„Nieznośny ból”. Dzieci i wojna – wymiar artystyczny fot. Dmytro Poluchowycz

„Nieznośny ból”. Dzieci i wojna – wymiar artystyczny

W „G-museum” w Gródku Podolskim otwarta została wspólna ekspozycja artysty malarza Petra Wojtaluka i uczniów szkoły plastycznej.

Materiał o malarzu Petru Wojtaluku umieszczony był w „Kurierze Galicyjskim” w poprzednich latach. To postać wszechstronna – jest malarzem, pisze ikony i jest znanym heraldystą. Petro jest autorem ponad setki herbów i proporców miejscowości, logotypów przedsiębiorstw i organizacji w obw. chmielnickim. Jego ikony dekorują kościoły i cerkwie. Tym razem Petro Wojtaluk wystąpił z inicjatywą niezwykłego projektu malarskiego i stał się jego uczestnikiem. W tych dniach jego ekspozycja została otwarta w Muzeum krajoznawczym w Gródku Podolskim, zwanym „G-museum”. Idea tego projektu zrodziła się w dość nieoczekiwanych okolicznościach. O swoim projekcie Petro podzielił się z dziennikarzem „Nowego Kuriera Galicyjskiego”.

– Od pierwszych chwil wojny było jasne, że ta sytuacja jest na długo, że jest poważna i że broń do ręki będzie musiał chyba wziąć każdy – opowiada artysta. – W Gródku powstał oddział obrony terytorialnej. Chłopcy przeszli odpowiednie szkolenia: ktoś przypomniał swe nawyki z okresy służby w wojsku – czasami jeszcze w Armii Radzieckiej. Niektórzy nie służyli w ogóle. Podczas zajęć na strzelnicy okazało się, że wyniki są kiepskie. Większość trzymała bron po raz pierwszy. Nagle któryś z chłopaków powiedział: „Gdyby zamiast celu była gęba Putina – na pewno bym nie chybił!”.

Odpowiedziałem na to – Nie ma problemu.

Za kilka chwil namalowałem flamastrem Putina – i teraz prawie wszyscy trafili do celu… okazało się, że sztuką też można walczyć. Wiedziałem o tym zawsze, ale tym razem był to jawny tego przykład.

Petro Wojtaluk i Putin jako cel, fot. Dmytro Poluchowycz

Ten wypadek z Putinem-celem natchnął Piotra na myśl wydania serii plakatów. A dalej zaowocowało to ideą wspólnej wystawy o wojennej tematyce z uczniami dziecięcej szkoły plastycznej w Gródku. Uczniowie i profesorowie szkoły chętnie dołączyli do projektu.

Petro Wojtaluk przedstawił sześć plakatów o nazwach, mówiących same za siebie: „Chata dla kata”, „Kat za kratami” (to oczywiście, Putin), „Przeżyliśmy głód – pokonamy ciemność i chłód”, „Na Kremlu bawełna zapłonie…”. Wśród swoich prac Petro wyróżnia gołębia pokoju…

– W okresie sowieckim bardzo popularny był plakat, przedstawiający białego gołębia wijącego gniazdo w żołnierskim hełmie – opowiada artysta. – Hełm był amerykański, bo radziecka armia była największą miłośniczką pokoju i wcale nie zagrażała innym państwom. Mój plakat nawiązuje do tamtego, tylko że hełm jest już rosyjski, przewiązany taśmą w kolorach orderu św. Jerzego, a w nim głowa Putina. Nad tym lata gołąbek i robi to, co zazwyczaj robią gołębie na pomnikach. Ślady te układają się w słowa: „S..m na ruski mir”.

Jak przyznał artysta, ten plakat najlepiej przekazuje jego emocje i nienawiść do wroga, który przyniósł wojnę i śmierć na jego, niegdyś kwitnącą, Ukrainę.

Wszystkie prace malarza są interesujące, ale dziennikarzowi „Kuriera” o wiele bardziej pod względem artystycznym, emocyjnym i estetycznym podobały się prace dzieci. Nic w tym dziwnego. Jak powiedział kiedyś Picasso: „Każde dziecko jest artystą. Najważniejsze, aby pozostał artystą po wyjściu z wieku dziecięcego”.

Na wystawie w „G-museum” przedstawiono ponad 60 prac młodych artystów. Jak podkreśliła wykładowca szkoły plastycznej Ołena Marczuk: „Prace są różne pod względem artystycznym, bo malowały je dzieci w różnym wieku i z różnym czasem nauki w szkole. Ale wszystkie są patriotyczne, emocjonalne i szczere”. I pomyślałem wówczas… „i jednakowo straszne”.

fot. Dmytro Poluchowycz

„Straszne” nie w sensie „brzydkie”… Straszne bo przejmujące. Przekazać prawdziwe okrucieństwo wojny na obrazie jest trudno. Stać na to wielkich artystów lub… dzieci. Uderzył mnie obrazek 13-letniego Artema Budusia o wymownej nazwie „24.02.2022”. Ta okropna data na wieki wryła się w kartach historii. Artem przedstawił Ukrainę jako lalkę motankę w świątecznym odzieniu, do której od tyłu wyciąga swe ręce-macki straszny potwór ze świńskim ryjem i w kasku z taśmą orderu św. Jerzego – symbolem współczesnego rosyjskiego faszyzmu. Z punktu widzenia artystycznego i emocyjnego jest to dość dojrzała praca.

