Artystycznego i Muzeum Historycznego, a także lwowskich teatrów, takich jak: Lwowski Narodowy Akademicki Teatr Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej, Ukraiński Państwowy Akademicki Teatr Dramatyczny im. Marii Zańkowieckiej czy Lwowski Akademicki Teatr „Woskresinnia”. Dzięki tym kontaktom placówka zrealizowała ponad dwieście różnorodnych projektów.

Bardzo dobrze układała się współpraca Konsulatu z rzymskokatolicką hierarchią kościelną. Kościół nie tylko pełnił funkcje religijne, ale również integrował środowisko polskie, łagodził konflikty i stanowił ostoję polskości. Odbyłem wiele roboczych spotkań z księdzem kardynałem Marianem Jaworskim, metropolitą lwowskim. Pracownicy Konsulatu i przedstawiciele duchowieństwa wspólnie uczestniczyli we wszystkich wydarzeniach ważnych dla polskiej społeczności zamieszkałej w lwowskim okręgu konsularnym (spotkania bożonarodzeniowe i wielkanocne, okolicznościowe nabożeństwa i uroczystości związane z obchodami rocznic państwowych oraz wyjątkowe wydarzenia kulturalne). Dostojnicy Kościoła katolickiego, a także Cerkwi greckokatolickiej, Cerkwi prawosławnych i Kościoła ormiańskiego byli wielokrotnie gośćmi organizowanych przez nas uroczystości.

Konsulat Generalny RP we Lwowie, czyli nasze ciasne gniazdko
Warunki lokalowe konsulatu były wyjątkowo trudne. Placówka funkcjonowała w różnych punktach Lwowa, w dwóch odrębnych budynkach. Wydający najwięcej wiz, ze wszystkich polskich placówek na świecie, Dział Wizowy (przy ul. I. Franki 110) obejmował 160 m² powierzchni użytkowej, na których znajdowało się trzydzieści sześć stanowisk pracy (potem ich liczba stopniowo rosła). Załatwiano tam także sprawy paszportowe i obywatelskie. Ciasne, wykorzystane do granic możliwości piwnice były jedynym miejscem do składowania dokumentów.

W 2003 roku, a więc w momencie wprowadzenia ruchu wizowego z Ukrainą, trudno było dokładnie określić, ile wiz dziennie będzie trzeba w przyszłości wystawiać. Założono, że do sześciuset i wynajęto do tego celu stosowny budynek. Dopiero potem okazało się, że wiz trzeba wydawać trzykrotnie więcej.

Ze śp. Ireną Zappe podczas wręczania Jej Karty Polaka (Foto z archiwum KG RP we Lwowie)

Pozostałe wydziały Konsulatu oraz siedziba konsula generalnego mieściły się w pięciu pokojach przy ul. M. Kociubińskiego 11A/3, zaś sekretariat szefa placówki znajdował się w kuchni. Brakowało pomieszczenia do rozmów. Konsulowie, którzy pracowali w pokojach (także we dwóch w jednym pokoju), musieli przyjmować petentów w korytarzu, zaś część osób oczekiwała na przyjęcie przed drzwiami wejściowymi. W 2006 roku uzyskaliśmy zgodę MSZ na wynajęcie dodatkowego mieszkania przy ul. M. Kociubińskiego 11a/1, co pozwoliło zorganizować sekretariat i pomieszczenia do rozmów oraz poprawić warunki pracy pozostałych pracowników. Na początku marca 2008 roku wynajęliśmy część obiektu przy ul. Smiływych 5, aby zlokalizować tam Wydział ds. Karty Polaka. Wydział rozpoczął pracę 29 marca 2008 roku.

Warunki pracy działu wizowego zmieniły się 1 sierpnia 2008 roku, z chwilą otwarcia filii w drugiej części budynku przy ul. Smiływych 5. Zadanie inwestycyjne „Lwów 2” – adaptację pomieszczeń pod potrzeby Konsulatu – zrealizowaliśmy wyłącznie siłami placówki i w wyjątkowo krótkim czasie. To była prawdziwa rewolucja: czternaście okienek wizowych, dwie sale pozwalające płynnie przyjmować interesantów, skrócenie okresu oczekiwania na wizę, brak kolejek, możliwość umieszczenia tablic informacyjnych, powrót do jednozmianowego systemu pracy itd. Możliwość realizacji tego projektu zawdzięczaliśmy nowemu ministrowi spraw zagranicznych RP Radosławowi Sikorskiemu, który rozumiał trudną sytuację placówki, szybko więc podjął decyzję w tej sprawie.

