O pracach prof. Krzysztofa Szwagrzyka

W sali Instytutu Badań Bibliotecznych nad Zasobami Sztuki (dawne Muzeum Baworowskich) odbyło się kolejne 55. Spotkanie Ossolińskie, zorganizowane wspólnie przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu i Lwowską Narodową Bibliotekę Ukrainy im. W. Stefanyka.

Na wstępie Adolf Juzwenko, dyrektor wrocławskiego Ossolineum podkreślił, że Spotkania są jedną z najbardziej cennych inicjatyw w życiu naukowym obydwóch instytucji. Polscy naukowcy, politycy, działacze kultury przyjeżdżają na spotkania z inteligencją lwowską by podzielić się swoją wiedzą, swoimi doświadczeniami, porównać procesy, które odbywają się we współczesnej Polsce i współczesnej Ukrainie.

Na 55. Spotkanie Ossolińskie zaproszono profesora Krzysztofa Szwagrzyka, historyka, naczelnika Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu, pełnomocnika prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Temat spotkania „Polska szuka swoich bohaterów” był bardzo trudny, emocjonalny, miejscami drastyczny w opisaniu metod działania UB i demonstracji zdjęć z archiwów polskich służb specjalnych okresu lat 40-50. XX wieku. Ale jak powiedział prelegent, bez rozliczenia się z przeszłością nie może być normalności w życiu współczesnego społeczeństwa. Dzisiaj, kiedy większość dawnych oprawców już nie żyje, jest to problem w pierwszej kolejności moralny. Od tego jak radzimy z tym problemem, zależy w jakim państwie, w jakim społeczeństwie dziś żyjemy. Działania totalitaryzmu sowieckiego w Polsce i na Ukrainie – to czarna karta w historii naszych narodów. Komunistyczne władze ZSRS chciały odebrać narodom pamięć i zniszczyć elity intelektualne. Ogrom popełnionych zbrodni nie mieści się w głowie. Po dzień dzisiejszy nie są one dokładnie zbadane, opisane i osądzone.

Prof. Szwagrzyk powiedział, że w pierwszych latach powojennych, do połowy lat 50. XX wieku w PRL na podstawie wyroków sądów i w innych okolicznościach zamordowano do 50 tys. osób. Archiwa UB były przez dłuższy czas niedostępne, okoliczności mordu tych ludzi utajnione, miejsca pochówku nie oznaczone. Zrobiono wszystko, żeby ślad po nich zaginął, żeby społeczeństwo polskie o nich zapomniało. Rodziny zamordowanych nie miały dostępu do żadnej informacji, a na swoje pytania w latach późniejszych również otrzymywały kłamliwe odpowiedzi.

Ekipa profesora Szwagrzyka składa się z kilkudziesięciu osób i już od kilku lat, w sezonie od marca do listopada, każdego roku prowadzi wykopaliska, przeszukuje nieznane groby, wyjaśnia nazwiska zamordowanych. Bardzo żmudną jest praca archiwalna. Czasem żyją jeszcze świadkowie, którzy przychodzą na miejsca poszukiwań, dostarczając bardzo cennych wskazówek. Poszukiwanie ofiar zbrodni komunistycznych trwa od 2003 roku. Do 2015 roku udało się ekshumować szczątki ponad 700 zamordowanych osób, przeprowadzić badania, znaleźć ich miejsca pochówku. Zadaniem jest także przywrócić każdemu jego imię. Nie powinno być nieznanych, bezimiennych ofiar, każda zasłużyła na pochówek z honorami. Rodziny, krewni mają prawo dowiedzieć się o okolicznościach ich zamordowania i pochować zwłoki według ludzkich zwyczajów i obyczajów. Dlatego praktycznie w każdym przypadku prowadzona jest ekspertyza genetyczna. Prace prowadzone są na terenie całej Polski – we Wrocławiu, w Warszawie, w Rzeszowie, Gdańsku i w wielu innych miejscach. Zwłoki zamordowanych często znajdują na zwykłych cmentarzach komunalnych, ale groby nie są oznaczone i często na tymże miejscu pochowane są już inne osoby. W niektórych wypadkach zwłoki leżą pod asfaltem na dróżkach cmentarnych. Dużo też osób pochowano w lasach, na polach, w miastach obok budowli administracyjnych, w których znajdowały się urzędy służb bezpieczeństwa. Prof. Szwagrzyk dokładnie opisywał metody działania tych służb, prowadzenia tzw. śledztwa i procesu egzekucji. Słuchać o tym było ciężko. Nigdy dotąd, przez wszystkie lata Spotkań Ossolińskich nie widziałem Adolfa Juzwenki tak przygnębionego podczas wsłuchiwania się w te wszystkie szczegóły. Straceni przez komunistów ludzie nie byli bandytami, to byli patrioci, którzy jeszcze w latach powojennych stawiali opór reżimowi komunistycznego terroru. Władze PRL wówczas i w czasach późniejszych zrobiły wszystko, żeby zakłamać ich pamięć. Dlatego dziś trzeba nie tylko znaleźć ich zwłoki, nie tylko przekazać dla godnego pochówku rodzinie, ale też powiedzieć prawdę o ich walce o Polskę. Powiedzieć trzeba też prawdę o nieludzkich działaniach funkcjonariuszy UB i o metodach tych działań. Nowe pokolenia Polaków już nie mogą pamiętać plakatów rozklejanych w latach 40. XX wieku w tysiącach miejsc, na których UB i milicja ogłaszały kogo poszukują i podawały nazwiska zamordowanych „żołnierzy wyklętych”. Wysyłane były listy gończe. Egzekucje odbywały się nie tylko w piwnicach więzień czy po nocach w lasach, ale też publicznie, przez powieszenie na szubienicach w centrach miast, jak w najgorszych czasach okupacji niemieckiej. IPN dysponuje zdjęciami z takich egzekucji w Sanoku i innych miastach z lat 1946-1950. Była to metoda zastraszania. Ubecy w sposób precyzyjny prowadzili swoją nieludzką dokumentację. W sprawach osobowych są dokładne zdjęcia aresztowanych, są też zdjęcia ciał rozstrzelanych. Profesor podkreślił, że są to fakty straszne, ale trzeba i teraz wykazać empatię wobec własnej tragicznej historii. Zbrojny opór nowej władzy komunistycznej trwał bardzo długo. Ostatni tzw. „żołnierz wyklęty” zginął w październiku 1963 roku. Ciało jego oddano rodzinie, ale bez głowy. Ubecy głowę odcięli i pochowali w innym miejscu.

