Obraz Huculszczyzny w listach Stanisława Vincenza. Część 2

Obraz Huculszczyzny w listach Stanisława Vincenza. Część 2

na podstawie listów zachowanych w Archiwum Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu

Stanisław Vincenz tak i nie odwiedził swej ojczyzny

Vincenz bardzo chciał odwiedzić Ojczyznę, ale wahał się, czy to spotkanie nie będzie zbyt bolesne. List do Gustawa Goldberga z 1948 r. pełen jest dramatycznych rozmyślań: „Obrazy mniej znajomych krajobrazy, ulic i domów wraz z nastrojami i otoczami tylu ludzi bliższych i dalszych, zniszczonych przez wojnę i przez okrucieństwo, nie opuszczają mnie. Właśnie nie miałbym gustu pokazać się, a raczej stąpić nogą na ziemi Słobody, Kołomyi, Stanisławowa czy Lwowa. Wszędzie śmierć, to mniejsze, ale wszędzie podeptano człowieczeństwo i bezsens tych niezliczonych śmierci, a przez to i życia. Jakiegoś wysiłku potrzeba i jakich ofiar, jakich przysiąg i ich dotrzymania, aby świat odzyskał sens, który jest nadal, ale który zadeptano tak bezbożnie, jak tylko człowiek potrafi”. Własne doświadczenie i ciężkie lata wojny, przeżyte na emigracji, dawały pisarzowi bogaty materiał dla takich rozmyślań.

W 1966 r. Vincenz otrzymał od inżyniera Prokopiwa zaproszenie do odwiedzenia Huculszczyzny. W odpowiedzi napisał: „Wzruszyło mnie niesłychanie Pańskie zaproszenie i patrzę w przyszłość prawie jak w obraz mityczny iż miałbym zobaczyć bukowinki i Słobodę”. Ale te marzenia nie mogły się spełnić z powodu pogorszenia się stanu zdrowia pisarza. W liście z 13 września 1967 r. do inżyniera Prokopiwa on napisze: „Niestety i w tym roku, jak Pan widzi, nasza jazda do Słobody nie składa się. Natomiast sądzę, że moje zdrowie się poprawi, na razie jazda niemożliwa, ze względu na stan mego zdrowia”.

W 1961 r. w Monachium Stanisław Vincenz występował ze swymi wspomnieniami o Huculszczyznie i czytał urywki z „Połoniny” przed grupą ukraińskich emigrantów. Słuchacze – byli krajanie pisarza – napiszą do niego list zbiorowy z podziękowaniami. Marta Zajączkiwśka doda do tego wzruszające wspomnienie z pobytu w domu Vincenza w Karpatach: „Wszanowne Państwo na pewno sobie mnie nie przypominacie, ale pobyt w Waszym domu pozostał dla mnie niezatartym wspomnieniem. Było to chyba w latach trzydziestych. Nasza grupa turystów pod przewodem prokuratora Hryhorija Onufrenki (ze Stanisławowa) po drodze ze Szpyci na Popa Iwana została ogarnięta przez burzę. Nie mogliśmy dojść do zamierzonego celu, i prokurator Onufrenko zaprowadził nas do Waszego domu, znanego z gościnności, (na drzwiach napis: „Bądź uśmiechnięty!” zmusił nasze kwaśne, zmęczone twarze do naprawdę radosnego uśmiechu) gdzie znaleźliśmy schronienie i ochronę. Przemokłym do nitki pozwolił nam Pan osuszyć rzeczy i nakarmił głodnych. Z wdzięcznością i podziękowaniem i z jeszcze milszym wspomnieniem opuściliśmy Wasz dom następnego dnia, udając się na zamierzoną wędrówkę. Proszę więc przyjąć tych kilka linijek wspomnienia o Was, Szanowni i Drodzy państwo do garści naszych wspomnień o swej drogiej, nigdy niezapomnianej Huculszczyznie”. Oksana Duczymińska, córka dawnej przyjaciółki Vincenzów, ukraińskiej pisarki Olgi Duczymińskiej dopisze: „Cieszę się, że nie zapomina Pan naszej Huculszczyzny”, Iryna Kozak, W. Koroluk, Olga Pełenśka – po prostu podpiszą list. Mychajło Zygbon doda od siebie: „Jeszcze jeden miłośnik Huculszczyzny i wszystkich, którzy ją kochają”. Ten list był jakby swoistą utraconą częścią z ogniwa życia, w której odczuwamy wyraźnie tęsknotę za ziemią ojczystą, miejscem szczęśliwych lat dzieciństwa i młodości, tak dla autorów listu, jak i dla adresata.

