Ukraina po raz pierwszy

Ukraina po raz pierwszy

We wtorek, 20 września o godz. 20:00 wyjechaliśmy z Warszawy. 31 uczniów, troje nauczycieli, organizator i dwóch przedstawicieli Rady Dzielnicy Ochota. W bagażniku oprócz bagaży jechało jedzenie na dwa śniadania. Całą noc i pół dnia następnego zajęła nam podróż do Kamieńca Podolskiego.

Granicę przekroczyliśmy jeszcze w nocy, kilka godzin przed świtem. Gdy wstało słońce, doznałem szoku. Wszystko na Ukrainie wydawało mi się brudne i zaniedbane. Przejeżdżając przez Iwano-Frankiwsk zauważyłem, że w środku miasta asfalt pokrywający chodniki jest w złym stanie, a w niektórych miejscach go nie ma. Łatwą do zauważenia rzeczą są również nowe, pięknie zdobione również z zewnątrz cerkwie. Nawet jeśli domy w wiosce są w kiepskim stanie, to i tak cerkiew ma złotą kopułę. Dziwną rzeczą na Ukrainie jest masa bezpańskich psów biegających jak chcą i gdzie chcą. Gdy zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, kilka psów stało pod autokarem jeszcze zanim otworzyły się drzwi.

Kamieniec Podolski
Stare miasto w Kamieńcu leży na płaskim wzniesieniu otoczonym doliną rzeki Smotrycz. Miasto jest bardzo ładne. Kamieniec wydawał mi się miejscami o wiele bardziej zadbany niż Iwano-Frankiwsk. Mieszkaliśmy w Domu Pielgrzyma prowadzonym przez paulinów. Warunki były w miarę dobre. Budynek był w trakcie w remontu, ale nie sprawiało to żadnych trudności. Następnego dnia po przyjeździe udaliśmy się do szkoły ukraińskiej, w której są polskie klasy. Gdy przechodziliśmy z autokaru do szkoły zdawało mi się, że wszyscy patrzą na nas jak na atrakcję turystyczną. W szkole było widać polskość. W holu na ścianie wisiały dwie tablice: jedna z symbolami narodowymi Ukrainy, a druga z symbolami narodowymi Polski. Były również trzy flagi: ukraińska, szkolna i polska. Zaprowadzono nas do auli. Były tam rzędy krzeseł jak na widowni i scena. Chwilę później doznałem kolejnego na tym wyjeździe szoku. Gdy skończył dzwonić dzwonek, wszyscy wstali, my także, i zaczęto grać hymn Ukrainy. Dopiero po hymnie nauczycielka nas przywitała. Tutaj chciałbym wspomnieć, że na Ukrainie zadziwiła mnie ilość flag państwowych. Prawie na każdym budynku była flaga. Widziałem również mosty wymalowane na niebiesko-żółto. Wydaje mi się, że powodem jest budowanie tożsamości narodowej Ukraińców.

Po wizycie w szkole zwiedziliśmy Kamieniec. Miasto jest bardzo ładne. Zwiedzając Kamieniec i później Lwów zauważyłem, że piesi nic nie znaczą dla kierowców. Przejścia i światła są, ale ludzie przechodzą w dowolnym miejscu. Kierowcy prawie w ogóle nie zwracają na nich uwagi.

Teraz trochę o jedzeniu. Zarówno po przyjeździe, jak i dnia następnego obiad zjedliśmy w regionalnej restauracji. Jedzenie było przepyszne. Trochę różniło się od polskiego. Na przykład pierogi z mięsem były małe. Natomiast placki ziemniaczane były podane w miseczce i z mięsem. Barszcz również był trochę inny. Wyglądał trochę jak pomidorowa.

Lwów
Lwów jest dość zadbanym miastem. W trakcie naszego pobytu było widać trochę remontów. Miasto jest bardzo ładne. Jest to jedyne miejsce na Ukrainie, gdzie nie widziałem bezpańskich psów. We Lwowie zwiedziliśmy kościoły (ormiański i katolicki), Operę, przeszliśmy się ulicami starego miasta, weszliśmy na Górę Zamkową i zwiedziliśmy Cmentarz Łyczakowski wraz z Cmentarzem Orląt Lwowskich. Na cmentarzu widzieliśmy groby takich osób jak Gabriela Zapolska, Maria Konopnicka i Julian Konstanty Ordon.

We Lwowie widziałem również jedyną oznakę wojny w Donbasie. Na rynku przed ratuszem była manifestacja zachęcająca do wstępowania do armii. Rozstawione były namioty, baner i grała muzyka.

Teraz czas na kolejne wrażenia kulinarne. We lwowskiej kawiarni zamówiłem gorącą czekoladę. Spodziewałem się, że będzie ona podana w dużej szklance i będzie płynna. Tymczasem dostałem ją w małej filiżance, jak kawę i była tak gęsta, że trzeba było ją jeść łyżeczką. Była bardzo dobra.

Podsumowanie
Wizytę na Ukrainie uważam za udaną. Zwiedziłem sporo zabytków, liznąłem trochę kultury ukraińskiej. Zobaczyłem również jak mniej więcej wyglądała Polska 27 lat temu. Ukraina jest krajem bardzo zróżnicowanym. Na ulicach widać było bardzo różne samochody. Jeździły stare łady, ale i nowe drogie samochody. Jeden z samochodów bardzo mnie zdziwił. Tył miał dużo wyżej niż przód – wszystkie koła normalnie dotykały drogi, a reszta była uniesiona do góry z tyłu. Niestety bieda cały czas jest tam widoczna. Mam nadzieję, że za ileś lat sytuacja się zmieni.

Jedno podobieństwo z Polską widać od razu na drogach. Same one są dużo gorsze niż polskie, ale kierowcy zachowują się tak samo. Na dwupasmowej drodze wszyscy jadą lewym pasem. Tak samo jest w Polsce na autostradach. Raz, kiedy wyprzedzaliśmy i przez chwilę byliśmy na lewym pasie, samochód przed nami zaczął jechać pomiędzy pasami, a gdy byliśmy blisko zawrócił i przejechał na drugą stronę całej drogi. Cały autobus zareagował: „Co ten idiota robi?”.

Wróciliśmy do Warszawy w niedziele, 25 września wieczorem. Wycieczka była naprawdę bardzo ciekawa.

Kajetan Krakowiak-Świątnicki
Społeczne Liceum Ogólnokształcące nr 7 im. Bronisława Geremka w Warszawie
Tekst ukazał się w nr 20 (264) 28 października – 14 listopada 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X