Nowi bohaterowie – nowa wspólna historia

Ostatnio udzielałem wywiadu jednej z europejskich stacji telewizyjnych. Temat, który zaproponowali sami dziennikarze zdziwił mnie i zaniepokoił. Mieliśmy rozmawiać o Stepanie Banderze. Dlaczego właśnie o nim? Dlaczego obecnie, aby opowiedzieć o współczesnej Ukrainie trzeba odnieść się do postaci historycznej z połowy ubiegłego wieku? Już pierwsze pytania wykryły zamiary dziennikarzy.

Dziennikarka z Europy Zachodniej postanowiła pokazać swoim odbiorcom podzieloną historię Ukrainy, a nawet już wcześniej przygotowała wniosek – społeczeństwo z rozbieżną pamięcią historyczną podzieli się, a państwo – rozpadnie. Chodziło tylko o to, gdzie ma leżeć granica rozpadu. Do demonstracji konfliktu pamięci historycznych na Ukrainie wybrała budzącą mieszane uczucia postać przewodniczącego Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Niby wszystko się zgadza, ale…

Historia dzieli
Dużo pisałem i wielokrotnie uprzedzałem, że tworzenie się współczesnego społeczeństwa ukraińskiego jest niemożliwe, jeżeli u podstaw kłaść się będzie wyłącznie historyczną tożsamość. Tak, bohaterowie przeszłości nas dzielili, zamieniając nas jeżeli nie we wrogów, to w nieprzejednanych przeciwników. Nałożenie dychotomicznego „historycznego” schematu na współczesne społeczeństwo dawało bogaty plon różnym technologom politycznym, czyniło historię nadzwyczaj efektywnym elementem propagandy i politycznej mobilizacji. Warto przypomnieć polityczne sukcesy Partii Regionów w przeciwstawianiu Wschodu i Zachodu. Spójrzmy również na sukces wyborczy partii „Swoboda”, która po uzurpacji pamięci o „walce narodowo-wyzwoleńczej” Ukraińców przyszła do władzy w trzech obwodach, a nawet stworzyła frakcję w Radzie Najwyższej. To, że Wschód i Zachód mają różne tradycje historyczne, nie jest dla nikogo tajemnicą. Są to olbrzymie regiony o różnej kulturze politycznej i różnej przeszłości. W składzie różnych i często wrogich polityczno-państwowych systemów, Ukraińcy zmuszeni byli do walki przeciwko Ukraińcom. Ukraińscy Strzelcy Siczowi, walcząc w składzie c.k. armii austriackiej, zabijali Ukraińców, którzy walczyli w armii carskiej – i odwrotnie. Latem w 1944 roku wojska I Ukraińskiego Frontu rozgromiły całkowicie Dywizję SS Galicja. Po obu stronach walczyli Ukraińcy i mordowali się nawzajem. Żołnierze i oficerowie pochodzenia ukraińskiego, służący w NKWD, mordowali ukraińskich powstańców, deportowali ich rodziny na Syberię i do Kazachstanu. Ukraińcy z OUN i UPA mordowali radzieckich aktywistów, nauczycieli i wojskowych, terroryzowali własnych „kolaborantów”.

Otóż, jeżeli ktoś chce po prostu pogodzić antagonistyczną pamięć, sprowadzić do wspólnego mianownika te wszystkie fakty i w dodatku spodziewa się pomyślności dla takiej hybrydy, to skazuje on społeczeństwo ukraińskie na ciągłe zatargi. Dlatego, że prawie wszystkie ukraińskie postacie historyczne, które przeszły przez imadło propagandy, przemieniły się w truciznę dla przyszłych pokoleń Ukraińców. Starania władz, by stworzyć ogólnoukraińską wersję tradycji historycznej według jednej „heroicznej” historii, narażają społeczeństwo ukraińskie na rozbrat i rozłam. Szkoda, że lokalną pamięć Ukraińców łatwo jest skonfrontować i uczynić z niej łatwą zdobycz dla wszelkich manipulacji politycznych.

