Historia w znaczki wpisana

Historia w znaczki wpisana

Minęła 70. rocznica powstania w getcie warszawskim. Poczta izraelska uhonorowała ją znaczkiem z 2 kwietnia.

To bardzo ciekawy walor, gdyż rozstrzyga ostatecznie, czy podczas walk na kwaterze głównej Żydowskiego Związku Wojskowego przy placu Muranowskim obok flagi z gwiazdą Dawida łopotała także na wietrze biało-czerwona.

Niemcy byli wściekli i za wszelką cenę starali się zdobyć lub zniszczyć gmach. Udało im się to dopiero po czterech dniach. Niektórzy poddają w wątpliwość czy istotnie na siedzibie ŻOB powiewała także flaga polska. Ale są świadkowie, którzy ją widzieli, i to absolutnie wiarygodni. Wśród nich również autorytet najwyższej klasy, Władysław Bartoszewski. W niedawnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, odpowiadając na pytanie, czy widział dwie flagi, odpowiedział: Oczywiście. Wisiały tak wysoko, że dobrze je było widać z tramwaju, którym jeździłem z Żoliborza. Od strony getta walczył oddział Żydowskiego Związku Wojskowego, po stronie aryjskiej, od Bonifraterskiej, gromadziły się tłumy. Ludzie byli wyraźnie poruszeni (…). 

Te flagi wiszące obok siebie to był symbol wspólnoty”.Na izraelskim znaczku widzimy przywódcę ŻZW, Pawła Frenkela, który krótko przed rozpoczęciem powstania zwrócił się do rwących się do walki kolegów: „Towarzysze! Umrzemy przed czasem, ale nie jesteśmy skazani na przegraną. Będziemy żyli tak długo, jak długo będzie żyła żydowska historia”. I ona żyje.

Także Poczta Polska wydała 19 kwietnia znaczek upamiętniający 70. rocznicę powstania. Zaprojektowała go Marzanna Dąbrowska, wydrukowano 0,3 mln egzemplarzy. Walor pokazuje kwiat żonkili, od wielu już lat uchodzący za symbol pamięci, szacunku i nadziei. Uprzednio polskie emisje odnoszące się do bohaterskiego powstańczego zrywu ukazały się w 5. rocznicę (1948), w 20. rocznicę (1963), w 40. rocznicę (1982) i w 50. rocznicę (1993). Do poloników związanych z powstaniem w warszawskim getcie zaliczymy natomiast wcześniejsze znaczki poczty Izraela. Są to: znaczek z 1968 r., wydany na 25. rocznicę powstania w getcie warszawskim (pokazano na nim fragment Pomnika Bohaterów Getta na Muranowie, zaprojektowanego przez Natana Rapaporta, odsłoniętego w 1948 r.), znaczek z bloku z 1983 r. poświęconego powstaniom w gettach wileńskim i warszawskim, pokazujący Mordechaja Anielewicza – dowódcę Żydowskiej Organizacji Bojowej, drugiej z uczestniczących w powstaniu warszawskim, znaczek z 1985 r. z Icchakiem („Antkiem”) Cukiermanem – dowódcą plutonu ŻOB (na walorze pokazano także jego żonę Cywię, z którą w 1949 r. założył w Izraelu kibuc „Bojowników Getta”) i czwarty, wydany wspólnie z Pocztą Polską w 1993 r. w 50. rocznicę powstania.

1812
24 czerwca 1812 r. Wielka Armia wyruszyła na Rosję. Napoleon zdołał zgromadzić pod swymi sztandarami około 600000 żołnierzy, w tym około 98000 Polaków. Wpierw w kronice wojny zapisywano same sukcesy, z których największym zdawało się być zajęcie Moskwy. Ale zwycięstwo Grande Armée było pozorne, w jej szeregi wdarła się niesubordynacja, zawiodły służby zaopatrzeniowe, wojsko zaczęło głodować. A car Aleksander I ani myślał o zawarciu pokoju, na co liczył Napoleon. Jedynym wyjściem w tej sytuacji był odwrót. Był to koszmar dla resztek napoleońskiej armii.

Do ojczyzny wróciło zaledwie około 100. 000 żołnierzy, z Polaków – jedna czwarta, z 75. 000 większość zginęła na polach bitwy, pozostali dostali się do niewoli i zostali zesłani do najdalszych zakątków imperium. Klęska kampanii rosyjskiej Napoleona przekreśliła także marzenia o wskrzeszeniu Rzeczypospolitej. 200. rocznicę zwycięstwa nad wojskami napoleońskimi w tzw. Wojnie Ojczyźnianej upamiętniły dwie poczty: rosyjska i białoruska. 

