Terenówki z Polski dla wałczących żołnierzy ukraińskich fot. Ihor Rewaga

Terenówki z Polski dla wałczących żołnierzy ukraińskich

Z początkiem wojny wielu Polaków zaangażowało się w proces dostarczania aut przeznaczonych dla ukraińskiej armii. Dzięki zbiórkom i darowiznom nowe samochody są kupowane, a starsze modele są przerabiane na pojazdy militarne. Zwłaszcza wysłużone terenówki i pikapy, bo właśnie takich walczący najbardziej potrzebują. Z kolejną partią takich samochodów przyjechał na Ukrainę Mateusz „Exen” Wodziński, organizator pomocy dla napadniętego państwa.

Mateusz „Exen” Wodziński, fot. Ihor Rewaga

Z Mateuszem Wodzińskim spotkaliśmy się we Lwowie. Z zawodu jest tłumaczem. Po inwazji Rosji na Ukrainę, Polak założył zbiórkę w Internecie na zakup terenówek. W ten sposób chciał wesprzeć ukraińskich żołnierzy walczących na froncie. Jak sam mówi, wszystkim zależy na tym, żeby Ukraina zwyciężyła.

fot. Ihor Rewaga

– Pierwszą terenówkę wraz z sąsiadem przywieźliśmy 10 czerwca zeszłego roku, czyli będzie już około ośmiu miesięcy – powiedział Mateusz. – Do tej pory sprowadziliśmy 55 aut, łącznie z tymi dwoma co teraz wieziemy.

Organizator pomocy dla Ukrainy podkreślił, że wsparcie nie byłoby możliwe bez darczyńców. Na konto zbiórki „terenówki na front” pieniądze wpłaciło już ponad siedem tysięcy osób, a łączna kwota, którą udało się zebrać, to prawie 2 miliony złotych.

– Najczęściej ściągamy pikapy, bo są najbardziej wszechstronne, i do przewożenia żołnierzy, i do przewożenia sprzętu, ale też zdarzają się po prostu takie większe terenówki typu „Nissan Patrol”, „Pajero” – wyjaśnił Mateusz Wodziński. – Ogólnie wszystko co ma cztery koła i dobrze jeździ w terenie, to wiadomo, że na froncie się przydaje. Przede wszystkim one muszą być mechanicznie sprawne, żeby potem nie zepsuły się na froncie, bo tam już nie będzie szansy ich naprawienia. Trzeba sprawdzić czy są sprawne mechanicznie, ponaprawiać co nie co, przemalować na wojskowy kolor. Najlepiej jeszcze opony im porządne założyć do terenu i to właściwie tyle. W większości wykonujemy to u mnie w okolicy, tam gdzie mieszkam, ale często zdarza się tak, że we Lwowie też robimy jakieś naprawy czy malowanie, czasem nawet opancerzenie tutaj moje znajomi montują. A czasem gdzieś dalej naprawiamy, bo różnie bywa, czasem w podróży coś się zepsuje. W Dnieprze naprawialiśmy niedawno. A że terenówki przywożę, to chyba wszystkim nam zależy na tym, żeby Ukraina wygrała i żeby Ruscy przegrali. Dla mnie to jest oczywiste.

fot. Twitter, Exen

Do pomocy w transporcie aut zgłaszają się już kolejni polscy wolontariusze.

– To już jest mój trzynasty raz – powiedział Łukasz Popiełuszko. – Byliśmy w Kijowie, Lwowie, byliśmy też Słowiańsku, Kramatorsku, Bachmucie, Dnieprze, Charkowie, Chersoniu. Do różnych miejsc jeździmy, samochody te zostawiamy żołnierzom, różnym jednostkom w różnych miejscach. Jeśli się spotyka tych żołnierzy prawdziwych, którzy wręcz z okopów wyszli, żeby odebrać ten samochód, to wojnę widać na ich twarzach. Wojna jest straszna, co tu dużo mówić, ale chłopaki są dzielni.

– Moja historia nie jest zbyt długa, bo pierwszy raz tutaj przyjechałem – dodał Krzysztof Marclewicz. – Ale pomagaliśmy, przyjmowaliśmy rodziny, zbieraliśmy leki, ubrania na początku wojny. Wiadomo, że były potrzebne też mundury, wszystko było potrzebne.

Kolejne samochody pojechały do Kijowa, a ze stolicy ruszą dalej na wschód Ukrainy, aby pomóc żołnierzom w walce z rosyjskim okupantem.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X