Agent Q nadaje z Moskwy Fot. pl.freepik.com

Agent Q nadaje z Moskwy

W Polsce i Ukrainie słowo „QAnon” niekoniecznie musi wywoływać jakiekolwiek skojarzenia. W tym momencie aż chciałoby się powiedzieć „całe szczęście”, wszak oznaczałoby to, że nasze narody wolne są od wpływu twierdzeń użytkownika anonimowego forum „4chan” rozpowszechniającego sensacje, jakoby sekta kanibali, pedofilów i satanistów operująca wśród liberalnych elit szykowała pucz przeciwko ówczesnemu prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi. Jest to skrócona wersja teorii spiskowej, która porwała za sobą rzesze Amerykanów, odpowiadając zarazem za mobilizację i radykalizację części skrajnej prawicy. Widać ją również wśród upatrujących wybawienia w powrocie Trumpa do Białego Domu, tych którzy blokują dziś pakiet pomocowy dla Ukrainy.

Trzepot skrzydeł motyla w Austin może wywołać trzęsienie ziemi pod Charkowem. Czy tak będzie i tym razem? Czas pokaże, bo oto autor niniejszego tekstu, przyjąwszy tożsamość Q (czyli anonimowego patrioty z dostępem do tajnych dokumentów) ujawnia szokującą prawdę, równie zgodną z rzeczywistością, co wesoła twórczość własna spod znaku QAnon i twierdzenia, że Pablo Honey to najlepszy album Radiohead.

Podczas mojej ostatniej tajnej wizyty w Moskwie (Specjalnie użyjmy tu nazwy jedynego rosyjskiego miasta, które co do zasady znają wszyscy, choć może właśnie lepiej byłoby zanęcić czytelnika enigmatyczną trzydziestotysięczną Nowają Usmanią w obwodzie woroneskim?) wraz z delegacją amerykańskiego wywiadu odpowiedzialną za negocjacje zawieszenia broni na Ukrainie, skontaktował się ze mną tajemniczy mężczyzna. Był to mikrej postury blondyn, zapewne liczący sobie więcej lat, niż wynikało z jego powierzchowności, co zdradzało przynależność do elity finansowej, czy wręcz samych kręgów władzy. Zapewniam, że takiego botoksu nie dałby rady wykonać byle kto, a już na pewno nie za półdarmo. (Czy nie zdradziłem tu aby zbyt wielu szczegółów? To mogłoby obniżyć wiarygodność sensacji! Z drugiej strony adresat co do zasady nie jest zbyt lotny, więc szczegóły mogą go równie dobrze zaabsorbować i wprowadzić w klimat objawiania wiedzy tajemnej… To trzeba będzie jeszcze skonsultować z oficerem prowadzącym.) Przedstawił się jako Wołodia. Z uwagi na bezpieczeństwo informatora pozwolę sobie pominąć jego nazwisko, aczkolwiek nie wątpię, że gdy już stanie się to, co ma się stać (Konkluzję wymyśli się później, choć pewnie trzeba będzie postawić na spektakularne uratowanie świata. Może zmartwychwstanie Piłsudskiego? III wojna światowa?) zapisze się ono złotymi zgłoskami na kartach historii, gdyż jest on tym właśnie sprawiedliwym, którego tak usilnie starał się odnaleźć Lot w Sodomie (Przemyśleć czy nie nazbyt poetyckie). Ja znalazłem i dzięki temu mogę dziś podzielić się z Państwem spiskiem tak straszliwym, że aż drżą mi palce na klawiaturze, gdy o nim piszę… Uwaga, Szanowni Państwo, zakładamy foliowe czapeczki!

10 kwietnia 2010 roku, na osobiste polecenie prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, członkowie Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy zdetonowali bombę na pokładzie prezydenckiego samolotu Tu-154M, w wyniku czego śmierć ponieśli między innymi prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, wysocy rangą dowódcy wojskowi, najważniejsi politycy.

