Uchodźcy na Dworcu Głównym we Lwowie fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Uchodźcy na Dworcu Głównym we Lwowie

Na Główny Dworzec Kolejowy we Lwowie od początku wojny codziennie przybywają uchodźcy ze wschodu kraju, gdzie toczą się walki z rosyjskim najeźdźcą.

Zwykły poranek na lwowskim dworcu kolejowym. Przybywa pociąg z Zaporoża.

– Jesteśmy z obwodu zaporoskiego, mieszkamy 16 kilometrów od linii frontu – powiedziała dla Kuriera Galicyjskiego Ołena Rublowska. – Jest tam bardzo niebezpiecznie. Rakiety latają codziennie. Przedwczoraj nad naszym domem eksplodowała jedna z wrażych rakiet. Dziecko się przestraszyło. Dlatego zdecydowaliśmy się ponownie wyjechać do Polski, gdzie mamy dobrych opiekunów.

– Sytuacja w Zaporożu jest bardzo trudna – mówi Iryna Wolwacz o swoim rodzinnym mieście. – W tym tygodniu zginęło wiele osób, zwłaszcza cywilów. Na razie jedziemy do krewnych w obwodzie lwowskim, a dalej zobaczymy, co się wydarzy. Jeśli obwody zaporoski i dniepropietrowski nadal będą intensywnie ostrzeliwane, pozostaniemy jeszcze tutaj. Nie chcemy tej wojny, bardzo pragniemy wrócić do naszego domu. Nie chcemy wyjeżdżać ani do Polski, ani do Czech, ani nigdzie indziej. Tylko do domu.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Większość uchodźców to kobiety z dziećmi, ale są także żołnierze odbywający rehabilitację po odniesionych ranach, a których rodzinne miejscowości zostały zajęte przez rosyjskie wojska.

– Pochodzę z Energodaru okupowanego teraz przez Rosjan – powiedział Witalij Kowalenko. – To tam, gdzie znajduje się elektrownia atomowa. Choć można kontaktować się z bliskimi przez internet, sytuacja jest bardzo trudna. Sam nie mogę tam pojechać, ponieważ byłem żołnierzem. Walczyłem pod Bachmutem, ale po poważnym urazie zostałem zwolniony ze służby wojskowej. Na razie chciałbym pozostać w obwodzie lwowskim.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Na peronie pierwszymi osobami, które spotykają uchodźców ze wschodu, są wolontariusze ze Służby Medyczno-Psychologicznej. Od pierwszych dni wojny koordynuje służbą Irena Bous, miejscowa Polka. Z zawodu jest trenerką tańca towarzyskiego oraz sędzią międzynarodowej kategorii w tańcu towarzyskim i nowoczesnym. Do wolontariatu zaangażowała ją koleżanka z lwowskiej obwodowej administracji wojskowej. Dyrekcja dworca kolejowego udostępniła im osobną salę.

– Był taki czas, że jechały przede wszystkim osoby na wózkach albo leżące – wspomina Irena Bous. – Na początku było trudno wszystko zorganizować, ale zdążyliśmy, zrobiliśmy, ogarnęliśmy i było dobrze. A teraz jadą już tylko ludzie z dziećmi. Niektórzy czekali do ostatniego. Każdy wierzył, że to się skończy, więc teraz mają odpowiedni psychologiczny stan. Nie ma już tego tłumu co wcześniej, ale nadal jest ciężko, bo wojna trwa.

Według obserwacji Pani Ireny, coraz mniej uchodźców wyjeżdża do Polski i za granicę. Większość pozostaje na zachodniej Ukrainie, mając nadzieję, że tutaj przetrwają ostrzały i będą mogli powrócić do swoich domów.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X