Powstaje pytanie: co robić i jakie jest wyjście z sytuacji, która zaistniała? Zrozumiałe, że bez bohaterów trudno się obejść. Ale wszystkie poprzednie próby narzucenia „swojego” bohatera z przeszłości jednej części społeczeństwa ukraińskiego zakończyły się fatalnie. Jeszcze bardziej rozpaliły konflikt i pogłębiły rozłam. W sytuacji, gdy bohater jest konieczny, może się przydać historia, która powstaje na naszych oczach.

Niewymyślona historia, którą tworzymy my
Jest to historia, która daje nam nową jakość, nowy mocny fundament dla naszej współczesnej tożsamości. To historia wspólnej walki Ukraińców ze złem. I tym razem Ukraińcy nie walczą w składzie obcych wojsk, nie zmobilizowali ich ani Stalin, ani Hitler, nie walczą o narzucenie jakiejś totalitarnej ideologii. Walczą o niepodległość własnego państwa, o demokrację, o utrwalenie w społeczeństwie ogólnoludzkich wartości. To jest właśnie ta prawdziwa ukraińska historia, która znajdzie się w podręcznikach, bez wstydliwego przemilczania i bez retuszu.

Wiadomo, że znajdzie się masa chętnych, aby podważyć ten oczywisty postulat. Będą to osoby z różnych środowisk: nacjonaliści, prorosyjscy i rosyjscy propagandyści, ukryci zwolennicy Janukowycza – tzn. ci, którzy przyzwyczajeni są do mącenia wody i odbierania Ukrainie europejskiej perspektywy. Do nich dołączą ci, którzy zdobywali polityczne osiągnięcia przy sprowadzaniu tej całej historii ukraińskiej do działalności OUN i jej charyzmatycznych przywódców, pracując jednogłośnie z propagandą rosyjską. Wyobrażam sobie, jaki lament podniesie się w tym środowisku, jeżeli owych bohaterów pozostawi się do dalszych dokładnych badań, prowadzonych przez ukraińską naukę akademicką i nie będzie pośpiechu z upamiętnianiem ich w spiżu, marmurze i granicie. Jestem pewien, że niezaangażowane, pełne badania mogą przynieść w wielu wypadkach niespodziewane wyniki.

Ostatnie wydarzenia na Majdanie pokazały wyraźnie, że próby „Swobody” przedstawiania obecnej rewolucji jako kontynuacji dzieła ukraińskich nacjonalistów na wzór lat 30–40. XX wieku, wraz z ich hasłami, retoryką i symboliką, były elementami szerokiej rosyjskiej technologii politycznej. Tego potrzebowała rosyjska maszyna propagandowa w celu narzucenia Rewolucji Godności straszaka neonazistów i neofaszystów. Ale, na szczęście, na Majdanie nie przyjęły się ani hitlerowskie hasła, ani czerwono-czarne sztandary. Ukraina nie poparła wieców z pochodniami, a hasło „Sława Ukrainie! Bohaterom sława!” ma teraz nowy wydźwięk. Na Ukrainie pojawili się nowi prawdziwi bohaterowie, dlatego to hasło można usłyszeć nawet z ust liderów Polski i innych państw europejskich, dla których wcześniej miało ono typowo „banderowski” charakter.

Znikło hasło „Sława narodowi! Śmierć wrogom!”, chociaż obecnie naprawdę zarysował się realny wróg, który prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie. Ukraińscy badacze jeszcze nie zdążyli zbadać przyczyn takich metamorfoz, ale jedno można powiedzieć na pewno: była to rewolucja, którą zrobił nie etniczny, ale polityczny naród. Nie zadziałały tu omszałe technologie, opierające się na języku czy tożsamości, tu po raz pierwszy przejawiło się ukraińskie społeczeństwo obywatelskie. Tak stare sprzeczne hasła z minionych epok obumarły, lub napełniła je nowa, świeża treść.

