Pieśni Wołynia

Pieśni Wołynia

Wydana pod auspicjami Muzeum Niepodległości w Warszawie w 2023 książka pt. Grupa Poetycka „Wołyń – geneza, przedstawiciele, wiersze autorstwa Lecha Wojciecha Szajdaka przywołuje pamięć poetów mających należne miejsce w literaturze polskiej, ale niestety – jak to często w naszym kraju bywa – zapomnianych. Tym większa zasługa jej Autora.

Inicjatorem powstania Grupy był w lutym 1936 roku Czesław Janczarski, który – działając skutecznie – zapewnił Wacławowi Iwaniukowi, Stefanowi Szajdakowi (ojcu Lecha Wojciecha) oraz Zygmuntowi Janowi Rumlowi szerszą i ciągłą możliwość publikowania swoich utworów, co potwierdziło ich czynną obecność pisarską.

W późniejszych okresach utrzymywali kontakty z Grupą następujący poeci: Zuzanna Ginczanka, Józef Łobodowski, Jan Śpiewak, Władysław Milczarek, Stefan Bardczak, Bazyli Podmajstrowicz, Zofia Wierzbicka. Właśnie tych jedenaścioro poetów tworzy Grupę.

Znakomicie otwiera tom wiersz Stefana Szajdaka „Do Wołynia”:

Polsko, rosnąca tutaj na piaskach
i w niezapominajkowych chatach.
Jak kwiat zdeptana niewolą
dźwigasz się pachnąc mową polską i rolą.
Przeglądaj się w rzekach i stawach:
czy radość na twarzy się zjawia…
Wzlatują w sadach orły kwitnące drzew,
w polach białe chust flagi – najpiękniejszy śpiew.
W boru gałęzie, nadziejne chorągwie sosen.
O, śpiewaj hymnem wiosennym, Ojczyzno, zwycięskim głosem!
Wiosno Wołynia, serca nam posil, szczęśliwie rośnij
I do strof młodych przeszum swą wiosnę.

Dla zrozumienia twórczych dokonań wołyńskich poetów warto przytoczyć niektóre słowa na wskroś oryginalnego manifestu Grupy Poetyckiej „Wołyń”: „Nie stawiamy szumnych programów, by nie tworzyć barier między słowem a wyrazem, nie rzucamy haseł błyskotliwych i niesprawdzalnych. Stanęliśmy na szerokiej drodze wołyńskiej. Powołała nas uroda zmierzchów liliowych pod Dubnem, zieloność łąk nadstyrzańskich, zaduma rżysk i chmielna radość Rówieńszczyzny i trzcin smukłość i topielisk chybotliwe migoty. Powołała nas poezja dnia wołyńskiego, poezja rąk spracowanych i chust ofiarnych na rozstajach, krzyżów żołnierskich… szeptów modlitewnych w cerkwiach, oczu bratnich, wierzących. Rzeczywistości wołyńskiej idziemy naprzeciw… Wołyń również musi się dorobić pełnego oblicza duchowego, również musi zamanifestować swą żywotność literacką i artystyczną”.

Najbardziej bliskim pismem dla członków Grupy było „Życie Katolickie”, które w dziewięciu kolumnach drukowało po kilku poetów. Przychylnym pismem okazał się również, wydawany w Ostrzeszowie przez Stanisława Czernika, miesięcznik „Okolica Poetów”, a także tygodnik „Wołyń”, miesięcznik literacki „Kamena” oraz czasopismo „Kurier Literacko-Naukowy”. Poza wymienionymi tytułami poeci publikowali w kilkudziesięciu innych periodykach, z których wymienić należy – ze względu na ich znaczenie dla literatury polskiej: „Skamander”, „Ateneum”, „Pion”, „Życie Literackie”, „Szpilki”, „Odrodzenie”.

O młodych poetach wołyńskich wypowiadał się życzliwie Józef Czechowicz, który w „Kurierze Literacko-Naukowym” humorystycznie napisał: Wołyniacy piszą wiersze, a nawet poezje!

W okresie międzywojennym opublikowane zostały w Bibliotece Grupy Literackiej „Wołyń” dwa tomy poezji: Wacława Iwaniuka „Pełnia czerwca” (Chełm 1936), Czesława Janczarskiego „Błękitna chustka” (Równe 1936).

Województwo wołyńskie (łuckie) graniczyło z wrogo usposobionym Związkiem Radzieckim, a konkretnie Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką. Sytuacja ta niepokoiła mieszkańców przygranicznych miejscowości. Stąd dla obrony wschodniej granicy Rzeczypospolitej w 1924 roku powołano formację wojskową w postaci Korpusu Ochrony Pogranicza.