Plan opracowany został przez funkcjonariuszy HUR już w lipcu 2009 roku, gdy nadano mu kryptonim „Pancerna Brzoza”. Stanowił część większej operacji wywiadowczej wymierzonej w Polskę, tak zwanego „Planu Bandera”. Zakładał on destabilizację państwa polskiego od wewnątrz poprzez eliminację kierownictwa kraju oraz równoczesne wywołanie wystąpień masowo osiedlanej ludności ukraińskiej, wśród której znaleźli się liczni agenci HUR, posiadający przeszkolenie bojowe i agitacyjne. Demonstracje miały być sprowokowane rzekomym nieludzkim traktowaniem Ukraińców przez „polskich panów”, w nawiązaniu do niełatwej historii relacji między narodami. Dla manifestantów przewidziano prowokujące hasła, przypisujące odpowiedzialność za rzeź wołyńską Polakom, zaplanowano też wykorzystanie wątków walki z neokolonializmem, adresowanych pod odbiorcę zachodniego. Wraz z pacyfikacjami protestów władze w Kijowie miały wystąpić na forum międzynarodowym o zapewnienie poszanowania praw „autochtonicznej ludności Rusińskiej”. Równocześnie, na ziemie wschodnie, określane w konspiracyjnej nomenklaturze mianem „Zakerzonia”, zdecydowano się wprowadzić nieoznakowane regularne wojska. W porozumieniu z zagranicznymi partnerami, przekupionymi koncesjami na wydobycie eksploatowanych w niewielkim stopniu złóż ropy naftowej, zakładano wymuszenie na Polsce uznania suwerenności tak zwanej „Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej” lub przynajmniej akceptację status quo, przy zachowaniu przez Kijów kontroli nad terenami od granicy aż po Rzeszów.

Realizację „Pancernej Brzozy” powierzono pułkownikowi Maksymowi Szapowałowi, dowódcy sił specjalnych HUR, jak i aktywnemu neonaziście, przesiąkniętemu ideologią neoimperialną. Jako doświadczony oficer, ale też sprawny intrygant, pozyskał dla planu akceptację elit politycznych i finansowych, które po 25 lutego 2010 roku znalazły się w opozycji wobec administracji nowego prezydenta, Wiktora Janukowycza. Z początku istnienie spisku skrzętnie przed nim ukrywano, siły wrogie zdecydowanej na pokojową politykę budowania wzajemnych relacji w poszanowaniu integralności terytorialnej Partii Regionów szykowały się bowiem do przewrotu umożliwiającego realizację „Planu Bandera”. Dowodzić miał nim zaprawiony w działalności terrorystycznej weteran wojen czeczeńskich Ołeksandr Muzyczko. Koniec końców, z pomocą służb specjalnych zaniepokojonej perspektywą destabilizacji w Europie Rosji, Janukowycz wykrył intrygę i przystąpił do zapobieżenia jej. Przynajmniej częściowo, macki agresorów sięgały już bardzo daleko.

Niestety, prezydent natrafił na zażarty opór finansowanej przez Stany Zjednoczone opozycji, tworzącej już wtedy niemalże alternatywne państwo w państwie. USA nie zamierzały odpuścić taniej ropy, co zresztą pokazały już wcześniej w Iraku. Choć Janukowycz robił co mógł, miesiąc nie wystarczył na powstrzymanie ludzi Szapowała. Samolot został zniszczony, a wszyscy pasażerowie oraz załoga zginęli. Co widać po dzisiejszych atakach ludzi Budanowa (godnego pogrobowca Szapowała) na rosyjskie obiekty cywilne, Ukraińcy już wtedy zdolności terrorystyczne opanowane mieli w najwyższym stopniu. Na całe szczęście, kancelaria prezydenta w porę ostrzegła przed wejściem na pokład Tupolewa premiera, marszałków Sejmu i Senatu, prymasa, ministra spraw wewnętrznych i prezesa PZPN, co zapewniło ciągłość władzy w Warszawie i pozwoliło ustabilizować kraj od wewnątrz. Również hybrydowa operacja przeciw Polsce nie doszła do skutku dzięki modelowej współpracy Ukraińców dobrej woli oraz polskich służb specjalnych. W trosce o poprawne stosunki dobrosąsiedzkie, Janukowycz oraz pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski zdecydowali się na zatajenie sprawy, dla obopólnego dobra.

