Rod Kossaków i Stanisławów. Część 2 „Pogoń 6 Pułku ułanów za bolszewikami”, Jerzy Kossak

Rod Kossaków i Stanisławów. Część 2

Kontynuujemy naszą opowieść o rodzinie malarzy Kossaków, której losy w pewnym stopniu powiązane były z Pokuciem

Artystyczne talenty porucznika kawalerii

Dzieło Juliusza Kossaka kontynuował jego syn Wojciech (1856–1942), który też był batalistą. Jego ulubionym okresem historii były wojny napoleońskie. Znawcy sztuki bardzo przychylnie wypowiadają się o Kossaku młodszym, ale jednak swego ojca nie prześcignął.

Przedstawicielem trzeciego pokolenia artystycznej dynastii był jedyny syn Wojciecha, Jerzy (1886-1955), który też tradycyjnie malował konie, a miał ku temu wszelkie podstawy. W czasie I wojny światowej Jerzy Kossak walczył na froncie włoskim w stopniu porucznika pułku ułanów armii Austro-Węgier. Po wojnie szybko stał się popularnym batalistą. Obok prac historycznych tworzył obrazy najnowszej historii walk Rzeczypospolitej – życie codzienne Legionów, porażka armii Tuchaczewskiego, walki z Budionnym pod Lwowem w 1920 r. Często bohaterami jego dzieł byli ułani. Na przykład: „Pogoń 6 Pułku ułanów za bolszewikami”. Interesujące, że w okresie międzywojennym ten pułk stacjonował w Stanisławowie w koszarach przy ul. Gwardii Narodowej, noszącej wówczas nazwę Legionów.

W Muzeum sztuki Przedkarpacia są dwie niewielkie prace (34 x 25,5 cm) Jerzego Kossaka – „Jeździec” i „Ułan”, powstałe w 1930 roku. Pierwsza przedstawia oficera z okresu napoleońskiego, druga – ułana Wojska Polskiego z okresu międzywojennego. W 1981 r. obie akwarele zostały tu przekazane z Muzeum krajoznawczego. Jak tam się znalazły – na razie nie udało się ustalić.

Karol Kossak

Malarz Huculszczyzny

Jerzy Kossak miał dwie córki, dlatego słynne tradycje rodziny przedłużył jego stryjeczny brat, Karol Kossak (1896–1975), syn Stefana.

Jeżeli jego zasłużeni krewni czasem odwiedzali Przykarpacie, to Karol przez dłuższy czas mieszkał na Huculszczyźnie. W młodości uczył się u swego wuja Wojciecha, potem – I wojna światowa, front, ciężka kontuzja, demobilizacja. Przez jakiś czas mieszkał we Lwowie, a w 1934 roku przeniósł się do Tatarowa, gdzie miał willę.

Pochłonięty życiem Hucułów, stale malował ich postacie, utworzył znany cykl „Huculi w drodze”. Znawcy sztuki określili go jako „malarza Huculszczyzny”. Oprócz tego malował ułanów (jakże by bez nich?), polowania i scenki rodzajowe z życia wiejskiego.

W 1933 roku artyści polscy w Stanisławowie założyli towarzystwo artystyczne „Orion”, wśród którego członków znalazł się również Karol Kossak. „Orionowcy” regularnie wystawiali swoje prace na sprzedaż. Wprawdzie, jak twierdzą świadkowie, rzadko znajdywali kupców.

Artysta z Kosowa, Wasyl Dutka, badający życie Karola Kossaka, przekazał wspomnienia jego córki. Gdy do Galicji przyszli sowieci, chcieli wysiedlić rodzinę artysty i urządzić w jego domu obóz pionerski. Raptem oficer NKWD zobaczył na biurku artysty popiersie Stalina ze wspaniałymi wąsami. Czekista aż zdjął czapkę, przeprosił gospodarza i zostawił go w spokoju. Biedak nawet nie domyślał się, że pomylił „wodza światowego proletariatu” z… dziadkiem artysty, słynnym Juliuszem Kossakiem.

Z pewnością jest to tylko rodzinna legenda, ale „pan” Karol zrozumiał jej sens i szybko stał się „towarzyszem” Karolem. Od tej chwili tworzy takie dzieła, jak „Spotkanie Armii Czerwonej na Huculszczyźnie”, Czerwonoarmiści na postoju”, czy „Dziewczę rozmawia z żołnierzem-pogranicznikiem”. Gdy w 1940 roku w Stanisławowie powstała spółdzielnia malarzy „Radziecka sztuka”, to na jej przewodniczącego mianowano towarzysza Kossaka. Mieściła się ona w niewielkiej willi w miejscu obecnego placu przed hotelem „Nadija”.

Znawca sztuki Wołodymyr Baran określa Karola Kossaka niezbyt pochlebnie jako „członka KPZU” (Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy).

– Siedział on w polskim więzieniu, ale jego widok budził wielkie wątpliwości, czy otrzymał wyrok za politykę. Wysoki, chudy, o sposobie zachowania przestępcy, któremu do pełnego wizerunku brakowało tatuażu na czole. Kossak mieszkał na poddaszu, pił niemiłosiernie i brał łapówki od malarzy za przydzielanie im oficjalnych zamówień. Skład spółdzielni można było nazwać gwiezdnym. Jej członkami byli Osyp Sorochtej, Emil Dubrawa, Jarosław Łukawiecki, Mychajło Zorij i mój ojciec Lew Baran. Chociaż byli wtedy bardziej dekoratorami, a nie artystami. Jako artysta Kossak był do niczego – najlepiej udawały mu się hasła – wspomina Wołodymyr Baran.

Wasyl Dutka twierdzi, że jedną z prac Karola Kossaka można było oglądać w Gmachu oficerów w Iwano-Frankiwsku jeszcze w latach 1980. Gdy Gmach zakończył swe istnienie, obrazu już tam nie było.

Dzięki tej pracy Karol przez długi czas mieszkał w Stanisławowie, ale kontaktów z Tatarowem nie urywał. Gdy w 1941 r. przyszli Niemcy, też chcieli odebrać mu willę. Według rodzinnych przekazów, gdy oficer niemiecki obejrzał akwarele na ścianach, powiedział: „Widzę, że jest pan malarzem. Nasz führer też jest malarzem, dlatego cenimy ludzi sztuki i nie skrzywdzimy pana”. Swe obrazy z czerwonoarmistami na ten czas Karol zdążył chyba schować.

W 1943 r. ktoś podpalił tatarowską willę i w ogniu zginęły wszystkie prace artysty. Rodzina przeniosła się do Stanisławowa, a w 1944 r., gdy front zbliżał się do miasta, postanowiła wyjechać do Polski. Gdy pociąg ruszył, nagle zatrzymali go Niemcy, zabrali wszystkich mężczyzn i dokądś ich poprowadzili. Po dwóch dniach bardzo wychudzony, z krwawymi pęcherzami na rękach, Karol dołączył do rodziny. Okazuje się, że Niemcy zmusili pasażerów pociągu kopać okopy dla obrony przed czerwonymi.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 17 (405), 16 – 29 września 2022

X