Ormianie polscy na Bukowinie Karpackiej

Ormianie polscy na Bukowinie Karpackiej

Prowadząc badania nad polskim dziedzictwem kulturowym na Bukowinie Karpackiej warto zwrócić szczególną uwagę na obecność tu Ormian. Realizowany od końca 2015 roku projekt dotyczy głównie języka.

Niemniej jednak warto zaznaczyć, że wykonawcy grantu docierają do wszystkich miejsc związanych z obecnością kultury polskiej w przeszłości. Projekt pod tytułem „Mowa polska na Bukowinie Karpackiej. Dokumentacja znikającego dziedzictwa kulturowego” finansowany jest w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2015–2018, nr 1bH 15 0354 83. Głównym jego celem jest udokumentowanie archaicznej mowy polskiej Polaków żyjących na Bukowinie Karpackiej (Ukraina, Rumunia). Z perspektywy archiwistyki jest to projekt nietypowy, ponieważ zespół tworzy zbiór reprezentujący pewien fragment kultury niematerialnej, jakim jest mowa, a także skupia się na opracowaniu istniejących fizycznie zabytków, na zgromadzeniu dokumentacji fotograficznej, co wzbogaca nagrane w terenie teksty gwarowe dotyczące tradycji ludności polskiej na Bukowinie. Prowadząc badania w Czerniowcach, Wyżnicy, Baniłowie nad Czeremoszem, Milijowie i innych miejscowościach napotykamy na ślady Ormian polskich.

Kapliczki na cmentarzu w Baniłowie (fot. Helena Krasowska)

Kilka słów o Ormianach bukowińskich
Głównym ośrodkiem Ormian na Bukowinie była Suczawa, która w 1401 roku stała się siedzibą ormiańskiego biskupa Mołdawii, podaje Antoni Amirowicz w artykule „Ormianie na Bukowinie” wydanym w 1999 roku. Na terytorium dzisiejszej Bukowiny powstały dwie najliczniejsze kolonie ormiańskie: w Suczawie i Czerniowcach. Pisząc o Ormianach warto również wspomnieć o ich pobycie na pograniczu Bukowiny, w Śniatyniu i Kutach.

Osadnictwo ormiańskie w Suczawie liczyło 700 domów, kilka kościołów, szkołę ormiańską i katedrę biskupa. Dane z 1820 roku są liczbowo spadkowe, podają, że znajduje się tu 200 domów zamieszkałych przez Ormian, są dwa kościoły, dwa monastery i szkoła. Ormianie suczawscy zachowali związek z kościołem gregoriańskim.

Osadnictwo ormiańskie w Czerniowcach miało nieco inny charakter. Ormianie pojawili się tam pod koniec XVIII wieku. W 1820 roku było tam 30 rodzin. W 1870 roku rozpoczęto budowę kościoła ormiańskiego, który został poświęcony w 1875. Przed I wojną światową liczba parafian wynosiła ponad 1000 osób. W 1897 roku wybudowano również bursę ormiańską. Otóż ksiądz Barącz Sadok w „Żywoty sławnych Ormian w Polsce” wydanym w 1856 roku we Lwowie, wymienia, iż Norses, Stefan i Mikołaj synowie Grzegorza Ajwasa osiedlili się w Czerniowcach w drugiej połowie XVIII wieku, założyli tam handel, oraz wymurowali dużą kamienicę. W 1789 roku kupili dobra Mitków za pozwoleniem cesarskim. W dalszej części ksiądz Sadok Barącz wymienia, że bracia ci później nabyli jeszcze Braszkę, Rostoki, Stanesztie nad Seretem, Synowce i Wisznic (obecnie Wyżnicę) na Bukowinie. Literatura przedmiotu poświadcza nam kolejne nazwiska ormiańskie, które wymienia Barącz w swojej pracy zacytowanej wyżej:

Antonowicz Antoni, szlachcic bukowiński z przydomkiem Kap de Bou Jakubowicz, miał on sześciu synów – Michała, Ignacego, Jakuba, Grzegorza, Łazarza i Kajetana. Nabyli oni dobra w Berhomecie, Oszochlibach oraz część Kuczurmik na Bukowinie. Szlachectwo ich uznane zostało we Lwowie w 1816 roku, a do tabuli czerniowieckiej zostało wciągnięte w 1818 roku.