Powstanie styczniowe
Obchodzimy 150. rocznicę powstania styczniowego, wielkiego zrywu zniewolonego narodu przeciwko rosyjskim zaborcom. Wybuchło 22 stycznia w Królestwie Polskim, a 1 lutego na Litwie. Tam, na Żmudzi, oddziałem liczącym 2500 powstańców dowodził generał Zygmunt Sierakowski (1827–1863), którego podobiznę umieściła poczta litewska na okolicznościowym znaczku wydanym 23 marca, obok umieszczonego w środku waloru fragmentu z grafiki Artura Grottgera „Bitwa” (z cyklu „Polonia”, 1863). 

Na obszarach Litwy powstańcze wojska stoczyły 321 bitw i potyczek (z ogólnej liczby 1200), stawiając czoła wielokrotnie przewyższającym je siłom rosyjskim (145000+6000 Kozaków). Ponad 21000 patriotów stracono lub zesłano na katorgę. Wziętego do niewoli generała Sierakowskiego powieszono w Wilnie w czerwcu 1863 r.

Borys Godunow (Fot. uk.wikipedia.org)Polka na carskim tronie
Tak, Polacy byli na Kremlu grubo przed Napoleonem i to dwukrotnie. W 1584 r. zmarł car Iwan Groźny, tron przejął jego syn, Fiodor I, ale nie był specjalnie zainteresowany władaniem spuścizną, w jego imieniu rządy sprawował Borys Godunow. Ambicje bojara sięgały jednak wyżej, od samego początku ostrzył sobie zęby by zdobyć władzę absolutną. Plany te ziściły się: gdy Fiodor zmarł 1598 r., Sobór Ziemski niemal natychmiast obrał go carem. Wciąż jednak mąciło mu spokój przeświadczenie, że właściwie legalnym następcą na tronie był Dymitr, najmłodszy syn Iwana Groźnego, którego na wszelki wypadek odsunął od Kremla, zsyłając wraz matką do oddalonego o 200 kilometrów od Moskwy Uglicza. To jednak wcale nie było gwarancją, że Dymitr nie zgłosi pretensji do tronu, mogło ją jedynie dać zgładzenie go, na co Godunow się zdecydował wysyłając do Uglicza kilku morderców. Zlecenie wykonali, niebawem znaleziono chłopca z poderżniętym gardłem na pałacowym dziedzińcu. Teraz car już mógł się czuć bezpieczny. Nic podobnego!

Wpierw wśród ludu, a potem już także w Moskwie zaczęły się nasilać słuchy, że Dymitr żyje, że owszem, zabito w Ugliczu młodzieńca, ale nie był to Dymitr, lecz chłopiec podstawiony przez ludzi spośród otoczenia carewicza, przewidujących jakie mu grozi niebezpieczeństwo. Na razie jednak nie miał szans na wyrugowanie Godunowa z carskiego tronu, nie miał zaplecza, które mogłoby mu w tym pomóc, czyli siły wojska. Musiał poszukać sprzymierzeńców takową dysponujących. Udał się więc do Polski, wpierw przyjął go w gościnę Michał Wiśniowiecki, a potem wojewoda sandomierski, Jerzy Mniszech. Zrazu nikt tu nie miał stuprocentowej pewności, że ze wschodu przybył prawdziwy syn Iwana Groźnego, ale znaleźli się świadkowie, którzy potwierdzili jego autentyczność. Wówczas zainteresował się przybyszem król Zygmunt III Waza i kazał go sprowadzić do Krakowa. Wykoncypował, że jeśli okaże Dymitrowi pomoc w odzyskaniu tronu, znajdzie w nim ważnego sojusznika w wojnach prowadzonych czy to ze Szwecją, czy z Turcją. Za podjęciem takiej decyzji opowiedział się także papież Paweł V, którego Zygmunt III poprosił o radę. Zaważyła również obietnica Dymitra, że odstąpi królowi sporo ziem na wschodzie, mało tego – że wprowadzi katolicyzm w Rosji. Niebawem więc Dymitr mógł już wyruszyć na Moskwę, mając u boku około 2500 zaciężnych Polaków i Kozaków. Po przekroczeniu granicy dołączyło doń jeszcze około 2000 Kozaków dońskich.

