O wyrażeniach na Ukrainie / w Ukrainie w twórczości Juliusza Słowackiego suski.dlawas.info/edukacja

O wyrażeniach na Ukrainie / w Ukrainie w twórczości Juliusza Słowackiego

Dyskusja o użyciu wyrażeń na Ukrainie i w Ukrainie w funkcji okoliczników miejsca (być, znajdować się gdzie?) – jak wiele tego typu medialnych batalii – jakby nieco przycichła. Wydaje się, że w obiegu publicznym w Polsce normą staje się wyrażenie w Ukrainie. Ten sposób mówienia i pisania został usankcjonowany decyzją Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk z lipca 2022 r. Z dokumentem można zapoznać się na stronie internetowej RJP (https://rjp.pan.pl). Językoznawcy o tradycyjnym nastawieniu do języka nie tyle zaakceptowali tę normę, co – rozumiejąc, że w języku najważniejszy jest powszechnie przyjęty zwyczaj, uzus – nie tyle pochwalają nową normę, co deklarują, że nie będą się jej przeciwstawiać. To stanowisko dobrze ilustruje np. wypowiedź prof. Jana Miodka w programie „Słownik polsko@polski” (marzec 2022 r.):

To psychologiczny odruch podciągnięcia ich do typowego modelu połączeń z nazwami państw: do Szwecji, w Szwecji, do Argentyny, w Argentynie, do Kanady, w Kanadzie, do Hiszpanii, w Hiszpanii itd., itd. I ja ten odruch podkreślający przyimkami do, w samostanowienie państwa Ukrainy w tej dramatycznej sytuacji rozumiem i nie będę przeciwko niemu wytaczał poprawnościowych dział.

W odmianie potocznej, zwłaszcza w polszczyźnie starszego pokolenia, nadal dominuje tradycyjne na Ukrainie. Taki stan rzeczy pozwala przypuszczać, że o użyciu przyimków na / w w połączeniu z nazwami krajów będą dyskutować jeszcze następne pokolenia mówiących po polsku. Nieczęsto się bowiem zdarza, że uzus zmienia się raptownie, z dnia na dzień. To samo można powiedzieć o wyrażeniach na Ukrainę i do Ukrainy, których używamy jako okoliczników kierunku (jechać dokąd?). Tu zajmiemy się tylko parą na Ukrainie / w Ukrainie.

Dokładniej, spojrzymy na tę kwestię w kontekście twórczości Juliusza Słowackiego oraz interpretacji jego twórczości przez Dmytra Pawłyczkę. Są ku temu dwie okazje. Pierwszą jest międzynarodowa konferencja „Juliusz Słowacki: dialog słowiańskich kultur językowych”, która odbędzie się w Uniwersytecie w Tarnopolu w końcu marca br. Drugą zaś rocznica śmierci Dmytra Pawłyczki (zm. 29 stycznia 2023 r.), poety i pisarza, tłumacza, działacza społecznego i politycznego, pierwszego Ambasadora Ukrainy w Polsce.

Dmytro Pawłyczko w licznych wystąpieniach publicznych – osobiście miałem okazję słuchać go kilkakrotnie m.in. podczas cyklicznej konferencji „Dialog Dwóch Kultur”, która corocznie odbywa się w pierwszych dniach września w Muzeum Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu – zwracał uwagę, że Słowacki jako pierwszy „uznał” Ukrainę, gdyż w swoich utworach używał wyrażenia w Ukrainie, a nie tak jak współcześnie mówią Polacy na Ukrainie. Takie stanowisko Dmytro Pawłyczko przedstawił po raz pierwszy wiele lat przed napaścią Rosji na Ukrainę, nawet przed rosyjską aneksją Krymu. Najdawniejszy ślad w piśmie znalazłem w jego rzadko cytowanym artykule pt. „Juliusz Słowacki i Ukraina”, który Pawłyczko opublikował w 1999 r. Ćwierć wieku temu Pawłyczko zwrócił uwagę na – jak sam pisze – „proroczą genialność” poematu „Wacław” Juliusza Słowackiego (pierwsze wyd. 1839) w odniesieniu do Ukrainy. Nie wchodząc w analizę przesłania utworu ani nie oceniając trafności literackiej interpretacji poematu przez Dmytra Pawłyczkę, zajmiemy się jego uwagą o interesującym nas wyrażeniu w języku Słowackiego i jego funkcjonowaniu w języku polskim i ukraińskim:

Ciekawe właściwie, że w tym polskim tekście aż dwukrotnie spotykamy wyraz [sic!] „w Ukrainie”, a nie „na Ukrainie”, jak zwykliśmy mówić tak my, jak i Polacy, nie nadając temu żadnego znaczenia. Tymczasem „na Ukrainie” oznacza niby gdzieś, na jakiejś części czegoś większego, dlatego teraz my przyjęliśmy jako regułę pisać i mówić tak, jak pisał Słowacki: „w Ukrainie”, podkreślając tym, że Ukraina to odrębne państwo.

