Siostra Hieronima, albertynka ze Lwowa: Człowiek samotny nie potrzebuje wiele fot. Facebook, Albertynki we Lwowie

Siostra Hieronima, albertynka ze Lwowa: Człowiek samotny nie potrzebuje wiele

„Człowiek samotny nie potrzebuje wiele, tylko uśmiechu, dobrego słowa, żeby ktoś z nim porozmawiał” – mówi s. Hieronima Kondracka ze Lwowa. Od lat siostry albertynki pełnią posługę ubogim i bezdomnym w tym mieście. Z myślą o nich budują też dom, który ma stać się schronieniem dla bezdomnych kobiet i matek samotnie wychowujących dzieci. O codziennych trudach i zmaganiu się z wojenną rzeczywistością opowiedziała s. Hieronima Kondracka w rozmowie z Kariną Wysoczańską.

Od lat niesie Siostra pomoc najbardziej potrzebującym mieszkańcom Lwowa. Jak na co dzień wygląda ta posługa?

fot. Facebook, Albertynki we Lwowie

Tutaj swoją pracę rozpoczęliśmy w 2017 roku. Włączyliśmy się bardzo czynnie w pomoc drugiemu człowiekowi. Tak jak nasz założyciel Św. brat Albert Adam Chmielowski idziemy na ulicę do ludzi ubogich, potrzebujących. Przypominam te obrazy jeszcze z pandemii, kiedy ulice były całkiem puste. Szłyśmy kilometrami i widziały, że w śmietnikach ktoś szukał jedzenia. Wtedy też służyłyśmy im z pomocą i niejednokrotnie doświadczałyśmy takiej wielkiej dobroci i wdzięczności od tych ludzi. Staramy się, by nie czuli się oni gorsi. Zwracamy się do nich przez Pan czy Pani. Jest to dla nich takie ważne, że ktoś ich zauważył, że nie przyszedł mimo.

Chodzimy też do ludzi ubogich. Jest takich osób dużo. Taki człowiek samotny nie potrzebuje wiele, tylko uśmiechu, dobrego słowa, żeby ktoś z nim porozmawiał, po prostu potrzebuje takiego bycia z nim. Zawsze nie idziemy z pustymi rękoma, niesiemy lekarstwa, produkty, ubrania, podstawowe środki higieniczne, czystości.

Jak zmieniło się życie sióstr po wybuchu pełnowymiarowej wojny?

Tak jak się zmieniło życie na Ukrainie, tak zmieniło się i nasze życie. Żyjemy jedną chwilą, którą Pan Bóg daje, bo wiemy, że tej drugiej może więcej nie być. Staramy się ją wykorzystać maksymalnie. Tam, gdzie jest potrzeba idziemy i służymy. Od początku wojny bardzo czynnie zaangażowałyśmy się w pomoc drugiemu człowiekowi. Stojąc na Rawie-Ruskiej, na granicy, pomagałyśmy matkom z dziećmi dostać się do Polski.

Później na dworcu we Lwowie całymi dniami z wolontariuszami rozdawałyśmy kanapki, gdy przyjeżdżały pociągi z ewakuowaną ludnością. Ludzie byli bardzo wdzięczni, bo mieli długą drogę za sobą. Pomagałyśmy też w znalezieniu zakwaterowania. I chociaż to było na początku wojny, my do tej pory z niektórymi osobami jeszcze utrzymujemy kontakt. Jak oni sami mówią, stałyśmy się dla nich najbliższą rodziną.

fot. Facebook, Albertynki we Lwowie

Pomagałyśmy też przy ewakuacji dzieci chorych. Z Polski przyjeżdżało pogotowie i zabierało te dzieci, którym potrzeba paliatywnej opieki. Jeszcze jest jeden chłopczyk w Siedlcach. Jest też mama z dwójką dzieci z Zaporoża. To jest miłe, kiedy oni przesyłają zdjęcia. Dziewczynka, która wówczas miała dwa miesiące, już teraz ma ponad rok. Jest to taka radość, że człowiek może komuś pomóc.