Pierwsze bitwy z wojskami Godunowa Dymitr rozstrzygał na swą korzyść, także wielką stoczoną w grudniu 1604 r. pod Nowogrodem Siewierskim, w której polscy husarzy zmusili do rejterady liczącą około 50000 żołnierzy armię moskiewską. Następne bitwy były już nieudane, wydawało się, że marzenia Dymitra o tronie spełzną na niczym, ale nagle, 13 kwietnia 1605 r. zmarł car Godunow (wiele przemawia za tym, że został otruty), a na tronie zastąpił go syn, Fiodor. Zajmował go zaledwie 45 dni. Na Placu Czerwonym pojawili się wysłannicy Dymitra i odczytali jego list, w którym podał, że jako synowi Iwana Groźnego tylko jemu przysługuje tytuł cara. Wzburzony lud ruszył na Kreml i pojmawszy tam żonę Borysa oraz Fiodora, udusił ich. Także armia opowiedziała się za Dymitrem. Miał więc drogę wolną – 20 czerwca wjechał uroczyście do Moskwy, z polskimi rotami na czele. Witały go tłumy, z radością. 21 lipca w Soborze Zaśnięcia NMP nałożono mu na głowę koronę.

Tu musimy nareszcie przejść do głównego wątku naszej historii. Otóż przebywając na dworze Mniszcha, Dymitr zakochał się od pierwszego spojrzenia w jego córce, Marynie. Ona uczucie odwzajemniła i po pertraktacjach z Mniszchem, ustalających warunki wyrażenia zgody na pobranie się młodej pary, oświadczyny Dymitra zostały przyjęte. Ślub per procura odbył się w Krakowie w październiku, Dymitra reprezentował poseł carski Afanasij Własiew, który przybył z 300 osobowym orszakiem. Uroczystości miały wręcz oszałamiającą oprawę. Kilka miesięcy później Maryna przyjechała do Moskwy, z ojcem i świtą liczącą rzekomo aż 3000 ludzi. Jej koronacja odbyła się 2 maja 1606 r. Była pierwszą w dziejach Rosji kobietą, która dostąpiła takiego zaszczytu, a na dodatek – Polką. Potem odbył się jeszcze właściwy ślub Maryny z Dymitrem, oczywiście – z wielką pompą. Los nie pozwolił jednak świeżo poślubionej parze długo zaznawać małżeńskiego szczęścia, na Kremlu dojrzał bowiem spisek ludzi niechętnych Dymitrowi, któremu przewodził bojar Wasyl Szujski.

17 maja buntownicy wdarli się do komnat cara, zamordowali go, potem, po poćwiartowaniu ciała, spalili je, a prochami nabili armatę i wystrzelili je na zachód, w kierunku Polski. Przy tej okazji rozprawiono się także z Polakami przebywającymi na Kremlu. Brakuje dokumentów, które by poświadczały ilu ich zamordowano, mówi się, że od 500 do 2000. Był więc Dymitr koronowanym carem zaledwie 66 dni. Do dziś nie ma pewności, czy był rzeczywiście potomkiem Iwana Groźnego, czy też tylko zręcznym oszustem. W historii występuje jako Dymitr Samozwaniec, Rosjanie zaś określają go mianem Łżedymitra.

Marynę oszczędzono, udało jej się uciec, ale nie cieszyła się długo wolnością. Zdołano ją ująć i na mocy decyzji Szujskiego wraz z ojcem umieszczono – jako zakładników – w areszcie domowym w Jarosławiu, gdzie przebywali do maja 1608 r., gdy dzięki rozejmowi zawartemu przez Szujskiego z królem Zygmuntem III pozwolono im opuścić granice Rosji. Ale na tym rosyjski rozdział w życiu Maryny się nie zakończył, ba – przybrał nawet jeszcze bardziej awanturnicze rozmiary. Oto bowiem na scenę wkroczył Dymitr Samozwaniec II, niby drugi, ale rzekomo cudownie ocalony Dymitr I Samozwaniec. I znowu zyskał poparcie wojewody Mniszcha, któremu obiecał, że gdy pomoże mu ziścić plany „odzyskania” tronu moskiewskiego, podaruje mu kilkanaście miast na pograniczu i kilkaset tysięcy rubli. Pazerny wojewoda nie tylko zaakceptował tę ofertę, ale jeszcze namówił córkę, Marynę, by powróciła do męża, bo przecież rozpoznała w nim Dymitra I! I tak się stało.

