O wołyńskich strzelcach w rocznicę zbrodni katyńskiej. Część 2 Oddział Strzelca w 1936 roku na dziedzińcu zamku w Ołyce. Zdjęcie z archiwum Tadeusza Marcinkowskiego

O wołyńskich strzelcach w rocznicę zbrodni katyńskiej. Część 2

Z wołyńskiej kolekcji Tadeusza Marcinkowskiego

Związek Strzelecki na Wołyniu
W okresie dwudziestolecia międzywojennego Związek Strzelecki był jedną z najbardziej aktywnych organizacji społecznych na Wołyniu. Swoją popularność na terenach, które jak Kostiuchnówka spłynęły krwią polskiego żołnierza, na terenach, gdzie po zakończeniu działań wojennych w Osadzie Krechowieckiej, Osadzie Jazłowieckiej, Piłsudczyźnie, Bajonówce, Hallerowie, Poniatówce, Ułańskiej Doli i innych osadach wojskowych osiedli dawni legioniści, zawdzięczał między innymi nawiązaniu do pięknych tradycji. Był wszak duchowym spadkobiercą idei legionowych i stanowił naturalną kontynuację ruchu strzeleckiego, legionowego i peowiackiego z lat 1908, 1914, 1918, ruchu, który doprowadził do wskrzeszenia niepodległego Państwa Polskiego. Na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej, udręczonych latami bezwzględnego wynarodowiania, latami celowego eksploatowania, latami bezplanowej gospodarki i wpędzania tych terenów w cywilizacyjne zacofanie, wobec powojennego chaosu i ogromu zniszczeń, wobec zamieszkującej tu mozaiki narodów, Związek Strzelecki pełnił ważną rolę państwowotwórczą, umacniając polskość tych ziem i ich związek z Macierzą.

Jan Marcinkowski prowadzi swój Oddział Związku Strzeleckiego Łuck-Zamek ulicą Jagiellońską. Zdjęcie z archiwum Tadeusza Marcinkowskiego

Organizacyjne początki Związku Strzeleckiego na Wołyniu nie były łatwe. Pod względem zajmowanego obszaru województwo wołyńskie było drugim co do wielkości województwem II Rzeczypospolitej. Obejmowało rozległy teren, pełen żyznych pól, ale także lasów i bagien Polesia Wołyńskiego. Odległości między poszczególnymi miejscowościami były ogromne, a komunikacja między ośrodkami mocno utrudniona. Korespondent „Życia Wołynia” tak opisywał tę ciężką sytuację: „Koleje są zrujnowane i powoli odbudowują się, dróg bitych prawie nie ma lub te, co są znajdują się w opłakanym stanie.” Jednostki administracyjne w nowo utworzonym województwie były bardzo rozległe, na przykład obszar zajmowany przez powiat kowelski (5,7 tys. km2) odpowiadał jednej trzeciej województwa krakowskiego i był większy niż całe województwo śląskie (4,2 tys. km2), a wiele gmin w wołyńskich powiatach zajmowało powierzchnię większą od powiatów w województwach centralnych. Zdarzało się więc, że w ramach jednego powiatu nie sposób było w jeden dzień dotrzeć z miejscowości do miejscowości. Jak w takich warunkach prowadzić działalność organizacyjną i jednocześnie pracować dla zapewnienia bytu sobie i rodzinie?!

