Przekrój ratuje Zamek Królewski w Warszawie w odbudowie, polska-org.pl

Przekrój ratuje

Faktycznie, ratuje mnie to, że prywatnego archiwum „Przekroju” wystarczy jeszcze na długo. Mam jednak nadzieję, że epidemia skończy się wcześniej. Przeglądnijmy kolejny numer z dnia 7 listopada 1971 roku.

Najważniejsze wiadomości polityczne w listopadzie to…

54 rocznica Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej przypada w roku bogatym w doniosłe wydarzenia. Na początku tego roku XXIV Zjazd KPZR otworzył rozległe perspektywy rozwoju republik radzieckich i znacznego podniesienia dobrobytu ich ludności. Szeroki program rozwoju gospodarczego, w którym położony został tak szczególny nacisk na szybkie i lepsze zaspokajanie potrzeb społeczeństwa nie ma precedensu w dziejach radzieckiej gospodarki. Wyzwolił ogromną energię społeczną i twórcze inicjatywy dzięki którym w najbliższej pięciolatce Kraj Rad dokona wielkiego kroku naprzód.

Jest oczywiste, że tak śmiały i ambitny program polityczno-gospodarczy mógł powstać tylko w oparciu o dotychczasowe osiągnięcia ekonomiczne Związku Radzieckiego i tylko przy uwzględnieniu na najbliższe lata założenia stabilności sytuacji międzynarodowej, postępów odprężenia, względnej choćby normalizacji stosunków w najbardziej zapalnych punktach polityki międzynarodowej. I dlatego pokojowa ofensywa, ogłoszona na tym Zjeździe, to drugi ważny równorzędny motyw i cel działania…

…i temu podobne dalsze bzdury propagandowe.

Podczas przeglądania działu politycznego wpadła mi w oko taka krótka wzmianka. Przed 50 laty Wielka Brytania wchodziła do EWG, czyli późniejszej Unii Europejskiej, teraz jednak zwyciężyli przeciwnicy Unii. „Jedność” przetrwała tylko pół wieku – wspaniały jubileusz…

W. Brytania w EWG
Parlament brytyjski podjął uchwalę o przystąpieniu W. Brytanii do Wspólnego Rynku. Nastąpiło to po tygodniowej debacie w Izbie Gmin, którą nie bez przyczyny nazwano „debatą stulecia”. Nie brak bowiem głosów, że jest to decyzja o znaczeniu historycznym, przynosząca kres tradycyjnej, brytyjskiej polityce izolacji od spraw kontynentu.

Podczas, gdy prawie niemal cała prasa brytyjska popierała przystąpienie W. Brytanii do Wspólnego Rynku, większość społeczeństwa była temu przeciwna lub niechętna. Ten rozłam opinii ujawnił się także w wynikach głosowania nad uchwalą w tej sprawie.

Zobaczmy też w „Wiadomościach z myszką” co pisała prasa warszawska przed wiekiem…

W ubiegłym tygodniu przeżywaliśmy Zaduszki, dzień w którym żyjący modlą się za umarłych. Tłumy podążyły na cmentarze warszawskie. Było co najmniej kilkanaście tysięcy osób. W paru kościołach wykonano najnowszy utwór Stanisława Moniuszki „Mszę żałobną”.

Nie czekając na świętego Marcina, który 11 listopada „przyjeżdża na białym koniu” przynosząc śnieg, w tym roku już Karol Boromeusz 4 listopada pobielił śniegiem ulice Warszawy.

Mężczyzna ma obowiązek obrony płci słabej przed niebezpieczeństwem. Tymczasem w godzinach wieczornych możemy coraz częściej obserwować na ulicach warszawskich dwunożne zwierzęta, zwane mężczyznami, które czyhają na samotne kobiety. A wstyd!

Okazuje się, że serial o kapitanie Klossie popularny był nie tylko w tzw. „krajach demokracji ludowej”. Zresztą na Cmentarzu Łyczakowskim jest grób rodziny Klossów. Czyżby pierwowzór pochodził ze Lwowa…

Kloss w Szwecji
Stanisław Mikulski wrócił ze Szwecji, gdzie na zaproszenie wydawców książki „Stawka większa niż życie” odbył liczne spotkania z czytelnikami, przy okazji podpisując im książki, które rozeszły się jak woda. Rozpoznawany przez telewidzów na ulicy zebrał „kapitan Kłoss” wiele serdecznych i pochlebnych słów na temat swojej roli jak i całego serialu TV. Polska ambasada i konsulat urządziły spotkania Mikulskiego z tamtejsza Polonią, która na ręce bohatera „Sławki” złożyła sto koron na odbudowę warszawskiego Zamku. Od listopada Mikulski kręci w Czechosłowacji 7-odcinkowy film o tematyce sportowej. Gra w nim ratownika.

Rok 1971 to początki odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie, którą poprzedziły głębokie (w każdym tego słowa znaczeniu) badania archeologiczne.

