Obietnice i życzenia nie tylko świąteczne

Pozornie to będzie mało świąteczny tekst! Nie, nie – może inaczej! On pozornie jednocześnie i świąteczny i mało świąteczny będzie! Radość Świąt, oczekiwanie Nowego Roku, poważne postanowienia i bardzo poważna logika – w nim będą przemieszane.

Tak więc to będzie trochę taki świąteczny i nieświąteczny „groch z kapustą”, za co Szanownych Czytelników Kuriera Galicyjskiego przepraszam i który bardzo lubię, i który na stół świąteczny zawsze stawiam. Tak więc – Święta, Święta, idą Święta, idzie Nowy Rok!

Super! Cóż, tak już jakoś tradycyjnie w okolicach Świąt Bożego Narodzenia i przed Nowym Rokiem, wielu z nas robi sobie „rachunek sumienia” oraz składa obietnice szlachetności i dobroci w roku nadchodzącym. Ja też czynię podobnie, bo i śnieg za oknem, bo świąteczne melodie, bo uczucie żegnania się z czymś starym i „zużytym”, bo oczekiwanie na nowe i lepsze – czyli nastrój odpowiedni dla postanowień poprawy. Oczywiście, że do poprawy!

Nie bardzo mi się bowiem chce wierzyć, że ktoś składa sobie obietnice bycia gorszym. Nawet ktoś, kto nie jest dobrym człowiekiem ma w sobie – wierzę w to święcie – tę iskierkę dobra, która się w nim rozpala, rozświeca w ten przedświąteczny i noworoczny czas. Faktycznie, przyznaję, że może świeci ona krótko i niezbyt jasno, ale wierzę, że jednak świeci. I to światełko, ta iskierka, zachęca by nawet najgorszy niegodziwiec obiecywał sobie być lepszym. Jeśli więc nawet ktoś, kto jest „rycerzem ciemności” ulega wyjątkowości tego świątecznego i noworocznego czasu, to cóż dopiero my, dążący do tego by stać się – w co też święcie wierzę – „rycerzami światła”?! Tak więc obietnice, przyrzeczenia, postanowienia, obiecanki…

Uważam, że obiecać sobie bycie lepszym – to mało! Jakoś tak z mojego doświadczenia wynika, że te mało konkretne, niejednoznacznie sformułowane, mało kategoryczne obietnice, czyli te wszystkie „postanowienia”, które można zrelatywizować, obejść, czy w jakiś inny sposób „uchylić”, szybko „tracą” swoją ważność. Ot, taka już jest nasza ułomna natura, że przyzwyczajenia, wygoda, przyjemność, zysk – kuszą do łamania najszlachetniejszych postanowień. Dlatego, przed złożeniem przeróżnych świątecznych obietnic, noworocznych postanowień, przysiąg i decyzji dobrze byłoby się zastanowić, by nie stały się one pustymi słowami, pozycjami przyszłorocznego „rachunku grzechów”, do którego tegoroczne niewykonane świąteczne i noworoczne obietnice w przyszłym roku bezwzględnie będą należały.

Oczywiście – obietnic do złożenia każdy ma wiele. Już pisałem – nie znam kogoś kto nie chciałby być lepszy. Nie znam też kogoś tak doskonałego, by nie potrzebował poprawy – wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy mamy wady, błądzimy, gubimy się, krzywdzimy. Zgoda – jedni bardziej, drudzy mniej, ale jednak wszyscy! Dlatego wiem – i w tym roku obietnic zostanie złożonych wiele, obietnic przeróżnych, wiele postanowień podjętych (tych oczywistych i prostych i tych zawiłych i najdziwniejszych). Również i ja chcę podobne sobie złożyć.

Generalnie – to ja chcę być lepszy! Nie, nie żartuję i nie kpię! Nie chcę krzywdzić, chcę czynić dobro! Chcę by Boże Narodzenie 2018 dało mi siły do podjęcia wielu decyzji, do zmiany na lepsze, do wytrwania w postanowieniach poprawy. Chcę by ten Nowy Rok 2019 był rokiem dobra, światła i radości. Na przekór wszystkiemu! I by tak się stało, chcę swoją do tego „przyłożyć rękę” podejmując i wykonując obietnice szlachetne – o czym za chwilę napiszę.

Takie dzisiaj czasy nastały, tak się w te czasy nasze życie wplotło, że wielu z nas chociaż częściowo, „żyje w internecie”. Wszelakie społeczności, strony, kanały, kluby – konkretnych nazw nie chcę przytaczać. Poznajemy się, rozstajemy się – „w internecie”. Kłócimy się, godzimy się – „w internecie”. Opowiadamy o sobie, krytykujemy i chwalimy – też „tam”. W ciągu ostatnich lat „wyrosło” równoległe, internetowe życie, którego jesteśmy reżyserami, aktorami, krytykami. W tym „życiu” prowadzimy dyskusje, spieramy się kłócimy. Ja też tym „życiem” (chociażby częściowo) żyję. Dlaczego o tym w kontekście świąteczno-noworocznej poprawy piszę? Ano dlatego, że po pierwsze, ona ma niebywały wpływ na to nasze życie „realne”, a po drugie, jakoś tak się dzieje, że w tym życiu internetowym częściej niż w tym „prawdziwym” błądzę, częściej z „drogi światła” schodzę, częściej ból zadaję. Czasami czynię to nieświadomie, czasami z premedytacją. Później tego żałuję, później się tego wstydzę, ale tak jednak jest właśnie.

