Józef Dzierzkowski

Józef Dzierzkowski

Niepraktyczny łeb marzyciela

Najlepiej znał lwowski salon, stajnię i kasyno, ale równie dobrze poznał meliny i szemrane miejsca dziewiętnastowiecznego miasta. Obserwował i słuchał bywalców tych miejsc, a następnie przenosił ich na karty swoich powieści.

Tygodnik Ilustrowany pozostawił nam opis pisarza, publicysty, działacza demokratycznego i uczestnika powstań: „atletycznej budowy, ale dorodnego oblicza, w kwiecie wieku Józef Dzierzkowski. Na pierwszy rzut oka głowa jego zdawała się za małą do ogromnej postaci; ale wyraz twarzy i oczu ujmował od razu. Jak był niezwykle otyły, tak lice, płci szczególnie białej, okraszone świeżym rumieńcem, miało wymiary udatne i kształtne. Włosy jasno blond, oczy niebieskie, uśmiech miły, w całej postaci ruchy poważne i pełne godności. Wysławiał się gładko, lubo mało mówił”.

Rodzina Józefa Dzierzkowskiego osiadła na Wołyniu w powiecie owruckim. Tam, w miejscowości Ksawerów, przyszedł na świat 11 stycznia 1807 roku w rodzinie Romana Dzierzkowskiego i Antoniny Dąbrowskiej. Po śmierci ojca w 1814 roku, matka po raz drugi wyszła za mąż, a mały Józef zamieszkał we Lwowie dokąd wysłano go na nauki. Odtąd wychowywał go stryj Józef Dobek Dzierzkowski znany i zamożny lwowski adwokat. Dzierzkowski-senior nie potrafił zamienić bratankowi rodziny, próbował go wychowywać surowymi sposobami. Głównym zmartwieniem mecenasa była wielka niechęć Józka do nauki. Stryj karał krnąbrnego ucznia, ale mimo stosowanych kar i przymusu Józef Dzierzkowski uczyć się nie chciał. Nie ukończył nawet gimnazjum. Wraz z Józefem w domu wychowywał się siostrzeniec mecenasa. Senior Dzierzkowski nakazywał służbie chowanie surdutów i czapek, a obu chłopaków zamykał w pokoju. Bardzo szybko opanowali sposób opuszczania domu przez okno. Uciekając z domu szukali rozrywki w najmniej odpowiednich miejscach.

Poznając Lwów od podszewki, Józef nie miał ani czasu, ani ochoty na wysiłek intelektualny. Systematycznego wykształcenia nie odebrał, ale w domu stryja opanował język francuski, (zaczytując się w literaturze francuskiej), literaturę starożytną i nabrał ogłady towarzyskiej. W domu mecenasa Dzierzkowskiego kwitło życie salonowe, w domu bywali wpływowi i znani ludzie. Krytycy późniejszej twórczości powieściopisarskiej Józefa zwracali uwagę na to, że salon adwokata Dobka Dzierzkowskiego dostarczył mu dużej ilości materiałów do opowieści. Porządny lwowski dom i wzorowi goście, wszystko na odpowiednim poziomie – eleganckie i wytworne bez iskry szaleństwa, którą nosił w sobie młody buntownik. Pisał po latach o sobie samym w wieku lat 16: „młodziutki byłem po uszy klasykiem. Dom, w którym mieszkałem i mój stryj poczciwy (…) i co do nas tylko wchodziło w postaci ludzi czy ksiąg – wszystko było najnudniej klasyczne. Owóż razu jednego wpadł do nas Albert Mier (…) rozgniewany i rzucając na stół dwa tomiki poezji Mickiewicza krzyczy z wściekłym oburzeniem. (…) Sens tego powiedzenia w delikatniejszym przepolszczeniu wychodzi na to, że: – więcej wolno by było tyłem się do ludzi obracać na ulicy, niźli pisać takie głupstwa”.

