Pokój buczacki i po nim

Pokój buczacki i po nim

Nie miała Polska szczęścia do Michała Korybuta Wiśniowieckiego. A może to on nie miał szczęścia do Polski? Wybrany „przypadkowo” większością głosów szlachty, podburzonej przez przeciwników stronnictwa francuskiego w ówczesnej polityce Rzeczypospolitej, do końca życia był przez nich bojkotowany. Wsławił się tym, że podpisał haniebny „pokój buczacki”. Nie był wodzem. Ale po co zaraz pól Polski sprzedawać wrogowi? 

Traktat pokojowy, podpisany 16 lub 18 października 1672 r. w Buczaczu pomiędzy Imperium Osmańskim i Rzeczypospolitą, zakładał oddanie we władanie Turcji wschodnich ziem Polski. Turcy, wykorzystując wewnętrzne problemy Polski, zaatakowali w sile 80 tysięcy żołnierzy, zajęli Podole i Bracławszczyznę.

Michał Korybut Wiśniowiecki, nie mogąc zwołać armii, która mogłaby przeciwstawić się Turkom oraz przestraszywszy się ich potęgi, w zamian za pokój oddał województwa podolskie, bracławskie i południową część Kijowszczyzny oraz zgodził się płacić haracz w wysokości 22 000 talarów rocznie. Haracz miał ustanowić Polskę w równym rzędzie z innymi tureckimi lennikami, jak np.: Chanat Krymski czy Wołoszczyzna. Polska nigdy go nie uiszczała. W dużej mierze dzięki hetmanowi wielkiemu koronnemu Janowi Sobieskiemu, który starał się wyperswadować Turkom te układy i udowodnić, kto jest jednak panem na Podolu.

Często nazywa się traktat „haniebnym pokojem w Buczaczu”. Wyrzeczenie się tylu ziem na rzecz najeźdźców oraz płacenie haraczu, było przyjęte przez szlachtę jako upokorzenie. Sejm nie zatwierdził warunków traktatu pokojowego w Buczaczu i uchwalił specjalne podatki na wojnę. W 1673 r. armia polska pod wodzą hetmana Jana Sobieskiego pokonała Turków pod Chocimiem. Skutkiem było odzyskanie części ziem, niestety, bez Kamieńca Podolskiego, oraz anulowanie haraczu.

Bitwa pod Chocimiem została stoczona 11 listopada 1673 r. Wojska koronne i litewskie pod dowództwem hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego odniosły zwycięstwo nad wojskami tureckimi pod wodzą Husejna Paszy (ok. 35 tys. żołnierzy). Dzięki błyskawicznemu szturmowi, Polacy zdobyli obóz ze 120 działami i rozbili pierwszą armię osmańską.

Wojska polskie, liczące około 30 tys. żołnierzy, pod dowództwem hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego, obległy twierdzę chocimską już w pierwszych dniach listopada 1673 r. Twierdza posiadała naturalne walory obronne. Położona w zakolu Dniestru, od strony lądu zabezpieczona była wałami ziemnymi i licznymi szańcami obronnymi, zbudowanymi w miejscu dawnego obozu polskiego sprzed pół wieku. Pierwsze ataki na pozycje tureckie przeprowadził Sobieski 10 listopada, miały jednakże na celu jedynie rozpoznanie pola walki i rozmieszczenia sił przeciwnika. Właściwa bitwa rozegrana została następnego dnia, gdy Sobieski uderzył na Turków, zmęczonych pogodą (polski wódz wykorzystał fakt, że była mroźna pogoda, a Turcy nie byli do takiego klimatu przystosowani i przygotowani) i bezsennością.

Po całonocnym markowaniu ataku przez oblegających, w śnieżnej zadymce, przy silnym wietrze i morderczym dla Turków zimnie, o brzasku, 11 listopada Sobieski osobiście poprowadził wojska do szturmu. Po salwie armatniej piechota i spieszeni dragoni wdarli się na wały, spychając nieprzyjaciela i wyrównując teren dla kawalerii. Po czym, przez wyłomy w wałach i szańcach, runęła husaria hetmana Jabłonowskiego.

