Rok 1913 – mieliśmy kiedyś reprezentację Galicji Henryk Bilor

Rok 1913 – mieliśmy kiedyś reprezentację Galicji

Kontynuujemy promocyjny druk części materiałów historycznych o początkach i rozwoju piłki nożnej we Lwowie,

które pochodzą z książki autorstwa Bogdana Lupy, współpraca Iwan Jaremko i Jarosław Hrysio, „Kronika lwowskiej piłki nożnej (od poł. XIX w. – 1965 r.) Tom 1”, która ukazała się drukiem po ukraińsku, a z czasem, dzięki wsparciu Konsulatu Generalnego RP we Lwowie, ukaże się również po polsku. Publikacja zawiera bogaty materiał historyczny od II połowy XIX wieku po rok 1965, pozyskany przez autorów z rozmaitych źródeł, a uchylający kulisy powstania tego najbardziej popularnego sportu, rozwiewający wiele mitów i legend o gwiazdach tego sportu, jego kibicach i działaczach.

Póki trwały rozgrywki o mistrzostwo Kraju, odbyło się spotkanie, o którym prawie nikt nie pamięta. Orientują się w tym chyba najzagorzalsi kibice i statystycy piłkarscy Lwowa i Polski. Chciałbym, aby o tym meczu wiedziano na Ukrainie. Dlatego warto wypełnić tę białą plamę w historii naszej piłki nożnej i dokładniej opisać to wydarzenie. Szczegółowo zbierałem wszystkie fragmenty informacji o tym wyjątkowym spotkaniu, które odbyło się pod koniec lata 1913 roku.

Na początku sierpnia Polski Związek Piłki Nożnej (w Galicji – red.) ogłosił, że w bieżącym roku odbywać się będą regularne spotkania na najwyższym poziomie. Ze Związkiem Piłkarskim Kraju Moraw i Śląska osiągnięto porozumienie o corocznych regularnych meczach pomiędzy reprezentacjami obu krajów koronnych habsburskiego imperium. Organizację pierwszego, który był planowany na 31 sierpnia, zlecono krakowskiej Cracovii. Być może, właśnie to było przyczyną nie najlepszego występu reprezentacji Królestwa Galicji i Lodomerii.

Przyczyna związana jest też z tym, że we Lwowie ten mecz potraktowano z zazdrością. Na ten sam dzień we Lwowie zaplanowany był mecz reprezentacji Lwowa i Czerniowiec. Prawie wszyscy najlepsi piłkarze pozostali we Lwowie, aby przygotować się do tego spotkania. Pierwszy występ reprezentacji Galicji we Lwowie po prostu zignorowano.

Do reprezentacji Kraju ze Lwowa udało się pozyskać jedynie dwóch najlepszych lwowskich zawodników: Henryka Bilora (19.11.1889, Lwów – rozstrzelany na wiosnę 1940 w Charkowie) z Czarnych i Johanna Krammerera (zmarłego w 1915 roku) z Pogoni oraz sędziego Dżułyńskiego. Jednak jedynie Henryk Bilor brał udział w tym interesującym spotkaniu. Dla Krammerera nie znaleziono miejsca na boisku. Za to grało sześciu graczy Cracovii i czterech Wisły. Ze strony Moraw i Śląska ośmiu zawodników było z Opawy z klubu Deutscher Sportverein Troppau i trójka zawodników z Bielska Białej z klubu Bielitz-Bialaer Sportverein.

31 sierpnia sędzia Dżułyński (Lwów) o godz. 16:00 dał sygnał wyjścia na murawę boiska Cracovii. Jednak początek gry był ciągle odkładany. Początkowo na 10 minut, potem na kolejne 10. Mecz był zagrożony – zawodnicy Wisły odmówili udziału w meczu, protestując w taki sposób przeciwko nierównej ilości zawodników z krakowskich klubów Wisły i Cracovii. Jednak jakoś udało się namówić zawodników, motywując to tym, że skład reprezentacji zaproponował PZPN. Na to zeszło jeszcze pół godziny. Błękitni – w takich strojach grała reprezentacja Galicji – ukazali się wreszcie na boisku przy oklaskach zniecierpliwionej publiczności. Zabrzmiał gwizdek sędziego i gra się rozpoczęła.

Codzienny Kuryer Ilustrowany w relacji z meczu 2 września napisał: „Reprezentacja Moraw i Śląska, …w ogóle stworzyła drużynę dobrze zgraną, która rozumie się podczas gry. Wprawdzie, technicznie byli słabsi od nas, jednak ambicją, starannością, a przede wszystkim wyszkoleniem obronili honor swego Kraju.