W dalszej części swojego wywodu Dmytro Pawłyczko idzie jeszcze dalej.

Należy więc uważać prorocze słowa Słowackiego o zmartwychwstaniu Ukrainy za wizję jego własnego ukraińskiego patriotyzmu, przejętego od ludu ukraińskiego. Trzeba tu mieć na uwadze, że Ukraina nie stanowi tutaj [w poemacie „Wacław” – H. D.] geograficznego pojęcia, nie jest częścią Polski, lecz jest to państwo historyczne, które ma zmartwychwstać.

Z wypowiedziami publicznymi Dmytra Pawłyczki, zwłaszcza tymi z okresu po aneksji Krymu, trudno polemizować. Miały one charakter manifestu politycznego ich autora, deklaracją przywiązania autora do Ukrainy i – pośrednio – wezwaniem, apelem do Ukraińców do obrony Ojczyzny. Takich apeli nie analizują uczeni, lecz politycy. I jeśli trzeba ich autorzy otrzymują polityczną ripostę. Wcześniejsze, drukowane w Polsce wypowiedzi Pawłyczki mają jednak charakter inny, naukowy i trzeba je uważnie czytać i analizować, gdyż – parafrazując słowa znanego XIX wiecznego historyka Józefa Szujskiego – „fałszywa filologia może być mistrzynią fałszywej polityki” (Szujski pisał o historii).

Poszukiwania w wybranych zbiorach utworów Juliusza Słowackiego pozwalają stwierdzić, że obserwacja Dmytro Pawłyczki jest trafna, zgodna ze stanem faktycznym. Wyrażenie w Ukrainie znajdziemy nie tylko w poemacie „Wacław”, lecz także w innych tekstach poety, np. Kozak, zrodzon w Ukrainie, / Wesołością, męstwem słynie… („Dumka ukraińska”); I wyście żyli – tu w Ukrainie („Żmija”); Cztery świeciły słońca w Ukrainie / Pozadnieprzańskiej („Beniowski”, Pieśń II); póki w Ukrainie / Dziad chodzi z pieśnią (tamże); A nigdzie o Wernyhorze w Ukrainie ani słychu („Sen srebrny Salomei”). Nie są to wszystkie znane mi przykłady z pism Słowackiego. Można mi zarzucić, że przykłady te nie są reprezentatywne, tzn. nie przebadałem wszystkich tekstów pisarza, nie zastanawiam się nad chronologią tych przykładów o etc. Musimy także wziąć pod uwagę fakt, że w utworach Słowackiego można znaleźć również połączenie na Ukrainie (np. w liście do matki z 24 stycznia 1832 r.; w cytowanej już pieśni II „Beniowskiego”: Czy nie wiesz ty, że na Ukrainie / zaczęła się rzeź i szlachty wyrżnięcie?).

Nasza wiedza o ewolucji polszczyzny w ostatnich dwu stuleciach, a także świadomość, że w języku nie istnieje ścisły ścisła odpowiedniość – uczenie nazywana izomorfizmem – między wyrażeniami językowymi a pojęciami i strukturami poznawczymi, pozwala mi wątpić, czy tylko na podstawie języka – jak to zrobił Dmytro Pawłyczko – można wnioskować, że Słowacki „uznał” Ukrainę.

Wiemy z historii języka polskiego, że w odleglejszej przeszłości dominowały połączenia w Litwie, w Ukrainie. Paradoksalnie połączenia na Litwie, na Ukrainie zaczęły się szerzyć w XIX stuleciu, gdy zarówno Litwa, jak i Białoruś były już częścią Rosji. Z historycznego punktu widzenia sprawa jest bardziej skomplikowana, co zresztą zauważył także Dmytro Pawłyczko, gdy o połączeniu na Ukrainie pisał w 1999 roku: „jak zwykliśmy mówić tak my, jak i Polacy”. Okazuje się bowiem, że w języku ukraińskim wyrażenie на Україні (dokładny, strukturalny odpowiednik polskiego na Ukrainie) przez długi czas było normą. Można je znaleźć nawet w najważniejszych dla tożsamości ukraińskiej tekstach. Dość wspomnieć o wierszu Tarasa Szewczenki „Testament mój”:

Як умру, то поховайте

Мене на могилі,

Серед степу широкого,

На Вкраїні милій

(W dostępnym mi przekładzie tego wiersza na język polski Leona Pasternaka, tłumacz zastosował inny schemat składniowy – tam gdzie u Szewczenki jest на Вкраїні, czytamy: Pośród stepu szerokiego / Ukrainy miłej – czyżby była to świadoma ucieczka od wyrażenia na Ukrainie?). W tekstach ukraińskich wyrażenie на Вкраїні / на Україні znajdziemy też w utworach m.in. Pantelejmona Kulisza, Łesi Ukrainki, Iwana Franki. Aż do końca XX wieku pisali tak również Ukraińscy w diasporze. Gdyby więc zastosować przyjętą przez Dmytra Pawłyczkę metodę do analizy zacytowanych powyżej wypowiedzi, musielibyśmy przyjąć, że najwybitniejsi twórcy ukraińscy kontestowali ukraińskie dążenia do niepodległości albo przynajmniej były im one obojętne!