Przy tym województwo wołyńskie charakteryzowało się dużym zróżnicowaniem narodowościowym i religijnym. Tuż po pierwszej wojnie światowej, po trwającej ponad wiek akcji wynaradawiania, akcji niszczenia i prześladowania wszystkiego, co polskie, w tym polskiej oświaty i wiary katolickiej, po zrywach powstańczych, po konfiskatach majątków, po zsyłkach na Sybir, po przymusowej emigracji najbardziej wartościowych jednostek, wobec zakazu nabywania ziemi na Wołyniu przez katolików, Polacy stanowili niewielki procent ludności Wołynia. Byli to przede wszystkim ziemianie, którym jakimś cudem udało się utrzymać majątki, mieszczanie, oficjaliści dworscy, pracownicy miejscowych cukrowni i częściowo drobni rolnicy. Później pojawili się osadnicy wojskowi i cywilni z centralnej Polski, liczna kadra urzędnicza, nauczyciele, pracownicy kolei, kupcy i przemysłowcy, wykwalifikowani rzemieślnicy i robotnicy. Ze wschodu napłynęła ludność z terenów, zajętych przez Związek Radziecki po traktacie ryskim. „Nie ma tu większych i żywszych, a zwartych i jednolitych skupień ludzkich – ubolewano na łamach „Strzelca” – co znacznie utrudnia wysiłki organizacyjne. Każdy niemal powiat posiada odrębne oblicze stosownie do charakteru zamieszkującej go ludności.”

Wołyń należał też do najbardziej zacofanych i zniszczonych przez wojnę dzielnic kraju. W okresie działań wojennych stanowił teren długotrwałych walk pozycyjnych. Wielokrotnie przemierzały go wrogie armie. Wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, zostało zagrabione. Budynki, drogi i mosty uległy zniszczeniu. Przemysł znajdował się w ruinie. Handel został rozbity. Pola, łąki, pastwiska były zorane wybuchami. Ci, których domy i gospodarstwa zostały zniszczone, żyli w prowizorycznych ziemiankach. Aprowizacja walczących ze sobą armii pochłonęła żywy inwentarz, zapasy i ziarno pod zasiew. Ludzie głodowali. Dziesiątkowały ich epidemie. Świadomość tej trudnej sytuacji mieli pierwsi działacze strzeleccy. „Trudno mówić o pracy organizacyjnej, o wychowaniu fizycznem i moralnem ludziom, niemającym częstokroć dachu nad głową, ludziom, którzy dzień i noc bez przerwy często muszą pracować, aby zrównoważyć zniszczenia dwóch wojen, aby wybudować schronisko na zimę i zapewnić sobie chleb powszedni” – relacjonował Antoni Gajl-Kot z Równego.

Mimo tak skomplikowanych warunków z inicjatywy byłych legionistów i peowiaków, przy wydatnym poparciu Straży Kresowej, na terenie Wołynia samorzutnie zaczęły powstawać pierwsze oddziały Towarzystwa Związku Strzeleckiego. By nadać im ramy organizacyjne, jesienią 1921 roku powołano do życia Okręg Strzelecki Wołyń. Zarząd Główny w Warszawie, z osób mieszkających i działających przede wszystkim w Łucku, utworzył Tymczasowym Wołyński Zarząd Okręgowy Związku Strzeleckiego. Zasiadali w nim: mecenas Stanisław Huskowski, Janina Oknińska, Arkadiusz Oczesalski, notariusz Ignacy Rzążewski, Irena Staniewicz, Józef Sidorowicz, Witold Skarzyński, Karol Waligórski i mecenas Piotr Wyrzykowski. Siedzibą Komendy Okręgu Wołyńskiego Związku Strzeleckiego był Dom Ludowy w Łucku przy ulicy Jagiellońskiej 6. Funkcję Prezesa Zarządu Okręgu Związku Strzeleckiego na Wołyniu w latach 1922–1939 pełnił Antoni Staniewicz, urodzony w Zabłociu w powiecie dubieńskim ziemianin, adwokat, wybitny działacz społeczny i polityczny, w latach trzydziestych senator III i IV kadencji. Na początku lat dwudziestych (1922–1923) Komendantem Okręgu był Jan Płachta, pod którego dowództwem, mimo różnorodnych trudności, okręg funkcjonował bardzo sprawnie – nie było niemal numeru związkowego pisma „Strzelec”, które by nie przynosiło informacji o nowo powstałych na Wołyniu oddziałach czy o działalności wołyńskich strzelców.