Józef natomiast przeglądając tomiki Mickiewicza przeżywa olśnienie. Za ćwierć wieku, przebywając na emigracji, pozna osobiście Adama Mickiewicza. „W roku 1849 po raz pierwszy doznałem tego szczęścia, żem poznał Adama Mickiewicza i rozmawiał z nim razy kilkanaście. Wypytywał mnie o kraj rodzinny, który go zawsze obchodził i posadziwszy na krześle córeczkę – co czynił zwykle – by się przysłuchiwała poważniejszym rozmowom, sam wiele trafnych czynił uwag nad tą właśnie częścią kraju, z której przybyłem. Już to nie powiem, by te uwagi były pochlebne dla naszej prowincji, a mianowicie dla tej części społeczeństwa, co się uważa za jego śmietankę”.

A na razie Józef dorasta, buntuje się i dopiero śmierć stryja przyczyniła się do opamiętania krnąbrnego bratanka.

Powstaniec
Wziął udział w powstaniu 1830 roku. Po powstaniu mieszkał pewien czas na Huculszczyźnie w okolicach Załucza, skąd po kilku latach powrócił do Lwowa. Powstanie odmieniło nieco Józefa, jego życie nabrało wolniejszych obrotów, wyciszył się. Zaczął na poważnie myśleć o pisaniu. Debiut literacki Dzierzkowskiego miał miejsce w latach trzydziestych wieku XIX. Pisał do lwowskich gazet i czasopism. Drukował w „Dzienniku Mód Paryskich” i „Gazecie Lwowskiej”, utwory umieszczał pod pseudonimem Bolesta. Pierwsze powieści Dzierzkowskiego to beletrystyka społeczno-obyczajowa, w ciągu niespełna dziewięciu lat wydał cztery powieści: „Kuglarzy”, „Salon i ulicę”, „Dla posagu”, „Szpicrut honorowy”.

W 1839 roku wydał książkę „Kuglarze” – powieść pisana była „na stosunkach lwowskich”. Były to portrety ludzi z półświatka, ale też obrazy cynicznych urzędników i adwokatów. Jego demokratyczne dążenia przetworzyły się na kartach powieści w opowieść uwieczniającą modne tematy konfliktu świata natury i świata cywilizacji. Podkreślał wyższość etyczną ludu i zdemoralizowanie „wyższej kasty”.

Podstawę intrygi „Kuglarzy” stanowiły manewry rodzin Czajeckich i Skrzeskich toczące się wokół testamentu szambelanowej. Wszak na spadek po zamożnej damie, liczy wiele osób, nie cofną się przed przestępstwem, fałszowaniem dokumentów i krzywoprzysięstwem. Za pazerność i przestępstwo wymierzona zostanie kara. Ale skazani na nią są niewinni – wkręceni w intrygę, mieszkańcy lwowskiego przedmieścia, bywalcy „Szynku pod krogulcem”. Przekupieni, fałszywie przysięgali na prawdziwość rzekomego testamentu szambelanowej.

Powieść miała istotne znaczenie dla tematyki lwowskiej, jej zasługą było wprowadzenie do literatury polskiej gwary złodziejskiej i lwowskiej. W „Szynku pod krogulcem” na przedmieściach Lwowa toczą się takie oto rozmowy:
– Patrz, Mazurka nie może zapomnieć dawnego chabala.
– Ja nie mam chabalów – zachrypniętym głosem odrzekła mazurka.
– Od czasu jak tego tytyłytę twojego wzięli do kwaczu (aresztu).
– Franek lepszy był od was wszystkich.
– Żeby nie ten ser, tobym ci tak odpowiedział, ażbyś posiniała jak ten fartuch, co masz od tego łytkiewicza.

**
Powiadano we Lwowie, że Dzierzkowski sam doskonale znał półświatek i stosunki tam panujące, bo w czasach burzliwej młodości zamiast przesiadywać w szkołach, szukał przygody na lwowskich ulicach. O „Kuglarzach” w Dzienniku Mód Paryskich August Bielowski pisał, że autor „zajmuje jedno z pierwszych miejsc między powieściarzami polskimi i co do silnego zachwycenia przedmiotu wydatności charakterów i znajomości świata, ledwie który mu zrówna”.