Prace poszukiwawcze są bardzo trudne pod każdym względem, przede wszystkim moralnym. Często zwłoki znajdują się na głębokości tylko 0,5 metra, a bywa że w dołach głębokich nawet do 9 metrów. UB dochodziła do niesamowitych pomysłów w sprawie mordowania ludzi. Często zabierano ofierze wszystko, żeby nie można było zidentyfikować – szczątki są nagie, zrzucano je z platformy samochodu w dół i zasypywano ziemią. Zdarzył się wypadek, kiedy ekipa prof. Szwagrzyka odnalazła 8 osób pogrzebanych w niemieckich mundurach. Nie byli to jednak żołnierze Wermachtu, lecz polscy partyzanci. Ubecy specjalnie przebrali ich przed egzekucją w takie mundury.

– Trudno nawet ocenić skalę problemu, który mamy przed sobą – powiedział prof. Szwagrzyk. – Nasze prace mogą trwać jeszcze przez kilkanaście lat. Jeszcze tysiące ofiar czekają na godne pochowanie i identyfikację. Tysiące rodzin czekają na wyniki naszych prac. Chcemy znaleźć wszystkich bohaterów zamordowanych przez bestialski reżim. Daleko nie wszyscy we współczesnym pokoleniu Polaków rozumieją co się działo w tych strasznych latach. Dlatego staramy się głośno mówić o tym co robimy. To co my robimy, jest sprawą publiczną. Ona dotyczy każdego obywatela. Do tego czasu do IPN nie zgłosił się żaden z byłych oprawców, nie przyznał się do winy, nie poprosił o przebaczenie.

Po zakończeniu wykładu było bardzo mało pytań. Obecni dobrze rozumieją sedno problemu, wiedzą, że tak samo (a może i na większą skalę) reżim sowiecki działał na naszych terenach, na całej Ukrainie, w całym Związku Sowieckim. Ile milionów pomordowanych nadal leży w naszej ziemi? Tu poszukiwania prowadzone są na skalę znacznie skromniejszą, niż w Polsce. Prof. Szwagrzyk mówił też o tym, że w żadnym kraju dawnego ZSRR czy tzw. obozu socjalistycznego nie prowadzono badań na taką skalę jak w Polsce. Przykładowo mówił o doświadczeniach w tej sprawie Litwy i Gruzji, gdzie bywał osobiście.

Spotkania Ossolińskie zostały zorganizowane pod patronatem Konsulatu Generalnego RP we Lwowie. Na 55. Spotkaniach był obecny konsul Marcin Zieniewicz, który również podzielił się swoimi doświadczeniami w sprawie poszukiwań pochówków ofiar represji.

Jurij Smirnow
Tekst ukazał się w nr 23–24 (243–244) 18 grudnia 2015 – 14 stycznia 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X