Pałac hr. Balickich w Stanisławowie

Niniejszym artykułem autorzy pragną wzbogacić stanisławowskie opowieści pisząc o jeszcze jednym pałacu – z ulicy Gen. Tarnawskiego, uzupełniając skąpy rząd prestiżowych budowli: pałaców hr. Potockich i hr. Dzieduszyckich oraz barona Romaszkana.

Słownik języka polskiego określa „pałac” jako reprezentacyjną budowlę mieszkalną pozbawioną cech obronnych i stanowiącą rezydencję królewską lub magnacką. Później, od XIX wieku – także okazały gmach, będący siedzibą władz lub instytucji państwowych, społecznych itp.

Pałac Balickich zbudowany został na przełomie XIX i XX wieków na posiadłości około 1 ha, podobno na niezabudowanym wcześniej terenie. Jego lokalizacja związana jest z przesunięciem centrum miasta w stronę dworca. Wśród swoich „braci”, tj. okazałych budynków przy tej ulicy, wyróżnia się całkowitym brakiem obronnych elementów: wież, murów, strzelnic itp. Dokoła pałacu, dawnym zwyczajem, założono park, teraz całkowicie zniszczony (ostatnie trzy dęby wycięto już po upadku komunizmu). Od frontu i poza budowlą pozostały tylko jego ślady. W lepszym stanie doszło do nas dekoracyjne ogrodzenie od strony ulicy Tarnawskiego, wyraźnie wskazujące na styl początku XX wieku.

Pałac Balickich. Foto Leona Orla z roku 2020
{gallery}gallery/2021/palac_Balickich_St{/gallery}

Z nieznanych autorom przyczyn o pałacu Balickich mówi się mało, a tym bardziej pisze. Współczesne encyklopedyczne ukraińskie wydania o Stanisławowie, chociażby opracowanie M. Hołowatego „200 ulic Iwano-Frankiwska” (wyd. Liłeja-NW z roku 2010) o tym pałacu milczy. O Balickich wtedy nie wspominano. Jeszcze jeden argument na korzyść rezydencji Balickich: użytkowana, i to jako „pałac”, była za sowietów. Był to tzw. „Pałac Szczęścia”, czyli mieściły się tu biura Urzędu Stanu Cywilnego (i jakie komu szczęście tu przypadło, to ani Urząd, ani Baliccy żadnej winy nie ponoszą).

Nazwisko „Baliccy” z tytułem hrabiowskim spotyka się w historycznych dokumentach rzadko. Może wśród innych magnackich rezydencji Lwowa wspomina się pałac Balickich. Przedtem pałac był w rękach Turkułłów, potem Dzieduszyckich, i tylko przed 1939 rokiem właścicielem jego był adwokat Balicki. Możliwe, że Baliccy wywodzili się z rozgałęzionego rodu Dzieduszyckich.

W Iwanofrankiwskim Obwodowym Archiwum Państwowym można zapoznać się z dokumentem z 1935 r., podpisanym przez niejakiego Jana Balickiego, podkomisarza Policji Państwowej, kierownika oddziału śledczego powiatowej PP w Stanisławowie. Czy podkomisarz PP miał jakiś stosunek do pałacu przy ul. Słowackiego – nie dało się ustalić.

Wykaz rodów, którym cesarz Austro-Węgier nadał tytuły hrabiowskie lub baronów w czasie autonomii Galicji, opublikowany przez znawcę naszych terenów Kamila Barańskiego, nazwiska „Balicki” nie zawiera. Wprawdzie wykaz ten obok konkretnych nazwisk używa słowa „i inni”.

Najwięcej informacji o losach hrabiów Balickich z ulicy Słowackiego podaje nam jego niegdysiejszy sąsiad – w roku 1940 gimnazjalista Tadeusz Kamiński. Swoje wspomnienia z rodzinnego Stanisławowa umieścił w opowiadaniu „Tajemnica Czarnego Lasu”.

Którejś kwietniowej nocy 1940 roku zbudził nas dzwonek od furtki. Głucha Marynia, która była na dożywociu u p. Balickich, przyszła po moją mamę, aby pomogła Balickim przy pakowaniu. Biednych jak myszy kościelne hrabiów Balickich: starą wdowę hr. Stefanię, moją matkę chrzestną, jej syna Jurka i córkę Lusię, utrzymującą rodzinę z lekcji gry na fortepianie, „przesiedlano” do Kraju Kustanajskiego. Ale o dziwo, szefowi bandyckiej ekipy NKWD (nawiasem mówiąc był to tzw. komsorg, czyli organizator komsomołu z naszej szkoły, który w ten sposób nocami dorabiał) zmiękło serce na widok, jak wywożonym wszystko leci z rąk, i pozwolił, by moja mama im pomogła. Ogromnie się wówczas baliśmy, czy nie wywiozą jej razem z nimi, ale wróciła. A później ponad rok, czyli do ataku Hitlera na ZSRR, mama wysyłała Balickim paczki żywnościowe. Z czasem sowieci stwarzali coraz większe problemy, aż w końcu specjalnie opakowane paczki można było wysłać tylko z dalekiego Śniatyna”.
Tadeusz Kamiński „Tajemnica Czarnego Lasu”, bibl. „Cracovia Leopolis” III t., str.10.

I jeszcze parę słów o dzisiejszych mieszkańcach pałacu: budynek został podzielony na trzy prywatne mieszkania i część państwową, w której umieszczono lokalne muzeum. Właściciele prywatnych teraz mieszkań, pochodzących z jednej rodziny (jednak nie Balickich) w jeden głos twierdzą, że jeszcze przed wywózką „stara pani” podarowała im część budynku w nagrodę za wieloletnią służbę (takie opowieści często spotyka się na Kresach).

Interesujący jest też fakt, że w latach 1955-1957, po uwolnieniu ze stalinowskich lagrów, jako sublokator jednej ze wspomnianych rodzin mieszkał w dawnym pałacu greckokatolicki biskup I. Latyszewski (1879-1957).

Leon Orzeɫ
Petro Hawryłyszyn
Tekst ukazał się w nr 24 (364), 29 grudnia 2020 – 14 stycznia 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X