Buntownik w salonie
Na czwartkowych wieczorach u Grubasa – jak go nazywano można było spotkać Karola Szajnochę, Wincentego Pola czy Augusta Bielowskiego, współpracował z Janem Dobrzańskim. Atletycznej budowy, w obejściu ujmujący i pełen ogłady – pisał Władysław Zawadzki – na sympatycznej jego twarzy błąkał się cień smutku. Zawsze dowcipny, często zajmujący, gorzki, ale czasami tylko niesprawiedliwy, ogólnie lubiany, choć przez zakrystię wyklęty. Środowisko literatów przyjęło go z po lwowsku otwartymi ramionami i z wieloma łączyły go niemal rodzinne więzy – Leszek Dunin-Borkowski czy Tadeusz Wasilewski stali się dla niego przyjaciółmi.

W 1847 roku Józef Dzierzkowski wydał we Lwowie kolejną powieść – „Salon i ulica”. Książka wzmocniła jego pozycję literacką we Lwowie i zwiększyła grono czytelników. Druk rozpoczęto na łamach „Dziennika Mód Paryskich”. A przy wydaniu książkowym pierwszy raz w Galicji zastosowano technikę taniej odbitki.

Przedstawiając historię salonowo-uliczną zainspirował się utworami Eugena Sue, proza Dzierzkowskiego poruszyła lwowskie dobre domy i na światło dzienne wystawiła „tajemnice Lwowa”. Powstała kolejna powieść społeczna, w której autor ostro zaznaczał opozycje między różnymi środowiskami, współcześni Dzierzkowskiego oceniali ją jako prawdziwy obraz z życia.

Mimo możliwości i warunków, nigdy jednak nie stał się salonowym mieszczuchem, jego życie wypełnione było nierozważnymi czynami, nieszczęśliwymi związkami i kłopotami finansowymi. Sam Dzierzkowski uznany został za prekursora lwowskiej cyganerii literackiej. „Siałem po drodze namiętności, zbierałem ciągłą burzę; mogąc spokojnymi chodzić manowcami wybierałem ścieżki przepaściste”.

Pisał w tym czasie do „Gazety Lwowskiej”, ale praca ta stawała się dla niego coraz bardziej uciążliwa – gazeta zmierzała w kierunku proaustriackiego rządowego dziennika, a Dzierzkowskiego złościło, że tyle czasu tam marnuje „najgorzej, najgłupiej, najnieznośniej” – pożytku nie było żadnego i w dodatku wynagrodzenie było liche. Zerwał ostatecznie z Gazetą Lwowską i pod koniec 1847 roku podpisał kilkuletni kontrakt z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich.

Józef Dzierzkowski został pochowany na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Na jego grobie ustawiono zwykły kamienny krzyż (Fot. Beata Kost)

Rewolucjonista
Następny okres działań rewolucyjnych – rok 1848 – ponownie porwał Dzierzkowskiego w szeregi rewolucyjne. Działał na początku we Lwowie. Bardziej ugodowi konserwatyści obawiali się jego krewkości miał „swadę, głos donośny i może ulicę do Bóg wie jakiej awantury pociągnąć” denerwował się książę Leon Sapieha. Dzierzkowski tymczasem stawał się sztandarowym  publicystą  „Gazety Narodowej” i nawoływał Polaków do upominania się o swoje prawa. Był autorem kilku odezw do „braci właścicieli ziemskich”, „do ziomków moich”.  Podpisywał tzw. adresy do cesarza, uczestniczył w rozmowach z ministrem spraw wewnętrznych i władzami z Wiednia. Wraz z Janem Dobrzańskim przewodniczył obradom Komitetu Publicznego, który zajął się organizacją Gwardii Narodowej. Był członkiem Rady Narodowej, wysłano go nawet z misją na zachód. Wyjeżdżając nie przypuszczał nawet, że misja przeciągnie się na długie trzy lata. Po drodze do Paryża, zahaczył o Wiedeń i Budapeszt. Walczył w kampanii węgierskiej w oddziale generała Wysockiego. Po zamachu na Józefa Bema przez Wrocław wydostał się do Drezna i dalej do Francji.