Asłan Jakób, szlachcic bukowiński otrzymawszy potwierdzenie szlachectwa w Jassach w 1810 roku.

Bohdanowicze Deodat i Jan, kupili na Bukowinie dobra Oroszeny, w których mieli założyć osadnictwo składające się ze 100 rodzin. W sierpniu 1781 roku przez cesarza Józefa zostali wyniesieni do stanu rycerskiego z przydomkiem de Oroszeny.

Donigiewicz Antoni, syn Kajetana, urodził się w Kutach w 1808 roku. W 1829 roku został klerykiem, pobierał nauki w Wiedniu, gdzie zdobył stopień doktora teologii, następnie od 1838 roku został profesorem religii na wydziale filozofii w Czerniowcach. W 1941 roku zmarł w skutek gruźlicy.

Krzysztofowicz Jakób, przybył z Wielkiej Armenii do Seretu, trudnił się handlem. Miał pięciu synów: Greczuna, Zaruga, Wartana, Chaczeresa i Teodora. Rodzina bardzo rozgałęziona, poświadczenie szlachectwa otrzymali w Jassach we wrześniu 1791 roku. Oprócz nabytych dóbr w tarnopolskim, kołomyjskim oraz czortowskim obwodach, nabyli na Bukowinie Karapczin i Załucze.

Malewicze Jan i Antoni, otrzymali zatwierdzenie szlachectwa w 1816 w Jassach, nabyli dobra w Malatyńcach na Bukowinie.

Mikuli Stefan, Jakób, Aryton, Mikołaj i Teodor, trudnili się handlem i nabyli dobra m.in. na Bukowinie: Wasłowce, Mamornica, Łukowica, Żurin.

Petrowicze Kajetan, Abraham i Piotr, nabyli na Bukowinie dobra Hankowce, Zadubrowce i Lubkowce.

Romaszkany Jakób, Michał i Grzegorz, nabyli dobra Dołhopole, Ispas, Kimpolung ruski, Putila na Bukowinie, oprócz osad nabytych w obwodach lwowskim, tarnopolskim, stryjskim, stanisławowskim, czortowskim i kołomyjskim.

Simonowicz (Szymonowicz) Jakób, kupiec czerniowiecki, w 1809 roku utworzył nowy pułk bukowiński, do stanu rycerskiego został wyniesiony w 1817 roku przez Franciszka Józefa. Nabył dobra Rewakowce na Bukowinie.

Te zaledwie kilka przykładów pokazują jak rozległe były miejsca osiedlenia Ormian na bukowinie karpackiej, gdzie wpisali się doskonale w mozaikę kulturową i językową tego kraju.

Ormianie bukowińscy dzielili się na dwie grupy: „północno-bukowińską”, której przedstawiciele identyfikowali się z Polakami, i „południowo-bukowińską”, zaliczaną do narodowości rumuńskiej. Obydwie grupy różniły się pod względem języka, religii i kultury. Ormianie pochodzący z Galicji i Podola pozostawali pod wpływem kultury i języka polskiego. Druga grupa zachowała wschodnie (prawosławne) wyznanie i inne wschodnie elementy kultury i języka.

Grób Ormian polskich na cmentarzu w Milejewie (fot. Helena Krasowska)

