Uchodźcom zapewnimy wsparcie

Z Tatianą Tatarczuk, dyrektorem działu inwestycji i kontaktów międzynarodowych Czerniowieckiej Rady Miejskiej rozmawiał Wojciech Jankowski.

Z Tatianą Tatarczuk spotkaliśmy się w Kijowie. Co panią tu sprowadziło?

Do Kijowa przyjechałam na szkolenia międzynarodowego programu wspierania przedsiębiorczości. Program ten jest przeznaczony dla uchodźców ze wschodu Ukrainy i z Krymu. Przez trzy dni w Kijowie szkolili się przedstawiciele biznesu, stowarzyszeń przedsiębiorców, organizacji wolontariatu i społeczeństwa, którzy aktualnie działają na rzecz uchodźców. Są to osoby, które spotykają uchodźców na dworcach, okazują im pierwszą pomoc i konsultacje, pomagają im w osiedleniu się na nowym miejscu, w odzyskiwaniu dokumentów. Pomagają też w zapoczątkowaniu działalności gospodarczej na nowym miejscu. Tym kwestiom poświęcone były wspomniane szkolenia.

U nas w Czerniowcach działa program finansowego wsparcia uchodźców z funduszy UE, który jest skierowany na ich adaptację społeczną. Jednym z punktów tego projektu jest wspieranie przedsiębiorczości uchodźców. Odbędzie się szereg szkoleń, skierowanych na pozyskanie nowych kwalifikacji. Będziemy im proponowali nowe kierunki działalności gospodarczej, otwarcie nowych miejsc pracy. Odbędzie się również konkurs planów biznesowych. Nagrodą w tym konkursie będzie finansowanie nowych urządzeń lub materiałów, koniecznych do rozpoczęcia działalności.

Muszę tu zaznaczyć, że obwód czerniowiecki jest dość oddalony od strefy ATO i mamy jedynie 3 tys. uchodźców (dla porównania w obw. charkowskim jest ich 187 tys.). Ci ludzie, którzy docierają do obwodów zachodnich, są zdecydowani pozostać na zawsze na nowym miejscu. O tym również świadczy statystyka. Naszym zadaniem jest przyjmowanie tych ludzi jako dodatkowego potencjału rozwoju naszego regionu. I to jest naszym celem. W wielu wypadkach są to ludzie o wysokich kwalifikacjach, inżynierowie, inteligencja, którzy przyjechali do nas z okręgów przemysłowych. Obwód czerniowiecki jest regionem rolniczym. Jednak staramy się znaleźć drogę najlepszego wykorzystania ich potencjału. Jest to bardzo ciekawe zadanie i ma przed sobą szerokie perspektywy. W tym trudnym okresie biedy musimy połączyć wysiłki władz lokalnych, wolontariuszy, organizacji pozarządowych, organizacji zagranicznych w celu maksymalnej adaptacji tych ludzi, którzy znaleźli się w trudnych warunkach, do nowych realiów, do nowych miejsc, do nowego sąsiedztwa, do nowego życia.

Jaki jest stosunek mieszkańców Zachodniej Ukrainy do uchodźców?
Początkowo panował masowy entuzjazm w przyjmowaniu tych ludzi. Wielu z nich mieszkało w Czerniowcach nieodpłatnie. Wyszukiwaliśmy dla nich mieszkania, wolontariusze zbierali informację o wolnych mieszkaniach, o meblach, zbierali potrzebną odzież. Jednak z czasem działanie w tym kierunku jest coraz trudniej prowadzić. Teraz musimy wsparcie okazywać naszym żołnierzom, walczącym na wschodzie. Obecnie liczba uchodźców zmniejszyła się. Co tyczy się różnego stosunku względem nich, to Bukowina zawsze była regionem niezwykle tolerancyjnym. Nie mogę tu powiedzieć o jakimś wrogim nastawieniu, ale jednak stereotypy istnieją. Pokonywanie tych stereotypów jest jednym z zadań naszego projektu i służy lepszemu poznaniu się obu społeczności – dawnych mieszkańców regionu i nowo przybyłych. Obecnie mamy taki fenomen, że ludność Bukowiny zwiększa się dzięki uchodźcom i musimy sobie z tym radzić i przyjmować ich nie jako wrogów, a jako partnerów i naszych nowych sąsiadów.

Ilu mieszkańców obwodu czerniowieckiego walczy obecnie na wschodzie?
Trudno mi teraz podać konkretne liczby, ale wiem, że są całe oddziały, zarówno ochotnicze, jak i armii regularnej, złożone z mieszkańców Bukowiny. Muszę tu jednak zaznaczyć, że wśród uchodźców jednak przeważają kobiety z dziećmi. Związane jest to z tym, że – jak nam opowiadali przybysze – nie za często zawierane są tam oficjalne małżeństwa. Wiele osób po prostu ze sobą mieszka, a matka, jako osoba samotna, otrzymywała pomoc od państwa. Przenosząc się na nowe tereny, mężczyźni obawiają się mobilizacji, a nie są oni do tego moralnie gotowi. Dlatego oficjalnie rejestrują się jako uchodźcy kobiety z dziećmi, a później cichaczem dojeżdżają do nich mężowie. Gdy już kobieta urządzi się na nowym miejscu, to zamieszkują z nią nielegalnie, bez rejestracji jako uchodźca. Wiele jest interesujących historii i każda zasługuje na opowieść.

Mówiła pani, że podczas tego szkolenia też słyszała pani wiele interesujących historii.
Tak. Wiele faktów nam przytaczano. Były to zarówno historie tragiczne, jak i owocnej współpracy z lokalnymi władzami. Dziwiło mnie stanowisko niektórych regionów, które nie uznają uchodźców za część swojego społeczeństwa. Rozumiem, że dzieje się tak, gdy liczba uchodźców jest wielka i stawia to dodatkowe zadania przed władzami, obciążenie budżetowe, logistyczne. Dziwi mnie również stanowisko wolontariuszy, bo przecież nie z obowiązku zajmują się tymi ludźmi, a z powołania.

O jakim regionie pani mówi?
O przypadkach z Charkowa. Inaczej ma się sytuacja w Dniepropietrowsku. Jest to region tranzytowy i uchodźcy jadą dalej na Ukrainę centralną bądź zachodnią. Jednak do tych regionów dociera wielka część funduszy, w tym z UE. Tam są realizowane główne projekty wspierania uchodźców.

Czy może pani przytoczyć jakąś z zasłyszanych historii?
Jedna z takich historii dotyczy znanej grupy wolontariuszy „Stacja Charków”. Chodzi o rodzinę, którą stamtąd skierowano do Odessy, bo mężczyzna miał kwalifikacje poszukiwane właśnie w tym mieście. Jednak tam nie udało im się osiąść i po tej wędrówce wrócili znów do Charkowa. Widząc w tym mieście zainteresowanie swoją osobą, sytuacją i ciepły stosunek wolontariuszy powrócili tam. Przytrafiła im się taka długa podróż, aby w końcu osiąść tam gdzie poczuli się mniej więcej potrzebni.

Jest to bardzo ważne dać tym ludziom do zrozumienia, że nie są wyrzutkami społeczeństwa i mają prawo na nowe życie. Wszyscy mamy nadzieję, że sytuacja w końcu się uspokoi, bo każda wojna musi się kiedyś zakończyć pokojem i mamy nadzieję, że ludzie będą wracali do swoich rodzinnych okolic.

Rozmawiał Wojciech Jankowski
Tekst ukazał się w nr 13 (233) 17 lipca – 13 sierpnia 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X