Święta bożonarodzeniowe sprzed stu lat Ilustracja ze strony tytułowej świątecznego numeru Gazety Porannej, 24.12.1923 r.

Święta bożonarodzeniowe sprzed stu lat

Zabójstwo pierwszego prezydenta odrodzonej Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza 16 grudnia w warszawskiej Zachęcie okryło żałobą cały kraj. Stąd też organizowano z tej okazji akademie i wiece ku czci głowy państwa. We Lwowie miała miejsce podobna demonstracja jedności narodu.

Hołd pamięci Pierwszego Prezydenta

Przemówienie posła Antoniego Anusza na akademji ku czci ś. p. Gabrjela Narutowicza na lwowskim ratuszu dnia 22. grudnia 1923 r.

Rozważanie kolei życiowych s. p. Narutowicza i jego męczeńskiego zgonu na stanowisku Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej nasuwa dwa obrazy.

Z jednej strony zarysowuje się nam człowiek pełen dostojeństwa, prostoty, wiary w ludzi, człowiek wielkiego charakteru, wielkich zasług i wszechświatowej sławy; z drugiej strony ukazuje nam się obraz naszego uwstecznienia politycznego, obraz zdziczenia i upodlenia niewolą, gdy najwyższy dostojnik Rzeczypospolitej zostaje we własnym kraju brutalnie znieważony, obrzucony błotem, a następnie skrytobójczo zamordowany. A już najwyższym szczytem potworności moralnej, bólem bólów był ten haniebny fakt, że morderca Prezydenta znalazł w społeczeństwie naszem gloryfikatorów.

Ś. p. Narutowicz był bowiem jednymi z setek, a może tysięcy tych inżynierów Polaków, którzy poza granicami kraju, będącego podówczas domem niewoli, szukali zastosowania dla swej pracy i swych zdolności. Wielu z nich zyskało na obczyźnie sławne imię, rozległe wpływy, bogactwa. Zarówno wschód jak zachód dobrze zna pracę, pomysłowość i genjusz polskiego inżyniera. Zdarzyło mi się spotykać na obszarach Rosji cały legjon inżynierów Polaków, którzy organizowali i tworzyli przemysł rosyjski, przerzucali mosty przez wielkie rzeki, Europy wschodniej i Azji którzy budowali olbrzymie linje kolejowe, łączące krańce Europy z krańcami Azji.

Jakąż to niesprawiedliwością, jakiem okrucieństwem moralnem w stosunku do tych ludzi byłby zarzut, że są oni obcymi dla kraju i dla dążeń narodu?!

A jednak takiego niesprawiedliwego, takiego okrutnego zarzutu nie oszczędzono ś. p. Narutowiczowi, jednemu z takich właśnie inżynierów twórców i to wówczas, gdy został przez Zgromadzenie Narodowe wyniesiony na najwyższe stanowisko w państwie. I tym fałszem obcości dla kraju Prezydenta Narutowicza nie tylko zachwaszczono umysł gawiedzi ulicznej, lecz fałsz ten krzewił na łamach starego, rozpowszechnionego organu prasy warszawskiej publicysta o wytrawnem piórze. Nawet przed kilku tygodniami, niemal w przeddzień rocznicy męczeńskiego zgonu ś. p. Narutowicza zmanierowany i nieprzytomny osobnik, w mundurze oficera polskiego śmiał powtórzyć ten krzywdzący i niesprawiedliwy zarzut obcości zamordowanego Prezydenta.

Mordując Pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, zamordowano jednocześnie te niepospolite wartości moralne, jakie On wnosił do naszego życia politycznego. A któż dzisiaj odważy się zaprzeczyć, iż nasze życie zbiorowe nie potrzebuje tej pojednawczości i wyrozumiałości, jaką uosabiał całem swem postępowaniem ś. p. Narutowicz? Któż zechce twierdzić, że naród cały nie czerpał pożytku z gruntownej wiedzy ś p. Narutowicza, z jego znajomości stosunków międzynarodowych, z powagi jego imienia w świecie naukowym?

To też dzisiaj, oprócz wyrazów wdzięczności i czci dla ś. p. Narutowicza, winniśmy powziąć postanowienie, że z życia naszego będziemy niezmordowanie usuwać te pierwiastki nienawiści i nietolerancji, z których się rodzą czyny tak potworne jak mord polityczny najszlachetniejszego człowieka, powołanego wolą Zgromadzenia Narodowego na naczelne stanowisko w państwie.