Wróćmy jeszcze raz do słów Pawłyczki: „jak zwykliśmy mówić tak my, jak i Polacy, nie nadając temu żadnego znaczenia”. Kluczowa w naszych rozważaniach jest fraza „nie nadając temu żadnego znaczenia”. Jedną z pierwszych naukowych analiz interesującego nas zjawiska przeprowadził w latach trzydziestych XX wieku Stanisław Westfal, który przebadał dzieje wyrażeń на Вкраїні / на Україні. Z analizy tego lingwisty wynika jednoznacznie, że konstrukcje na Litwie i do Litwy zaczęły się gwałtownie szerzyć od początku XIX wieku. W twórczości pisarzy XIX stulecia panuje w tym względzie chaos. Niemniej jednak już w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza widać przewagę form zgodnych z normą dominującą w pierwszych latach XXI wieku. Najważniejsze, że proces upowszechniania się – pisał Westfal – zwrotów z na był procesem pozaświadomym, i że nie mogło być mowy o jakiejkolwiek intencji obrażającej.

Można założyć, że ekspansja na w połączeniu z nazwą Ukraina miała podobny charakter. Dmytro Pawłyczko mógł napisać „nie nadając temu żadnego znaczenia”, gdyż rozpowszechnienie się wyrażenia na Ukrainie w polszczyźnie i w języku ukraińskim odbyło się pozaświadomie. Tak jak w przypadku Litwy nie można dopatrywać się tu celowej deprecjacji Ukrainy. Formy, które Dmytro Pawłyczko uznaje za przejaw ukraińskiej świadomości Słowackiego, nie zostały przez urodzonego w Krzemieńcu poetę użyte intencjonalnie – to po prostu typowy stan polszczyzny początku XIX stulecia, kiedy to konkurowały ze sobą w Ukrainie i na Ukrainie. A nowa norma – na Ukrainie – miała dopiero się utrwalić jako jedyna i obowiązująca. Nie można więc twierdzić, że skoro Słowacki pisał w Ukrainie, to podkreślał, że „Ukraina to odrębne państwo”.

Przejdźmy teraz do normy współczesnej. Komunikacja językowa nie jest możliwa bez odbiorcy i nadawcy. W wolnym społeczeństwie nadawca może mówić co chce i swój przekaz budować za pomocą środków, które uważa za najodpowiedniejsze do osiągnięcia zamierzonego celu komunikacyjnego. Aby ten cel osiągnąć musi pamiętać o odbiorcy przekazu, tzn. musi wybierać odpowiednie środki językowe. Nawiązując do słów wspomnianego już Stanisława Westfala, możemy powiedzieć, że jeśli dziś niejako wracamy do stanu sprzed ponad 200 lat, to nie ze względu na poprawność historyczną, podług której to co dawne jest lepsze, lecz czynimy pewien gest kurtuazji wobec naszych sąsiadów. Pamiętajmy jednak, że język rozwija się spontanicznie, „pozaświadomie”, zaś gesty kurtuazji językowej, choć są naturalnymi „odruchami psychicznymi” (Miodek) to są intencjonalne. Jeśli powtarzają się dostatecznie często, to mogą się utrwalić, wejść do społecznego obiegu. W Polsce to się właśnie dzieje.

* * *

Spojrzenie na tę kwestię z perspektywy ukraińskiej pokazuje, że Ukraińcy rozpoczęli walkę o wyrażenie в Україні w języku ukraińskim już w ostatnim dziesięcioleciu XX wieku. Wzięła w niej udział także ukraińska dyplomacja i proukraińskie lobbies poza Ukrainą. Jest ta batalia częścią ukraińskiej polityki państwotwórczej. Taką politykę prowadzi i ma prawo prowadzić każde suwerenne państwo i każda świadoma swojej tożsamości społeczność. Myślę, że wypowiedzi Dmytra Pawłyczki były częścią tej polityki. Jak widzimy, przynajmniej jeśli chodzi o Polskę, polityka ta odniosła sukces. Nawiązując do znanych słów Juliusza Słowackiego można powiedzieć, że jest to Dmytra Pawłyczki „za grobem zwycięstwo”.

Dr hab. Henryk Duda
prof. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, kierownik Katedry Języka Polskiego tej uczelni. Kontakt: henryk duda@kul.pl Artykuł jest skróconym zapisem wystąpienia przygotowanego na konferencję „Juliusz Słowacki: dialog dwóch słowiańskich kultur językowych” (Tarnopolski Narodowy Uniwersytet Pedagogiczny Imienia Wołodymyra Hnatiuka, kwiecień 2024 r.).

Tekst ukazał się w nr 6 (442), 26 marca – 15 kwietnia 2024

X