W wierszu Stefana Bardczaka „Do Wołynia” znajdujemy poetyczną nazwę tej granicy:

Ciebie sławię basztami zamków obronna,
piersi Rzeczypospolitej, wieczna arterio Jej życia,
wieżycami kościołów, kopułami cerkwi, przedziwna,
stworzona z krwi i miłości naszej – oblubienica.

Międzywojenny Wołyń jawi się jako peryferyjny region kraju o niskim stopniu urbanizacji ze zdecydowanie dominacją wsi. Takie miasta jak Równe, Kiwerce, Krzemieniec, Włodzimierz Wołyński, Sarny, Kowel, Sokal, Kostopol, Stryj, Ostróg, a także Łuck miały zdecydowanie prowincjonalny, kresowy charakter, znajdowały się daleko od centrów naukowych i kulturalnych, a także i przemysłowych oraz gospodarczych. W tych miastach, miasteczkach oraz wsiach o charakterystycznym nazewnictwie polsko-ruskiej proweniencji żyli i mieszkali wołyńscy poeci.

W wyjątkowo trudnym okresie powstania Rzeczypospolita musiała nieustająco znajdować sposoby i środki hamowania, tonowania często odśrodkowych, nieprzewidywalnych działań wymienionych żywiołów (wystarczy przywołać sceny rozgrywające się w czasie obrad Sejmu Ustawodawczego, ukazane w filmie Jerzego Kawalerowicza „Śmierć prezydenta”). Popełniono jednak wiele błędów polegających na niekonsekwencji, fluktuacji stosowanych metod i środków. Szczególnie skomplikowana sytuacja dotyczyła znacznej liczby Ukraińców, którzy jak wiadomo od wieków (pod wodzą Chmielnickiego, Mazepy, Petlury i Bandery) próbowali wybić się na niepodległość swojego narodu, państwa. Przegrana przez Ukraińców wojna z Polską, trwająca od 1 listopada 1918 r. do maja 1919 r., począwszy od zajęcia Lwowa oraz ogłoszenia przez Ukraińską Halicką Armię powstania Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej miała istotny wpływ.

Wołyń charakteryzował się znaczną różnorodnością etniczną, którą reprezentowali Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Rusini, Ormanie, Czesi oraz inni, a którzy nie zawsze zgodnie ze sobą współistnieli. Uwydatniały się także różnice religijne i wyznaniowe.

Zgodnie z programem przedstawionym 27 września 1936 roku na łamach Życia Katolickiego” przez Czesława Janczarskiego, Grupa Poetycka „Wołyń” nie ma zamiaru reprezentować żadnego kierunku politycznego. Jesteśmy grupą literacką. Obok zainteresowań literackich, łączy nas teren, z którego pochodzimy, bądź też który zamieszkujemy.

Zygmunt Jan Rumel stanowisko to wyraził w wierszu „Dwie matki”

Dwie mi Matki-Ojczyny hołubiły głowę –…
Dwie mi Matki Ojczyzny wyuczyły mowy –
Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy,
By serce rozdwojone płakało jak głos…

Józef Łobodowski, a także Wacław Iwaniuk w paryskiej „Kulturze” za pojednaniem opowiadali się w duchu chrześcijańskiego przebaczenia win i braterstwa „przeciw upiorom przeszłości”.

Recenzowana książka nie jest pierwszą pozycją potwierdzającą wyjątkowo szerokie i wieloletnie zainteresowanie Lecha Wojciecha Szajdaka genezą powstania oraz twórczością Grupy Poetyckiej „Wołyń”. Poprzedziły ją wydania dwóch antologii w języku polskim (2018) i polsko-ukraińskim (2019). Okładki tych antologii oraz katalogi wystaw prezentowane były w Stawisku (Podkowa Leśna), Wrocławiu, Lublinie, Krzemieńcu, Poznaniu, Opinogórze, Kijowie, Środzie Wielkopolskiej (gdzie Stefan Szajdak zamieszkał po powrocie do Polski, pracował jako nauczyciel, bibliotekarz, dyrektor biblioteki pedagogicznej) oraz w Cluj-Napoca, Lubaczowie, Iłowej i Przemyślu.

Dobór wierszy potwierdza bogactwo treści oraz wysoki poziom twórczości poetyckiej członków Grupy, która jakkolwiek nie jest jednorodna, ale za to wskazuje na jej charakterystyczną tematykę (autentyczną), a więc realia wiejskie, przywiązanie do ziemi ojczystej (jak w wierszu Józefa Łobodowskiego „Na własną śmierć”:

Na obcej ziemi boję się umierać….
żebym na chwilę na jedną nie więcej
znów usłyszał polskiej mowy rytm;
zauważenie i pochwałę chłopskiego trudu (np. w wierszu „Siejba” Bazylego Podmajstrowicza:
Stwardniałą chłopską ręką rzucam złote ziarno
Ugorem w pas się kłaniam. Czarnoziemom czarnym.
I do ziemi się modlę powietrza i nieba.
By łan mój złotem kiedyś rozśpiewał się chlebem);

powroty do młodości, czego potwierdzeniem jest zbiór poezji Zofii Wierzbickiej o wyjątkowym tytule „Kocham te miejsca, gdzie młodość minęła, gdzie przeszły najpiękniejsze lata…”.

