U Prezydenta Stowarzyszenia Szlachty Polskiej

U Prezydenta Stowarzyszenia Szlachty Polskiej

Dawne korzenie rodzinne Krzysztofa Bogdana Orłowskiego pochodzą ze Starej Sieniawy koło Płoskirowa (ob. Chmielnicki), o czym on zawsze pamięta i chętnie opowiada. Ma ponad 50 lat, urodził się w Polsce, kształcił się w Kanadzie, a już od wielu lat pracuje w Warszawie.

Pamiętając o tym, że Czytelników zawsze interesują wspomnienia lat minionych, przebywając w Polsce i mając ku temu okazję, spotkałem się z panem Krzysztofem w jego własnym domu pod Warszawą. Jego willę w Magdalence można nazwać prawdziwym centrum ukraińskim w Polsce, o czym mówią wpisy do Księgi Gości. Jest tam wiele imion osób, reprezentujących śmietankę ukraińską.

W Twoim domu jest bardzo wiele materiałów, obrazów, zdjęć opowiadających o Podolu, Starej Sieniawie.
Tak, to prawda.

Co Cię łączy z naszymi stronami?
Mój dziadek, który urodził się w Berdyczowie w 1848 roku, co najmniej przez kilkanaście lat był w Starej Sieniawie organistą miejscowego kościoła. W latach 1890-1914 mieszkał już w Berdyczowie. Z moich badań genealogicznych wiadomo, że w Starej Sieniawie urodziło się bardzo wiele dzieci mego prapradziadka. Mowa o prapradziadku Antonim Orłowskim, który miał szesnaścioro dzieci. Jedenaścioro, wiadomo, urodziło się w Starej Sieniawie i na Podolu. Przyjęło się u nas, by jak najgłębiej zbadać swoje korzenie, dlatego takie sentymenty rodzinne mnie nadzwyczaj interesują, w swym sercu przechowuję pamięć o kraju, którym wędrowali moi dawni przodkowie.

Pamiętam, kiedy przyjeżdżałeś do Starej Sieniawy, interesowała Cię bardzo historia tamtejszej cukrowni.
Rodzina mojej babci, czyli mój pradziadek Bolesław, syn Antoniego, był żonaty z Marią Szepelską, której rodzina pracowała w tamtejszej cukrowni. Interesują mnie stare budynki, zbudowane przez moich krewnych, a także sama cukrownia, którą oni rozbudowali. Mam bardzo wiele zdjęć, które się zachowały jeszcze z czasów przedwojennych i oczywiście tych, które zrobiłem podczas niedawnego pobytu.

Orłowscy, Szepelscy – te nazwiska pochodzą ze Starej Sieniawy?
Tak, ale Szepelscy pochodzili z rodziny przodka spod Łucka – Szepela Łuckiego, później mieszkali w okolicach Krzemieńca i Starokonstantynowa, skąd drogi zaprowadziły ich do Starej Sieniawy. Przed rewolucją 1917 roku w wielu wsiach mieszkało sporo osób o tym nazwisku, pochodziły z jednego rodu. Jeśli zaś mowa o Orłowskich, to pochodzili z różnych rodów i mieszkali nie tylko w Starej Sieniawie, ale też na Podolu, Wołyniu i Ziemi Kijowskiej.

W Polsce, na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, jest tablica pamiątkowa. Mowa w niej o rodzinie Szepelskich z Ukrainy. Pochodziła, podobno, z Ułasowo-Rusanówki powiatu Stara Sieniawa i została wywieziona w latach totalitaryzmu na Sybir?
Tak, to rodzina z mego rodu. Szepelski był bratem mojej babci, zginęli z żoną na Sybirze, o czym mówi tablica pamiątkowa, umieszczona na kościele Cmentarza Powązkowskiego w Warszawie. Cała ściana tego kościoła jest poświęcona pamięci Polaków, którzy zginęli na Wschodzie.

Rodzina Orłowskich jest znana z majątku Malejowce w pobliżu Dunajowiec i Kamieńca Podolskiego w okolicach Chmielnickiego. Po 1917 roku wyjechała do Argentyny. Zna o niej cały świat, bo pokonała stepy i prerie i od pokoleń hoduje tam bydło. Wyjechawszy bez grosza przy duszy, zostali znanymi farmerami. Co łączy Cię z tą rodziną Orłowskich?
Łączy jedynie nazwisko i herb. Jest to rodzina Orłowskich herbu Lubicz, mająca bardzo rozłożyste drzewo genealogiczne. Jeśli mowa o tej rodzinie, to nie zawsze przestrzegała herbu, choć mamy te same korzenie – po jakimś dalekim przodku. Jeśli zaś chodzi o Orłowskich z Malejowiec, ta rodzina do dzisiejszego dnia jest znana w Ameryce Łacińskiej. Owszem, zostali znanymi farmerami, zaś hrabia Orłowski ożenił się z córką przewodniczącego parlamentu Argentyny.

Widok elewacji ogrodowej pałacu Orłowskich w Malejowcach (Fot. fototeka.ihs.uj.edu.pl)

Widzę też książkę, nadesłaną na Twoje nazwisko…
Tak, otrzymałem ją z Francji, gdzie mieszka rodzina Orłowskich. Znam spadkobierców, właścicieli Malejowiec, którzy mieszkali tam jeszcze przed rewolucją. Co ciekawe, w roku 1989, przebywając na wycieczce w Kamieńcu Podolskim, zamówiwszy taksówkę, wbrew programowi pobytu, pojechałem do Malejowiec i zrobiłem tam sporo zdjęć. Pałac w Malejowcach stoi do dnia dzisiejszego, kształcą się w nim i leczą dzieci chore na gruźlicę. Wiem, że córka ostatniego z właścicieli Malejowiec, urodzona na początku ubiegłego wieku w tym pałacu, kilka lat temu, będąc już w podeszłym wieku, odwiedziła ten majątek i została bardzo ciepło przyjęta przez tamtejsze kierownictwo.