Artykuł ukazał się w „Kurierze Lwowskim” dopiero 25 grudnia, by nie psuć Czytelnikom świątecznego nastroju

Gazeta Poranna, 24.12.1923 r.

Świąteczny numer „Gazety Porannej” ukazał się w bogatej szacie graficznej, a na pierwszej stronie wiersz okolicznościowy Henryka Zbierzchowskiego wpisany w ilustrację:

I oto szóste Boże Narodzenie
I oto szóste Boże Narodzenie
Od tej dziejowej, wielkiej dla nas chwili
Gdy przed narodem pierzchły nocy cienie
I przyszła wolność, którąśmy marzyli

A choć lat tyle, długich nieskończenie
Wrogowie z serca krew nam ciepłą pili,
W zagładę pędząc nas i zatracenie –
Myśmy niczego się nie nauczyli!

Rodacy! Niechaj miłości promienie
Oświecą serca nasze od tej chwili
Przecież to szóste Boże Narodzenie
Tej wolnej Polski, którąśmy marzyli

Dalej „Gazeta” zamieszcza kolejne artykuły o tematyce świątecznej…

W blaskach gwiazdy betlejemskiej

W szarzyznę, życia, bardzo frasobliwego obecnie, już wciska się na gwiazd promieniach nastrój świąteczny. Dobrze, iż obwarowała go tradycja przeciw zanikowi. Z roku na rok jawi się misterjum narodzin Pańskich w nieuszczuplonej wspaniałości. Zmieniają się czasy, stosunki, cała fizjognomja życia ulega przeobrażeniom nieustannym, a czar Bożego Narodzenia pozostałe jedną i tą samą zawsze wartością niezmienną, żadnym fluktuacjom ni dewaluacjom niepodległą.

Taka jest moc wiary, moc religji, moc najszlachetniejszych instynktów, wetchniętych przez nią w duszę ludzkości. Zdala mistycyzmu nie wszystkim dostępnego, zdala od dogmatyki, tego kunsztu bystrych umysłów, na tle najprostszych uczuć ogólnoludzkich iskrzą się głęboko w sercu słodkie radości, które noc wiglijną witają rozkwitnięte uroki. Obraz małego Dzieciątka przybywającego, by świat zbawić, ukazuje symbole, najbardziej nawet maluczkim na duchu zrozumiałe. Dziecię zstępuje ku nam, do całego świata miłośnie wyciągając ramiona. Dla tego Dziecięcia ludzkość to jedna rodzina i ono pragnie ową rodzinę uszczęśliwić. Jakże łatwem byłoby takie zadanie, gdybyśmy zawsze i wszędzie tak czuli, jak w noc wigilijną i myśleli o tym, co przy łamaniu się opłatkiem przepełnia nam duszę! W cóż obróciłyby się wtedy antagonizmy rasowe, narodowościowe, wyznaniowe; w co walka klas i zapamiętały taniec dokoła złotego cielca?

Czekające nas podniosłe chwile winniśmy budzić niejedną zbawienną refleksją. Od nas samych zależy, by pamiątki tajemnic religji, znajdujące tak żywy oddźwięk w uczuciach narodowych, nie zastawały nas tak przygnębionymi, jak obecnie. Weźmy rozbrat z błędami i grzechami, w jakie popadliśmy zaraz u wstępu do nowej epoki, niepodległości. Wzbudźmy w sobie jasne zrozumienie obowiązków, które ta niepodległość nakłada na nas i moc potrzebną dla dopełnienia owych obowiązków. Uczyńmy Polskę tak dostojną, jasną i piękną, jak dostojne, jasne i piękne jest światło gwiazdy betlejemskiej. Uczyńmy Polskę w myśl marzeń wieszczów narodowych taką właśnie gwiazdą, zapaloną na niebie dziejów po to, by poprowadziła ludy ku Chrystusowi!

Gazeta Poranna, 24.12.1923 r.

A jakżeż bez świątecznych akcentów lwowskich…

Choinka

Na placu Fredry ustawiono smukłe, ciemnozielone choinki. Przedziwną poezją owiane są te ścięte, na śmierć skazane drzewiny. W zgiełk życia miejskiego wnoszą echo potężnej pieśni lasu, majestatycznym rytmem, spływającej w doliny po zboczach gór. W ciżbie ludzkiej przypominają wolność samotności i rozkosz skupionej medytacji. Poświęcone śmierci, ale umierające radośnie, wdzięczne te drzewka wśród wyziewów miasta promieniują balsamiczną woń swej żywicznej krwi, woń, upajająca jak narkotyk, odurzającą, przywodzącą na myśl ciche chwile wieczorne spędzone zdała od ludzi w czerwonym zmierzchu, wśród gęstwy smukłych pni, świecących niby złote kolumny.

