Prezentacja nowej książki Dmytra Antoniuka fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Prezentacja nowej książki Dmytra Antoniuka

We Lwowskiej Narodowej Naukowej Bibliotece im. Wasyla Stefanyka odbyła się prezentacja nowej książki kijowskiego dziennikarza i krajoznawcy Dmytra Antoniuka „Zamki i rezydencje w Ukrainie związane z rodami polskimi”. Dmytro Antoniuk jest znanym i popularnym autorem w Ukrainie, również w Polsce, zaś jego poprzednie książki były wydane zarówno w języku ukraińskim, jak i w polskim. Już od lat współpracuje z naszym czasopismem „Nowy Kurier Galicyjski” i jest stałym korespondentem z różnych, nawet najdalszych miejscowości Ukrainy.

Dmytro Antoniuk od lat podróżuje swoim samochodem po wsiach i małych miasteczkach, dokąd przed nim nie dotarł żaden krajoznawca. Opisuje i fotografuje zapomniane zabytki dawnych czasów: zamki, pałace, kościoły, klasztory, kaplice. Alarmuje o ich stanie, często krytycznym, lub nawet o pełnej ruinie cennych pamiątek architektury, wzywa do ratowania zabytków wspólnego polsko-ukraińskiego dziedzictwa kulturowego. Temu problemowi jest poświęcona w znacznej mierze jego nowa książka. Jest to bardzo solidny tom, który liczy 720 stron i 230 zdjęć autorskich, zawiera również współczesną mapę opisanych zabytków, których liczba sięga 512.

Nazwisko Dmytra Antoniuka i jego prace autorskie są dobrze znane w Polsce. Otóż przed lwowską, odbyło się kilka prezentacji „Zamków i rezydencji…” w największych miastach polskich, mianowicie w Warszawie, Krakowie, Poznaniu… Autorskie spotkanie we Lwowie zebrało sporo ludzi, największa sala biblioteki im. W. Stefanyka była po brzegi wypełniona, zaś po prezentacji wszystkie obecne egzemplarze książki zostały wykupione (nie zważając na dość wysoką cenę). Samo spotkanie autorskie trwało prawie dwie godziny, było dużo pytań, trwała ciekawa dyskusja, w której wziął udział między innym profesor Bogdan Hud, znany lwowski historyk.

We wstępie Dmytro Antoniuk podkreślił, że nie jest zawodowym historykiem, czy historykiem sztuki, ale dziennikarzem i krajoznawcą, dlatego prosił odbierać jego nową książkę nie jako traktat naukowy, lecz jako przewodnik lub informator. Podkreślił również, że jest Ukraińcem, ukraińskim patriotą, lecz od lat wysoko ceni kulturę polską, wspólne polsko-ukraińskie dziedzictwo, wspólną polsko-ukraińską historię i uważa, że opisane w jego książce zabytki są też częścią ukraińskiej kultury, sztuki, ukraińskiego dziedzictwa historycznego. Między innymi powiedział:

– Odchodzi na plan dalszy stereotyp, że owe zabytki nie są nasze, ukraińskie, lecz polskie, otóż niech Polacy przyjeżdżają i odbudują. Ludzie zaczynają rozumieć, że to też nasze, że znajduje się na terenie Ukrainy, jest naszym skarbem i naszym zadaniem jest dbać o nie.

Autor opisał w swojej książce (lub jak wolicie – przewodniku) tylko zabytki dziś istniejące, w różnym stanie zachowania. Do każdego z nich można pojechać i zwiedzić. Nie pisał o zabytkach, które zostały całkowicie zniszczone i już nie istnieją, jakkolwiek cenne i ważne kiedyś były. Zauważył, iż możliwe, że kiedyś napisze, ale to będzie inny temat i inna książka.

Niestety, w wielu przypadkach opisane przez niego obiekty znajdują się w stanie daleko posuniętej ruiny i za kilka lat mogą przejść do rejestru nie istniejących. Według obliczeń autora, około 30% opisanych przez niego pałaców i zamków już teraz są w stanie zagrożonym, awaryjnym i za 5–7 lat po nich może nie zostać nawet śladu – ich po prostu nie będzie. Ukraina straciła już wiele zabytków, a może stracić jeszcze więcej.

W swoich opisach Antoniuk przedstawił aktualny stan zabytków, które każdy zwiedził osobiście, niektóre kilka razy i zafiksował ich stan. Celem jego opisów jest między innymi zainteresowanie Ukraińców i turystów zagranicznych i zachęta do zwiedzania opisanych zabytków. Może teraz takie podróże nie są na czasie, ale po zwycięstwie nad wrogiem potrzeba poznania własnej historii i kultury będzie jak najbardziej aktualne.

Bardzo bolesne, że nasze zabytki giną właśnie teraz, podczas ostrzałów i bombardowań rosyjskich. Tylko na stronie internetowej ukraińskiego Ministerstwa Kultury takich zniszczonych podczas wojny zabytków jest już ponad 500. Dmytro Antoniuk przypomniał między innymi los zrujnowanego zabytkowego rzymskokatolickiego kościoła w Bachmucie. Jeszcze w styczniu 2023 roku udało się jemu odwiedzić Bachmut i zrobić zdjęcia niektórych zabytków, również tego kościoła, które demonstrował podczas spotkania.