Mimo to trudno nie odnieść wrażenia, że wysiłek ukraińskiego prezydenta poszedł na marne. Finalnie pucz wybuchł, stylizowany na ruch oddolny. Historia nazwała go „Majdanem” i niepomna genezy zapomniała potępić. Pod przykrywką walki o rzekome euroatlantyckie aspiracje Ukrainy Janukowycz został odsunięty od władzy przez zradykalizowanych nacjonalistów, teraz już neonazistów z krwi i kości. Musiał ratować się ucieczką do Rosji, która po raz kolejny nie pozostała bierna wobec zagrożenia dla światowego bezpieczeństwa i postanowiła zabezpieczyć Ukrainę, wiążąc jej siły zbrojne zamrożonym konfliktem w rosyjskim Donbasie z lokalnymi samoobronami, będącymi gwarantami utrzymania z dala od tamtejszych Rosjan agresywnych banderowców.

W Moskwie wykazano się jednak daleko idącym optymizmem. Nie powstrzymało to reżimu kijowskiego, lecz tylko rozjuszyło rzekomą słabością prawdziwie wolnego świata. Realizacji „Planu Bandera” nie zamierzano porzucać, nawet, gdy mamiono świat pozorami liberalizacji i walki z korupcją. Podpuszczana przez Stany Zjednoczone społeczność międzynarodowa zignorowała katastrofę lotu Malaysia Airlines 17 zestrzelonego nad obwodem donieckim jako ćwiczenie przed powtórką „Pancernej Brzozy”, co więcej, podchwyciła oskarżenie o to morderstwo pokojowo usposobionych Rosjan.

Podobnie było zresztą z niezliczonymi ostrzeżeniami przed ukraińskim nazizmem i agresywnym ekspansjonizmem. Dopiero gdy nie było już do kogo wołać, Rosji nie pozostało nic innego, jak tylko zniweczyć „Plan Bandera”, zanim HUR zdąży wcielić w życie „Pancerną Brzozę II”. Obmyślać musiał ją niesławny Kyryło Budanow, gdyż odpowiedzialnego za zamordowanie polskich przywódców Szapowała zlikwidowały w 2017 roku polskie służby specjalne, co zostało zresztą odebrane przez wtajemniczonych jako czytelny akt zemsty. Podobny los spotkał zresztą Muzyczkę, tyle, że już trzy lata wcześniej i nie z polskiej ręki – to wszelkie ślady prowadzą do czarnogórskiej ANB. Niestety, Polska, de facto kontrolowana przez imperialistyczne Stany Zjednoczone, dotąd nie miała możliwości wyjawić światu prawdy – tej prawdy, której głosiciele drżą dziś o własne życie.

*

Zdejmujemy foliowe czapeczki. Okulary 3D oddajemy przy wyjściu.

*

Przekonanie, że teorie spiskowe to tylko nieszkodliwe wmawianie ludziom na podstawie przerobionego zdjęcia, że królowa Elżbieta żyje, jest jaszczurem i kontroluje światową politykę, jest niebezpiecznym błędem. Te ekstremalne są co do zasady adresowane do przypadków skrajnych. Dla Ciebie, Szanowny Czytelniku, być może, przewidziano coś, co logicznie skleja się w całość, wręcz prowokuje do myślenia. Sadząc las nie przewozi się do celu czterdziestoletnich drzew z korzeniami. Wystarczy mała sadzonka, odpowiednie warunki i trochę cierpliwości. Teorie spiskowe aplikuje się w formie tej właśnie sadzonki.

Spotkać je można nie tylko w Internecie. Żyją pośród obywateli, wyszukując jednostek podatnych przez swoje fobie, fiksacje, czy zwykłe przekonania. „A słyszała pani, że jak Waciakowa pojechała do szpitala, to dwie godziny się zwijała z bólu, bo musieli najpierw Ukrainki przebadać”! „Nie wiem, czy słyszałaś, Wiera, ale Rusia jak pojechała do, to jakiś facet próbował małego Saszkę porwać”! Czy, co raczej powinno połączyć oba nasze narody, „Rusza ostateczny plan depopulacji ludzkości!”, lub wersji lekkostrawnej „Ale ty wiesz, że nie wiadomo co jest w tych szczepionkach”?

