Pomiędzy Świętami

Pomiędzy Świętami

Kiedy świętować Boże Narodzenie

Już od kilku lat, przed Świętami Bożego Narodzenia na Ukrainie „wybucha” dyskusja o tym, kiedy powinno się je świętować – 25 i 26 grudnia czy 7 i 8 stycznia. Istnieją dwa „obozy”, które przerzucają się najróżniejszymi argumentami „za” i „przeciw” – od logicznych po emocjonalne – i póki co końca sporu nie widać. Cóż, może i nie ma w tym niczego dziwnego – sprawa jest jednocześnie i prosta, i skomplikowana.

Problem daty Bożego Narodzenia składa się z wielu problemów i ma na niego wpływ wiele czynników. W rezultacie, prosta sprawa, „obrosła” niewiedzą i negatywnymi emocjami stając się przedmiotem dyskusji i kłótni. W większości przypadków wynikają one – przynajmniej moim zdaniem – zarówno z nieznajomości „korzeni” problemu, jak i z najróżniejszych ambicji – w tym politycznych – państw, cerkwi i kościołów. Niestety, tym samym wielu chrześcijan zamiast myśleć o Bożym Narodzeniu w kategoriach miłości i nadziei, traci przedświąteczny czas na kłótnie o „prawidłową” datę Świat. Cóż, zapewne wielu zmartwię, ale „prawidłowej” daty nie zna nikt!

Daty są umowne
Niestety, oprócz pewności, że Chrystus się narodził – daty są niepewne bądź umowne. Pewne jest jedno – Jezus Chrystus sie narodził – żaden chrześcijanin w to nie wątpi. Natomiast co do tego kiedy się to stało – można już dyskutować. Nawiasem mówiąc, przecież dla chrześcijan decydujące znaczenie nie powinna mieć data, a fakt narodzin Jezusa. Tym niemniej, w pędzie do porządkowania i systematyzowania wszystkiego, w IV wieku naszej ery chrześcijanie wyliczyli/uznali/przyjęli, że Jezus urodził się w 754 roku kalendarza rzymskiego („ab urbe condita” – „od założenia miasta”), a nieco później (średniowiecze) postanowili, że rok ten będzie „rokiem pierwszym” nowego, chrześcijańskiego kalendarza (równolegle istniały i istnieją nadal inne kalendarze). Najprawdopodobniej „rok pierwszy” został wyznaczony błędnie, gdyż z badań chrześcijańskich tekstów traktujących o Jego narodzinach wynika, że Jezus przyszedł na świat o 8–6 lat wcześniej – zestawiono narodziny Chrystusa z datami spisu ludności zarządzonego przez Cesarza Augusta, latami panowania i śmierci króla Judei Heroda, i pojawienia się Gwiazdy Betlejemskiej. Wyszło – pomiędzy 8 i 6 rokiem PRZED NASZĄ ERĄ czyli 6–8 lat przed ustalonymi/wyznaczonymi w IV wieku naszej ery NARODZINAMI CHRYSTUSA. Jednym słowem, „rok 1” został wyznaczony błędnie. Nic w tym dziwnego i raczej nie krytykować dawnych chrześcijan należy, lecz wyrażać podziw, że ponad 300 lat po narodzinach Chrystusa, korzystając z opowieści i nie podających konkretnych dat źródeł, wyznaczając rok (uwaga! nie miesiąc i dzień!) pomylili się tak niewiele. Ja, chociaż jestem świadom ich pomyłki, podziwiam tych ludzi.