Nasz dzień powszedni – wizy
Wizy. Tym tematem żyła cała placówka. W latach 2004–2008 nie było wśród polskich konsulatów na świecie takiego jak nasz. Wystawialiśmy najwięcej wiz ze wszystkich placówek; wydawaliśmy rocznie tyle wiz, ile w sumie pozostałe konsulaty na Ukrainie; w rekordowym 2006 roku wydaliśmy 306 240 wiz (w 2004 – 217 979 wiz, w 2005 – 273 564 wizy). W szczególnych okolicznościach, kosztem ogromnej mobilizacji wszystkich pracowników, potrafiliśmy wydać nawet dwa tysiące wiz dziennie; był to jedyny konsulat na świecie, który pracował na dwie, czasem nawet na trzy zmiany. Jako pierwsi spośród wszystkich konsulatów wprowadziliśmy w roku 2005 system internetowej rejestracji dla osób ubiegających się o wizy (system opracował i wdrożył konsul Krzysztof Tuleja).

Z chwilą wstąpienia Polski do strefy Schengen (21 grudnia 2007 roku) zaczęliśmy korzystać z nowego systemu Wiza-Konsul, którego działanie budziło na początku wiele zastrzeżeń. Największy problem stanowiły przerwy połączeń z systemem sprawdzania SIS, które dezorganizowały pracę, powodując zaległości w postaci kilkuset niepodjętych decyzji dziennie. Wbrew wszystkim przeciwnościom czyniliśmy starania, by nasza placówka była urzędem przyjaznym dla petenta. O pozytywnych efektach wysiłków świadczył niski odsetek odmów, który w kolejnych latach utrzymywał się na poziomie 1–2 procent. To, że przetrwaliśmy ten okres, to zasługa wszystkich pracowników zatrudnionych w Dziale Wizowym.

Do osób szczególnie wyróżniających się należał Mirosław Gryta – kierownik Działu Wizowego we Lwowie w latach 2005–2008. Kierował czterdziestosześcioosobowym zespołem urzędników, pracując po kilkanaście godzin dziennie w wyjątkowo trudnych warunkach lokalowych i pod ogromną presją (nagonka prasy polskiej i ukraińskiej, kilkutysięczny tłum przed konsulatem). Był nie tylko wyjątkowo pracowitym profesjonalistą, ale także wrażliwym człowiekiem, podejmującym trudne decyzje w ludzkich sprawach. Dzięki jego poczuciu obowiązku i czasem nadludzkiemu wysiłkowi udało się przetrwać ten wyjątkowo trudny dla lwowskiej placówki okres. Godni wyróżnienia są też konsulowie: Beata Dędza-Dobosz, Wiktor Jańczuk, Jadwiga Żak, Krzysztof Tuleja, Paweł Flis. Są to wspaniali, pracowici, odpowiedzialni ludzie, od których nigdy nie usłyszałem słowa o „odbiorze godzin” i których bez chwili zastanowienia wziąłbym ze sobą na każdą placówkę.

(Foto z archiwum KG RP we Lwowie)

Drużyna z Kociubińskiego
Zawsze uważałem, że „kultura to najpewniejsza orędowniczka porozumienia między narodami”, i dlatego we Lwowie postawiłem na promocję polskiej kultury. Nie zawiodłem się.

W latach 2004–2008 Konsulat zrealizował ponad dwieście projektów, które obejrzało tysiące mieszkańców lwowskiego okręgu konsularnego. Wielokrotnie nagradzano polskich artystów owacjami na stojąco i skandowano: „Niech żyje Polska!” Te niezwykłe inicjatywy kulturalne zbliżały Polaków i Ukraińców, ułatwiając nam dalszą współpracę.

Organizacja wystaw, koncertów, spotkań, plenerów malarskich i innych imprez wymagała wykonania ogromnej, pozytywistycznej wręcz pracy. Dziś z perspektywy lat wiem, że miałem szczęście, bo trafiłem na ludzi z pasją, z którymi udało się stworzyć znakomitą drużynę. Wspólnie walczyliśmy o otwarcie Cmentarza Orląt Lwowskich; o rozpoczęcie, potem budowę nowej siedziby placówki; o wybudowanie Domu Polskiego we Lwowie; o polską pamięć historyczną we Lwowie i lwowskim okręgu konsularnym; o znamienitych patronów dla naszych imprez, a także o fundusze na przedsięwzięcia.

