Szkoła Polska w Gródku to, obok wychowania córki Bożeny, najważniejszy „projekt” mojego życia Przedwojenny rocznik polskiej szkoły w Gródku, a wśród uczniów tata Robert Pierszchajło

Szkoła Polska w Gródku to, obok wychowania córki Bożeny, najważniejszy „projekt” mojego życia

Wspomnienia Ireny Pierszchajło

Z wykształcenia jestem nauczycielką języka polskiego. Ukończyłam Instytut Pedagogiczny w Iwano-Frankiwsku oraz kursy i studia podyplomowe w Lublinie.

Od urodzenia mieszkam w Gródku [Podolskim], a od 16 lat pracuję w polskiej szkole i w Gródeckim Oddziale Związku Polaków na Ukrainie i nie wyobrażam sobie życia poza szkołą i poza Gródkiem.

Moi rodzice także związani są z Gródkiem, pracowali w fabryce produkującej obrabiarki do drewna. Mówili, że przed wojną mieszkało tu bardzo wielu Polaków, byli też Żydzi, Ukraińcy i Rosjanie. Na ulicy słyszało się język polski, nawet Żydzi mówili po polsku. Językiem urzędowym zaś był rosyjski i polski. W mojej rodzinie zachowała się metryka urodzenia kuzyna Wacława Czernieckiego z 1936 roku – druk urzędowy jest po polsku i po rosyjsku, a pola wypełnione odręcznym pismem ukraińskim.

Przedwojenny rocznik polskiej szkoły w Gródku, a wśród uczniów tata Robert Pierszchajło

W moim domu mówiło się po polsku z użyciem gwary. Było dużo polskich książek: przede wszystkim modlitewniki, Pismo Święte. Ja też, zanim nauczyłam się czytać po polsku, znałam na pamięć modlitwy.

Moja mama Michalina z domu Muzyka w czasie wojny, mając 13 lat, została wywieziona na roboty do Niemiec. Przyczynił się do tego pewien policjant, który zawołał ją do budynku starostwa, w ten sposób dziewczynka trafiła prosto w ręce Niemców. Do końca wojny pracowała na wsi pod Monachium. Droga powrotna do domu była długa i niebezpieczna, w chłodzie, na dachach pociągów, a kiedy dotarła do kraju, została aresztowana za zdradę narodu radzieckiego i wysłana do prac przymusowych przy budowaniu kopalni w Donbasie. I znów powrót do Gródka – dotarła ze strasznymi ranami na nogach, wycieńczona i chora, ale była w domu, u siebie.

Zawsze byłam dumna ze swego pochodzenia i w 1982 roku w swoim pierwszym paszporcie w rubryce narodowość poleciłam wpisanie słowa: polska, pomimo że wychowawczyni klasy Hanna Janko tego zabroniła.

Polacy obchodzili święta religijne. Obchody Bożego Narodzenia w mojej rodzinie rozpoczynały się od adwentowego chodzenia na roraty, spowiedzi, rezygnacji z hucznych zabaw. Pod wigilijny obrus mama wkładała siano i ząbki czosnku, a na świątecznym stole kładła opłatek, Pismo Święte, świecę i 12 postnych potraw. Gdy na niebie pojawiała się pierwsza gwiazdka, babcia brała do ręki Pismo Święte, czytała fragment Ewangelii, potem było łamanie się opłatkiem, składanie życzeń. Po wieczerzy obowiązkowo szło się do kościoła na pasterkę. W drugi dzień świąt odwiedzało się rodzinę i znajomych. Okres wielkanocny rozpoczynał się od Wielkiego Postu. Chodziło się na „Drogę Krzyżową”, „Gorzkie Żale”, rekolekcje i przystępowało się do spowiedzi wielkanocnej. W Niedzielę Palmową święcono gałązki wierzbowe, a w triduum paschalne chodziliśmy do kościoła, święciliśmy koszyczki. Święcone spożywano po niedzielnej mszy rezurekcyjnej. W następnym tygodniu rodzina udawała się na cmentarz, by w niedzielę Miłosierdzia Bożego modlić się za zmarłych.

Nabożeństwo różańcowe, 1970 rok

Dopiero od czasu powstania Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego w Gródku zaczęto obchodzić także święta narodowe.

W 1938 roku NKWD zlikwidowało polską szkołę w Gródku. Zabroniono używania języka polskiego. Rodzice mówili, że za mówienie po polsku policzkowano, za noszenie różańca bito. Małe dzieci nie mogły nawet śpiewać ukraińskiej piosenki: „Десь тут булa Подоляночка, десь тут булa ясна панночка” („Gdzieś tu była Podolaneczka, gdzieś tu była jasna panieneczka”), ponieważ słowem „jasna pani” nazywano polską hrabinę.

Ale polska szkoła powstała, po 64 latach, ale powstała. Przez dziesięć lat zbieraliśmy podpisy, aby tak się stało. I udało się. W 2002 roku otworzyliśmy polską szkołę w Gródku, a ja zostałam jej wicedyrektorką.

Katarzyna Muszyk
Tekst ukazał się w nr 3 (343), 14–27 lutego 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X