W roku 1958 Stanisław Vincenz otrzymał prezent na swoje 70. urodziny. Był to album gratulacyjny z pozdrowieniami od przyjaciół z różnych krajów i różnych narodowości, w języku niemieckim, angielskim, włoskim, ukraińskim, polskim, francuskim. Nie zabrakło w nim i „nuty huculskiej”. Dawny przyjaciel Jan Białostocki namalował domek Stanisława Vincenza w Bystrzecu, który był dla rodziny Vincenzów czymś więcej aniżeli zwykłe pomieszkanie. Tu spędziła rodzina Vincenzów może najszczęśliwsze lata swego życia. Tu Vincenz przyjmował gości z całego świata. Do tego malunku był dołączony wzruszający list: „Na Pański jubileusz ofiaruję Panu to wspomnienie o Bystrzecu. Chciałbym aby było to zarazem wspomnienie o dobrych latach Bystrzeckich, o konkursach na znajomość geografii Grecji, o 35 symfonii Mozarta i o tym wszystkim co Panu zawdzięczam. Życzę Panu dobrego zdrowia i wielu dalszych lat owocnej i twórczej pracy”. Dawna przyjaciółka Stanisława Vincenza jeszcze z przedwojennych czasów Mirrha Holzapfer-Hauszer wpisała do tegoż albumu własny utwór z dedykacją: „Kolęda huculskiej zazuli Stanisławowi Vincenzowi na 70. urodziny 30.XI.1958”.Ten utwór był stylizowany na pieśń ludową hucułów i jak najbardziej odpowiadał gustom solenizanta:

Zakuwała zazuleńka tej popid hajowi,
a komu ta śpiewanoczka? Panu Doktorowi!
„Posłuchajcie dobri lude tojej wierchowiny
Oj, naszemu Doktorowi kwitną urodziny!
Siedemdziesiąt lat ma dzisiaj, wiek wielkiej mądrości;
Lećcie do niego daleko, z Krainy młodości
Oj wiatroczku! Posłuchujesz ptaszce wierchowiny
Nieś na plecach ku Szwajcarji starej połoniny!
Nieś jak piorun ich do brata śpiewaka sławnego!
Nieś – że mędrcy starowieku wnet do progu jego!
Wiatr posłuszny zazuleczce, Toż przyniósł gazdowie:
„Oj Stasyno myłeseńki, daj Boże zdrowie! Gazdowe i gazdynie!
Daj Ci Boże szczęście wielkie, Ty nasz bracie miły!
Masz ty w sercu, masz Ty w duchu czarodziejskie siły!
My, gazdowie starowieku, o których ty śpiewał,
Przyszli z wiatrem oj z daleka, gdzie dawnoś nie bywał,
Dziękujemy Ci, Ty nasz druhu, oj całym serdeńkiem,
Żeś Ty pisał o nas książkę piórem zołoteńkim
Żeś naszej wierchowinie śpiewał śpiewanoczku!
Toi na wieki bude żyty Stasyno synoczku!
Toi nawiki byde żyty! Nigdy już nie minie
W sercach, w myślach dobrych ludzi wieść o wierchowinie!
Daj Boże!”

Wszystko powiedziane wyżej świadczy o tym, że wielowymiarowy obraz Huculszczyzny w epistolografii Vincenza był jak gdyby hasłem dla wtajemniczonych, kluczem, albo raczej ogniwem łańcucha, jednoczącym rodaków na obczyźnie, pomagał im nie zagubić się w nowym środowisku, przypominał o konieczności zachowania tradycji i przekazania ich następnym pokoleniom. Staje się zrozumiałe, że w warunkach emigracji, kiedy korespondenci nie widzieli się długie lata, właśnie listy pozostawały jedyną możliwością podtrzymywania stosunków przyjacielskich, pozwalały utrzymać w pamięci wspomnienia o swych korzeniach i nie zagubić się na „czużyni”. A tematem integracyjnym korespondencji Stanisława Vincenza staje się obraz Huculszczyzny.

W niewielkim artykule nie można rozpatrzyć wnikliwie wszystkich cech obrazu Huculszczyzny, który był ważnym stylistycznym elementem, a również tematem tak charakterystycznym dla korespondencji Stanisława Vincenza, że mógł on z ręką na sercu napisać w 1969 r. w przedmowie do druku fragmentów powieści „Na wysokiej Połoninie” w ukraińskim czasopiśmie „Żowteń”: „Jestem dzieckiem kraju huculskiego”.

Olga Ciwkacz

Tekst ukazał się w nr 3-4 (367-368), 19 lutego – 15 marca 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X