Chciała nawet, jak informowały media, przyjąć obywatelstwo ukraińskie.
Tak, to prawda. Była tak wzruszona, że chciała przyjąć obywatelstwo ukraińskie, zostawić Argentynę i przenieść się do Malejowiec, gdzie się urodziła. Co prawda, powróciwszy do Argentyny, będąc już w wieku bardzo zaawansowanym, przeżywając wzruszenia, które jej towarzyszyły w stronach rodzinnych, wkrótce zmarła.

Chciałem zapytać też o to, z jakimi wrażeniami wracałeś do Polski po pobycie w Starej Sieniawie.
Muszę powiedzieć, że to, co się nie podoba mieszkańcom Starej Sieniawy, niekiedy odbierałem, jako coś bardzo miłego. Przetrwał tu dawny styl życia i architektury, tych starych domów. Obecnie w Europie wszystko jest przebudowywane i po kilku latach nie będzie można zobaczyć śladów przeszłości. Mnie to bardzo zainteresowało, ponieważ duże miasta przeważnie utraciły swój dawny charakter, a nowe budownictwo „zepchnęło” stare budynki. W Starej Sieniawie wszystko pozostało tak, jak było przed rewolucją, mało, co się zmieniło. Mowa tu o atmosferze, o tych starych budyneczkach, które mnie oczarowały i wprowadzały do atmosfery pobytu tam jeszcze mego pradziadka, dla mnie to wszystko było bardzo interesujące. Nawet brak światła w nocy w Starej Sieniawie i rzeka w świetle księżyca – dla mnie to było uroczyste i romantyczne. Oczywiście, mam świadomość, że mieszkańcom przeszkadza brak światła na ulicach w nocy, ale mnie ta atmosfera przenosiła o co najmniej sto lat wstecz.

Krzysztofie, jesteś Prezydentem Stowarzyszenia Szlachty Polskiej…
Tak, jestem kierownikiem oddziału warszawskiego Stowarzyszenia Szlachty Polskiej. Jest to organizacja, która przechowuje wszystko, co było najlepszego w szlachectwie polskim, jednocześnie stara się uniknąć jego wad i przywar. Łączą nas działania w dziedzinie kultury i sztuki.

Masz w swej bibliotece bardzo dużo książek o dzisiejszym obwodzie chmielnickim, Starej Sieniawie, o jej przeszłości historycznej. Na przykład, w książce „Pomniki kijowskie”, wydanej w Londynie, jest bardzo wiele ilustracji, pokazujących życie naszych ziem.
Jest tam sporo zdjęć rodziny Stadnickich, Rulikowskich, które po 1917 r. przeniosły się ze Starej Sieniawy do Ameryki. Są tu przedstawieni prości ludzie, żyjący w tamtych czasach, ich tradycje, wiejskie chaty. Wiele fotografii jest też w książce Romana Aftanazego o wioskach Adampol, Szczerbany, Iwankowce, Teleżeńce i, oczywiście, o Starej Sieniawie.

Jakbyś określił swe widzenie aktualnych stosunków ukraińsko-polskich?
Moim zdaniem, najważniejsze są stosunki międzyludzkie, dlatego też jak najwięcej Ukraińców powinno przyjeżdżać do Polski, a Polacy powinni odwiedzać Ukrainę. Właśnie takie kontakty umacniają najbliższe narody – zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie granicy. Myślę, że byłoby wspaniale, gdybyśmy pojęli, że jesteśmy dwiema najbliższymi narodami-sąsiadami, że powinniśmy żyć w przyjaźni, której trzeba strzec, aby nic nas nie rozdzielało. Historia stosunków polsko-ukraińskich jest bardzo niełatwa, ale teraz są takie czasy, w których powinniśmy sprzyjać umacnianiu kontaktów dobrosąsiedzkich, aby się ubogacały, a sytuacja temu sprzyja. Natomiast, jeśli chodzi o władze, ważne, żeby nie przeszkadzały. Narody dadzą sobie radę z tym, żeby budować przyjaźń. Władze po jednej i drugiej stronie granicy powinny rozumieć: Ukraina ma bardzo ważne znaczenie w stosunkach nie tylko z Polską, ale także z innymi sąsiednimi państwami. Mam nadzieję, że będzie tak, jak myślę.

Czy teraz chciałbyś przyjechać do obwodu chmielnickiego, do Starej Sieniawy, gdzie kiedyś mieszkali Twoi przodkowie?
O, marzę o tym. Przyjechałbym z dużą przyjemnością. Niestety, obecny stan mego zdrowia nie pozwala mi na dalekie wyprawy. Stara Sieniawa jest mi bardzo bliska, tak jak Berdyczów, Żytomierz, w ogóle Podole, gdzie niegdyś mieszkali moi przodkowie. Bardzo chciałbym przyjechać i chociaż raz być w tych stronach.

To zapraszamy w odwiedziny.
Dziękuję.

Jan Kozielski
Tekst ukazał się w nr 21 (73) 17-30 listopada 2008

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X