Tajemnice Zamku Królewskiego w Warszawie
Nigdy jeszcze prace archeologiczne nie były obserwowane przez tyle tysięcy widzów tak, jak te, które prowadzone są na terenach Zamku Królewskiego w Warszawie. Każdy przechodzień na Placu Zamkowym, turysta zdążający na Stare Miasto – ba! nawet każda para młodych i jej świta, udająca się do pobliskiego „Pałacu Ślubów”, zatrzymuje się choć na chwilkę obok odkrytych fundamentów.

Uwijają się tu liczne ekipy naukowców i inżynierów, robotników ziemnych i murarzy. Terenu prac nie zasłania, jak to zwykle bywa, wysoki, szczelny płot. Można wszystko ujrzeć na własne oczy.

Pracują tu przedstawiciele: Instytutu Historii Kultury Materialnej (IHKM) PAN, Państwowego Muzeum Archeologicznego, Katedry Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, Pracowni Archeologicznej Konserwatora Zabytków, Zespołu Badań nad Polskim Średniowieczem UW i Politechniki Warszawskiej, Muzeum Historycznego, Urzędu Konserwatorskiego i wreszcie Zakładu Architektury Politechniki Warszawskiej.

Badania terenowe i laboratoryjne prowadzone są zespołowo. W Komisji Historyczno-Archeologicznej Komitetu Odbudowy Zamku są więc: archeologowie, historycy, historycy sztuki, architekci, historycy architektury, zoologowie, geologowie, botanicy, metalografowie, chemicy, geodeci. Kierownikiem badań archeologicznych jest prof. dr Zdzisław Rajewski, znany badacz Biskupina, dyrektor Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie.

W ubiegłym dwudziestoleciu znakomita większość prac archeologów koncentrowała się w Gnieźnie, Poznaniu i na Wawelu. Także we Wrocławiu, Opolu, Czersku, Gdańsku, Płocku, Kruszwicy, Kaliszu, Lublinie, Sandomierzu i w Wiślicy. To właśnie te punkty na mapie ziem pomiędzy Bugiem, Wisłą i Odrą, gdzie znaleziska archeologiczne przyniosły najcenniejsze dokumenty i pamiątki z dziejów naszej ojczyzny. W owych sławnych grodach, w ważnych stolicach ogniskowało się dawne życie i kultura Polaków. Jednakże, gdy czytaliśmy w prasie o licznych publikacjach, sprawozdaniach o tych znaleziskach, zawsze odczuwaliśmy pewien niedosyt. Dlaczego tak mało wiemy o przeszłości Warszawy?

Wiadomości o prapoczątkach Warszawy i najbliższych okolic, zajętych dziś pod Warszawę współczesną, były zawsze fragmentaryczne. Taka też była dotychczas historia warszawskiego wzgórza zamkowego i jego najbliższego otoczenia.

Nic więc dziwnego, że naukowcy licznych dyscyplin skorzystali z niepowtarzalnej okazji wejścia na tereny zamkowe z możliwością penetracji aż do warstw najniżej, najgłębiej położonych, czyli – jak mówią archeologowie – aż do „calca”, poza którym już nie ma żadnych śladów bytowania człowieka.

Wykopki trwały przez całe lato. Dużą pomoc w pracy i sprzęcie uzyskano od jednostek Wojska Polskiego. Do finansów na rzecz prac wykopaliskowych, wyłożonych przez poszczególne instytucje naukowe, dołączył się Zarząd Muzeów i Ochrony Zabytków Ministerstwa Kultury i Sztuki. Ze społecznego funduszu, przeznaczonego na odbudowę Zamku nie naruszono na ten cel ani złotówki.

Poszukiwania prowadzone są w dwóch kierunkach:

– odnalezienia wątków ruchomych, takich jak szkło, ceramika, metale, które mogłyby przynieść naświetlenie dziejów wzgórza i przyczynić się do rekonstrukcji poszczególnych zabytkowych przedmiotów;

– odkrycia detali architektonicznych zburzonego zamku.

Plon tych poszukiwań jest niezwykle obfity. Odkopano np. fragmenty kafli z XIV wieku, części rozmaitych okuć miedzianych, ceramikę, szkło, liczne monety z czasów pomiędzy XVI—XVIII wiekiem. Wśród monet znalazł się zagadkowy egzemplarz starej srebrnej monety hiszpańskiej. Skąd się tu wziął? Być może pochodzi ze zbiorów królewskich.

Dotarto do znanych z zapisków, ale przedtem nigdy nie odkrytych tajemnych schodów. Łączyły stary zamek z dolnymi partiami skarpy wiślanej, zapewne jako ewentualna droga ucieczki w razie oblężenia.

O ostatecznych rezultatach badań mówić za wcześnie.

Zasada zabawy klik-klak, Przekrój

Europę, jak długa i szeroka, opanowało nowe szaleństwo. Nazywa się klik-klak. Sam poobijałem sobie palce tymi kulkami, próbując wprowadzić je w ruch…

Para zwykłych kuleczek z plastiku na sznurku. We Włoszech i Jugosławii nazywają się clic-clac, we Francji bing-bong, w Ameryce knockers. Gdzie indziej kliker-klaker, klak-klak albo kra-kra. U nas przyjęła się nazwa klik-klak lub klip-klap.