Umieszczona obok praca 10-letniej Iwanki Mileckiej „Świat bez wojny” jest klasycznym dziecięcym rysunkiem. W środku mamy portal przejścia pomiędzy światami, jak w filmach fantasy. Otwiera się za nim jaskrawy letni pejzaż. Zagląda tam mała dziewczynka, która chce trafić do tego świata bez wojny. Wokół mamy świat realny – wrogie czołgi, bombowce, karabiny maszynowe i wojna.

fot. Dmytro Poluchowycz

Praca 13-letniej Bogdanki Jaśnickiej na pierwszy rzut oka jest absolutnie pokojowa – mama obejmuje niemowlę. Ale nazwa „Nie bój się, jestem z tobą” – całkowicie zmienia sens obrazu. Zrozumiałym staje się tło obrazu – jakieś kwadraty, otaczające matkę i dziecko. Są to mury lochu, w którym ukryła się matka przed rosyjskim ostrzałem

Chociaż Gródek Podolski uważany jest za miasteczko na dalekim zapleczu, to wszystkie te obrazy nie powstały po obejrzeniu telewizji. Większość autorów obecnie ma kogoś z rodziny na froncie. Jak to jest, gdy siedzi się podczas alarmu w chłodnym schronie – też wielu wie. I jak drżą budynki, gdy nad samymi dachami przelatują rosyjskie rakiety. Oprócz tego Gródek stał się miejsce schronienia dla wielu uchodźców z terenów, ogarniętych wojną. A przeszło przez to tysiące. O tym wszystkim opowiadałem w „Kurierze” w artykule „Dawny klasztor ss. Miłosierdzia w Gródku Podolskim stał się domem dla uchodźców”. Młodzi artyści mają wielu przyjaciół wśród swoich rówieśników, którzy na sobie odczuli okropności wojny i rosyjskiej okupacji.

– Straszne jest to, że dzieci malują takie obrazy – mówi kierownik Wydziału Kultury Rady Miasta Oleg Fedorow. – Dzieci powinny malować kwiaty, pejzaże, tęcze, różowe koniki, a nie krew i ból. Jednak życie wnosi swoją korektę. Cieszy jednak to, że dzieci żyją na jednej fali z całym narodem. Wszystkie  uczestniczą w projektach wolontariatu.

fot. Dmytro Poluchowycz

Najbardziej jednak wymowną była praca 15-letniej Inny Lubczenko „Nieznośny ból”. To utwór z nieskończoną ilością włożonych weń sensów i każdy widzi w nim coś własnego. Utwór powstał pod wrażeniem spotkania z przedstawicielkami organizacji „Kobiety ze stali”, łączących kobiety bohaterskich obrońców Mariupola i pułku „Azow”, którzy obecnie są w rosyjskiej niewoli. Matki, siostry i żony żołnierzy przed dwoma miesiącami odwiedziły Gródek Podolski i były obecne na otwarciu wystawy fotogramów oficera prasowego „Azowu” Dmytra Kozackiego, ps. „Orest”. Zdjęcia te powstały podczas oblężenia kombinatu Azowstal i obleciały cały świat. Stały się dowodem męstwa obrońców Mariupola. Ta wystawa do dziś jest eksponowana w salach „G-museum” i rysunki młodych mieszkańców Gródka oraz plakaty Petra Wojtaluka wspaniale komponują się w jedną całość. W pracy „Nieznośny ból” widzimy cierpienie wdów, matek i żon, których synowie i mężowie są w niewoli i symbolizują ból całej Ukrainy.

Nieprawdziwym byłoby jednak stwierdzenie, że wszystkie prace przedstawiają tylko ból i cierpienie. Wiele opowiada o krwawych walkach z wrogiem i o zwycięstwie. Chcę tu szczególnie przedstawić nietypową pracę „Sława Ukrainie! Bohaterom sława!” ucznia szkoły ogólnokształcącej z polskim językiem wykładowym 13-letniego Jarosława Diaczuka. Przedstawiono na niej jeźdźca z błękitno-żółtym sztandarem. To zaporoskiego kozaka, rzadziej – bojownika armii UPA. Ale Jarosław przedstawił tu średniowiecznego rycerza. Swój wybór chłopak przedstawił tak:

– Rycerz – to ogólny symbol honoru, męstwa i zwycięstwa. Kozacy tez nazywali siebie rycerzami. Rycerz – to skoncentrowane wcielenie Europy. Tą pracą chciałem pokazać, że dziś Ukraina to rycerz, który broni nie tylko siebie przed barbarzyńską Rosją, ale broni całej Europy przed nawałą mroku”.

Wystawa będzie eksponowana przez miesiąc w godzinach otwarcia „G-museum”.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 4 (416), 27 lutego – 16 marca 2023

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

X