Feliks patrzy we właściwą stronę Pomnik i ołtarz w Katyniu, fot. commons.wikimedia.org

Feliks patrzy we właściwą stronę

Po 24 lutego 2022 roku w Rosji zaczęły znikać polskie, litewskie oraz fińskie pomniki i upamiętnienia, zarówno te poświęcone żołnierzom, jak i ofiarom represji. Oficjalnie władze nie mają nic wspólnego z tym procederem, choć w niektórych przypadkach mowa jest o pracach renowacyjnych, wymuszających „czasowe” usunięcie tablicy czy monumentu. Zwykle jednak jako odpowiedzialnych wskazuje się wandali, a sprawcy pozostają niewykryci, przede wszystkim dlatego, że nikt tych spraw nie zgłasza organom ścigania. Tak działo się między innymi w Irkucku, Jakucku, Pietrozawodsku, w obwodach permskim, tomskim, swierdłowskim, a w lipcu 2023 roku konsul generalny RP poinformował o „zaginięciu” pomnika represjonowanych Polaków w Petersburgu. Ten poświęcony żołnierzom fińskim w Primorsku został przynajmniej rozebrany decyzją sądu.

Usprawiedliwieniem takich praktyk w oczach Rosjan jest przekonanie, że Polacy „zaczęli pierwsi” burząc pomniki czerwonoarmistów. Nie ma przy tym dla nich znaczenia, że to, co postrzegane jest jako wyzwolenie, w rozumieniu polskich obywateli było początkiem kolejnej okupacji, równało się utracie nie tylko części ziem, ale przede wszystkim niezależności. Nie wspomina się też o tym, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy pomnikiem będącym symbolem, a takim, który stoi w miejscu pochówków. Tymczasem w wielu przypadkach w Rosji ucierpiały właśnie cmentarne tablice i nagrobki.

Najbardziej chyba znanym incydentem stało się usunięcie polskiej flagi z memoriału w Katyniu, o czym media doniosły 24 czerwca 2022 roku. Jako powód wskazywano „wrogie stanowisko” kraju wobec Federacji Rosyjskiej. Burmistrz Smoleńska Andriej Borysow na swoim profilu VKontakte napisał, że „Na rosyjskich pomnikach nie może być flag Polski! Tym bardziej po jawnych antyrosyjskich wypowiedziach polskich polityków. Uważam, że Ministerstwo Kultury Federacji Rosyjskiej podjęło jedyną słuszną decyzję – usunąć flagę Polski. Katyń to rosyjski pomnik, to jest rosyjska historia”.

Z tym, że mordy dokonane na polskich oficerach są częścią historii Rosji, nie sposób polemizować, choć można zakładać, że nie o odpowiedzialność za tę zbrodnię chodziło Borysowowi. Tym bardziej, że 11 kwietnia 2024 roku FSB odtajniła dokumenty dotyczące egzekucji Polaków przez nazistów i fałszowania „afery katyńskiej”.

Dokonano tego w ramach projektu „Bez przedawnienia” i jak podano, „Znaczącą część dokumentów stanowią protokoły przesłuchań Polaków, którzy służyli wraz z Niemcami w obwodzie smoleńskim”, co może sugerować współodpowiedzialność samych Polaków za kaźń oficerów. Według domniemanych zeznań niejakiego Romana Kowalskiego „W opublikowanych wykazach rozstrzelanych polskich oficerów w Katyniu wielu członków naszego batalionu roboczego znalazło wśród nazwisk zamordowanych swoich znajomych, którzy zostali już wcześniej aresztowani przez gestapo i zesłani do obozów koncentracyjnych w Niemczech”. Inne zeznania mają potwierdzać, że sprawa była częścią niemieckiej propagandy i została sfingowana, a rosyjscy świadkowie podstawieni. Podważono także wiarygodność ekspertów badających ciała polskich jeńców jeszcze podczas wojny, oskarżając ich o współpracę z faszystami.

