Polska to moja Ojczyzna, a Ukraina to kraj, w którym się urodziłam. Tak mnie wychowano Mama Jadwiga Jakubowska

Polska to moja Ojczyzna, a Ukraina to kraj, w którym się urodziłam. Tak mnie wychowano

Wspomnienia Anny Sawczenko

Dla Jadwigi Jakubowskiej, mojej mamy, polskość to było całe jej życie. Urodziła się w 1930 roku we wsi Aneta nieopodal Nowogrodu Wołyńskiego. Kiedyś rósł tam las, należący do pradziadka Bronisława Czekalskiego, który potem mu odebrano. We wsi mieszkali niemalże sami Polacy, pracowali na roli.

Babcia Aniela Jakubowska (z domu Czekalska ur. 1907 r.) była nauczycielką języka polskiego w Korcu, małym miasteczku na granicy II RP. Z tego powodu potem była wrogiem ludu, przetrzymywano ją w więzieniu. Ciężko pracowała, żeby utrzymać rodzinę. Dziadek Wincenty Jakubowski (ur. 1898 r.) umarł młodo na gruźlicę, a jego choroba i śmierć uratowały rodzinę przed wywózką do Kazachstanu. Ten tragiczny los spotkał niemal wszystkich Polaków z Anety. Wielu zginęło na nieludzkiej ziemi, nieliczni wrócili, dziś nie ma ich już wśród żywych. O kazachskim losie krewnych można przeczytać we wspomnieniach mojej mamy „A psy wyły…”.

Moja rodzina była zaprzyjaźniona z ojcem Serafinem Kaszubą, Włóczęgą Bożym, który wędrował od wsi do wsi, odprawiał msze święte, nauczał. Był za to szykanowany przez władze. Kiedy został zesłany do Kazachstanu, moja babcia Aniela organizowała dla niego pomoc i prowadziła z nim korespondencję. Listy te później trafiły do Polski i stały się kanwą książki o tym niezwykłym człowieku.

Pomimo ciężkich czasów i represji, w naszym domu zawsze mówiło się po polsku, a święta były okazją do rozmów w rodzinnym kręgu i słuchania opowieści prababci Apolonii o dziejach Polski. Moją mamę, małą dziewczynkę, te historie o bitwach, zwycięstwach i klęskach bardzo wzruszały. Dużo później, jako dorosła kobieta założyła Polskie Stowarzyszenie im. Juliana Lublińskiego, a w nim pierwszą w Nowogrodzie Wołyńskim szkółkę języka polskiego. Wówczas to ona opowiadała następnym pokoleniom dzieje Polaków i – tak jak przed laty – te opowieści zawsze wywoływały w niej łzy wzruszenia.

Pewnie nieraz nie było jej łatwo, jednak nie ustawała w swojej pracy: wystarała się o pozwolenie na budowę kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, sama pomagała przy jego budowie, odnalazła groby polskich legionistów, prowadziła cały czas stowarzyszenie i polską szkołę, która od 2015 roku nosi jej imię. Za polonijną działalność oświatową otrzymała Medal Komisji Edukacji Narodowej.

Wychowano ją na prawdziwą Polkę i tak samo wychowała mnie, a ja w ten sam sposób wychowuję swoje dzieci.

Waleria Sawczenko
Tekst ukazał się w nr 4 (344), 28 lutego – 16 marca 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X