Nasza ekipa nie miała żadnego wspólnego treningu. Niektórzy gracze poznali się dopiero na boisku! Nie dziwi, że przez brak zgrania wiele doskonałych okazji nie wykorzystano. Grę rozpoczęła reprezentacja Galicji i w szybkim tempie atakuje. Już po kilku minutach (7) od początku gry Galicji dzięki Dąbrowskiemu (Cracovia) udało się zdobyć pierwszy punkt. Ten gol zmusił obie drużyny do szybszej gry. Reprezentacja Galicji stara się umocnić tymczasową przewagę, a goście – wyrównać szanse. Piłka przelatuje spod jednej bramki do drugiej, goszcząc jednak więcej po stronie Ślązaków. Dopiero w 35 minucie dzięki wspanialej kombinacji Strack – Rotter, ten ostatni pakuje piłkę w siatce Błękitnych. Przerwa. Wynik 1:1.

Po przerwie przez kilkanaście minut gra toczy się otwarcie. Żadna ze stron nie ma przewagi. Gra toczy się przeważnie w środku pola. Jednak widoczne staje się, że nasi zawodnicy, bez wspólnego treningu, powoli zaczynają tracić siły. Tę sytuację wykorzystują goście, którzy z wielkim naciskiem atakują, czasem stosując nawet brutalną grę. Dlatego, z powodu niedotrzymania zasad gry, sędzia wyklucza jednego z graczy Śląska. Pomimo, że goście grali w 10, w 40 minucie zdołali strzelić drugiego i ostatniego w tym meczu gola.

Z gości warci wyróżnienia: Reichl, Maly, Heger, Rotter (tu pomyłka autora artykułu – nazwisko zawodnika Kitler – aut.), a z Błękitnych – R. Traub, Dąbrowski, Bilior, Bujak.

Sędziował p. Dżułyński ze Lwowa, dobrze”.

Do tego sprawozdania warto dodać dwa sprostowania: po pierwsze – w krakowskim Głosie Ludu z 2 września za autora drugiej bramki na 35 minucie wskazano Malego. Drugie sprostowanie dotyczy wykluczenia z pola. Podczas jednego z ostrych momentów gry bramkarz Pollak łapie piłkę. Zawodnik naszej reprezentacji próbuje wybić mu ją z rąk. Takie działania oburzyły jednego z obrońców Śląska i rzucił się z pięściami na naszego zawodnika. Dlatego sędzia Dżułyński interweniował i wykluczył go z pola. Według obecnie panujących zasad gry – mógłby usunąć obu.

Gazeta Kuryer Lwowski w ogóle bardzo krytycznie ustosunkowała się do składu reprezentacji Galicji: „…Drużynę, która walczyła przeciwko zmobilizowanej drużynie Moraw i Śląska, warto by nazwać „urlopową reprezentacją Krakowa”, a nie reprezentacją Galicji. Fryc, R. Traub, Śliwa i Dąbrowski w ogóle nie powinni byli przy składaniu listy reprezentacji wejść do jej składu, a ustąpić miejsca znacznie lepszym odpowiednim lwowskim zawodnikom”.

Jak by tam nie było, ale debiut reprezentacji Galicji okazał się porażką – drużyna mogła śmiało wygrać, gdyby należycie przygotowała się do tego, jak teraz widzimy, historycznego spotkania. Szkoda, ale reprezentacja Królestwa Galicji i Lodomerii została tą ekipą, która zagrała tylko jedną grę w swojej historii. Do meczu rewanżowego dlaczegoś nie doszło, a potem…

A potem, w następnym roku, wybuchła I wojna światowa.

W tym samym czasie reprezentacja Lwowa przyjmowała zawodników z Czerniowiec i łatwo ich pokonała 6:2. Reprezentacja rozegrała jeszcze kilka meczy w tym sezonie. W trzech meczach z reprezentacją Wiednia (reprezentacja II klasy) dwa razy przegrała. Początkowo Lwów reprezentowała drużyna Pogoni (Czarnych wtedy nie zaproszono) i przegrała 0:4. W pierwszych dniach września w dwumeczu we Lwowie pierwszy przegrała 2:3, a w drugim, po raz pierwszy zwyciężyła Austriaków 1:0. W dwóch meczach o Puchar Ludwika Żeleńskiego dwukrotnie przegrała z krakusami. Przy czym w pierwszym meczu aż 0:7!

Bogdan Lupa
Tekst ukazał się w nr 19 (239) 16-29 października 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X