Rosjanie przypomnieli też, że komisja Nikołaja Burdenki stwierdziła, że „polscy żołnierze zostali rozstrzelani w Katyniu jesienią 1941 r. przez niemieckie siły okupacyjne” i do 1990 roku było to oficjalne stanowisko ZSRR i państw Układu Warszawskiego. Co prawda jeszcze 26 listopada 2010 roku Duma Państwowa uznała, że „masowa eksterminacja obywateli polskich na terytorium ZSRR w czasie II wojny światowej była aktem arbitralności państwa totalitarnego, które poddało także represjom za przekonania polityczne i religijne setki tysięcy obywateli Związku Radzieckiego”, ale jesienią 2023 roku deputowany Nikołaj Iwanow zaproponował uchylenie tej uchwały, uznając ją za wyrządzającą „poważną szkodę interesom i reputacji Rosji”. Jak możemy przypuszczać, obecnie rozpowszechniane informacje są częścią procesu, który ma doprowadzić do uznania przez Moskwę wyłącznej odpowiedzialności wrogich jej państw za morderstwo na polskich wojskowych. Być może obarczą nią nie tylko Niemców, ale i samych Polaków, tym bardziej, że Iwanow nie krył swoich motywacji. Mówił, że „W chwili obecnej, gdy Polska prowadzi politykę otwarcie wrogą wobec Rosji, uchwałę tę można uznać za przestarzałą, nieodpowiadającą współczesnym realiom politycznym, w obecnych warunkach straciła ona wszelkie znaczenie”.

Jakby tego było mało, polityk zaproponował usunięcie z rosyjskich podręczników historii dla szkół średnich informacji, że polscy żołnierze w Katyniu zostali rozstrzelani przez oddziały NKWD. Należy ją zastąpić tą: winni są niemieccy faszyści, co stwierdził Trybunał Norymberski. Kreatywność Iwanowa sięgnęła jeszcze dalej i jego zdaniem należy zmienić nazwę kompleksu pamięci katyńskiej na „Kozie Góry” i wstrzymać wydawanie zezwoleń na tworzenie polskich pomników na rosyjskiej ziemi.

Istnieje również grupa inicjatywna domagająca się rozbiórki polskiej części pomnika w Katyniu w związku z „wrogim zachowaniem współczesnej marionetkowej Polski, jej rusofobiczną polityką, publicznym poparciem dla nazistowskiej Ukrainy i dostawami broni, a także akceptacją przez polski rząd wszelkich działań skierowanych przeciwko Rosji”. Deputowany smoleńskiej rady obwodowej Andriej Szaposznikow wyznał, że „od dzieciństwa był zniesmaczony” tym, „jak upokarzano” Rosję przed Polską w Katyniu. Oburzał się, że jego kraj wziął na siebie winę za przestępstwo, „którego nie popełnili”.

Co istotne, nawet, jeśli rosyjscy dziennikarze próbowali zachować pewną rzetelność podając wiadomość o tych pomysłach i dodawali, że w Katyniu zginęły tysiące polskich oficerów, to czasem zaniżali liczbę ofiar. Często też dodawali, że pochowano tam także obywateli radzieckich rozstrzelanych podczas represji politycznych oraz jeńców wojennych zabitych przez Niemców, rozmywając winę. Niemniej zanim zaczniemy ich krytykować przypomnijmy sobie, że w 2018 roku 2% Polaków wskazywało na niemiecką odpowiedzialność za tę zbrodnię. Istnieją przy tym uzasadnione obawy, że gdyby pytanie o to, kto był jej winien zadać nastolatkom, odsetek ten byłby znacznie większy. Uczniowie liceów wskazują, że w wielu przypadkach ich koleżanki i koledzy nie wiedzieli, że to sprawka ZSRR.

