O radości

„Spod wełnianego jak białe karakuły śniegu wychylały się anemony drżące, z iskrą światła księżycowego w delikatnym kielichu” – pisał przyglądając się wczesnej wiośnie Bruno Schulz. Bez względu na czasy i okoliczności nie przestaje nas zadziwiać pora roku pełna rozkwitającego życia. O małych wiosennych radościach pisze Halina Makowska.

Był okres świąt. Spotkania, kolędy, rozmowy przy stole, pojawił się temat taki zwykły o kwiatkach, ich sadzeniu, suszeniu, dekoracjach i innych drobnych rzeczach zrobionych własnoręcznie. Takie drobiazgi sprawiające radość sobie i innym. Ponieważ mam dużo kwiatów kwitnących mimo zimy, więc o nich słów kilka. W jesieni wysadziłam do różnych pojemniczków cebulki hiacyntów, tulipanów, krokusy, szafirki. Wystawiłam w chłodne miejsce, a później po kolei przynosiłam je do domu, obserwując jak rodzi się kwiatek. Wspaniałe uczucie, kupiony w sklepie kwiat nie sprawi tyle radości. Przy okazji opowieści związanej z kwiatami, chciałabym napisać o przyjaźni – bo dobra przyjaźń też zawsze daje radość. Czasami takie przyjaźnie zawiązują się dzięki wspólnym zainteresowaniom. Tak było w przypadku moim i Czesławy Cydzik. To była przyjaźń (mimo dużej różnicy wieku), która wyrosła z naszego zamiłowania do kwiatów. Może kiedyś opiszę jaki miała wspaniały ogród z hortensjami. Od kilku lat nie żyje, a ja wiem na pewno, że w niebie opiekuje się kwiatkami.

W 1981 nie było komórek i internetu. I chociaż mieszkałyśmy w tym samym mieście, w lutym otrzymałam od niej list ze wskazówkami na temat sadzenia tulipanów:

Kochana Halinko!
Zapewne myślisz ze zapomniałam o twoich tulipanach, a ja stale, od niedzieli o nich myślę, ale tylko myślę, bo nie mam czasu na pisanie listu. Wczoraj rano wyłożyłam na stół książki ogrodnicze i pobiegłam zobaczyć jak przespały noc nutrie, no i musiałam zmienić ściółkę, sprzątać, karmić. Wracałam już do domu, żeby przepisać z książki dane o pędzeniu tulipanów, ale zauważyłam, że pięknie świeci słońce i wieje wiatr, więc dobrze byłoby wywietrzyć pościel. Wyniosłam wszystko, rozwiesiłam, rozłożyłam na krzesłach. Nie było w pokoju materaców, pościeli, więc można zetrzeć sufit, ściany, potem trzeba było umyć okno. W międzyczasie ciocia powiedziała, że chce się kąpać, więc trzeba było pomóc jej w tym i tak do wieczora. A wieczorem już tylko półsłówkami odpowiadałam, nawet mówić mi się nie chciało. To wszystko na usprawiedliwienie. Dzisiaj piszę ten oto list, no i nareszcie wrzucę go do skrzynki.
Tulipany: w jednej książce napisane, że w zimnej piwnicy, w temperaturze najwyżej 9 C° powinny one osiągnąć 10 cm wzrostu liści, w innej od 10 cm do 15 cm, w trzeciej 6 cm. Myślę, że lepiej niech dłużej będą w piwnicy, aż między podwójnymi liśćmi ukaże się pączek kwiatowy. W tym roku nie sadziłam hiacyntów, bo potem nie kwitną, mam ich mało. Wczoraj dostałam z Warszawy nasiona kwiatów, będziemy z tobą siać w początkach marca. Mam dobrą ziemię liściową, nakopałam w lesie, trzeba ją wysuszyć, przesiać i wymieszać z piaskiem. Będziemy w niej hodować rozsadę kwiatów. Odnowimy swoje ogrody. Mam dużo patyczków, które wkrótce zakwitną. Chodzimy z Ciapusiem na spacer (to wielka dla mnie przyjemność) łażę z takim obrońcą bez obawy po górach i debrach, zaglądam krzakom i drzewom w oczy – szukam wiosny. Całuję ciebie i wszystkich.
Czesława

Halina Makowska
Tekst ukazał się w nr 3 (223) 17-26 lutego 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X