25 grudnia? Czyżby?
Otóż i „gwóźdź programu”! Datę 25 grudnia przyjęto ze względów symbolicznych! „Przyjęto”! Dla naszych umysłów, przyzwyczajonych do myślenia i oceniania w kategoriach bezwzględnej dokładności i logiki (niestety coraz rzadziej) zdaje się to być kuriozalne – jak można „przyjąć” jakąś datę, szczególnie gdy w ocenie wielu jest to najważniejsza data w historii?! Tymczasem dla ludzi czasów przeszłych mistycyzm i symbolika cyfr, dat i wydarzeń w wielu przypadkach były ważniejsze od rzeczywistego umiejscowienia w ich ramach zdarzeń. Dlatego, średniowieczni chrześcijanie, nie znając daty (miesiąca i dnia) urodzin Chrystusa, postanowili je świętować właśnie 25 grudnia. Dlaczego tak? Dzień 25 grudnia jest tym dniem, od którego począwszy dzień zaczyna być coraz dłuższy powoli „zwyciężając” noc – symbolizm, mistyka! Ci, którzy postanowili świętować Boże Narodzenie 25 grudnia uznali, że będzie to najlepsza data dla świętowania narodzin „Światła ze Światłości, Syna Bożego, Zbawiciela”. Pomimo tego, że żyję w XXI wieku i przywiązuję wielką wagę do prawidłowej relacji dat i wydarzeń – uważam to za usprawiedliwione.

Przedmiot „sporu”
Jednak to nie powyższe jest przedmiotem „sporu”. Dyskusje toczą się o tym czy świętować Boże Narodzenie 25 grudnia czy 7 stycznia. Przepraszam! To nie tak! Dyskusje toczą się o tym czy świętować Boże Narodzenie 25 grudnia zgodnie z kalendarzem gregoriańskim, czy 25 grudnia zgodnie z kalendarzem juliańskim. Sama data – 25 grudnia – jest poza sporem. Spornym jest kiedy ten 25 grudnia „wypada”.

Geneza „sporu”
W 45 roku przed naszą erą (709 rok „ab urbe condita”) grecki astronom Sosygenes opracował na zlecenie Juliusza Cezara nowy kalendarz słoneczny. Został on wprowadzony jako obowiązujący w państwie rzymskim i od imienia Juliusza Cezara otrzymał on nazwę kalendarza juliańskiego. W spadku po Cesarstwie Rzymskim kalendarz ten odziedziczyła średniowieczna Europa. Kalendarz ten funkcjonował w całym chrześcijańskim świecie, aż do XVI wieku, kiedy to włoski astronom Luigi Giglio wyliczył, że sposób obliczania korelacji dni do lat w kalendarzu juliańskim jest nieprecyzyjny i powoduje „opóźnienie” kalendarza dziennego w stosunku do roku zwrotnikowego o 1 dzień na 128 lat. Zaproponował korektę kalendarza poprzez „popchnięcie” go do przodu (pominięcie dziesięciu dat dziennych) oraz wprowadzenie zmian do sposobu wyznaczania „lat przestępnych”. Dzięki temu można było skorygować powstały (od roku 45 p.n.e.) błąd (wówczas 10 dni) i zmniejszyć dalsze opóźnienia się kalendarza z 1 dnia na 128 lat do 1 dnia na 3322 lata. W 1582 roku dni 5–14 października „nie było”, a papież Grzegorz XIII, bullą „Inter gravissimas” („Między najważniejszymi”) uczynił nowy kalendarz (nazwany od jego imienia „gregoriańskim”) obowiązującym dla świata zachodniego chrześcijaństwa. No właśnie – „zachodniego”…

Uboczny efekt schizmy
O wiele wcześniej, bo jeszcze w XI wieku naszej ery doszło do tzw. „Schizmy Wschodniej”. W wielkim uproszczeniu – kościół Rzymski i Bizantyjski zerwały ze sobą wszelkie więzi, wyklęły się wzajemnie i zaczęły żyć w izolacji jeden od drugiego. Na marginesie – wzajemne ekskomuniki zostały zniesione dopiero w 1965 roku! Kościoły (Cerkwie) wschodu i zachodu „odwróciły się do siebie plecami”, nie uznawały wydawanych przez „drugą stronę” dokumentów, ignorowały reformy. Tak stało się również z „gregoriańską” reformą kalendarza i cerkwie wschodu (Bizancjum i inne) pozostały przy kalendarzu juliańskim – ze wszystkimi praktycznymi tego następstwami. Także państwa, w których cerkwie i kościoły uznające bądź zwierzchność bądź pochodzenie od Bizancjum miały/mają dominującą pozycję, pozostały przy kalendarzu juliańskim. W XX wieku wiele z tych państw (np. Serbia, Grecja, Rosja i inne) wprowadziło kalendarz gregoriański, ale ich cerkwie (Rosja, Serbia, Ukraina) dla potrzeb wyznaczania dat w roku liturgicznym nadal używają kalendarza juliańskiego.

