Prezentacja książki „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” fot. Andrzej Borysewicz / Nowy Kurier Galicyjski

Prezentacja książki „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy”

Na dziedzińcu Ossolineum we Wrocławiu odbyło się spotkanie autorskie z Katarzyną Łozą, urodzoną w Warszawie, przewodniczką mieszkającą od prawie dwudziestu lat we Lwowie, autorką przewodnika po Cmentarzu Łyczakowskim i założycielką bloga Lwow.info. Tym razem zaprezentowano jej najnowszą książkę „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy”, napisaną przed 24 lutego, a wydaną w kwietniu tego roku przez Wydawnictwo Poznańskie.

Książka napisana o Ukrainie jako kraju pełnym kontrastów: od górskich szlaków Zakarpacia, przez wybrzeże Morza Czarnego aż po postkomunistyczne blokowiska w Charkowie, była prezentowana już w wielu polskich miastach. Tym razem spotkanie autorskie z Katarzyną Łozą odbyło się w ramach cyklu spotkań z ukraińską kulturą zorganizowanych przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu. Spotkanie można było oglądać także online.

– Książka, która pokazuje zwyczaje i tradycje, to w jaki sposób ten naród jest skonstruowany. Dlaczego ta kultura jest tak mocno zróżnicowana? Dlaczego nie ma jednego języka, jednej religii? To jest bardzo ważne i bezcenne – podkreśliła dr Wiktoria Malicka, pełnomocniczka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu ds. współpracy z zagranicą.

„Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” ma na celu pokazać inną Ukrainę i pomóc Polakom poznać jeszcze bliżej swoich wschodnich sąsiadów.

– Książkę kupiłam w przedsprzedaży, ponieważ z racji trwającej wojny, myślę, że w ogóle zainteresowanie Ukrainą w Polsce bardzo mocno wzrosło. Książka jest fantastyczna. Bardzo zachęcam do jej przeczytania, bo zdecydowanie przybliża nam Polakom kraj naszych sąsiadów. Dowiemy się bardzo dużo fajnych smaczków o tym jakim jest to społeczeństwo ukraińskie współczesne. Czym ono się różni. Dowiemy się bardzo wiele o miastach, wzbogacimy się o wiedze geograficzną, o wiedzę kulturową i językową – powiedziała Larysa Kowalczyk, mieszkanka Wrocławia.

– Wielkim faux pas byłoby gdybym tutaj nie przyszedł, a to z uwagi na to, że interesuje się Ukrainą, Kresami Wschodnimi, zwłaszcza Huculszczyzną i Pokuciem, no i Lwowem – podkreślił Franciszek Andrzej Magda, mieszkaniec Wrocławia.

Cały dochód ze sprzedaży książki do października zostanie przekazany na działalność Polskiej Akcji Humanitarnej SOS UKRAINA.

fot. Andrzej Borysewicz / Nowy Kurier Galicyjski

O książce „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” udało się porozmawiać z Katarzyną Łozą.

Skąd taki tytuł tej książki?

Tytuł książki ustalaliśmy wspólnie z wydawnictwem. To był wynik „burzy mózgów”. Chcieliśmy, żeby jednocześnie to było coś co kojarzy się z Ukrainą, a jednocześnie coś co czytelnika zaintryguje i co sprawi, że będzie chciał sięgnąć po tą książkę i zajrzeć do środka. Ukraina informuje o czym jest książka. Soroczka – to jest koszula. Ale najczęściej używa się to w kontekście tej haftowanej ukraińskiej koszuli, która jest wyrazem patriotyzmu, ducha narodowego, którą się ubiera na święta państwowe i religijne, a także różne inne okazje. Natomiast kiszone arbuzy, to właśnie był ten element intrygi. Dlatego, że cała Ukraina nawet nie kisi arbuzy, bo arbuzy to oczywiście potrawa południa. Głównie Chersoń słynie z tych upraw arbuzów i to tam na południu możemy spotkać kiszone arbuzy. Ale generalne Ukraina jest takim krajem, który kisi dużo rzeczy, praktycznie wszystko co się da ukisić.

Jak długo pisałaś tę książkę i jakie miejsca zwiedziłaś?