Turcy odpowiedzieli kontratakiem kawalerii spahisów, lecz ci nie wytrzymali brawurowej szarży husarii. Wkrótce walki rozgorzały wewnątrz twierdzy i obozu tureckiego, wśród gęstwy namiotów. Wobec paniki, która opanowała oddziały tureckie, Husejn Pasza zarządził ewakuację na drugi brzeg Dniestru. Lecz jedyny w Chocimiu most został uszkodzony ogniem polskiej artylerii i załamał się pod ciężarem uciekających. Tylko kilku tysiącom Turków spośród 35-tysięcznej armii udało się przedostać do Kamieńca Podolskiego.

Chocimska Victoria, traktowana przez Polaków jako odwet za pokój buczacki, pozwoliła Sobieskiemu rok później wygrać elekcję i zasiąść na tronie Polski. O nieprzeciętnym talencie Sobieskiego-wodza świadczą wszystkie bitwy, przez niego prowadzone (z Odsieczą Wiedeńską na ukoronowanie).

Jedyną bitwą pod Lwowem, którą osobiście dowodził Sobieski, już jako król, była tzw. bitwa na trakcie gliniarskim, stoczona pod Lesienicami 24 sierpnia 1675 r. podczas wojny polsko-tureckiej (1672-1676). Lesienice położone są 7 km od Lwowa.

Przebieg bitwy świadczy nie tylko o talencie Sobieskiego, ale też o jego odwadze jako żołnierza. Przebywał akurat we Lwowie, gdy dotarły do niego wieści, że armia turecka pod wodzą Ibrahima Szyszmana (Tłuściocha) w sile 20-30 tys. żołnierzy przeprawiła się przez Dniestr pod Tehinią i opanowała Bar. W lipcu pod Manaczynem dołączyła do nich armia tatarska (ok. 30 tys. ordyńców). Wojska polskie były o wiele słabsze. Trzeba więc było zastosować, jak mówił Zagłoba, fortel. Jan III Sobieski obsadził zamki podolskie częścią swych skromnych sił w celu opóźnienia marszu armii Ibrahima Szyszmana. Resztę sił skoncentrował w okolicach Lwowa. 27 lipca 1675 r. Turcy zdobyli Zbaraż.

Po Podolu i Wołyniu rozlały się zagony tatarskie. Na wieść o koncentrujących się pod Lwowem wojskach polskich, 22 sierpnia Ibrahim Szyszman wysłał ok. 10 tys. Tatarów pod Lwów. Sobieski miał do dyspozycji zaledwie 6 tys. żołnierzy, w tym połowę jazdy. Gdy dowiedział się o idących na niego Tatarach, rozstawił część sił (głównie dragonię i lekką jazdę) na czterech kierunkach, skąd mógł przybyć nieprzyjaciel. Husaria została w odwodzie (ok. 1,2-1,5 tys. żołnierzy). Piechota stanęła w ufortyfikowanym obozie pod miastem. Na trakcie gliniańskim Tatarzy pojawili się 24 sierpnia, idąc wzdłuż rzeki Pełtwi, wzdłuż zwężającej się równiny umieszczonej między wzgórzami a bagnami. Założyli obóz.

Jedyne dwa wyjścia z doliny zostały obsadzone przez dragonię i lekką jazdę. Ponadto, Sobieski za wzgórzami ustawił pachołków z kopiami, mających udawać, że stoi tam potężna masa kawalerii. Tatarzy, chcąc wyjść z obozu, zaatakowali pilnującą wyjścia w dolinę grupę Bidzińskiego i Lubomirskiego (ok. 400 żołnierzy). Gdy zostali odparci, ze wzgórz uderzył na nich Sobieski z dwoma tysiącami jazdy, głównie husarią oraz 300 jeźdźcami litewskimi, których przywiódł hetman polny litewski Michał Radziwiłł. Stłoczeni Tatarzy nie mogli wykorzystać przewagi liczebnej. Do tego, paraliżowała ich myśl o gotowej do natarcia kawalerii za wzgórzami. Walka była zatem krótka i Tatarzy zostali rozbici. Sobieskiemu pozostał tylko triumfalny wjazd do Lwowa i wiwaty mieszkańców, którzy przeżyli nie lada chwile grozy.

Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 16 (140) 26 sierpnia – 15 września 2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X