Druga, wydawałoby się antagonistyczna względem pierwszej, grupa tak samo rzetelnie będzie pracować, aby nie dopuścić w społeczeństwie przekonania, że Rewolucja Godności – to rewolucja ukraińskiego narodu politycznego. Prorosyjskie i rosyjskie siły starają się przedstawić rewolucyjne wydarzenia na Ukrainie jako wojnę domową. Znów sztucznie narzucają tezę o antagonizmie Wschodu i Zachodu: na Zachodzie wszyscy automatycznie stali się banderowcami, a na Wschodzie – antyfaszystami. Znów wszystkich mieszkańców Zachodniej Ukrainy automatycznie zrobią następcami zachodniej habsburskiej tradycji, a dalej – adeptami OUN i UPA i, w końcu, zwolennikami współczesnych antyeuropejskich nacjonalistów.

Ta technologia, na szczęście, już dawno wyczerpała sama siebie, bo pozycja obywateli w Odessie, Czernihowie i Dniepropietrowsku prawie niczym nie różni się od pragnień mieszkańców Lwowa, Równego czy Czerniowiec. Ta tendencja będzie tylko narastać, jeżeli nasi współcześni „nacjonaliści” nie pomogą przeciwnikom demokracji, europejskiej Ukrainy jakimiś nowymi „rozłączeniowymi” materiałami.

Rząd wyczuwa, że potrzeba dziś wyważonej historycznej polityki współczesnej Ukrainy. Postanowił więc znów reanimować Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej. Szkoda, że Instytut stara się iść przetartą drogą, tzn. walczy o status „ministerstwa prawdy historycznej”. Znów chcą skoncentrować się na „narodowo-wyzwoleńczej walce” 30-40. lat XX wieku, według zasady: „zwyciężyliśmy – dyktujemy”. Znów chcą „wybielać” wątpliwych działaczy przeszłości, przedstawiać ich wyjątkowo „na plus” w szkolnych podręcznikach. Znów może wyniknąć zagrożenie „adaptacji” oddzielnych formacji wojskowych i totalitarnych organizacji z przeszłości na potrzeby współczesnej propagandy.

Skoro ukraińskiego IPN nie zlikwidowano i kontynuuje on działalność, to może warto by było, żeby się przekwalifikował i przestał imitować historyczno-badawcze działania, a zajął się studiami nad aktualną pamięcią narodową? Najwyższy czas. Należy już spisywać wspomnienie uczestników Rewolucji Godności i walk na Wschodzie. Trzeba analizować źródła i przyczyny zwycięstwa Rewolucji. Jednym słowem – brać żywy udział w tworzeniu nowego heroicznego etosu i starać się złożyć go z bezliku regionalnych mozaik.

Casus belli Donbas
A teraz o najtrudniejszym. O Donbasie. Można długo się zastanawiać, czy tamtejsza ludność podda się ukraińskiej kontrpropagandzie tak łatwo, jak trafiła pod wpływ haseł rosyjskich. Myślę, że to wszystko nie jest takie proste. Ludność Donbasu – to specyficzny ludzki substrat, który powstał w okresie sowieckim. Jeżeli przyjmiemy, że nowa społeczność powstawała tam według internacjonalistycznych zasad, to na miejscu przekształcała się w „sowieckich Rosjan”. Zachowanie starej sowieckiej zasady – tworzenia „miast-zakładów pracy” pozwoliło zakonserwować tę świadomość na dziesiątki lat. A nawet więcej – nowe pokolenie, które wyrosło, przejęło od swoich rodziców marzenie powrotu do starej sowieckiej bajki, gdzie wszyscy mieli zagwarantowane jednakowe minimum.

Nie zdążyli przyzwyczaić się do myśli, że obecnie ich stolicą jest Kijów, a już sowiecka ludność Donbasu usłyszała z rosyjskiej telewizji, że prezydent sąsiedniego państwa Putin gotów jest „naprawić” historyczną niesprawiedliwość i przywrócić ich do ZSRR. Jeszcze intensywniej zaczęła pracować maszyna rosyjskiej propagandy, demonizując wszystko zachodnie, nawet demokrację i wychwalając wszystko „słowiańskie, prawosławne, rosyjskie”. Rosyjskie figury propagandowe okazały się dziwnie lekko przyswajalne przez sowiecką ludność Donbasu. Odnowiono stare klisze propagandy sowieckiej, znów cały świat zachodni przemienił się we wrogi obóz, znów pojawiła się konieczność przezwyciężania faszyzmu i dojścia tym razem jeżeli nie do Berlina, to przynajmniej do Czopu. Znów wszyscy zwolennicy ukraińskiej niepodległości zostali ogłoszeni marionetkami zachodu i sługusami faszystów. Być może historia zatoczyłoby krąg, gdyby nie rozpętała się wojna.

