Odesski autokar ostatniej nadziei

Odesski autokar ostatniej nadziei

Na placu Starosiennym w Odessie można spotkać siostry szarytki, które rozdają posiłki bezdomnym oraz opatrują rany chorym. Wszystko odbywa się w autobusie przystosowanym do takiej pracy i udzielania pomocy. Obserwując pracę sióstr nie da się nie zauważyć, jak nieustannie na plac ściągają ludzie potrzebujący wsparcia.

„Na Ukrainie służę czternasty rok – opowiada siostra Marta Szkarłat z prowincji krakowskiej zgromadzenia sióstr miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. – Tutaj, w Odessie, trzeci. Sama Odessa to milionowe miasto o bardzo zróżnicowanej sytuacji ludności. Zetknęliśmy się tutaj z ogromnym problemem bezdomności. Problemem, który zupełnie przerósł nasze wyobrażenia i którego właściwie nie możemy nawet porównać z bezdomnością w innych krajach. Choćby nawet z bezdomnością w Polsce. Jako siostry miłosierdzia współpracujemy z organizacją Depol Ukraina. To jest wincentyńska organizacja, która tutaj charakteryzuje się współpracą różnych narodowości i różnych obrządków, współpracowników i wolontariuszy. Wszyscy razem staramy się w jakiś sposób zaradzić potrzebom naszych, jak my ich tutaj nazywamy, klientów. To są kobiety, to są mężczyźni, którzy przyjeżdżają do Odessy w poszukiwaniu pracy. W niedługim czasie okazuje się, że pozostają bez pracy, bez dokumentów, bez zapłaty, bez środków do życia, pobici i wyrzucani na bruk. Taka jest duża część, duży procent naszych klientów”.

S. Marta Szkarłat (Fot. Konstanty Czawaga)Siostra Marta Szkarłat mówi, że szarytki w większości współpracują z protestantami, którzy są nastawieni na służenie. „To jest taka charakterystyczna cecha tych ludzi, którzy nie tylko uczestniczą w modlitwach, ale wewnętrznie czują się zobowiązani do tego, żeby służyć ludziom, są zobowiązani do konkretnej pomocy. Albo jest to konkretna pomoc w ich kościele, albo konkretna pomoc ludziom ubogim. W ciągu trzech lat współpracy było dużo wolontariuszy, współpracowników z pośród protestantów. I rzeczywiście bardzo dobrze z nimi się współpracuje” – zaznaczyła katolicka zakonnica.

Jedziemy razem do siedziby katolików i protestantów. Biuro spełnia podwójną rolę. Pracuje tam menedżer i pracownicy. Zdaniem całej ekipy, najważniejszym miejscem w tych pomieszczeniach jest łaźnia. Codziennie przychodzi około 15 osób, ludzi ulicy. Potrzebują przede wszystkim ogolenia głowy, ponieważ trapią ich wszy. Jest też punkt medyczny. Niestety, wolontariusze nie mogą okazać bardziej skomplikowanej pomocy medycznej, a ze skierowaniem chorych bezdomnych do szpitala w Odessie jest poważny problem.

„Borykamy się z tym trzeci rok – kontynuuje siostra Marta Szkarłat. – Niesamowity problem, ogromny problem. Dlatego, że my jesteśmy tylko pielęgniarkami i mamy warunki takie jakie mamy. Prawdę mówiąc, to malutkie pomieszczenie w autobusie i ten medyczny punkt tutaj – bardzo często spełniają rolę sali operacyjnej. Wykonujemy nawet amputacje palców lub części palców. Szpitale w Odessie absolutnie nie są nastawione na przyjmowanie bezdomnych. To są dla nich pacjenci wykluczeni. Ludzie, którzy nie mają dokumentów w Odessie są powietrzem. Takie są nasze realia. Na wszelkie możliwe sposoby staramy się szukać dobrych kontaktów, aby przyjmowano takich chorych chociaż na okres zimy”.

W Odessie zakonnice nie są traktowane poważnie, w szpitalach nikt nie chce nawiązać z nimi relacji. Byłem świadkiem, jak siostry szarytki poszukiwały pośredników wśród osób świeckich, ażeby załatwić leczenie ciężko chorej kobiety bezdomnej.

„Nie odbieram tutaj jakiegoś albo pozytywnego, albo negatywnego stosunku ze względu na to, że jestem siostrą z Polski – stwierdza Marta Szkarłat. – Ale bardzo brutalnie zetknęłam się z takim przyjęciem: jest źle, że jestem siostrą. Sam fakt, że jestem zakonnicą. Była bardzo trudna sytuacja w pierwszym roku, kiedy tutaj przyjechałam. Prawdę mówiąc, było to ogromne zaskoczenie i ogromne przeżycie. Dlatego z chorymi do szpitala jeżdżą świeccy. Bo tutaj w Odessie monaszka to już jest pierwsze zło. Może to spojrzenie ze strony prawosławnych daje taki obraz, że powinnyśmy żebrać gdzieś pod kościołem albo na bazarze? Ja, jako siostra w tutejszym pojęciu, a jeszcze z bezdomnym, z człowiekiem z marginesu na dodatek – to daje podwójnie zły obraz. Dlatego nasi pracownicy czy znajomi świeccy doprowadzają tych ciężko chorych do szpitala”.

Rodzina Wincentyńska na Ukrainie organizuje w dniach 10-11 maja 2014 roku V pielgrzymkę na grób bł. Marty Wieckiej w Śniatynie (obwód iwanofrankiwski).

Konstanty Czawaga
Tekst ukazał się w nr 8 (204) za 29 kwietnia – 15 maja 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X