Pamięć o Ormianach w Baniłowie nad Czeremoszem
Kiedy zostałam zaproszona przez Wojciecha Jankowskiego do napisania o Ormianach bukowińskich w „Kurierze Galicyjskim”, ucieszyłam się faktem, że korespondowałam przez jakiś czas z Anną Danilewicz, Ormianką urodzoną w 1921 roku w Baniłowie nad Czeremoszem, w ówczesnej Rumunii. Otton Mieczysław Zukowski w pracy „Bukowina pod względem topograficznym, statystycznym i historycznym ze szczególnym uwzględnieniem żywiołu polskiego”, Czerniowce 1914, s. 126, podaje, że w Baniłowie ruskim mieszkało 5010 mieszkańców, w tym 246 Polaków, była Czytelnia Polska oraz szkoła ludowa z językiem wykładowym polskim”. Śladami Anny Danilewicz wraz z jej chrześnicą z Czerniowiec Kornelią Luptowicz pojechałyśmy tam latem 2016 roku. W jednym z listów Anna Danilewicz napisała, „Ormianie na Bukowinie ukraińskiej przyjęli język i kulturę polską. Wraz z Polakami tworzyli jedną wspólną, katolicką grupę wyznaniową. Polacy – to katolicy obrządku łacińskiego, a Ormianie – katolicy obrządku ormiańskiego”, ten fragment znajduje się również w jej książce Ormianie z prawego brzegu Czeremoszu, Kraków 1994. Pradziadkowie Anny to Usyp Donabidowicz (zm. 1930) i Rozalia z domu Torosiewicz (zm. 1923) rozmawiali w domu tylko po ormiańsku. Są pochowani na cmentarzu w Baniłowie, grób ich jeszcze nie został zidentyfikowany, sprawdziłam mapę cmentarza w Baniłowie wykonaną przez „Projekt ratowania cmentarzy Ormian Polskich”.

Rodzicami Anny Danilewicz byli Andrzej Mazurkiewicz i Rozalia z domu Wartanowicz, była jedynaczką. W Baniłowie nad Czeremoszem w 1938 roku mieszkało około 6 tys. mieszkańców. Rodzin ormiańskich było 12 (47 osób), rodzin ormiańsko-polskich było 18 (63 osoby), rodzin polskich było 32 (114 osób). Nie są to pełne dane, dane te pochodzą od Anny Danilewicz, która po 51 latach odtwarzała ukochaną miejscowość na Bukowinie. Ojciec Anny Danilewicz pracował w majątku ziemskim Emila Bohosiewicza, był kowalem, potem kierowcą-mechanikiem, następnie administratorem. Nie chciałabym powielać materiałów ze wspomnień wydanych Anny Danilewicz, które są dostępne m.in. w „Z Rumuńskiej Bukowiny na Dolny Śląsk. Krótka opowieść z długiego życia”, Kraków 2004.

Grób Teodora Bohosiewicza, lekarza-pułkownika na cmentarzu w Milejewie (fot. Helena Krasowska)

Urywki z listów Anny Danilewicz są cennym świadectwem aktywnego życia przedwojennego na Bukowinie, będą one ciekawsze do zaprezentowania czytelnikom Kuriera Galicyjskiego. W jednym z listów z 1 lutego 2003 toku Anna Danilewicz pisze: Kiedy wojna się skończyła miałam 24 lata. Wtedy opuściłam Bukowinę… W Baniłowie nad Czeremoszem było nas blisko 400 osób, a teraz niema tam nikogo. Tak samo w całym pasie nad Czeremoszem. Od Wyżnicy włącznie nie ma już z innych narodowości tych, co nas znali i mogliby o nas coś powiedzieć. Jedynie groby nasze tam pozostały i mogą coś przypominać, o ile nie zostały całkowicie zdewastowane. Listy pisane przez Annę Danilewicz są pełne smutku, ale i radości. Smutek wynika z tęsknoty za krainą w Daniłowie nad Czeremoszem, w której piła „słodką kawę”, za „małą ojczyzną”, której w zasadzie już nie ma w takim kształcie, w którym istniała, w której spędziła 24 lata życia. Radość z kolei wynika z tego, że Anna Danilewicz wylewała swój smutek na papier, pisząc wiersze, autobiografię, wspomnienia z pobytu w Baniłowie, ale i szerzej na Bukowinie. Nie ukrywa radości, że swoją wiedzą może się podzielić z bukowińskimi mieszkańcami, z osobami urodzonymi na Bukowinie, korespondowała bowiem z prof. Kazimierzem Feleszko, z Marią Lisiecką z Bukaresztu i innymi. Pisze ona w marcu 2004 roku:

– Moja autobiografia to zwykłe opowiadanie niektórych wydarzeń mojego życia, łączących się na wielu płaszczyznach: rumuńsko-ukraińsko-sowiecko-niemiecko-polskie. I sytuacji które z tego wynikły. Może ktoś znajdzie w niej swoją własną, podobną sytuację. Ale musi to być ktoś z przed wojny. A tych ludzi jest już mało. Za późno napisałam. Nie dotrze do uczestników tamtych wydarzeń. Czas wszystko zaciera. Któż chciałby wiedzieć o tym, co było. Teraz ważne są inne wiadomości. A okropność II wojny światowej jest odbierana tak, jakby komuś plunął w twarz i na tym się skończyło. Najistotniejsze rzeczy poruszały tylko uczestników tamtych wydarzeń. Dla potomnych są bez znaczenia. Żadna wojna niczego nie nauczyła. Wszystko wróciło w dawne koleiny i toczy się do następnych wydarzeń, aż ktoś dostanie obuchem po głowie i oprzytomnieje. Ale jak zawsze na krótko. Tylko świadkowie oglądają spektakle. A ci którym będą opowiadać, machną tylko ręką i pójdą dalej. Taka jest ludzkość, taki jest człowiek – stworzenie na najwyższym szczeblu drabiny… Tam gdzie nie mogę być osobiście, przynajmniej niech moja książka zawędruje.

To jest krótka relacja ostatniego świadka społeczności ormiańskiej z Baniłowa nad Czeremoszem. Wszystkie przytoczone wyżej słowa mają dziś ogromne znaczenie. To prawda, że tylko nieliczni się interesują społecznością z której się wywodzą, często nawet ukrywając swój mały świat. Obserwuję na portalach społecznościowych młodych ludzi, którzy się wstydzą wpisać w rubryce miejsce urodzenia swojej wsi, wpisując Czerniowce, Lwów. Tym samym wypierając się świata dzieciństwa, dorastania. Anna Danilewicz z kolei przez całe dorosłe życie aż do śmierci (zm. 2008) żyła dziejami bukowińskimi. Zapisywała, spisywała chciała przekazać, aby pamięć została, i dzięki niej sporo się dowiadujemy o Ormianach polskich w Baniłowie nad Czeremoszem. Tam daleko, dokąd w sierpniu 2016 roku jechałam z wielką ciekawością, mając w głowie jej listy oraz wspomnienia. Jechałam do miejsca, gdzie po Ormianach zostały tylko groby i już miejscowa ludność nawet nie bardzo wie, kim byli i co znaczyli Ormianie na tej ziemi. Rozmowy przeprowadzone z kilkoma osobami nie napawały optymizmem. Usłyszałam jedynie od miejscowych: Так, були тут колись вірмени і поляки, але добре що тепер їх тут немає. Тепер тільки ми, тільки ми українці тут живемо. І не мішається кров, так як то було давно, колись… Kolejna wypowiedź jest następujaca: Вірмени були тут, були, вони добрі люди були, от так виїхали і вже нема ні поляків ні вірменів, от так ми осталися. Pytam: Ми то хто? Odpowiedź: Українці може, а такі помішані, один Бог знає.

Zbierane materiały, analizowane słowa czy wypowiedziane i zapisane w listach i wspomnieniach często prowadzą do osobistych wspomnień lub doświadczeń. Już dawno powojennych, już bardziej szczęśliwych, a jednak tamte nurtują mnie osobiście, ale także grupę badaczy i pasjonatów.

W jednym z listów Anna Danilewicz pisze, iż znane jest jej moje nazwisko opisując to w następujący sposób:

– Nazwisko Pani jest mi znane z tego powodu, że podczas mojej ucieczki do Rumunii przed nadchodzącym frontem ze Wschodu, a za nim Sowietów, w marcu 1944 roku w Storożyńcu front nas przeskoczył i udaremnił dalszą ucieczkę. Zatrzymaliśmy się w Pance u jednego gospodarza Rumuna. Nazywał się Mikołaj Krasowski. Niedaleko mieszkał jego brat Józef Krasowski, a na ojcowiźnie mieszkał najmłodszy brat, jeszcze nie żonaty Antoni Krasowski. Ich ojciec rozmawiał tylko po rumuńsku. Dziwiliśmy się, skąd u Rumunów tak polskie nazwisko. Przechowywaliśmy się u nich przez pięć miesięcy.