Często przywoływane są pieśni, nawet jako tytuły, a w nich patriotyczne nuty:

O twej krasie słyszałem dumy i smutne jak dumy pieśni,
Słyszałem – żeś chlebem pachnąca i miodna okwieciem gryki,
a tęskna, jak tęskne melodie śpiewają w sadach chutory,…
Słyszałem – że dziadów pamięcią sięgasz w czas starych pacierzy,
Słyszałem – że czajki twe bystre odwetem na wschód nosił Horyń,
Tylko w poranki mgliste imię szeptały – Wołyń –
burzany gęsto rozsiane na ukraińskich drogach

„Pieśń” Zygmunta Jana Rumla.

Niekonwencjonalne są wskazania warsztatowe, wyjątkowo utalentowanej Zuzanny Ginczanki (właściwie Zuzanny Poliny Gincburg):

a wrosnąć w słowa tak radośnie,
a pokochać słowa tak łatwo –
trzeba tylko wziąć je do ręki i obejrzeć jak burgund pod światło.
Przymiotniki przeciągają się jak koty
i jak koty są stworzone do pieszczot.
Oto jest bryła i kształt, oto jest treść nieodzowna,
konkretność istoty rzeczy, materia wkuta w rzeczownik
zaś przysłówek to nagły cud
było coś nie wiadomo jak –
a zaimki to malutkie pokoiczki
(wiersz „Gramatyka”).

Wagę słowa znajdujemy także u innych pozostałych wołyńskich poetów. Dla przykładu Stefan Szajdak napisał w „Dzieciństwie wiersza”:

Stare słowa
przetopię na nowe słowa
zbuduję strofy,
i jak skibkę chleba
Wam podam
wiersze.

Zuzanna Ginczanka krytycznie, wręcz prekursorsko, spogląda na Europę w wierszu „Agonia”:

nic cię nie może ustrzec;
zdychasz, stara Europo,
patosem brzękniesz jak trup,
zanosisz się suchotniczo
kaszlem żołnierskich rymów
gnijesz gangreną – policją
ociekasz kodeksów ropą.

Krajobraz Wołynia, jego rzeźba terenu nie są urozmaicone. O istocie natury, przyrody stanowią znaczące połacie lasów, łąki, kurhany, jary, parowy, burzany, stepy.

W poezji wołyńskiej wszechobecny jest las, często w jego przymiotnikowej wersji, także w postaci neologizmów. Najczęściej w nim można spotkać sosny, brzozy, leszczyny.

Liście pokazywane są w różnorakich obrazach, postaciach, przykładem mogą być wiersze: „Gnijące liście” Stefana Bartczaka:

dziś pod butem przemian ciągłych pięknem ciężarny las młody;

„Wieczór” Bazylego Podmajstrowicza:

wiatr na liściach wieczornych wygrywa kanony;
„Szumem liści opadły” Zofii Wierzbickiej:
Szumem liście opadły, wrzesień nadszedł znów.
Taki sam jak był wtedy, jednak jakiś nowy;

wiersz bez tytułu Jana Śpiewaka:

Liście przebierały się w coraz to inne stroje
Grymasiły obrzucały się barwami.

Zastanawiałem się, dlaczego – zdawałoby się niepozorne liście – są tak honorowane. Wydaje mi się, że znalazłem odpowiedź: Liście najdostatniej kończą swój żywot – pierwszym i ostatnim latem.

Ponadczasową wagę ma „List do Zbigniewa Herberta”, napisany przez Wacława Iwaniuka:

Chciałem ci jeszcze przypomnieć
byś pamiętał o sobie;
zapisuj każde słowo…
Staraj się mimo agonii
dać życiu pełny kształt.

W wierszu bez tytułu zaczynającym się od słów „O nie pytajcie się dlaczego” jeden z poetów prorokuje powstanie wielkiego narodu ukraińskiego:

Naród co dziś tli w pokładach
Stanie jak się wielki Waligóra
I miecz i wagę swą podniesie
I prawa swe jak słupy uważy
Wypogodzony jak jesień
A silny jako wola na twarzy

– tekst bez tytułu zaczynający się od słów „Łąka zielono, ziemio ojczysta” Zofii Wierzbickiej. U tej samej autorki w wierszu „Serce” czytamy:

Bądź moim nauczycielem
Naucz kochać bliźniego,
Abym nie szukał go daleko
On jest tuż obok, a ja tak często tego nie dostrzegam.
„Wiersz dla samego siebie” Wacława Iwaniuka.
Szukałem szczęścia po świecie, które było we mnie.
Podróżowałem z kraju do kraju zamiast mieszkać w domu.