Ale oto na niebie błysnęła gwiazdka – pamiętacie? – raz niedaleko zorzy złotej, która jeszcze nie zgasła, kiedy indziej nad szafranowym pasem, lśniącym na zachodzie na ciemnem czole nieba, znowu na sklepieniu ciemno-szafirowern, niby w toni przeczystej wśród skłębionych chmur czarnych, cicho toczących się w przestworzach, tam nad równią uniesioną zlekka na skraju horyzontu, to znów nad grzbietem góry, nad rozkołysanemi falami morza nad zadumanemi dostojnie wieżami katedry – jawna gwiazdka, przecudna, drżąca ze wzruszenia, zawsze pierwsza gwiazdka – pamiętacie?

Michał Rolle, syn Józefa Antoniego Rollego, polskiego lekarza, działacza społecznego, historyka, autora wielu historycznych opracowań o Podolu, mieszkając we Lwowie, wspomina swe Wigilie w rodzinnym Kamieńcu Podolskim, pozostającym poza granicami Ojczyzny.

Wigilia kresowa

W dniu Wigilijnym rzewne wspomnienia owładają mną, wyrzucając za nawias szarą i smutną teraźniejszość. Przenoszę się myślą het tam za dzisiejsze kopce graniczne nad Zbruczcm, ku zakątkowi krwią i łzami spływającemu, gdzie ongi upływała wśród bliskich i drogich młodość moja beztroska. Mimo więzi krępujących systemu rosyjskiego, każdy dom polski na Kresach w takie chwile, jak Wigilja i Świętą Bożego Narodzenia, zasklepiał się w sobie, żył własnem życiem, tworząc oazę wzajemnej miłości i hamonji, zapominając o tem wszystkiem, co gnębi i smuci.

Dopiero w tego rodzaju warunkach występował w całej pełni czar tych świąt polskich, z tradycyjnemi zwyczajami, z sianem pod obrusem stołu wigilijnego, niezbędną „kutią”, jasno oświetlonem drzewkiem i przepiękną pasterką w katedrze kamienieckiej. Pasterka ta stanowiła punkt kulminacyjny uroczystości świątecznych, gromadząc w prastarej świątyni kresowej tłumy pobożnych i ciekawych innych wyznań i narodowości. Rosjanie i żydzi wiedzieli, że dobrze wyszkolony chór amatorski przygotowuje na pasterkę kolendy z towarzyszeniem orkiestry, że wykonanie ich będzie prawdziwą ucztą artystyczną dla znawców muzyki. Kolendy te układu Mireckiego pragnąłem zdobyć dla Lwowa. Niestety, postanowienie przyszło zbyt późno; najazd bolszewicki uniemożliwił wprowadzenie projektu w czyn, a szkoda. W roku, w którym osierocona diecezja podolska, po wielu latach zabiegów i starań, uzyskała znowu własnego pasterza, katedra kamieniecka przedstawiała w noc wigilijną obraz jeszcze bardziej uroczysty i odświętny, a gdy na stopniach ołtarza ukazał się biskup Mańkowski, łzy radości i rozrzewnienia rozbłysły w oczach jego wiernych.

Pasterka w Kamieńcu, gdy w murach jego rezydowały przejściowo władze polskie, pozostawiła niezatarte wspomnienie. Miejscowa ludność polska gościła przy stołach wigilijnych wojsko polskie tak serdecznie i radośnie, jak nigdzie na obszarach Rzeczypospolitej. Przyznawały to nasze wiarusy szczerze i otwarcie. A dzisiaj? Dzisiaj serce chwyta kurcz bólu na myśl, jaki los straszny przypadł tej ziemi zazbruczańskiej. Garnęła się do Macierzy, słała do Warszawy delegacje i petycje, podpisywane przez wszystkie bez wyjątku gminy, wszystkie zamieszkujące zakątek ten narodowości. Na nic nie zdały się jednak wołania: nie odtrącajcie nas! Traktat ryski, przeklinany przez kresowców, oddał przepiękny szmat dawnej ziemi polskiej w ręce bolszewickie. Wyrabowane świątynie zamknięto, pozbawiając resztki pozostałej tam ludności polskiej pociech religijnych. Jak wygląda tam obecnie noc wigilijna – lepiej nie wspominać. Po co psuć nastrój wesoły szczęśliwszym wybrańcom losu!