Zabawa jest prosta: zwisające na sznureczku kulki należy wprowadzić dłonią, którą trzymamy za koniec sznurka, w ruch wahadłowy tak, aby zaczęły o siebie uderzać. Ruchy kulek stają się coraz gwałtowniejsze, uderzając o siebie gwałtownie odskakują. W kulminacyjnym momencie zderzają się nie tylko pod dłonią, ale także nad nią, zataczając regularne półkola. W tym momencie stukot kulek staje się rytmiczny, szybki i głośny. Przypomina terkot karabinu maszynowego.

Ten dźwięk słychać było tego lata na wszystkich niemal plażach świata. Dzisiaj rozlega się na ulicach wielu miast. Jest wesoły i irytujący, dźwięczny i obsesyjny. Epidemia klik-klak staje się powszechniejsza niż swego czasu moda na jo-jo lub hula-hoop.

– To sympatyczna, masowa i niedroga zabawa. Odpręża, budzi szybki refleks – mówią jej zwolennicy.

– Głupia, szarpiąca nerwy gra, wymyślona dla dręczycieli i kretynów. Te przeklęte kulki zrodziły się chyba w piekle – ganią klik-klak przeciwnicy.

Popularne pulowery, Przekrój

Przejdźmy do stałych rubryk: „Moda” poleca nam na jesień Pulowery.

Są szalenie modne. Było już o tym w P. w zeszłym sezonie. W tym roku wszędzie przeżywają okres ogromnego wzięcia. Modne są zarówno damskie jak męskie i dziecinne. Bez rękawów, małe i ciasne. Mogą być ledwo do pasa, do talii, nieco za talię i do bioder. Najczęściej są odrobinę za talię. Mogą być do samego ramienia, albo tylko do polowy obojczyka. Pacha może być wykrojona mała, większa, albo zupełnie duża. U góry może być gładko, okrągło, wysoko pod szyję, albo może być dekolt w szpic (obecnie dość duży), lub dekolt wydłużony, zaokrąglony.

Pulowerek nosi się na inny sweterek, często golf, na bluzkę zwykle koszulową lub na sukienkę. Może być noszony z paskiem lub bez paska. Można go nosić na wszelkie okazje. Do rzeczy zupełnie sportowych, do spodni, szortów, a także do rzeczy bardziej strojnych: pod kostiumik chanelowski na bluzkę, aż do sukienki długiej wieczorowej (wtedy pulowerek wieczorowy).

Zbigniew Lengren i jego profesor Filutek, Przekrój

W rubryce „Demokratyczny savoir vivre” jest coś o dobrych manierach.

J. B.: Po 35 latach niewidzenia się przyjechał z wycieczką z zagranicy wujek i odwiedził 4 rodziny. Po powrocie do siebie napisał list na maszynie przez kalki i rozesłał tym rodzinom cztery identyczne kopie, podpisane ręcznie imieniem. Co na to DSV?

– Nie wysilił się wujek. Pomijając już oschłość takiego okólnika na użytek rodziny, jest zasadą bon-tonu, że w stosunkach prywatnych nie wolno posyłać kopii listu, tylko zawsze oryginał.

Niestety, obecnie te rady są już nieaktualne, bo identycznie brzmiące wiadomości możemy wysyłać z telefonu od razu do wielu osób …

Co pisały nasze pociechy w swoich wypracowaniach – Humor zeszytów uczniowskich:

– Jedną z atrakcji Nałęczowa jest pomnik ku czci zarazy.
– Na obrazie „Bociany” widzimy chłopca, któremu spodnie spadają poniżej pięt.
– Polski sentymentalizm płynął bocznym korytem.
– Rej spędzał życie wesoło; we dnie tańczył, a w nocy pisał.
– Lenartowicz miał ciężkie dzieciństwo. Bieda zaglądała do domu, a ojciec do kieliszka.
– Złamaną kość przymocowujemy do różnych sztywnych przedmiotów.
– Konopnicka sama wychudziła szkapę, by ukazać biedę ówczesnych ludzi.

I na zakończenie: Fasola po płowdiwsku
Pokroić w paseczki 10 dkg wędzonego boczku i 10 dkg kiełbasy (może być zwyczajna, parówkowa, mortadela lub inna). Wrzucić na gorącą oliwę (olej) do głębokiej patelni lub rondla i lekko zrumienić. Dodać posiekaną dużą cebulę i przysmażyć nie więcej, jak na kolor słomy. Domieszać 3 łyżki przecieru pomidorowego i roztarty z solą ząbek czosnku.

Pół kg czerwonej świeżej papryki mocno sparzyć wodą, wykroić gniazda nasienne i pokroić w długie paseczki. Dołożyć na patelnię. Podlać oliwą i chwilę poddusić.

Zagrzać osobno puszkę zielonej fasolki i na końcu dodać do innych składników na patelni. Pieprz, sól i szczyptę cukru do smaku. Pozostawić jeszcze na ogniu przez 10 minut pod przykryciem. Podawać z ziemniakami lub białym pieczywem. Ewentualnie do popijania – czerwone wytrawne wino.
Smacznego!

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 21 (361), 16 – 30 listopada 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X