Pogrzeb wodza

Pogrzeb wodza

Ludzie wolą się śmiać, aniżeli płakać. Nie wiem co jest lepsze, bo wszystko zależy od tego jak się śmiać i jak płakać. Wszystko zależy od powodu, który wywołuje śmiech lub płacz.

 

Nienawidzę śmiechu grupowego, który świadczy jedynie o stadnym instynkcie i najczęściej o głupocie. Dzięki Bogu, w odróżnieniu od śmiechu grupowego, grupowy płacz spotykamy znacznie rzadziej.

 

Pamiętam taki płacz w Kijowie na Górce Włodzimierskiej 5 marca 1953 roku, gdy zmarł Stalin. Jako mały chłopiec początkowo wystraszyłem się. Wydawało mi się, że od płaczu masy szarych ludzi ziemia się zapadnie i wszyscy polecimy w nieznane, za Stalinem. Nie wyobrażałem sobie, co znaczy śmierć, bo jeszcze nigdy nie byłem na pogrzebie. Dlatego wyobraziłem sobie, że lecą wszyscy ludzie, a na przedzie w zielonym kitlu i czarnych butach leci wąsaty Stalin.

Wszyscy wokół płakali, a mnie zrobiło się wesoło. Żeby nie pokazać swej wesołości patrzyłem w ziemię lub w niebo. Moja starsza siostra Wala, gorzko płakała, trzymając mnie za rękę, a ja nie mogłem wydusić z siebie nawet małej łezki. Stalin poleciał do nieba jak nadmuchiwany balonik, a ludzie upadli na ziemię, jak kasztany na jesień. Zamiast zmarłego wodza do głowy właziły mi postacie klownów z cyrku na ulicy Czerwonoarmiejskiej. Byli tacy śmieszni ze swoimi czerwonymi kulkami na nosach, w ogromnych dziwacznych butach, a jeżeli płakali, to strumieniami.

W momencie pogrzebu Stalina miałem tak nieobecny wygląd, że siostra Wala szarpnęła mnie za rękaw płaszczyka. Ale jakbym się nie starał, nie mogłem przybrać poważnej miny. I nagle, z napięcia, puściłem bąka. Nie wiem czy było słychać. Ale siostra, cała czerwona, pociągnęła mnie w dół Górki na Kreszczatyk. Tak szybko biegła, że ledwo za nią nadążałem.

Ze zdumieniem zauważyłem, że tłumy ludzi na Kreszczatyku też płaczą, i koło CUM-u pod głośnikiem w kształcie dzwonu też. Nagle zapragnąłem głośno zaśmiać się od tego ogólnego płaczu. Wyobraziłem sobie, jak Stalin nadmuchuje się jak balonik i nagle głośno pęka. Już go nie ma, a ludzie jeszcze płaczą. Nie wiem, może mój nastrój udzielił się siostrze, bo nagle skręciła w kierunku naszego domu, gdzie nikt nie płakał.

Eugeniusz Tuzow-Lubański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X