Dymitr pociągnął z najemnym wojskiem polsko-litewskim na Moskwę, zajął nawet znaczną część ziem zachodniej Rosji, ale tronu nie odzyskał, bo zginął marnie w grudniu 1610 r. w potyczce ze sługą. Maryna jednak nie złożyła broni, nadal walczyła o władzę w Rosji. Lecz niewieście siły były za słabe, by choćby należycie utrzymać w ryzach sprzyjające jej wojsko. Kto mógłby ją wesprzeć? Znalazł się taki, ataman Kozaków dońskich Iwan Zarucki. Wyszła zań za mąż i wraz z nim założyła państwo kozackie ze stolicą w Astrachaniu, z wciąż aktualnym planem ponownego zajęcia carskiego tronu. Ale w Moskwie rezydował już, od 1613 r., pierwszy z dynastii Romanowów, Michał I, który postanowił na zawsze pozbyć się awanturniczej Polki. Jego wysłannicy zorganizowali w Astrachaniu w maju 1614 r. bunt wojska. Caryca i jej mąż musieli uciekać, lecz zostali pojmani i odstawieni do Moskwy, gdzie Zaruckiego wbito na pal. Marynę Michał I oszczędził, kazał ją zamknąć w baszcie kremla w Kołomnie, w której 27-letnia wówczas Polka zmarła już wiosną następnego roku. Przyjmuje się, że została otruta.

Mamy znaczek prezentujący tę kobietę, z krótkim, ale jakże bogatym życiorysem, wydała go w 2000 r. poczta Angoli (!) w długiej serii pokazującej monarchów. W tej emisji jej mężowi, Dymitrowi I Samozwańcowi, poświęcono nawet blok!

Polak na carskim tronie?
Istniała taka, całkiem realna, możliwość. W 1609 r. król Zygmunt III wypowiedział Rosji wojnę, gdyż uznał, iż nie może tolerować sytuacji, w której car Wasyl IV Szujski zawarł wymierzony w Rzeczpospolitą sojusz ze Szwecją. Wojskami polsko-litewskimi dowodził hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski, który zadał wojskom moskiewskim dotkliwą klęskę pod Kłuszynem, po czym, 9 października 1610 r. wkroczył do Moskwy. Bojarzy już przedtem usunęli z tronu Wasyla. Teraz zaś wyrazili zgodę na objęcie tronu przez syna Zygmunta III Wazy, królewicza Władysława, pod warunkiem, że przejdzie na prawosławie. Niezbędne w tej kwestii rokowania prowadził hetman Stanisław Żółkiewski. Wszystko było już zapięte na ostatni guzik, wiosną 1612 r. Władysław wyruszył z ojcem do Moskwy na uroczystość koronacji. Tymczasem jednak w Rosji wybuchło antypolskie powstanie, pospolite ruszenie zainicjowane przez kupca Kuźmę Minina z Niżnego Nowogrodu. Na jego przywódcę wybrano kniazia Dymitra Pożarskiego. Polska załoga moskiewskiego Kremla nie wytrzymała oblężenia i 7 listopada 1612 r. opuściła Moskwę. Plan osadzenia na moskiewskim tronie królewicza Władysława spalił na panewce, niemniej w poczcie władców Rosji figuruje on jako car (1610–1613), zaś w rozejmie zawartym w Dywilinie w 1618 r. ustalono, że nie musi się zrzekać tytułu carskiego.

Wspomniani wyżej Minin i Pożarski uchodzą za bohaterów rosyjskiej historii. Na Placu Czerwonym stoi pomnik obu przywódców powstania, które usunęło Polaków z Kremla. Przed kilku laty do kalendarza świąt wprowadzono nowe upamiętniające tamto wydarzenie (w gruncie rzeczy pozwoliło ono Rosji odzyskać niepodległość), obchodzone 4 listopada jako Dzień Jedności Narodowej. 2 listopada poczta rosyjska wydała blok ze znaczkiem dedykowanym 400. rocznicy rekonstrukcji rosyjskiego państwa, pokazującym Minina, Pożarskiego i patriarchę Hermogena, jednego z inicjatorów walk z Polakami.

Frankofonia
Termin ten wymyślił w 1880 r. francuski geograf Onésime Reclus, a oznacza on wspólnotę ludzi i państw posługujących się językiem francuskim.

W 1970 r. powstało forum ich współpracy, które niebawem przybrało postać Międzynarodowej Organizacji Frankofonii, z zadaniem promowania języka i kultury francuskiej. Obecnie liczy ona 56 członków (53 państwa i 3 rządy regionalne) oraz 19 obserwatorów. Do tych ostatnich należy od 1997 r. Polska.

Co dwa lata – od 1986 r. w Paryżu – odbywają się szczyty frankofońskie. W 2008 r. obradował on w Québecu w Kanadzie. Poczta wydała z tej okazji znaczek, na którym umieszczono nazwy państw uczestniczących w konferencji, wśród nich widnieje także Pologne.

Tadeusz Kurlus
Tekst ukazał się w nr 10 (182) 31 maja – 13 czerwca 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X