Z łatwością przypomina się nam baśń o zagubionym Michałku.

Lektura wierszy opublikowanych w książce jest formą pięknej i zarazem mądrej promocji patriotycznych postaw. Józef Łobodowski w „Balladzie lubelskiej” zapisuje:

Tak nam było, tak nam się przyśniło:
– sen o polskim, powszednim chlebie,
– gdy ojczyzna znaczyłoby miłość,
– a żyć w kraju piękniej niż w niebie.

Stefan Bardczak urzekająco przywoła królową polskich rzek w tekście „Do Horynia”:

Wisło Wołynia, bądź pozdrowiona
dumą kresową mi się rozśpiewaj.
Władysław Milczarek pisze w „Liryzmie Wołynia”:
Można o wszystkim zapomnieć, można wszystkiego się wyrzec,
Lecz miłość rodzimej ziemi nie sczeźnie w największej rozterce,
Nie trzeba być poetą, by miłość taką rozumieć.

Czytając wiersze członków Grupy można bez trudu spostrzec wyjątkową, a nawet unikatową ich bliskość z regionem (województwem łuckim), w którym żyją, a więc społecznością polsko-ukraińską, środowiskiem naturalnym, ciężką, wyczerpującą pracą mieszkańców wsi, kulturą ludową (śpiewnością, dumkami, kolorowymi haftami, samodziałami, które przędzą dziewczęta na chłopską odzież), zwyczajami, nawet zabobonami, baśniami, legendami. W tej poezji księżyc (nieraz nazywany miesiącem) częściej pojawia się niż słońce.

Wszystkie wydrukowane w tomie wiersze posiadają odrębną sygnaturę określającą rok ich wydania/napisania oraz miejsca pierwszych, ważniejszych publikacji. Wymagało to ogromnej, wiele lat trwającej pracy, sięgania do archiwów, żmudnych poszukiwań, wyjazdów (także na teren Ukrainy). Niektóre z nich pierwszy raz wzbogaciły literaturę polską: dwa wiersze Zygmunta Jana Rumla („Noc”, „Odwiedziny Piasta”) oraz dorobek poetycki Zofii Wierzbickiej (nieznanej dotąd członkini Grupy).

Także dane biograficzne i bibliograficzne Bazylego Podmajstrowicza (uzyskane od rodziny mieszkającej w Ukrainie), Zofii Wierzbickiej (w wyniku kontaktu z rodziną) są pierwszą publikacją.

By doprowadzić do wydania tej pozycji badawczej Autor stworzył własne domowe archiwum, dokonał wnikliwej kwerendy źródeł znajdujących się w bibliotekach i archiwach polskich oraz ukraińskich, zebrał teksty, artykuły prasowe, fotografie oraz zabiegał o uzyskanie zgody na opublikowanie rodzinnych wierszy i fotografii. W rezultacie powstała książka znacząco wzbogacająca wiedzę o powstaniu oraz twórczości przedstawicieli Grupy Poetyckiej „Wołyń”. Ma to tym bardziej ważne znaczenie, ponieważ pisarzy pochodzących z Kresów, często przebywających na emigracji, skutecznie eliminowano w okresie PRL z życia literackiego. Przerwana została ciągłość recepcji dokonań twórczych.

Pamiętam z jakim entuzjazmem powitany został numer „Poezji” prezentujący poetów emigracyjnych, w tym członków Grupy.

Należy podkreślić zasługi L.W. Szajdaka, który przybliżył oczekującym czytelnikom w zwartej, dostępnej formie utwory poetyckie wysokiej rangi artystycznej.

Obcowanie z utworami wołyńskich poetów było dla mnie radością, jaką przynosi ukazane dobro, piękno i mądrość – niekwestionowane wartości humanistyczne, które niestety są gubione, porzucane we współczesnych czasach.

Lektura książki L.W. Szajdaka była autentyczną przygodą artystyczną.

Kończąc, wyrażam nadzieję, że dalsze badania dokonań Grupy Poetyckiej „Wołyń” będą prowadzone przez historyków literatury oraz polonistykę uniwersytecką.

Lech Wojciech Szajdak: Grupa Poetycka „Wołyń” – geneza, przedstawiciele, wiersze. Wydawnictwo Muzeum Niepodległości, Warszawa 2023, ss. 544. ISBN: 989-83-67398-07-7

Paweł Kuszczyński

Tekst ukazał się w nr 6 (442), 26 marca – 15 kwietnia 2024

X