Twój okręt – Kurier Galicyjski – nie będzie dryfował, będzie płynął tym kursem, który wyznaczyłeś

Przemówienie wygłoszone przez Wojciecha Jankowskiego w imieniu Kuriera Galicyjskiego w trakcie mszy pożegnalnej w katedrze lwowskiej 16 lipca 2020 r.

Moi Drodzy!
Spotkaliśmy się tutaj, w katedrze łacińskiej, miejscu najwspanialszym ze wspaniałych, by pożegnać Mirosława Rowickiego, naszego ukochanego Szefa. Dziś rano rozmawiałem z naszą koleżanką redakcyjną Anną Gordijewską. Ona powiedziała, że dziś jest piękny, słoneczny dzień, taki właśnie był Mirek. Był zawsze pogodny, uśmiechnięty. Wczoraj koleżanka redakcyjna Karina Wysoczańska kończyła montować wspomnieniowy film o Mirku i poprosiła, żeby z nią obejrzeć ten film, a to przyznam się nie było łatwe – trzy razy oglądałem ten film. I już w pierwszym kadrze zobaczyłem ten błysk w oczach, który zawsze będziemy pamiętać, uśmiech, który zawsze będziemy pamiętać, bo Mirek był Człowiekiem o Gołębim Sercu. Zazwyczaj tak się mówi w takich sytuacjach, ale tak było. Tak żegnaliśmy Go w naszym portalu internetowym: „żegnamy Kochanego Szefa, Człowieka o Gołębim Sercu”.

Mirek miał krótką pamięć – to w takiej pracy redakcyjnej jest bardzo potrzebne. Nie był pamiętliwy. Jeżeli coś złego się stało, On o tym szybko zapominał. Miał też umiejętność łagodzenia konfliktów. Jesteśmy osobami grzesznymi, niedoskonałymi. Czasami tak zdarza się, że nerwy biorą górę nad nami. Dziś w kazaniu ksiądz arcybiskup Mieczysław Mokrzycki mówił o takich naszych słabościach…. Kiedyś redaktor Mirosław Rowicki przyszedł do redakcji, zobaczył dwie nastroszone osoby, gotowe rzucić się sobie do gardeł…. Proszę mi wybaczyć, że w tak szacownym miejscu zacytuję te słowa, bo to będzie jeden z naszych kierunkowskazów – powiedział: „mokrą ścierą go!”. Od razu rozładował całą złą atmosferę. On to potrafił, jak mało kto.

Mirek był osobą dobrą, szanował ludzi. Był kapitanem na okręcie, ale szanował autonomię pracowników. Tolerował występki harcowników. Uważał, że trzeba pracownikom dać trochę wolności, czasem coś Mu się nie podobało, ale na samym końcu to przynosiło dobre efekty. Dlatego ten statek – Kurier Galicyjski tak dobrze płynął przez te wszystkie lata.

Mirosław Rowicki był Człowiek Honoru. Pamiętam jedną z wielu wojen polsko-polskich. Ta akurat była o Ukrainę. Powiedział mi kiedyś w czasie takiej wojny: „Ja jestem takim człowiekiem, że jak ktoś mi kiedyś pomoże, a potem zrobi coś źle, to ja go nie zaatakuję. Może trzeba inaczej? Ale już taki jestem!”.

Przygoda Mirosława Rowickiego zaczęła się, wbrew temu jak zapewne wielu z nas myśli, nie od dziennikarstwa, nie we Lwowie, a w Iwano-Frankiwsku – Stanisławowie. Żartował, że zanim zaczął zajmować się gazetą, zajmował się śrubkami. Był przedsiębiorcą. Któregoś dnia – to był rok 2004 – przyszli do Niego pracownicy i powiedzieli: „Szefie! Musimy pojechać na Majdan!”. Opowiadał potem, że zobaczył taki błysk w oczach, że nie mógł powiedzieć „nie, zostańcie w pracy!”. Choć z pewnością wpłynęło to na jego sytuację finansową. Mirosław Rowicki był Człowiekiem Solidarności. Dwadzieścia lat wcześniej On był w Polsce po tej stronie, po której byli ludzie prostolinijni i prawi. I po latach zobaczył – tak myślę – ten sam błysk w ich oczach, który widział w latach osiemdziesiątych u swoich koleżanek i kolegów w Solidarności.

Przysłowie mówi, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale przysłowia czasami nie mówią całej prawdy. Wczoraj rozmawiałem z Wasylem Rasewyczem, jednym z przyjaciół Mirka (dzisiaj zebrało się ich tu wielu). Powiedział mi: „Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale takiej charyzmy i autorytetu nie będzie miał nikt!”. Czasem są ludzie niezastąpieni. Autorytet buduje się latami, ale też jest potrzebna ta Iskra Boża, która była obecna, była u Mirka.

Jeszcze wiele rzeczy powinienem był powiedzieć, chyba z milion, ale zakończę rzeczą najważniejszą. Dzieło życia Mirka było często dziś przywoływane, ja nazwałem je okrętem.

Mirku, okręt nie będzie dryfował. On będzie płynął tym kursem, który wyznaczyłeś. Będziesz w naszym sercach i pozostaniesz naszym kapitanem!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X