Oczywiście główna wina za powstanie tego konfliktu leży nie po stronie ludności Donbasu, ale jego prawdziwych gospodarzy i Rosji. Gdyby Rinat Achmetow nie bawił się w szantażowanie Kijowa, gdyby wziął przykład z Kołomojskiego i nie dopuścił do wojny w Donbasie, to można byłoby pomyśleć o zasadniczym reformowaniu Ukrainy i nadaniu szczególnego znaczenia temu regionowi. Zamiast tego, żeby nie dopuścić do zbrojnego konfliktu u siebie w domu, gospodarze Donbasu lekko poddali się putinowskiemu planowi destabilizacji Ukrainy drogą wywołania wojny na Wschodzie. Teraz ta straszliwa wojna „dostarcza” bohaterów nie tylko dla całej Ukrainy, ale i lokalnych, którzy zginęli za zupełnie inne idee. I jest to miejsce, gdzie bohaterowie polegli za wolność i niezależność Ukrainy nie mają większej szansy stać się bohaterami również dla Donbasu.

Sposób powitania przez wymęczona wojną ludność Słowiańska armii ukraińskiej nie ma znaczenia, bo w Donbasie pozostaną rodziny, członkowie których zginęli w walkach przeciwko ukraińskim wojskom. A nawet jeśli zaczną zapominać, to rosyjska propaganda bardzo szybko przywróci wszystko do poprzedniego stanu. Nawet jeżeli założymy, że wojna szybko się skończy, wojsko ukraińskie dojdzie do granic z Federacją Rosyjską i uszczelni granicę, pozostanie uczucie niezadowolenia z Ukrainy i z tego, że Ukraińcy znów nie dopuścili odrodzenia ich sowieckiej bajki. Do tego dojdzie gorycz strat i porażki…

Rewolucja godności i wojna o niezależność Ukrainy – to już wspólna ukraińska historia, historia tworzenia politycznego narodu, historia zwycięstwa ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego. A co będzie Donbasem? Jaką heroiczna mitologię obierze dla siebie ten okręg przemysłowy? Bez wspólnej mitologii Ukrainy trudno będzie mieć nadzieję na lojalność miejscowej ludności, nawet więcej – zawsze będzie ona buntować się z byle powodu. Wyjść z pewnością jest kilka. Ale dla mnie najbardziej wiarygodną wydaje się następująca droga.

Ukraińskie wojsko zakończy antyterrorystyczną operację, ostatecznie zlikwiduje oddziały uzbrojonych bandytów, państwo zapewni minimalny pokój i spokój i stworzy się warunki do wolnego wypowiadania się… przeprowadzi referendum.

Referendum ma odbyć się w dwóch województwach, jeżeli ludność regionu wypowie się za wyjściem ze składu Ukrainy, to należy przewidzieć cywilizowane rozstanie się. Należy zapewnić lojalnym wobec Ukrainy obywatelom możliwość przesiedlenia się tam, gdzie zapragną. Resztę trzeba wypuścić na szerokie morze. Jeżeli jednak ludność Donbasu zechce pozostać w Ukrainie, zrobić to muszą jedynie na zasadach ogólnoukraińskich, bez szczególnego statusu, bez ulg, bez preferencji… Bez własnych „bohaterów”. W innym wypadku ten ukraiński Ulster połączony z Sektorem Gazy nie dadzą Ukrainie spokojnie żyć i budować swoją przyszłość.

Wasyl Rasewycz
Tekst ukazał się w nr 14-15 (210-211) za 19-28 sierpnia 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X