W każdym razie najprawdopodobniej w Rosji dorasta obecnie pokolenie, które nie będzie wiedziało, że jego przodkowie ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność za ludzkie tragedie, mordy, represje. Będzie to także pokolenie wychowane we wtórnym kulcie Stalina, a przynajmniej aprobacie dla tej postaci. Dodajmy, także dla kilku innych, nie cieszących się szacunkiem na świecie.

Dla przykładu w Twerze, w miejscu, gdzie pochowano ponad sześć tysięcy rozstrzelanych polskich oficerów i żołnierzy oraz ofiar Wielkiego Terroru, wzniesiono popiersie Józefa Stalina. Prócz niego postawiono rzeźby Lenina, Kalinina, Dzierżyńskiego i Swierdłowa. Wedle rosyjskiej logiki nie ma tym nic niestosownego. Ponieważ ludzie ci byli odpowiedzialni za zbrodnie, to wraz z grobami swoich ofiar tworzą świadectwo pewnej ery.

Ogółem w Rosji stoi 110 pomników Stalina, z czego 95 powstało za rządów Władimira Putina, szczególnie po rozpoczęciu okupacji Krymu. W latach 90. XX wieku postawiono zaledwie (albo aż) pięć takich monumentów. Czasem tłumaczy się takie decyzje instalacją artystyczną, czasem przypomina „zasługi” dyktatora. Zazwyczaj ma to być inicjatywa osób prywatnych lub organizacji, choć w rzeczywistości decyzje podejmują zwykle władze lokalne, biorące udział w uroczystościach odsłonięcia.

Zastanawiające, jak szybko Rosjanie zapomnieli o wyrokach śmieci, wszechobecnym strachu, represjach, zsyłkach. Interesujące też, jak wielką pracę wykonały służby specjalne przywracając pamięć o Dzierżyńskim. W Rosji jest ponad 40 jego pomników i popiersi, w tym w Symferopolu – według Yandex więcej, niż Gieorgija Żukowa i Karola Marksa. FSB zadbało o ich odsłonięcie, bo przecież „Żelazny Feliks wyciągnął kraj z biedy.

Można go też wykorzystać do komunikowania Zachodowi swoich planów. Kopia pomnika Dzierżyńskiego z Łubianki, która od 2023 roku stoi na terenie siedziby Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej w Jasieniewie, patrzy na Polskę i kraje bałtyckie. Siergiej Naryszkin nie ukrywa, że spogląda w ich stronę dlatego, że stanowią zagrożenie dla Rosji.

Na uroczystościach odsłonięcia kolejnych monumentów nie brakuje przedstawicieli Cerkwi, jak w Wielkich Łukach w obwodzie pskowskim, ale i najmłodszych obywateli. Wydaje się to wręcz oczywiste, skoro w Krasnodarze pomnik założyciela Czeka stanął na dziedzińcu szkoły jego imienia. W Orłowie, w obwodzie kirowskim, statua Stalina znalazła swoje miejsce w parku dla dzieci.

Można taką lokalizację tłumaczyć tradycją, gdyż w tym samym miejscu wódz stał w czasach radzieckich, a można jednak przypuszczać, że najmłodsze pokolenie ma już od pierwszych lat życia oswajać się z wielkością dawnego przywódcy. Gdy dorośnie nie będzie widziało nic złego w tym, aby „staliny” zostały zastąpione przez rzeszę „putinów”, pokropionych przez kolejnych duchownych, a sfinansowanych przez matki tych, którzy dziś giną w Ukrainie.

Agnieszka Sawicz

Tekst ukazał się w nr 7 (443), 16 – 29 kwietnia 2024

Prof. dr hab. Agnieszka Sawicz pracuje na Wydziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a z Kurierem Galicyjskim współpracuje od 2009 r. Zajmuje się historią współczesnej Ukrainy, polityką rosyjską i z pasją śledzi wszelkie fałszywe informacje. Lubi irlandzką muzykę, gorzką czekoladę i górskie wyprawy. Od 2013 r. jest też etatową wiedźmą, autorką ukazujących się w wirtualnej przestrzeni „Zapisków Wiedźmy”.

X