Polityka, rewolucja, „Trzeci Rzym”
Dwa „porządki” spraw. Pierwszy – trwanie Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przy kalendarzu juliańskim było, w swoim czasie, pewną formą łagodnej opozycji wobec ZSRR. Kalendarz gregoriański został wprowadzony przez bolszewików w 1918 roku i wierność Cerkwi Prawosławnej „staremu stylowi” była wyrazem jej dezaprobaty dla „nowych porządków”. To jednak już przeszłość. Dzisiaj rosyjskie prawosławie rości sobie prawa do wyjątkowości, dominacji i odrębności. Odradza się idea „Trzeciego Rzymu” czemu również służy trzymanie się kalendarza juliańskiego – także świętowanie wszystkich świat zgodnie z nim.

„Porządek” drugi – Ukraina, niepodległość, tradycja
Zarówno ukraińskie prawosławie, jak i grekokatolicyzm mają swoje „korzenie” w Bizancjum – stąd kalendarz juliański. Dodatkowo, przez wiele lat na Ukrainie „królowało” prawosławie moskiewskie – nie sposób o tym nie pamiętać. Jeszcze jedno – „zachodni styl” i katolicyzm był skonfliktowany z cerkwiami Ukrainy i to przez wiele wieków. Na koniec – tradycje świętowania w styczniu przekazywane przez pokolenia. Stąd wierność „staremu stylowi” w liturgii – nic dziwnego. Jednak coraz głośniej słychać głosy o konieczności zmian. O dumie niepodległej Ukrainy, o konieczności odrzucenia nawet śladowej zależności od Moskwy i moskiewskiego prawosławia, o przyłączeniu się w świętowaniu Bożego Narodzenia do Europy i świata. To jednak nie tylko liturgiczne i logiczne pytanie – to także problem polityczny i społeczny.

Przyzwyczajenie drugą naturą
Politycznie sprawa jest jasna – Ukraina jest niepodległa, ma prawo do swojej tożsamości, ma prawo wybierać (także co, kiedy i jak ma świętować). Ma także prawo uważać, że przejście w liturgii z kalendarza juliańskiego na gregoriański będzie zerwaniem z moskiewską tradycją i symbolem europeizacji. Jasnym jest także to, że nie wszystkim na Ukrainie to się podoba i że będą stawiać temu opór. Jest jednak także coś innego. Święta „zachodnie” trwają („grubo” licząc) od 24 grudnia wieczorem do wieczora 1 stycznia. „Wschodnie” (także „grubo” licząc) od 31 grudnia do 19 stycznia („Jordan”). Proszę policzyć dni i zastanowić się, kto zechce zrezygnować z długiego świętowania?

Proces „oddolny”
W dyskusji o zmianie kalendarza Świąt i o „przejściu” przez Prawosławną Cerkiew Ukrainy i Ukraińską Cerkiew Greckokatolicką na kalendarz gregoriański zabrali w tym roku głos zwierzchnicy obydwu Cerkwi. W zasadzie mówili to samo – zmiana jest potrzebna, ale nie może być wprowadzona „odgórnie”, arbitralnie i natychmiast. To problem o którego rozwiązaniu powinni decydować wierzący – parafie i parafianie. Potrzebny jest czas, potrzebna jest praca, potrzebna jest cierpliwość, delikatność i zrozumienie. W pełni się z tym zgadzam. Wiem też – wielu moich ukraińskich przyjaciół i znajomych już w tym roku świętowało Boże Narodzenie 25 grudnia. Wielu świętuje dwukrotnie – 25 grudnia i 7 stycznia. Ja też tak uczynię– Przyjaciele zaprosili, a pokłonić się Bogu raz jeszcze i zaśpiewać kolędy to dobra sprawa!

Artur Deska
Tekst ukazał się w nr 24 (364), 29 grudnia 2020 – 14 stycznia 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X