Gazeta Poranna, 24.12.1923 r.

„Gazeta Lwowska” w sposób bardziej społeczny podchodzi do tematyki Świąt Bożego Narodzenia.

Święty wieczór

Wieczór święty u naszych podwoji. Światłami roziskrzona choinka zakryje całą mizerję żywota, a przy opłatku opadnie na dno kielicha wrażeń wszelka gorycz. Bóle i smutki, żądze i zawiści zgładzi malutki Synaczek Marii, a Syn Boga i Bóg prawdziwy we własnej osobie.

Dwom znamionom zawdzięczają Święta Bożego Narodzenia cześć, którą świat im niesie i trwałość niespożytą.

Pierwszem z tych znamion jest ich charakter rodzinny owych dni uroczystych. Tkwi w człowieku instynkt stworzenia familijnego. Wśród wszystkich uczuć, ożywiających jednostkę, przywiązanie do rodziny, o ile owa jednostka jest normalną, stanowi najważniejszą siłę rozpędową życia. Toteż nie wierzymy, by kiedykolwiek powiodło się duchom przewrotu zdruzgotanie rodziny. Niemniej jednak czuwać nad nią jest obowiązkiem społeczeństwa. Dzisiaj zaś, kiedy tyle zła i brudu przez świat się przewala, rodzina bywa narażona na skażenie, na rozluźnienie, na zejście z dróg prostych. Zwalczajmyż owe szkodliwe wpływy, pomni, że z rodzin skażonych jadem zgnilizny nie może powstać zdrowie społeczeństwo, a naród musi doznać pohamowania w swym rozwoju, jeśli społeczeństwo jego nadżerają jady moralne.

A drugiem znamieniem Świąt Bożego Narodzenia uczyniła religja idealistyczny ich charakter. Niemasz tu pompy ni olśniewającej wspaniałości. Zbawiciel przychodzi na świat w lichej stajence, pierwsi hołd mu niosą prostaczkowie – pasterze. Dzięki temu skąpemu wyposażeniu, święta, o których mowa, skierowują myśl ludzką bez przeszkód w sferę ideałów. Uczą nas te święta, że dóbr najwyższych należy szukać nie w przyjemnościach życia; że nierównie szczytniejsze uciechy znaleźć może człowiek poza sferą zmysłów, aniżeli w ich ciasnem, zamkniętem kole.

Jakżeby pięknie świadczyło to o uczuciach religijnych i patriotycznych polskiego społeczeństwa, gdyby Zbawiciel zstępujący na ziemię zbudził w niem zgaszone sumienie; gdyby na koniec zanikł trąd moralny wyzysku, gdyby rozbestwienie spekulacyjne, prowadzące nas do zguby przejrzało w świetle nocy wigilijnej, a Ojczyzna nie tylko wskrzeszona orężem, lecz także cnotami Obywateli swych odrodzona, mogła za rok łamać się opłatkiem wśród pogodniejszych, niż obecnie, nastrojów.

Żołnierze na Kresach. Gazeta Poranna, 24.12.1923 r.

Jedni świętują, a inni pracują – niestety taka jest prawda…

Generalna obława w III. dzielnicy

Wczoraj wieczorem na zarządzenie nadk. Kozakiewicza, kierownika Ekspozytury policyjno-śledczej, udali się komisarze Białkowski, Sędzimir i Konarski z silnymi oddziałami wywiadowców i posterunkowych na obławę w dzielnicy III.

Podzieliwszy się na 3 partie, organy policyjne przetrząsnęły wszystkie spelunki, hotele, nory złodziejskie zakamarki itp. Wynikiem obławy było sprowadzenie około 20 osobników, bądź to złodzieji uchylających się spod dozoru, bądź poszukiwanych za kradzież. Nadto znaleziono wiele skradzionych przedmiotów oraz oddano do aresztów wielu osobników bez określonego zajęcia oraz za włóczęgostwo.

Podczas rewizji hoteli zastano w hotelu Bohrera przy ul. Kazimierzowskiej trzech niebezpiecznych włamywaczy, którzy przyjechali do Lwowa z Warszawy i Lublina na gościnne występy. Jak się okazało, gentlemani ci nazwiskiem Jankiel Socha, Izak Kupierstein i Szajc Schrage, poszukiwani są przez policję i sądy warszawskie, a Schrage przed paru dniami dopiero wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał karę 3-letniego więzienia.

