Udane zbliżające się święta Bożego Narodzenia

Święta Bożego Narodzenia da się zaplanować. Mądrość, męstwo, nadzieja, miłość, umiarkowanie i sprawiedliwość – to siedem cnót, które porządkują nasze życie.

Platon twierdził, że te cnoty ratują duszę przed władaniem jej ciemnej strony. Dzięki nim ludzie mieli być mądrzy, a nie impulsywni, umiarkowani, a nie pożądliwi, sprawiedliwi, a nie egoistyczni. Bez rozumu nikt nie ułoży sobie kalendarza. Asertywność prezentowana bez umiaru zamienia się łatwo na bezczelność. A bez sprawiedliwości nie powiodą się żadne negocjacje.

Okazuje się, że starożytne cnoty nic nie straciły na wartości w dobie komputerów i łączności satelitarnej. Święta Bożego Narodzenia są takim pomostem, który łączy nas z tradycją sprzed stuleci. Choć w naszej kuchni stoi zmywarka i mikrofalówka, to nadal pragniemy, by świąteczny makowiec i piernik smakowały tak samo, jak te, które piekło się w piecu na węgiel, jak robiła to nasza babcia. Wciąż mamy nadzieję, że przy wigilijnym stole czas cofnie się do chwili, gdy nikt na świecie nie wiedział jeszcze co to jest stres. Tymczasem tak trudno nam wyzwolić się od tłoku, pospiechu i dzwoniącego telefonu, choćby na te kilka świątecznych dni. Lekarstwem może być tu siedem cnót.

Niewątpliwą zaletą starożytnych filozofów było upowszechnienie przekonania, że cnoty, a nie pieniądze zapewniają szczęście. Cnota to doskonałość, wyrażająca się w działaniu człowieka. Ten, kto je ceni, musi rygorystycznie przestrzegać zgodności myśli, słów i działań.

Platon najbardziej cenił sprawiedliwość, która harmonijnie łączy odwagę, wstrzemięźliwość i mądrość. W dziejach filozofii dokonywano rozmaitych prób zdefiniowania i klasyfikacji cnót. Arystoteles był piewcą „złotego środka”. Cnotę pojmował jako zachowanie umiaru w poglądach. Na przykład, odwagę określał jako wartość pośrednią między dwiema skrajnościami: tchórzostwem i zuchwalstwem. Filozoficznie często utożsamiał cnoty z wiedzą. Taki był, na przykład, pogląd Sokratesa. Twierdził on, że człowiek, który pozna dobro, czyni dobro. Także w tradycji chrześcijańskiej cnoty powodują zdolność czynienia dobra i są fundamentem życia moralnego.

Na te parę dni, pozostałych przed Wigilią, jest czas, aby przemyśleć strategię tegorocznych świąt. Dlaczego kieruje nami przekonanie, że bunt przeciwko stereotypowi, który każe kobiecie dźwigać na swoich barkach cały ciężar świat, na nic się nie zda? Kiedy reagujemy impulsywnie, nasze życie przypomina żywot strażaka. Źle rozłożone obowiązki nieustannie stawiają nas w ekstremalnej sytuacji. Święta – to nie pożar. Można ustalić hierarchię wartości, choć, oczywiście, najtrudniej jest zawrzeć kompromis z własnymi wyobrażeniami o idealnych świętach. Sztuka polega na właściwej eliminacji. Kiedy ustalimy, co jest dla nas naprawdę ważne, musimy to skonfrontować z oczekiwaniami swoich najbliższych. Udane święta to także wynik negocjacji. Wszystkim trzeba dać szansę powiedzenia, co sprawi im w tym dniu największa przyjemność. Gdy ustalimy priorytety – podział zadań będzie łatwy. Zamiast dwunastu potraw z powodzeniem można podać sześć, ale tych, które uwielbiają najbliżsi. Mądrość tkwi nie w tym, aby wszystkiemu podołać, ale w tym, by wszyscy byli szczęśliwi.

Źródłem sukcesu jest właściwa motywacja. Na parę dni przed Wigilią wszystkie sklepy przeżywają oblężenie. Domowe porządki też wymagają hartu ducha. Nie powtarzajmy sobie: „Nie cierpię kolejek, nienawidzę sprzątania”. Poniesiemy klęskę. Pozytywne myślenie uodparnia lepiej niż witaminy. W trudnych chwilach nie wolno tracić dystansu. Nie traktujmy wszystkiego śmiertelnie serio, kiedy coś idzie nie całkiem tak, jak by się chciało, poczucie humoru to też dowód męstwa.

