– Przed drugą wojną światową ta sala była miejscem spotkań pisarzy polskich, a przed wejściem do tego gmachu stał pomnik Kornela Ujejskiego, – powiedział dyrektor Obwodowej Biblioteki Naukowej we Lwowie, Iwan Swarnyk, witając poetów polskich i ukraińskich w dawnej kamienicy Kasyna Miejskiego, gdzie miało siedzibę połączone z kasynem Koło Literacko-Artystyczne.
Lwowski poeta Oleś Diak wspomniał o udziale w zeszłorocznym festiwalu „Poezja bez granic”. Podkreślił wysoki poziom organizacji spotkań poetów w Polanicy-Zdroju. Natchniony panującym tam nastrojem pisał nawet na ten temat poezje. Oleś Diak jest przekonany, że nowy festiwal „Młody Lew” też zaowocuje.
– Dobrze, że polscy pisarze przyjeżdżają do nas, – zaznaczyła Maria Ludkiewicz, poetka ze Lwowa. Mówiła też o więzach rodzinnych na pograniczu ukraińsko-polskim, o losach rodzin mieszanych.
Jula Kurtasz-Karp opowiadała, że przez wiele lat żyła pod ciężarem przekazów i opowieści rodzinnych o tym, że podczas wojny polsko-ukraińskiej jej dziadka, oficera ukraińskiego, rozstrzelali polscy żołnierzy. – Wyleczyłam się duchowo dzięki pracy nad przekładem poezji Karola Wojtyły – podkreśliła.
Patriarcha lwowskich poetów Mykoła Petrenko wspominał rok 1945, kiedy po wyzwoleniu z niemieckiego obozu koncentracyjnego przez dwa miesiące pod nadzorem sowietów pracował w prawie wyludnionym Breslau (Wrocławiu). Tam poznał polską dziewczynę, którą wspominał w obozie stalinowskim na Kołymie. Na ten temat napisał poemat. Mykoła Petrenko przekazał książkę gościom z Wrocławia. Dodał, że tłumaczył też polskie fraszki.
Każdy z poetów-wrocławiaków ma sentyment do Lwowa, Borysławia, innych miejsc ziemi lwowskiej skąd jałtańska wiedźma wypędziła ich przodków na Śląsk Górny czy Dolny. Teraz budują mosty z poezji i prozy ponad granicami i podziałami.
– Każdy z nas jest Europejczykiem! – podsumował urodzony we Lwowie polski poeta Andrzej Bartyński.
Konstanty Czawaga
Tekst ukazał się nr 8 (180) 30 kwietnia – 16 maja 2013