„Z Gwiazdą”, rys. Włodzimierz Tetmajer. Gazeta Poranna, 24.12.1923 r.

Sukcesem w przededniu Świąt dzielili się pracownicy Tow. Akc. budowy parowozów:

Pierwszy parowóz polski

23 grudnia o godz. 12 w południe w zakładach Tow. Akc. budowy parowozów odbyło się uroczyste poświęcenie pierwszego parowozu zbudowanego w warsztatach spółki. Na uroczystość przybyli: Prezydent Rzpltej z pułk. Zaruskim generalnym adiutantem, Marszalkowie Sejmu i Senatu, Prezes Rady Ministrów, Ministrowie, wielu posłów i senatorów.

W imieniu zarządu pierwszy wygłosił przemówienie senator Dr Adam, poczem aktu poświęcenia dokonał ks. biskup Gaił. W czasie poświęcenia orkiestra fabryczna wykonała kilka utworów. Następnie naczelny dyrektor zakładów i główny organizator prof. Sochacki złożył sprawozdanie z 4-letniei działalności Towarzystwa zaznaczając między innemi, iż poświęcony dziś parowóz jest pierwszym z siedmiu, które niebawem będą oddane do użytku Ministerstwu kolei żelaznych P. Prezydent Rzpltej wsiadł na parowóz i uruchomił go. W dalszym ciągu uroczystości w imieniu pracowników spółki wygłosił podniosłe przemówienie p. Tyczka, podkreślając hart i przywiązanie robotnika i technika polskiego do swojego warsztatu pracy.

„Aniołek z kobzą”, rys. Jan Matejko. Gazeta Poranna, 24.12.1923 r.

25 grudnia „Gazeta Poranna” podsumowuje minione Święta…

Z nastrojów świątecznych

Boże Narodzenie, to najmilsze ze świąt, kiedy anieli z nieba, rozpinają nad światem jasną wstęgę z napisem „pokój ludziom dobrej woli”, kiedy radość i wesele zwykło przenikać do każdego zakątka dusz ludzkich – w tym roku tylko nielicznym przyniosło niezmąconą pogodę, to zapomnienie o codziennych troskach życia, jakie corocznie obejmuje władzę nad światem, bodaj na przeciąg dni paru. Ale bo też zbyt wiele czynników sprzysięgło się na to, aby ludziskom zmącić podniosły nastrój wigilijny, radość z narodzin Bożego Dzieciątka.

Po kościołach wprawdzie tłumy wiernych słuchały słodkich dźwięków kolend, radowały swe serca ziszczoną obietnicą Narodzin Pana – ale już za progiem kościelnym cała nędza obecnej chwili krzyczała do nich głosem wielkim, że nie masz między nami „ludzi dobrej woli”, że przeważnie chciwość i zachłanność jednych nie pozwoliła całym rzeszom na tradycyjny obchód wigilji i dni świątecznych. Bo jakże się było radować, gdy orgja paskarstwa rozpętała na kilka dni przed świętami jak nigdy dotąd swój piekielny tan, gdy hiobowa wieść o podniesieniu dodatków na artykuły pierwszej potrzeby, przygnębiła ogół w sam dzień wigilijny, a w parze z tem posypały się podwyżki taryf kolejowych, tramwajowych, elektrycznych itp. Gdy wieść lotna przyniosła z ulicznej giełdy nowinę, iż dolar podskoczył powyżej 8 miljonów, co dla tych, którzy go nie posiadają, oznacza podrożenie wszystkich artykułów pierwszej potrzeby – niemożność przyodziania i wyżywienia rodziny, stopnienie ich minimalnych dochodów.

Tak też radowali się hucznie i buńczucznie tylko paskarze i spekulanci, ci, dla których zapłacić za flaszkę wódki 6–9 miljonów, a za flaszkę wina 4–6 miljonów jest nic nieznaczącą fraszką, dla których wydać jakieś pół miljarda na „przyzwoite” święta jest drobnostką, gdyż zwyżkowa koniunktura giełdowa i handlowa niebawem wypełni im z nawiązką tę chwilową lukę w budżecie. A ogół? …

Ten tylko modlił się w serc żarliwości w dzień Narodzenia Pańskiego. Oby to już ostatnie w Polsce było takie niewesołe Boże Narodzenie.

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański

Tekst ukazał się w nr 23-24 (435-436), 19 grudnia – 15 stycznia 2023

X