Sukcesy nie przychodziły łatwo. Jako szef placówki, aktywnie uczestniczyłem we wszystkich dyskusjach i naradach strony ukraińskiej, przygotowujących decyzje polityczne i założenia programowo-organizacyjne uroczystości otwarcia Cmentarza Orląt Lwowskich. Proces porozumienia przebiegał w atmosferze stałego zagrożenia ze strony wykazujących dużą aktywność ukraińskich środowisk nacjonalistycznych. Byłem uczestnikiem sesji Rady Miejskiej Lwowa, odbytej w przeddzień planowanego otwarcia Cmentarza, 23 czerwca 2004 roku, i do dziś pamiętam dramatyzm sporów, które towarzyszyły podjęciu tak długo wyczekiwanej decyzji.

Władze miejskie Lwowa utrudniały przez osiem miesięcy rozpoczęcie budowy nowej siedziby placówki, żądając bezprawnie od strony polskiej miliona hrywien za wydanie pozwolenia na budowę. Potem na każdym kroku pojawiały się kolejne przeszkody. Trzeba je było pokonywać. W dniu 2 maja 2008 roku z ogromną satysfakcją wmurowaliśmy kamień węgielny w fundamenty przyszłego polskiego konsulatu. Na ten uroczysty moment przybyli z kraju liczni goście: sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Ryszard Legutko, marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik, marszałek województwa podkarpackiego Mirosław Karapyta, wojewoda lubelski Genowefa Tokarska oraz władze lwowskie, przedstawiciele polskiego duchowieństwa i miejscowych Polaków.

Drużyna z ulicy Kociubińskiego zmieniała swój skład. Na początku tworzyli ją konsulowie: Maciej Krasuski, Marek Maluchnik, Jan Romeyko-Hurko oraz Zygmunt Badowski. Potem stopniowo dołączyli konsulowie: Ryszard Klemm, Dariusz Pawłowski, Waldemar Kowalski, Marcin Zieniewicz, Izabella Rybak i Małgorzata Kasperkiewicz.

Kilka zdań na temat osób, których pracę ceniłem najwyżej
Konsul Zygmunt Badowski – mój nieformalny zastępca (bo takiego stanowiska w KG we Lwowie nie przewidziano), a od kwietnia 2005 roku pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. budowy nowej siedziby Konsulatu Generalnego RP we Lwowie. Świetnie przygotowany merytorycznie. Perfekcjonista. Ten, który się we Lwowie trudnościom nie kłaniał.

Na uroczystościach w Hucie Pieniackiej (Foto z archiwum KG RP we Lwowie)

Konsul Ryszard Klemm – doświadczony dyplomata, na którego radę zawsze można było liczyć. Miał świetny kontakt z pracownikami, był przez wszystkich lubiany i szanowany. Dał się poznać jako wychowawca dyplomatycznej młodzieży oraz utalentowany wykonawca pieśni legionowych. Konsul Dariusz Pawłowski – kierownik administracyjny. Kompetentny, znakomity organizator, zachowujący spokój w najtrudniejszych sytuacjach, czytający w myślach szefa placówki. Osoba powszechnie lubiana. Konsul Marcin Zieniewicz – mogę chyba powiedzieć, że mój wychowanek, bowiem wprowadzałem go w zawiłe tajniki zawodu dyplomaty. Był chętnym i zdolnym uczniem. Dziś jestem dumny, że godnie kontynuuje nasze dzieło w lwowskiej placówce. Konsul Maciej Krasuski – człowiek prawy, świetnie rozumiejący miejscowych Polaków i zawsze służący pomocą. Powszechnie lubiany, inicjator wielu akcji charytatywnych. Praca z nim była przyjemnością.

Konsul Waldemar Kowalski – zajmował się sprawami polonijnymi i obywatelskimi. Autor programu komputerowego pozwalającego na znaczne usprawnienie pracy Wydziału ds. Karty Polaka, działającego od 29 marca 2008 roku.