W październiku 1923 roku, by zerwać z sytuacją tymczasowości, zwołano powszechny zjazd delegatów Okręgu Wołyńskiego, który miał na celu skonsolidowanie środowiska strzeleckiego. Zgodnie ze związkowym statutem w drodze wyborów wyłoniono nowy Zarząd Okręgowy, Komisję Rewizyjną i Sąd Honorowy. Na październikowym zjeździe teren Wołynia podzielono na obwody, co znacznie usprawniło pracę organizacyjną. Nieocenionego Jana Płachtę, któremu powierzono urząd starosty zdołbunowskiego, wkrótce zastąpił osadnik wojskowy Bolesław Sarankiewicz. Jego zastępcą został Edward Herbe, który w 1926 roku godnie reprezentował Wołyń na odprawie komendantów w Warszawie. To właśnie Bolesław Sarankiewicz, po krótkim okresie chaosu organizacyjnego, gdy właściwie powstały trzy ośrodki pracy strzeleckiej: Łuck ze strzelcami skupionymi wokół senatora Staniewicza, Kowel, gdzie ideę strzelecką propagował Karol Waligórski, i Zdołbunów – tu silny ośrodek stanowiło środowisko kolejarzy, scalił rozproszone obwody w jeden silny Okręg. Za jego komendantury Związek Strzelecki objął działalnością prawie wszystkie wsie wołyńskie. Co godne podkreślenia – był pierwszą organizacją, która „docierała do zapadłych kątów Wołynia i tam niosła kulturę polską”. W 1927 roku znów nastąpiła zmiana na stanowisku Komendanta Okręgu. Funkcję tę objął porucznik rezerwy Józef Pałac, dawny Komendant Okręgu Przemyśl, który uzyskał mocne wsparcie płk. Kalabińskiego, dowódcy 24 p.p. W czerwcu 1929 roku tymczasowo zastąpił go Jan Urbaniec. Później Komendantem Podokręgu Łuck został por. Zarębski, a od 1934 roku aż do wybuchu II wojny światowej funkcję tę pełnił kpt. Józef Filar.

Krótkie notatki o działalności pierwszych strzeleckich oddziałów, które powstały między innymi w: Łucku, Kowlu, Lubomlu, Ostrogu, Horochowie czy Włodzimierzu Wołyńskim, ale także w mniejszych miejscowościach, np. w Hobocie, Zasmykach, Rożyszczach czy Łokaczach, można znaleźć na łamach lokalnej prasy lub związkowego pisma „Strzelec”. Już w marcu 1922 roku piąty numer „Strzelca” informował o założeniu w ostrogskim gimnazjum z inicjatywy strzelca Stanisława Łukomskiego pierwszego na terenie Wołynia szkolnego oddziału Związku Strzeleckiego. W jego Zarządzie zasiadał dyrektor gimnazjum T. Herbich, ale znaleźli się tu również starsi gimnazjaliści, którzy – co znamienne dla Kresów – byli już dobrze zaznajomieni z wojaczką jako uczestnicy wojny polsko-bolszewickiej. Z kolei numer szesnasty informuje o ważnej uroczystości wręczenia sztandaru strzeleckiego w Łucku. W październiku 1922 roku do stolicy województwa wołyńskiego przybył Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, który na dworcu został powitany przez miejscowe władze i dowódcę garnizonu oraz przez Komendanta Okręgu Związku Strzeleckiego. Po dokonaniu przeglądu kompanii honorowej Naczelnik Państwa udał się do koszar 24 pułku piechoty, gdzie odbyło się poświęcenie i wręczenie sztandaru pułkowi. W międzyczasie formowały się już bataliony strzeleckie, w skład których weszli członkowie oddziałów z niemal całego Wołynia i tak: z Obwodu Łuckiego – z Łucka, Rożyszcz, Sarn, Radomyśla i Jezierzan; z Obwodu Horochowskiego – z Horochowa, Łokacz, Świszczowa i Bubnowa; z Obwodu Rówieńskiego – z Ostroga, z Obwodu Kowelskiego – z Kowla, Hobotu i Zasmyk oraz ze wszystkich oddziałów Obwodu Krzemienieckiego. Utworzone bataliony, liczące około 600 strzelców, z własną orkiestrą przemaszerowały przez miasto. Pierwszy batalion prowadził W. Kowalski, Komendant Obwodu Krzemieniec, II batalion – Franciszek Nawrot, natomiast całość Komendant Obwodu Łuckiego p. Skępiec. Po nabożeństwie w katedrze Naczelnik Państwa wyszedł z kościoła na plac Katedralny. Wówczas w sformowanym przez strzelców czworoboku odbyła się ceremonia poświęcenia sztandaru przez biskupa Dubowskiego. Z rąk Naczelnika Państwa sztandar strzelecki dla Obwodu Łuckiego odebrał Komendant Skępiec. Uroczystość zakończyła defilada strzelców, wojska, sokołów i harcerzy. W okresie dwudziestolecia międzywojennego na ten właśnie historyczny sztandar, wręczony w 1922 roku przez Marszałka Piłsudskiego, składały strzeleckie przyrzeczenie kolejne pokolenia strzelców z Powiatu Łuck. W 1923 roku, a więc dwa lata od momentu rozpoczęcia działalności, Związek Strzelecki na Wołyniu liczył 30 oddziałów. Cztery lata później Okręg Wołyński dzielił się na pięć obwodów z 32 oddziałami (w tym w Łucku jeden oddział żeński), w których działało ponad tysiąc dwustu strzelców i strzelczyń. W 1933 roku teren Wołynia był podzielony na dziewięć obwodów z 182 oddziałami i 5587 członkami organizacji.