W teoriach spiskowych nie ma miejsca na margines wstydu. Są jak wspomniane szczepionki, nie ma jednej, która działałaby na wszystko. Dlatego właśnie wyrabia się ich tysiące. Przebywanie w przestrzeni medialnej, jak i najzwyklejsze w świecie uczestnictwo w dyskursie społecznym, wiąże się z nakłuwaniem nas niezliczonymi strzykawkami. A nuż któryś z podanych specyfików przebije się przez naszą odporność, padnie na podatny grunt i dołoży cegiełkę do polaryzacji i destabilizacji narodu? Jest to o tyle łatwiejsze, że nowoczesne technologie analityczne zdolne są na podstawie aktywności użytkownika tworzyć bardzo dokładne profile, z których wyłania się pełen obraz człowieka, ze wszystkimi jego przekonaniami. Jakby tego było mało, do tysięcy projektowanych teorii spiskowych doliczyć należy drugie tyle tworzone przez wszelakiej maści osobników desperacko poszukujących w życiu kolorytu, a może wręcz poczucia sensu.

Na jednego to nie zadziała. Na drugiego też nie. Ale na dwunastego owszem. Efekt? Stopniowa, postępująca destabilizacja Zachodu, który, wbrew coraz powszechniejszym opiniom, wciąż ma na świecie najwięcej do powiedzenia. Państw aktywnie dążących do zakwestionowania takiego stanu rzeczy nie trzeba wskazywać palcem.

Przesada? Paranoja? Uwspółcześniony makkartyzm? Być może.

Być może ktoś miał za przesadę prawdy objawione Q, gdy czytał je tuż po publikacji. Raczej nie wyobrażał sobie wtedy, że jego wyznawcy będą szturmowali Kapitol, a człowiek, którego ruch QAnon wzniesie na ołtarze (pomimo ciążących na nim zarzutów, udowodnionych kłamstw, wyraźnych śladów rosyjskiej ingerencji w kampanię i osobowości niepożądanej u prowincjonalnego wójta, nie mówiąc o przywódcy hipermocarstwa) będzie wysuwać się na prowadzenie w wyścigu o reelekcję.

Tekst ten powstał pod wpływem ulotnej myśli, można powiedzieć, że żartobliwego spostrzeżenia – jakim cudem nikt jeszcze na Kremlu na to nie wpadł? Przecież użycie najbardziej kontrowersyjnego i nośnego z tematów nad Wisłą, który tak właściwie przypieczętował podział Polaków na zwalczające się plemiona i po dziś dzień kształtuje krajową politykę, do podzielenia nas z Ukraińcami to, kolokwialnie rzecz ujmując, samograj. Możliwości jest kilka: albo faktycznie, ich służby są tak głupie, jakbyśmy tego chcieli i wtedy możemy równie dobrze rozwiązywać sekcje rosyjskie kontrwywiadów, albo doszło tam do czystek i znający polskie realia oficerowie wylecieli na bruk (dosłownie lub w przenośni), albo po prostu jeszcze tego nie wykorzystali. I głównie w przygotowaniu na tę ewentualność powstał niniejszy artykuł. Jego autor zastrzega sobie prawa do gromkiego „A nie mówiłem!”, jeśli któregoś dnia Grisza z Aloszą sięgną po teczkę opisaną jako „Pancerna Brzoza”.

Choć może po prostu uznali, że pomysł ten jest tak beznadziejnie głupi, że nawet jako teoria spiskowa „nie chwyci” i woleli skupić się na „planach przekształcenia Ukrainy w państwo żydowskie i ewakuacji Ukraińców do Polski”? Czy raczej przeglądają właśnie ten tekst, mieląc w ustach słowa powszechnie uznawane za wulgarne ze świadomością, że ktoś przejrzał ich plany i zastanawiają się przy tym, czy przypadkiem szukanie „Wołodi” to jeszcze rozwaga, czy już paranoja. Griszy z Aloszą, czy jak się oni nie nazywają, pozostaje życzyć dobrej zabawy. A jeżeli myślą panowie, że wolno wam wyciąć fragment od akapitu trzeciego do dziesiątego na użytek własny, to przypominam o istnieniu pewnych ograniczeń w działaniu prawa cytatu. Jeśli jednak „już, coś”, to panowie – stać was na więcej.

Q

Maciej Serżysko

Tekst ukazał się w nr 7 (443), 16 – 29 kwietnia 2024

X