Książkę pisałam rok i dwa miesiące. Rzeczywiście odbyłam kilka podróży. Natomiast kilka rozdziałów dotyczących różnych regionów to były efekty moich wcześniejszych podróży, nawet tych dosyć dawnych pierwszych moich wyjazdów na Ukrainę. Ale właśnie Chersoń odwiedziłam już w trakcie pisania książki. I chociaż nie było w planach rozdziału o Chersoniu, ale tak mnie to miejsce zauroczyło, że pojawił się ten rozdział. Także teraz śledzę tą sytuacje na południu Ukrainy. Chersoń jest obecnie w tej strefie okupowanej przez Rosjan. Także mam nadzieję, że niedługo zostanie uwolniony i znów można będzie tam pojechać. Byłam też w Charkowie i miasto też mi się spodobało. I drugi raz już byłam w trakcie pisania książki i zupełnie inne miałam już doświadczenia. I to jest też ciekawe, bo książka pokazuje Ukrainę w procesie zmiany, to jak się zmieniają te regiony. Nie chcę zdradzać wszystkiego, ale właśnie jak coraz bardziej przywiązują się do Ukrainy, nawet te regiony, które tradycyjnie były uważane za prorosyjskie.

Przez prawie dwadzieścia lat mieszkasz we Lwowie. Co ciebie zaintrygowało w innych regionach Ukrainy?

Niestety nie zwiedziłam wszystkich regionów Ukrainy. Nie byłam w Donbasie, nie zdążyłam tam pojechać chociaż już przez wiele lat mieszkam na Ukrainie i nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby tam jechać, bo to nie jest kierunek turystyczny. Teraz trochę żałuje, że tam nie pojechałam. Jest wiele miejsc w których nie byłam, a planuje pojechać. Ale to co chyba mnie najbardziej uderza i nie tylko mnie, jak bardzo różnorodnym krajem jest Ukraina i jak te regiony bardzo są do siebie niepodobne. Jak bardzo każdy z nich ma swoją własną tożsamość, specyfikę, a jednocześnie jak bardzo w tej chwili one się zjednoczyły mimo swojej różnorodności.

Twoja książka została napisana przed wojną, ale ukazała się już po rosyjskiej inwazji. Czy teraz gdybyś mogła coś zmienić w tej książce, czy zmieniłabyś coś?

Generalnie nie. Rzeczywiście książka została ukończona w takim specyficznym momencie, kiedy gdzieś tam spodziewaliśmy się, że wojna może wybuchnąć i pokazuje Ukrainę dokładnie taką jaką ona jest w przededniu wybuchu wojny i tłumaczy wiele rzeczy, które nastąpiły właśnie po wybuchu wojny. To jak reagują poszczególne regiony. Na przykład jak bardzo broni się Charków, który nie został zdobyty przez Rosjan. Pokazuje całe tło i historię walki Ukraińców o własną tożsamość i niepodległość. Książka w dużej mierze tłumaczy czym jest i o co jest ta wojna, która obecnie się toczy. I jeżeli coś zmieniłabym to tak. Mianowicie pisząc w rozdziale o korupcji nie podawałam nazwisk, teraz bym je podała.

Miałaś już kilkanaście spotkań autorskich z tą książką w całej Polsce. Jak Polacy odbierają tę książkę? Co ich najbardziej ciekawi?

Bardzo dobrze jest ta książka odbierana. Bardzo dużo egzemplarzy już się sprzedało. Właściwie pierwszy początkowy nakład, bo on był zwiększany, już się sprzedał. Bardzo się cieszę, bo książka jest cegiełką i cały dochód z niej idzie na pomoc i wsparcie dla mieszkańców Ukrainy. Natomiast ludzie reagują dosyć spontanicznie. Bardzo często są takie reakcje, że dopiero z tej książki dowiedzieli się jak mało wiedzieli o Ukrainie. Dlatego że większość osób, nawet tych którzy byli wcześniej i odwiedzali Ukrainę, byli tylko na zachodzie państwa, głównie we Lwowie. A jak pisze w książce, ze Lwowa Ukrainy nie widać. Także starałam się pokazać tą szerszą perspektywę, inne regiony kraju i kraju jako różnorodnej całości. Bardzo dużo osób było zaskoczonych jak różnorodne są to regiony i inne od Lwowa.

Gdzie już była prezentowana książka „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy”, a gdzie jeszcze będzie?

Było już trochę prezentacji. W Warszawie, Lublinie, Poznaniu, w miastach Górnego Śląska. Byłam na festiwalu literackim w Wiśle, gdzie książka była do nabycia, ale to nie była bezpośrednia jej prezentacja, ale to był taki panel poświęcony obecnej sytuacji na Ukrainie. Teraz jestem we Wrocławiu. Potem jadę do Opola, Leszna. W lipcu będę w Zakopanem. Potem będę w Białymstoku i Radzyniu Podlaskim. To są te terminy, które już są ustalone.

Dziękuję za rozmowę.

Eugeniusz Sało

X