Na przystani w Łucku siedzą od prawej: Jan Marcinkowski, jego syn Tadeusz, żona Olimpia i córka Leokadia, siostra Jadwiga Malesza, siostra Helena Zaremba oraz siostra Janina Porębska z synem Zbyszkiem. Stoi Adam Porębski. W kajaku szwagier Jan z synem Zdzisławem oraz szwagier Józef z synem Jerzym. Zdjęcie z archiwum Tadeusza Marcinkowskiego

Od początku istnienia w pracę związku mocno angażowali się przede wszystkim urzędnicy, osadnicy wojskowi oraz nauczyciele. W przypadku łuckiego Zarządu Powiatu Związku Strzeleckiego byli to zwłaszcza pracownicy sądownictwa i wojskowi, na przykład na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych funkcję Prezesa Zarządu pełnił mecenas Józef Kurmanowicz, jego zastępcą był kpt. Władysław Leja, w Zarządzie Powiatu Łuckiego zasiadał także mój dziadek, sekretarz Sądu Okręgowego w Łucku, Jan Marcinkowski, a o sukcesach łuckich strzelców na łamach tygodnika „Wołyń” informował inny pracownik łuckiego sądu – Józef Pawlikowski, ojciec późniejszego pilota RAF-u i znanego aktora Mieczysława Pawlikowskiego. W innych wołyńskich zarządach powiatowych często dominowali nauczyciele, np. Prezesem Zarządu Powiatu Kowelskiego Związku Strzeleckiego był Inspektor Szkolny Stanisław Panek, a w Zarządzie znaleźli się też – pracownik kuratorium Stanisław Wąsik oraz kierownicy miejscowych szkół: Stanisław Bara, Józef Woś i Feliks Nowosielski, z kolei w Zarządzie Organizacyjnym Tygodnia Związku Strzeleckiego widnieje nazwisko dyrektora kowelskiego gimnazjum, znakomitego polonisty Edwarda Góry, którego wiersze ozdabiały łamy tygodnika „Wołyń” i który po latach (wówczas już mieszkaniec Wielkopolski) w swojej twórczości tak pięknie upamiętnił rodzinne strony. Z kolei w Zarządzie Powiatu Zdołbunowskiego zasiadali: dr Kisiel, dyrektor Państwowego Gimnazjum w Zdołbunowie, i profesor tegoż gimnazjum Obst. Komendantem Obwodu Rówieńskiego w latach 1927–1931 był nauczyciel, pracownik Kuratorium Okręgu Wołyńskiego – Jakub Hoffman, późniejszy poseł na sejm i redaktor słynnego „Rocznika Wołyńskiego”.