Konsul Marek Maluchnik – miał dobre kontakty ze środowiskami artystycznymi Lwowa. Współpracował z profesorem Januszem Smazą przy rekonstrukcji polskich zabytków w Zachodniej Ukrainie.

Grażyna Basarabowicz – sekretarka konsula generalnego, niezwykle sympatyczna, bardzo kontaktowa i życzliwa, potrafiąca łagodnością rozbroić najbardziej wojowniczego petenta. Mimo młodego wieku, znakomicie panowała nad tłumem interesantów oraz kalendarzem spotkań konsula. Jadwiga Pechaty – zawsze uśmiechnięta, pełna energii i pomysłów. Utalentowana aktorka i malarka. W konsulacie ekspert od spraw plastyczno-artystycznych. Barbara Pacan – wielka znawczyni Lwowa, przepięknie opowiadająca o historii miasta. Wspaniale współpracująca z młodzieżą i nauczycielami języka polskiego na Ukrainie.

Jacek Klimowicz – nieoceniony w tzw. logistyce granicznej. Dzięki jego szczególnym talentom negocjacyjnym ogromne tiry ze scenografiami i kostiumami zespołów „Mazowsze”, „Śląsk” i Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego pokonywały niemal nieprzekraczalną w tym czasie granicę Ukrainy i na czas docierały do lwowskiej opery. Uśmiechnięty, życzliwy i pomocny. Józef Pachytel – kierowca konsula generalnego, wzorowo wywiązujący się ze swych obowiązków. Pracowity, uczynny, wyróżniający się wysoką kulturą osobistą. Ewa Pachytel – ekonomistka, dbająca o finanse placówki, zawsze uśmiechnięta i życzliwa. Tytan pracy – nigdy nie poprosiła o odbiór ogromnej liczby przepracowanych nadliczbowo godzin.

Ewa Osuchowska (prywatnie – żona). Spod jej pióra wychodziły prawie wszystkie clarisy (przekazywane drogą radiową zwięzłe informacje dla MSZ) i pisma kierowane do kraju, przekonujące apele do sponsorów o wsparcie, wzruszające prośby do VIP-ów o objęcie patronatem naszych przedsięwzięć… Redagowała wszystkie teksty dyplomów, pism pochwalnych, okolicznościowych podziękowań, życzeń itp. Prowadziła podręczną kancelarię oraz zajmowała się odznaczeniami, praktykami studenckimi i przeglądem miejscowej prasy (clarisy prasowe).

Wiesław Osuchowski
Ambasador tytularny, konsul generalny RP we Lwowie (16.I.2004 – 30.XI.2008)
Tekst ukazał się w nr 22 (194) 29 listopada–16 grudnia 2013

Info:
Wiesław Osuchowski urodził się 4 czerwca 1947 roku w Grabowcu. Ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Kielcach, z tytułem magistra historii, oraz Akademię Dyplomatyczną w Moskwie – kierunek historia stosunków międzynarodowych, ze specjalizacją Stany Zjednoczone. Pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych rozpoczął w 1987 roku, jako ekspert w Departamencie III – Stany Zjednoczone, a następnie kontynuował ją jako radca ministra.

Od września 1989 roku pełnił misję konsula w Konsulacie Generalnym RP w Toronto. Po powrocie do kraju w 1992 roku pracował jako radca ministra w Protokole Dyplomatycznym, gdzie pełnił funkcje: doradcy ministra, naczelnika Wydziału Wizyt Oficjalnych oraz zastępcy dyrektora PD. Był odpowiedzialny za przygotowanie i organizację wizyt głów państw, premierów i ministrów spraw zagranicznych. W 1996 roku objął stanowisko konsula generalnego RP, ministra pełnomocnego w Sydney (Australia). Po powrocie w 2001 roku pracował jako zastępca dyrektora Departamentu Konsularnego i Polonii, w randze radca-minister, odpowiedzialny za problematykę polonijną. Pod jego kierownictwem został opracowany Rządowy Program Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą, zaakceptowany przez Radę Ministrów RP 10 grudnia 2002 roku. W latach 2002–2004 sekretarz Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Od stycznia 2004 do listopada 2008 roku przebywał we Lwowie jako konsul generalny RP, radca-minister, a od 1 lipca 2005 roku ambasador tytularny. Od września 2009 konsul generalny RP, ambasador tytularny w Ałmaty (Kazachstan).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X