Plecaczki ewakuacyjne і lampy od fundacji „Bratnia Dusza” fot. Aleksander Kuśnierz / Nowy Kurier Galicyjski

Plecaczki ewakuacyjne і lampy od fundacji „Bratnia Dusza”

Z powodu częstych alarmów powietrznych na Ukrainie najbardziej cierpią dzieci. W domu, w szkole czy w przedszkolu prawie codziennie są zmuszone schodzić do schronów i przebywać tam nawet po kilka godzin, czasem przy świecach czy z latarką z powodu braku prądu wskutek rosyjskich ataków rakietowych na sieć energetyczną. Na pomoc dzieciom wielodzietnych rodzin we Lwowie przyszła fundacja „Bratnia Dusza” z Krynicy-Zdroju, dostarczając sto pięćdziesiąt plecaczków alarmowych i lampy dla dzieci.

– Taki plecaczek i lampka są bardzo potrzebne nawet w domu, kiedy schodzimy do schronu i możemy tam odrabiać lekcje – powiedział uczeń Paweł Oleniak.

Zdaniem Olgi Oleniak, jego matki, takie lampy to cenny prezent, bo jak wyłączą prąd to nie trzeba będzie oświetlać pomieszczenie świeczką.

Olga Kuczuk, też matka rodziny wielodzietnej, dodała:

– W szkole dzieci w czasie alarmu idąc do schronu biorą ze sobą ciasteczka i wodę. Nikt nie wie, jak długo potrwa alarm. Czasem pół godziny, a czasem dwie, trzy godziny, dlatego takie plecaczki są dla dzieci bardzo ważne. A lampy są cudowne, bo lekcji nikt nie odwołał, dzieci muszą odrabiać lekcje przy dobrym oświetleniu, żeby nie psuć sobie wzroku.

fot. Aleksander Kuśnierz / Nowy Kurier Galicyjski

Fundacja „Bratnia Dusza” od wielu lat zajmuje się pomocą dla Ukrainy.

– Nie można inaczej, trzeba pomagać – wyjaśniła założycielka i prezes fundacji Iwona Romaniak. –Człowiek potrzebuje przede wszystkim drugiego człowieka. Dlatego nie wyobrażam sobie nie przyjeżdżania, nie pomagania, nie dzielenia się sercem. Pomoc jest jak kula śnieżna, która zaczyna się od małej kulki i toczy się, urastając do coraz większej. Cieszę się, że mam grono ludzi, którzy są, którzy pomagają, którzy wspierają nas w tych działaniach i dzięki temu możemy tu jeździć często i pomagać. Jeździmy bardzo często. Po trzy cztery razy w miesiącu przyjeżdżamy z pomocą humanitarną. Jeździmy do sierocińców, do szpitali, do ludzi samotnych. Pomagamy chłopakom na froncie. Gdzie tylko jest potrzebna pomoc, tam przyjeżdżamy. Współpracujemy od wielu lat z Lilią Płachtij ze Zrzeszenia „Szczęśliwa rodzina”. To fajne, że czujemy się jak w drugim domu, czujemy się potrzebni, bo człowiek przede wszystkim chce być potrzebny i dawać serce drugiemu człowiekowi.

Na pytanie, kto ich wspiera, powiedziała:

– Anioł Dobra. Wszyscy ludzie, którzy chcą, wszyscy, którzy po prostu przychodzą, pytają: Pani Iwonko, jak możemy pomoc? Jedna osoba przyniesie makaron, druga paczkę kredek, trzecia plecaki, czwarta zatankuje auto. I to jest transakcja łącząca Aniołów Dobra.

Maluchom z lwowskich rodzin wielodzietnych przekazano sto plecaczków.

– Zaprosiliśmy wielodzietne rodziny wychowujące od trojga do dwanaściorga dzieci – powiedziała dziennikarzowi Kuriera Olga Jarmoluk, prezes lwowskiej obwodowej organizacji społecznej „Szczęśliwa Rodzina”. – Niektóre rodziny mają polskie korzenie. Ze względu na sytuację w Ukrainie i potrzeby naszych rodzin zdaliśmy sobie sprawę, że lampki do nauki są bardzo ważne dla dzieci, ponieważ często gaśnie światło i jest bardzo trudno dzieciom w każdym wieku przeżyć to emocjonalnie i psychicznie. Prosiliśmy również o plecaki alarmowe, gdyż alarmy przeciwlotnicze są częste, a dzieci, które chodzą do szkoły i przedszkola powinny być gotowe na szybkie zabranie plecaka z zabawką, ciepłym kocykiem, i zejście do schronu, aby ten czas przeżyć mniej traumatycznie dla rodziny. Jestem bardzo wdzięczna, że  Iwona zobaczyła nasze potrzeby i odpowiedziała na nasze prośby, zebrawszy wszystko, co jest potrzebne naszym dzieciom.

Współorganizatorem tej akcji była pozarządowa organizacja Centrum Rozwoju Ukraińskiej Kultury i Organizacji we Lwowie.

– Z Iwoną Romaniak współpracujemy już prawie dziesięć lat – powiedziała prezes Lilia Płachtij. – Znamy się jeszcze od Majdanu. Zaczynaliśmy od wymiany młodzieży. Naszym wspólnym hasłem jest „Budujemy mosty przyjaźni tam, gdzie inni budują barykady”. Na tej zasadzie polega nasza współpraca, ponieważ dzieci to nasza przyszłość. Jakie wartości przekażemy naszym dzieciom, taka będzie nasza przyszłość. Kiedy zaczęła się wojna, Iwona od pierwszych dni włączyła się w pomoc humanitarną. Wielodzietne rodziny są w trudnej sytuacji, bo niektórzy rodzice stracili pracę i każda pomoc jest dla nich ważna. Dlatego pomagamy każdemu, kto tej pomocy potrzebuje. Jestem tu jako koordynator i kieruję pomoc tam, gdzie jest potrzebna: do szpitala czy do wielodzietnych rodzin. Wolontariat często do nas się zwraca.

Lwowskie dzieci z rodzin wielodzietnych przygotowały dla darczyńców koncert. Brzmiały piosenki po polsku i po ukraińsku.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X