Członkowie pierwszych wołyńskich Zarządów Związku Strzeleckiego musieli zmierzyć się ze szczególnie trudnymi zadaniami. Brakowało finansów na działalność związkową, brakowało instruktorów do pracy organizacyjnej. Brakowało mundurów, karabinów i sprzętu. Trudno mówić o porządnym wyszkoleniu strzeleckim i odnoszeniu zwycięstw na Ogólnopolskich czy Narodowych Zawodach Strzeleckich, jeśli w 1928 roku, a zatem kilka lat od rozpoczęcia działalności w rękach wołyńskich strzelców znajdowały się zaledwie 42 karabinki małokalibrowych, a do ich zdobycia przyczynili się głównie doskonali sportowcy, uczestnicy ogólnopolskich marszów czy zawodów lekkoatletycznych, gdzie fundowano broń jako nagrody. Nawet przy urzędniczej pensji nie każdego było stać na kupno munduru. Kompletny mundur ze spodniami i odznaką strzelecką był sporym wydatkiem, kosztował bowiem 50 złotych, a drugie 50 zł płaszcz sukienny na chłodne dni. W okresie powojennym, gdy brakowało wszystkiego i panowała drożyzna, były to niemałe koszty dla przeciętnego mieszkańca. W siedem lat od utworzenia Związku Strzeleckiego na Wołyniu zaledwie 40% strzelców miało przepisowe mundury, za to aż 90% posiadało słynne maciejówki. Prócz tego na Wołyniu panował analfabetyzm. Niejednokrotnie referenci kulturalno-oświatowi na elementarzu Mariana Falskiego zaczynali pracę ze strzelcami od nauki czytania i pisania.

Wiele też zależało od osobistych pasji i zainteresowań pierwszych działaczy strzeleckich. Pomysły były niekiedy nader oryginalne, na przykład w Łucku przystąpiono do organizowania pierwszych oddziałów marynarskich (męskiego i żeńskiego). Ćwiczenia rekrutów odbywały się na Styrze pod komendą zdemobilizowanego oficera marynarki, a specjalne łodzie do ćwiczeń sprowadzono aż z Warszawy. Strzelców i strzelczynie do tych ćwiczeń obowiązywał uniform marynarski. Musiało to wszystko wyglądać nader malowniczo i aż żal, że nie zachowały się z tego okresu żadne zdjęcia. Z kolei utworzony w sierpniu 1922 roku maleńki oddział w Tuczynie w powiecie rówieńskim zaczynał swoją działalność od wystawiania sztuk w języku polskim.

Początkowo strzelcy – entuzjaści słowa polskiego grali do pustych krzeseł, stopniowo jednak „społeczeństwo, poruszone bezinteresowną pracą członków oddziału, których nie zrażały niepowodzenia, zaczęło patrzeć na pracę związku przychylniej”. W ciągu roku szybko wzrosła liczba członków. Wydzierżawiono nawet lokal dla teatru dramatycznego. Założono strzelecką świetlicę i czytelnię. Prowadzono ćwiczenia wojskowe. Zebrała się drużyna do gry w piłkę nożną. Zaczęto uprawiać lekką atletykę. Z kolei dzięki organizacyjnym talentom Tadeusza Eysmont- Kotowicza, udało się zakupić dla ołyckiego oddziału osiem kompletnych mundurów strzeleckich i osiemnaście maciejówek. Ołyccy strzelcy z inspiracji prezesa przygotowali i odegrali z werwą sztukę „Jak kapral Szczapa wykiwał śmierć”. Cały dochód z występu przeznaczono właśnie na umundurowanie oddziału, który od tej pory pod dowództwem komendanta Jana Puchalskiego pięknie prezentował się w ołyckiej katedrze na cotygodniowej niedzielnej mszy św. o godz. 11.00.