Wiara w siebie pomaga pokonywać przeszkody. Najlepszy plan może zawieść. Co wtedy robić? Przede wszystkim niezłomnie wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Nie podejmujmy pochopnych decyzji, ale też nie trzymajmy się kurczowo jednej idei. Polegajmy na swojej intuicji. Nie kupujmy prezentów, kierując się wyobraźnią o tym, co według nas jest dla najbliższych najlepsze.

Oto kilka pomysłów na prezenty:

– forma czasami zwycięża nad treścią: samo opakowanie może być prezentem. Szary papier, a do tego srebrzysta atłasowa wstążka – a w środku ciekawa lektura;

– filiżanka ze spodeczkiem, lub świąteczny kubek – otoczony zwojami tiulu, dodając złote kokardy i złote sznureczki;

– mała rzecz dużej marki. Markowa metka doda prestiżu każdemu prezentowi. Sprawi się większą przyjemność, kupując tanią rzecz w drogim sklepie, niż drogą w tanim;

– największą radość bliskiej osobie sprawi prezent, adresowany tylko do niej. Tu wymagane jest włożone serce, pomysł, praca. Na przykład: nieznana rodzinna fotografia, exlibris, kółko na serwetkę z monogramem.

Gdy już dokonamy wyboru, nie zadręczajmy się pytaniami, czy na pewno był właściwy. Musimy wierzyć, że dobrze znamy swoich bliskich.

Wigilia – najpiękniejszy wieczór w roku, w którym atmosfera baśni urzeczywistnia się na parę godzin w blasku różnorodnych światełek choinki, pod którą kochające ręce położyły dla wszystkich obecnych dary – takie, na jakie nas stać. Najskromniejszy nawet upominek w ten wieczór posiada wartość wyjątkową, stając się symbolem łączącym ludzi, symbolem miłości i przyjaźni. To wieczór cudów, gdy nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem.

Przed Wigilią powiedzmy bliskim, co nam leży na sercu. Nie zostawiajmy tego na ten uroczysty moment. Bądźmy pogodni przez cały czas. Niech ten wieczór toczy się własnym rytmem. Nie starajmy się za wszelką cenę go zmieniać. Wigilia nie jest egzaminem z odpowiedzialności. W święta wkraczamy z nadzieją, że spełniają się wigilijne życzenia – te, które złożyliśmy sobie i te, które złożono nam.

25 grudnia – to dzień dla najbliższych. Trudno sobie wyobrazić miłość bez wiary, nadziei i odrobiny mądrości. Ofiarujemy im to, co najlepsze. Dajmy też szansę ofiarowania tego i nam. Wyrównajmy braki w życiu rodzinnym. Jeżeli rzadko jadamy wspólnie, możemy ten dzień spędzić przy stole, celebrując świąteczne posiłki, jak ucztę Lukullusa. Jeżeli pragniemy luzu na świeżym powietrzu – pójdźmy na długi spacer. Po prostu – znajdźmy pomysł na ten dzień.

26 grudnia – dzień wizyt. Na widok zastawionego stołu zapewne przypominamy sobie wszystkie diety, które ćwiczyliśmy przez cały rok. Ale nawet jeżeli ulegniemy rosołowi z domowym makaronem, indykowi z nadzieniem i sałatce – nie pozwólmy, by zjadły nas wyrzuty sumienia. Odrobina łakomstwa jeszcze nikogo nie zgubiła. Dla równowagi ciała i sumienia idźmy na spacer.

W tym ostatnim dniu przed skokiem w codzienność zapytajmy siebie: Czy te święta można było lepiej urządzić? Czy spełniły się oczekiwania najbliższych? Jeżeli wszystko było OK, to w przyszłym roku też możemy skorzystać z programu siedmiu cnót.

Jeżeli jednak coś się nie udało, pamiętajmy: mądry człowiek umie wyciągać wnioski ze swoich sprawiedliwie ocenionych błędów, trzeba wierzyć, że się je mężnie przezwycięży.

Z tą nadzieją i miłością w sercu możemy czekać na Święta Bożego Narodzenia.

Maria Baranowa-Bielecka
Tekst ukazał się w nr 23-24 (339-340), 20 grudnia – 16 stycznia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X