Innym bardzo ważnym problemem jest wykorzystanie zabytkowych pałaców i zamków. Tam, gdzie jest gospodarz, gdzie funkcjonuje na przykład szkoła, muzeum, nawet sklep, tam zabytek żyje. Tam, gdzie zabytek stoi pusty i nie jest użytkowany, postępuje jego rujnacja. Autor przytoczył cały szereg ciekawych historii i postaci historycznych oraz współczesnych entuzjastów i mecenatów, którzy ratowali i ratują opuszczone i nikomu nie potrzebne zabytki.

fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Jednym z najbardziej znanych XIX-wiecznych dziwaków był na Podolu Ignacy Ścibor-Marchocki (1755–1827), właściciel rozległych dóbr, między innymi miasteczka Mińkowce, również okolicznych wsi i folwarków, zamieszkałych łącznie przez 1881 „dusz” męskich. Swoje posiadłości ogłosił „niepodległym państwem” i wyznaczył „granicę” z Imperium Rosyjskim. Używał bezprawnie tytułów: hrabia i dziwacznych „Dux” i „Redux”. W Mińkowcach wybudował rezydencję, otoczoną murem z wieżami i bramą wjazdową, która wyobrażała front świątyni greckiej. W sąsiedniej wiosce Ostrokowie zbudował na wzgórzu zamek, który miał przypominać średniowieczny kasztel. Urządzał corocznie święta, mianowicie 1 stycznia, święta majowe i dożynki 15 sierpnia. Nazywał owe dożynki „świętem Cerery”, występował w rzymskiej todze, również w dziwaczne stroje była ubierana jego liczna rodzina, administracja jego majątków i chłopi. Do kościoła przybywał na wysokim wozie, niby mitologicznym rydwanie, przybranym kobiercami i makatami, ciągniętym przez cztery bawoły. W ręku trzymał coś w rodzaju wyzłoconego pastorału. W 1816 roku doszło do ostrego zatargu z katolickim biskupem kamienieckim. Władze świeckie też miały dość ekstrawagancji starzejącego się ziemianina i do Mińkowiec wysłano żandarmów, którzy go aresztowali i przywieźli do Kamieńca Podolskiego. Więzienie było raczej symboliczne, gdyż Marchocki przebył je w spokoju.

Obecnie po licznych pałacach i zamkach Marchockiego zostały ruiny, tylko w Mińkowcach ocalała część zabudowań dawnego dworu pańskiego. W tymże obwodzie chmielnickim na Podolu zachował się w dość dobrym stanie pałac hrabiów Orłowskich w Malejówce. Obecnie w pałacu znajduje się muzeum, otoczone pięknym starym parkiem. W Satanowie w obwodzie chmielnickim zachował się natomiast żydowski cmentarz-kirkut, utrzymany w dobrym stanie dzięki mecenatom z Izraela.

Dmytro Antoniuk wyznał, że właśnie Podole i Wołyń są ulubionymi miejscami jego podróży, natomiast nie dotarł na razie na Zakarpacie i Bukowinę. Podczas swych podróży autor napotkał wiele przykrych widoków zrujnowanych zabytków oraz obojętnych na to ludzi. Całkiem niedaleko Lwowa, w dawnej wsi Chłopy, niedaleko Lubienia Wielkiego, popada w całkowitą ruinę pałac hrabiów Lanckorońskich. Lub też wieś Przyłuckie przy obwodnicy Łucka. Jest to gniazdo rodzinne Gabrieli Zapolskiej. Po dawnej neogotyckiej rezydencji została tylko smutna ruina oraz tablica pamiątkowa i stare zdjęcie obok.

Jest też sporo pozytywnych przykładów. Na przykład pałac w Korsuniu (obecny obwód czerkaski) Stanisława Poniatowskiego, bratanka króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Za czasów sowieckich w pałacu mieściło się muzeum bitwy pod Korsuń-Szewczenkowym w 1944 roku. Stały tam ogromne plansze, zdjęcia, wojenna technika… Teraz sytuacja się zmieniła: usunięto sowiecką propagandę i wszystkie plansze. W pałacu zrobiono remont. Odnowiono piękną salę balową, odsłonięto cenne malowidła ścienne, zadbano o wielki stary park dokoła pałacu.

Kolejny przykład. Tym razem Ołyka na Wołyniu, dawna rezydencja możnego rodu Radziwiłłów. Ogromny zamek otoczony murem, wieże, monumentalna brama wjazdowa, ogromne mało znane podziemia. Za czasów sowieckich był tam szpital dla psychicznie chorych, wnętrza były bardzo zniszczone, ale na zewnątrz zamek wygląda nadal bardzo imponująco. Dwa lata temu szpital się wyprowadził, zaś zamek stoi pusty. Trzeba coś robić, ratować, nie dopuścić, aby popadł w zupełną ruinę. Tym bardziej, że obok jest piękny przykład pozytywnych działań. Chodzi o monumentalną zabytkową XVII-wieczną barokową kolegiatę pw. Św. Trójcy, również fundacji Radziwiłłów. Ten „najpiękniejszy kościół Wołynia” też przez lata stał opuszczony i niszczał, popadał w ruinę. Już za czasów niepodległej Ukrainy nastąpiły radykalne zmiany. Rozpoczęto długoletnie polsko-ukraińskie prace konserwatorskie, które trwają po dzień dzisiejszy. Świątynia jest nie do poznania – po prostu powstała z ruin. Prace finansuje polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i warszawski Instytut „Polonika”.

Dmytro Antoniuk wysoko ocenił wspólne polsko-ukraińskie prace konserwatorskie we Lwowie, które uważa za przykład ratowania innych obiektów na Ukrainie, również opisanych w jego książce.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 20 (432), 31 października – 16 listopada 2023

X