W drugiej połowie lat dwudziestych w pracę Związku Strzeleckiego na Wołyniu aktywnie włączyły się kobiety. W Łucku w 1927 roku, co w skali kraju było ewenementem, działał oddział żeński, „dając chlubne świadectwo odwadze i dzielności kresowych niewiast”. Dowodziła nim Helena Małecka, która pełniła również funkcję Komendantki Okręgu Wołyńskiego Związku Strzeleckiego. To postać na tyle ciekawa, że warto jej poświęcić choć kilka słów. Zaradna, wysportowana, obdarzona charyzmą i urokiem osobistym działaczka z Wołynia została wyznaczona przez Komendę Główną w Warszawie na komendantkę pierwszego obozu sportowego dla kobiet w Grzędzicach na Grodzieńszczyźnie. Brały w nim udział strzelczynie z całej Polski; z Warszawy, Krakowa, Katowic, Kielc, Lwowa, Lublina, Torunia, Przemyśla czy Łodzi, a przewodziła im właśnie wołynianka. Funkcja Komendantki na tak ważnej ogólnopolskiej imprezie była dowodem ogromnego uznania i zaufania ze strony dowództwa organizacji. Prowadziła też ogólnopolskie kursy dla komendantek. Zakładała nowe oddziały strzelczyń w Okręgu Wołyńskim. To dzięki jej inicjatywie w 1928 roku na Wołyniu działało już 17 oddziałów żeńskich, dla których instruktorki i pomocniczki instruktorek szkolono na dwóch kursach: w Łucku i Kostopolu.16 Sama organizacja kursu nie była łatwym zadaniem. Ileż trzeba było starań, ileż zabiegów, by nie doszło do kompromitacji Okręgu Wołyńskiego przed warszawską Komendą Główną, gdy w 1929 roku na kursy z Warszawy wysłano surowego i wymagającego instruktora Urbaniaka. Oto zamiast przewidzianych trzydziestu słuchaczek z Łucka zgłosiło się zaledwie siedem, z kolei strzelczynie z ogromnego terenu województwa wołyńskiego zjeżdżały bez mała przez tydzień i, zważywszy na trudności komunikacyjne spowodowane pogodą i miejscowymi warunkami, nie można było mieć do nich pretensji. Helena Małecka wspomina: „Martwię się, czekam, wychodzimy na dworzec kolejowy na każdy prawie pociąg…”. Kolejne zmęczone podróżniczki przybywały po jednej. Strzelczynie, oczekujące na kurs, trzeba było przenocować i nakarmić. Tu naprawdę wiele zależało od talentów organizacyjnych Heleny Małeckiej. W końcu, gdy przybyły wszystkie uczestniczki, praca na kursie mogła się rozpocząć. Pod okiem warszawskiego instruktora dziewczyny ćwiczyły gry sportowe i lekką atletykę, „aż kosteczki trzeszczały przy zaprawach treningowych”, a i tak gość z Warszawy wyjechał niezadowolony, że „w całym Łucku nie ma koszy” do gry w koszykówkę, czemu niestety dał wyraz na łamach „Strzelca”. W trakcie prowadzonych kursów Helena Małecka potrafiła odkrywać wśród podopiecznych prawdziwe talenty, potrafiła zachęcać do dalszego działania – to właśnie z jej inspiracji komendantka oddziału w Kostopolu w dwa dni po zakończonych zajęciach stanęła do strzeleckich zawodów w Równem i zdobyła strzeleckie mistrzostwo 13 Dywizji Piechoty. Zresztą Komendantka Okręgu Wołyńskiego sama z powodzeniem stawała w strzeleckie szranki. Na zjeździe komendantów w Warszawie w 1928 roku w strzelaniu okazała się najlepsza wśród Komendantek z całej Polski. Helena Małecka była także korespondentką „Strzelca”. Jej pełne ciepłych słów artykuły często gościły na łamach związkowego pisma. Żal, że 1 października 1929 roku Helena Małecka przestała pełnić funkcję Komendantki Podokręgu Łuck. W ciągu kilku lat wytrwałej pracy potrafiła dokonać naprawdę wiele.

Małgorzata Ziemska
Tekst ukazał się w nr 7-8 (347-348), 28 kwietnia – 14 maja 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X