Stoimy teraz przy budynku, który ma stać się takim ratunkiem i bezpiecznym miejscem dla najbardziej potrzebujących mieszkańców miasta.

Tak, będzie tu przytulisko dla bezdomnych kobiet i matek, które wychowują samotnie dzieci. Jednak pracując z ludźmi, którzy wyemigrowali ze wschodu, widzimy też szerszy zasięg naszej pracy i będziemy się podporządkowywać do tych potrzeb, jakie są teraz. Chcemy, żeby ten dom był dla innych takim bezpiecznym schronieniem, żeby tutaj mogli też odnaleźć swoją godność i odczuli miłość. Jeśli człowiek czuje się kochany, czuje, że Pan Bóg go kocha i umie odwzajemnić tą miłość. Bo dobro zawsze owocuje.

fot. Karina Wysoczańska

Nasz założyciel św. brat Albert mówił, żeby byliśmy dla wszystkich takim dobrym chlebem. Chciałybyśmy, żeby ci ludzie, którzy tutaj będą mieszkać, odczuli tą dobroć, miłość i ten smak codziennego chleba. By nikomu nigdy go nie zbrakło.

Ile osób będzie mogło tu zamieszkać?

Najpierw planowaliśmy, że zamieszka tu 40 osób. Teraz myślimy, że zmieści się tu 70 osób, jeśli będzie taka potrzeba. Będziemy się starały, żeby jak najwięcej osób mogło skorzystać z tego domu. Żeby on rzeczywiście był takim prawdziwym domem.

fot. Karina Wysoczańska

Mimo trwającej wojny widzimy znaczne postępy w budowie przytuliska.

Nasza budowa przypadła w bardzo trudnym czasie: najpierw pandemia, a potem wojna. Budowę rozpoczęliśmy 18 lipca 2020 roku. Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski poświęcił plac pod budowę i wmurował kamień węgielny. Od tej pory bardzo intensywnie zaczęły się prace przy budowie tego przytuliska.

Wiele ludzi się modli, żeby ta budowa mogła powstać i aby były tu mocne fundamenty. I myślę, że Pan Bóg tu stawia mocne fundamenty i to widać. Bo tak po ludzku w tak krótkim czasie i w tak ciężkim czasie nie byłoby możliwe wybudować takiego domu. A tu wszystko jest z tych wdowich groszy. Jest to niesamowite. Jedna ze studentek z Ukrainy, obecnie studiuje w Polsce, uzbierała pieniążki i po prostu podała tutaj. I to było takie piękne, to dziecko sobie odjęło, żeby tutaj dać na budowlę. Jeszcze jedno było takie małe dziecko, które przez wielki post uzbierało 50 hrn i myślę, że to jest taka wielka cegiełka, która tutaj jest włożona. Zbieramy każdy grosz do grosza i tutaj wkładamy.

Dużo pomocy płynie do nas z Polski: od naszych przyjaciół, rodzin, parafii. Chciałam podziękować wszystkim darczyńcom, moim przyjaciołom i koleżankom. Organizują one w szkołach różne festyny, dyskoteki, by uzbierać koszty na ten cel. Są już zakupione naczynia na 300 osób, sztućce, bo tu będzie też stołówka dla ubogich i teraz też zbierają pieniążki na pościel. Kiedy opowiadają jak nawet dzieci dołączają się do tych zbiórek, to naprawdę łzy z oczów same lecą. To jest takie piękne, że człowiek nie jest sam. Dziękuję Bogu, że jestem w tym zgromadzeniu i za wszystkich ludzi, którzy stawia na mojej drodze.

A my dziękujemy za posługę, która Siostra wraz ze zgromadzeniem prowadzi w naszym mieście i dziękujemy za rozmowę.

Siostry albertynki ze Lwowa zwracają się z prośbą o duchowe i materialne wsparcie budowy przytuliska. Darowizny można wpłacać na konto:
PKO BP 19102010420000800201252220
TYTUŁEM: Przytulisko Lwów
Zgromadzenie Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim
ul. Kawęczyńska 4a
03-772 Warszawa

X