Ta relacja mnie bardzo zainteresowała, zgłębiałam ją dość długo. Okazuje się, że Polacy w Pance nie mówili w domu po polsku, jak mi relacjonował ojciec (ur. 1930), a jego dociekania z wcześniejszych lat też donoszą, że w domach u Krasowskich nie mówiło się po polsku. Często ich żonami były Rumunki, stąd też językiem domowym u tych Krasowskich był język rumuński, a u niektórych język „rusiński”. Zagadką dla mnie jest, czy na podstawie używanego języka rumuńskiego Anna Danilewicz sądziła, że są Rumunami? Z tych wymienionych Krasowskich dzieci, a obecnie wnuki i prawnuki jeszcze czują się Polakami, używają gwary języka ukraińskiego, pochodzą z mieszanych rodzin.

Na cmentarzu w Baniłowie (fot. Helena Krasowska)

Wracając do Baniłowa nad Czeremoszem, miejsca urodzenia Anny Danilewicz przed II wojną światową, pamiętam, że znajdował się tam majątek ziemski rodziny Emila Bohosiewicza, podobnie jak w Milijowie, którego właścicielem był Teodor Bohosiewicz, pułkownik-lekarz (1858-1930). W 1939 roku, gdy wkroczyły tam wojska radzieckie, skończyło się radosne życie mieszkańców Bukowiny. Tragiczny koniec mniejszości polsko-ormiańskiej w Baniłowie nad Czeremoszem, i w Kutach przyniosła akcja UPA, dokonując pogromu Polaków i Ormian. Dziś na cmentarzu ormiańskim w Baniłowie widnieje krzyż z napisem „Pamięci ofiar pomordowanych przez OUN-UPA w 1944 roku. Pokój Ich duszom”. Nielicznym udało się wyjechać do Polski, należy do nich wspomniana wyżej Anna Danilewicz.

Z pobieżnej analizy wynika, że na Bukowinie są jeszcze miejscowości, w których mieszkają dość liczne rodziny polskie, ale w środowisku rodzinnym ich członkowie po polsku już nie mówią, np. Panka, Wyżnica. Są to miejscowości zdominowane przez przedstawicieli ukraińskiej lub rumuńskiej społeczności, w których otoczeniu żyją pojedyncze starsze osoby, posługujące się językiem polskim lub określające się jako Polacy (np. Żadowa, Czeresz, Baniłów Podgórny, Łukawiec).

W Baniłowie nad Czeremoszem i Milijowie istnieje już tylko pamięć (wydaje się, że w zaniku) obecnych mieszkańców o języku polskim, rozbrzmiewającym niegdyś w przestrzeni lokalnej, o Polakach i Ormianach polskojęzycznych, którzy tu niegdyś żyli. Są jedynie pozostałości kultury materialnej: domy, cmentarze, kościoły etc. Nagrobki często mają wartość artystyczną, są wyjątkowe, zdobione są rzeźbami, z napisami w języku polskim. Już tylko one mówią nam o historii i dziedzictwie kulturowym tych ziem. Już tylko tyle zostało nam w tych miejscowościach po polskiej mowie, zwyczajach, kulturze. A niegdyś była tu Czytelnia Polska i uczono języka polskiego.

Mając na uwadze dotychczasowe słabe rozpoznanie badawcze w zakresie wiedzy o Polakach i Ormianach, kulturze i języku polskim na Bukowinie Północnej oraz fakt zanikania bukowińskiej odmiany archaicznej mowy polskiej, realizację projektu należy uznać za ważne działanie na rzecz udokumentowania mało znanego i niknącego już fragmentu dziedzictwa kultury narodowej. Działania, podejmowane w ramach projektu zmierzają do wytworzenia trwałych nośników wiedzy, które będą służyć przyszłym pokoleniom, wzbogacając kapitał kulturowy Polaków w Polsce i poza jej granicami.

Helena Krasowska
Tekst ukazał się w nr 9-10 (277-278) 23 maja – 15 czerwca 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X