Przechodząc do rzeczy – to będzie formalne, nudne i mało świąteczne, a jednak bardzo dla mnie ważne! Szanowni Czytelnicy Kuriera Galicyjskiego, ja uroczyste, świąteczno-noworoczne obietnice składam! Otóż „biorę pod lupę” to moje „internetowe życie” (może i nie tylko je) i chcąc je uczynić lepszym, obiecuję sobie, że internetowe dyskusje i spory, które prowadził będę, będą poszukiwaniem prawdy, a nie racji. Będą uczciwe, rzeczowe i logiczne – nawet wtedy, gdy to do mojej w nich „klęski” prowadzić będzie. Chcę, by za rok, gdy wspomnę ten rok 2019 i „rachunek sumienia” czynić zacznę, internetowe grzechy nie były tego „rachunku” najważniejszą treścią. Dlatego wszystkie znane (przeze mnie) zasady logicznego prowadzenia sporu „do kupy zbieram”, drukuję i nad biurkiem sobie wieszam. Tak, abym w chwilach mej słabości, mógł się „oprzeć” na nich wzrokiem i pokusie czynienia zła nie ulec, a także po to, by w ferworze sporu nieświadomie nie zbłądzić. Uprzedzam – długie to i formalne „obiecywanie” będzie, ale (przynajmniej dla mnie) niebywale ważne!

Obiecuję. W prowadzonych (nie tylko w Internecie) rozmowach nie będę „przenosił” dyskusji na omawianie zalet i przywar osoby, z którą rozmawiam, bo przecież to jej pogląd, a nie ona jest przedmiotem sporu. Wiem, to będzie bardzo trudne. Będę prowadził dyskusję na temat dyskusji i upewnię się, czy dyskutujemy o tym samym – bo często tak nie jest. Dla wygody prowadzenia dyskusji, nie wyolbrzymię i nie przeinaczę niczyich słów i twierdzeń – oj, jakie to wygodne niekiedy! Będę dyskutował o słowach i pojęciach dla istoty sprawy ważnych, a nie będę (dla wygody, dla zmiany tematu i dla „rozmycia” oczywistych spraw) sprowadzał rozmowy na „boczne tory”. Będę pamiętał, że nie wszystko można ocenić przy użyciu w „kategorii 0–1”. Zanim zacznę generalizować, upewnię się, że wiem dostatecznie wiele by to uczynić. Nie zapomnę nigdy, że nie każde następstwo zdarzeń musi się powtarzać i że nie wszystko jest regułą. Będę sprawdzał przesłanki – niektóre z nich tylko pozornie dają prawo do dedukcyjnego formowania logicznych wniosków. Przewidywane następstwa wyniku sporu nie będą dla mnie argumentem na rzecz prawdziwości postawionej przeze mnie tezy. To nie oponent musi obalić moją tezę – to ja mam ją udowodnić – często kusi by było odwrotnie. Dyskusja ma się toczyć w sferze logiki, a nie emocji. Nie będę oponentom schlebiał by ich „rozmiękczyć” i osiągnąć cel. Nie będę straszył konsekwencjami czynienia mi oporu – co, choć prawda rzadko, ale się zdarza. Nie będę straszył i przytłaczał imionami „wielkich” i „autorytetów”, lecz używać ich będę w stopniu właściwym dla toku dyskusji. Nie do „kibiców”, a do oponenta będę kierował moje słowa. Nie będę udawał, że wierzę w coś, w co nie wierzę. Nie będę kłamał i manipulował, szczególnie wtedy, gdy niewiedza rozmówcy otworzy mi taką możliwość. Nie uznam automatycznie nieudowodnionego za fałszywe. Będę pamiętał o tym, że coś, co jest tradycyjnie uznane, nie musi być prawdziwe. Liczba głosicieli czegoś nie będzie mi argumentem, że to jest prawdziwe. To, że teza jest wygodna i przyjemna dla wielu, zgodna z wierzeniami, tradycjami i stereotypami, nie będzie dla mnie argumentem, a także teza nie będzie dla mnie przesłanką, która tę tezę udowadnia. Nie dam się wciągnąć w „błędne koło” – o tym kiedyś jeszcze.

Powyższe proponuję – zainteresowanym – na oddzielne punkty sobie „rozbić” i w wygodnym umieścić miejscu – ja tak zrobiłem!

Rozumiem – to wszystko długie jest i zdaje się być nudnym, a jeszcze do tego jest napisane językiem mało świątecznym. Jednak są to właśnie obietnice, które z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku sobie i Wam składam. Wiem co robię – fałsz, manipulacja, cynizm, kunktatorstwo, przemoc, szantaż, zniewaga – mechanizmami, które odrzucam, się posługują i buszują w internecie w najlepsze. Jeśli się zastanowić chociaż chwilę – to one (w dużej mierze) zanieczyszczają nasze życie i prawdę od fałszu utrudniają odróżnić. One, dyskretnie i niezauważalnie, krok za krokiem, sprowadzają nas z drogi światła. W rezultacie – robimy, mówimy, piszemy coś, czego robić nie chcemy, czego często później się wstydzimy, czemu później się dziwimy. A przecież nie tacy chcemy być! Chcemy być dobrzy, szlachetni, pełni światła! Ja tak chcę! Powiedzcie mi proszę, Przyjaciele, czy znacie lepszy – od bożonarodzeniowego – czas na złożenie podobnych obietnic?

Artur Deska
Tekst ukazał się w nr 23-24 (315-316) 18 grudnia 2018 – 17 stycznia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X