Sanie… bez jednego gwoździa fot. Oleg Pilipiuk

Sanie… bez jednego gwoździa

Oleg Pilipiuk, z górskiej wioski Białoberezówka w rej. werchowyńskim wyrabia tradycyjne huculskie sanie. W nadziei na rychłe zwycięstwo i powrót w góry turystów, szczególnie z Polski, mistrz zdradził dziennikarce „Nowego Kuriera Galicyjskiego” tajniki swego rzemiosła.

Oleg Pilipiuk

– W mojej rodzinie nikt nie był rzeźbiarzem czy stolarzem. Dziadek był woźnicą, ojciec – leśniczym, a matka – medykiem. Ja też z wykształcenia jestem leśniczym – specjalistą od gospodarki leśnej. Rzeźbić zacząłem dawno i bardzo chciałem się tego nauczyć. Ale niektórzy artyści chronili swe tajemnice i nie bardzo chcieli się ze mną nimi dzielić. Znalazłem jednak ludzi, który mi pomogli, wytłumaczyli jak z drewnem pracować. Od 2006 roku działam jako zawodowy rzeźbiarz – opowiada mistrz.

Sanie zaczął artysta tworzyć po tym, jak zwrócił się do niego mężczyzna i poprosił zrobić mu sanie do przewozu ludzi. Jak się do tego zabrać – artysta nie wiedział. Kupił więc stare sanie do przewozu siana, rozebrał je i zaczął badać, jak były zrobione. Utalentowany rzeźbiarz nie tylko złożył sanie z powrotem, ale udoskonalił je tak, aby służyły do przewozu ludzi. W ten sposób opanował nowy rodzaj rzemiosła.

Jak twierdzi mistrz – w saniach najważniejsze są „korsy”, czyli płozy, na których się poruszają. Powinny być wygięte w odpowiedni sposób. Dobrze, gdy już tak wygięte jest rosnące drzewo, z którego zrobi się płozy. Otóż, znaleźć tak rosnące drzewo można jedynie na karpackich stokach, gdzie jest mało słońca, więc drzewa, wrośnięte w stok, ciągną się w górę. Niełatwo takie drzewo zobaczyć i aby znaleźć odpowiednie, należy je podkopać. Odpowiednie drzewa zostają ścięte, mocno związane i pozostawione do wysuszenia na dwa-trzy lata. Najlepsze płozy są z jasienia lub wiązu.

fot. Oleg Pilipiuk

Na stosownie wymodelowane płozy artysta nakłada kolejne elementy konstrukcji sań. Jest to rama, zrobiona z sosny lub lipy, na nią nakłada się dno i ścianki boczne. Te ostatnie można zdejmować. Ścianki mogą być ozdobione tradycyjnym rysunkiem lub rzeźbione. Tradycyjne huculskie sanie zebrane są bez użycia gwoździ: „Wszystkie części mają być tak dopasowane, aby sanie mogły zakręcać, jak sportowe auto” – mówi mistrz.

Wymiary tego konnego transportu zależą od liczby koni, które gospodarz chce zaprzęgać – jeden, para, czy nawet dwie pary. Im więcej koni w zaprzęgu, tym szerszy i dłuższy może być pojazd. Dobre sanie ważą nie więcej niż 150 kg i kosztują od 2,5 do 10 tys. hrywien. Cena zależy od złożoności wyrobu. Na zrobionych własnoręcznie saniach Oleg wozi turystów. Gospodarz ma własne gospodarstwo agroturystyczne, gdzie przejażdżka na saniach jest jedną z atrakcji. Można też jeździć wierzchem na jego huculskich konikach.

Sabina Różycka

Tekst ukazał się w nr 22 (410), 29 listopada – 15 grudnia 2022

X