Pierwsza msza św. po 74 latach Fot. Dmytro Antoniuk

Pierwsza msza św. po 74 latach

Wiele razy podróżując ze Lwowa do Iwano-Frankiwska (dawn. Stanisławowa) spoglądałem ze smutkiem na ruiny kościoła w Sokołówce, podobnie chyba, jak wielu przejeżdżających tamtędy Czytelników Kuriera Galicyjskiego.

Po prawej stronie na pagórku, nie dojeżdżając do wieży w Pietniczanach, odnowionej w swoim czasie staraniem byłego dyrektora Lwowskiej Galerii Sztuki śp. Borysa Woźnickiego, widnieją ruiny starego kościoła św. Trójcy, datowanego na rok 1594. Według kronik, w tym właśnie roku powstała parafia w Sokołówce, a świątynia jest raczej późniejsza – prawdopodobnie z I połowy XVII wieku. Świątynia jest wyraźnie obronną – zachowały się mury wokół i wieża.

Po tym, jak Kozacy Chmielnickiego spalili kościół, został on ponownie odbudowany i ozdobiony czterema ołtarzami. W tamtych czasach Sokołówka posiadała prawa miejskie, a świątynia św. Trójcy zachwycała swym wnętrzem. Fundowało je małżeństwo Mrozowickich, które wyposażyło również obraz Matki Boskiej w srebrną szatę wykonaną we Wrocławiu. W XIX wieku Sokołówka traci prawa miejskie i kościół podupada. Przyczynili się do tego również Austriacy, którzy systematycznie ogałacali go ze srebrnych naczyń liturgicznych i dzwonów.

Ostatni proboszcz w Sokołówce o. Jan Jasiński przeniósł się do bardziej bezpiecznej Bóbrki po tym jak 6 marca 1944 roku oddział UPA podpalił zakrystię. Na szczęście ogień nie przerzucił się na cały kościół. Nie oszczędzili kościoła sowieci, którzy urządzili tu garaż dla sprzętu kołchozowego, a w prezbiterium magazynowali nawozy sztuczne. Po upadku Związku Radzieckiego nie miał kto zaopiekować się kościołem – we wsi pozostali nieliczni katolicy. Na początku 2000 roku runął dach świątyni, niszcząc sklepienia. Kościół stał się wysypiskiem śmieci dla sąsiednich domostw.

Pod koniec maja br. do Sokołówki zjechali ludzie nieobojętni i wolontariusze ze Lwowa i obwodu lwowskiego, aby wysprzątać opuszczony kościół. Niestety, nikt z miejscowych mieszkańców nie wziął do rąk nawet grabi. Entuzjastom udało się usunąć śmieci z wnętrza świątyni, wyciąć krzaki wokoło i wynieść resztki zleżałych nawozów z prezbiterium. Odprawiono wtedy pierwszą od 74 lat mszę św.

Organizatorami całej akcji byli Anna Korżewa, Halina Pahutiak i inni. Nabożeństwo odprawił ks. Józef Kuc z Dunajowa, który przywiózł ze sobą wszystko co było konieczne do liturgii. Z wielką niechęcią deputowani lwowskiej Rady obwodowej przegłosowali, aby tę XVII-wieczną świątynię wnieść na listę lokalnych zabytków. To pomoże zachować zabytek architektury. Jak pokazuje przykład zamku w Pomorzanach, takie działania aktywistów pomogą wystarać się o dotacje państwowe na zabezpieczenie zabytku. Więc pewien sens w tym wszystkim jest.

Myślę, że obecnie dobrze byłoby podobną akcje przeprowadzić i w XV-wiecznym kościele św. Mikołaja w Wyżnianach koło Przemyślan, gdzie kościół również świeci smętna pustką.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 11 (255) 17-29 czerwca 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X