Przebywał w Paryżu, kiedy zmarł Słowacki. Uczestniczył w pogrzebie poety. Był to drugi pobyt pisarza w Paryżu, to wtedy poznał Adama Mickiewicza. Na zachodzie pozostał do 1851 roku. Po powrocie do Lwowa został postawiony przed sąd austriacki, miał zeznawać w sprawie wydarzeń 1848 roku.

„Lecz się już czas spokoju zbliża, gdy nie mógł przyjść czas opamiętania”
pisał Dzierzkowski kilka lat przed śmiercią, rozgoryczony i zawiedziony, jakby przeczuwając bliski koniec i podsumowując burzliwe życie.

Zamieszkał po powrocie w Malechowie koło Lwowa. Pisał i wydawał kolejne powieści. W 1857 wydał „Uniwersał hetmański”, powieść historyczną z II połowy XVII wieku, książka miała dobre recenzje – „to niezawodnie pierwsza powieść historyczna polska” pisał Kornel Ujejski. Kolejno pojawiały się „Król dziadów”, „Znajda” i wiele innych.

W 1858 roku ostentacyjnie rozstał się z bliskim mu niegdyś Janem Dobrzańskim. Wydarzenia polityczne poróżniły znajomych, rozstając się z Dobrzańskim Dzierzkowski nazywał go w swoim liście otwartym „redaktorem, który prócz korekty, pióra nie umacza, chyba żeby podjazdowy puścić paszkwilik”. Założył we Lwowie gazetę polityczną „Przegląd Powszechny” i zajął się publicystyką polityczną.

Był tytanem pracy, pisał do „Dziennika Mód”, „Nowin”, „Dziennika Literackiego”, „Przeglądu Powszechnego”, „Przyjaciela Domowego” i wielu innych pism. Wydawał powieści, szkice i opowiadania. Wracał do domu po całonocnych imprezach, często zakrapianych, kładł zimny okład na głowę, smarował wąsy amoniakiem i zasiadał do kilkugodzinnej nieprzerwanej pracy, aby nadążyć z kolejnymi zleceniami. Na przemian pisał artykuły, powieści i korespondencje. Zdziwionym tłumaczył, że taki system pracy odświeża mu umysł. W 1862 roku przeniósł się na krótko do Krakowa i współpracował z pismami krakowskimi „Kronikami” Powidaja i „Niewiastą” Turowskiego. Miał na swoim koncie próby dramatyczne „Iskra poezji” „Krzywda i odwet”, a powieść historyczną „Uniwersał hetmański” przetłumaczono na język niemiecki. Jego powieści rozchwytywano, o artykuły jego pióra się starano, lecz nie wpłynęło to na jego stan majątkowy, bo nie potrafił radzić sobie z finansami i wciąż chodził zadłużony. Opowiadano, że głodnemu i bosemu Dzierzkowskiemu proponował książę Leon Sapieha spłatę długów i stanowisko redaktora, ale Dzierzkowski, któremu obce były poglądy konserwatystów odmówił. Żył w zgodzie ze sobą i nawet skrajna bieda nie zmusiła go do zmiany poglądów i zachowań.

W powieściach społecznych, które tworzył zawsze interesował go mechanizm, w jaki sposób pieniądz pełni niszczycielską rolę łamiąc człowieka i uzależniając go od siebie.

Najznakomitszy talent naszego kraju
Józef Dzierzkowski nie wziął bezpośredniego udziału w powstaniu styczniowym jako żołnierz (w 1863 r. miał 56 lat), ale też nie zachował się biernie wobec działań powstańczych. Współpracował z organizacjami konspiracyjnymi. Po ukazaniu się w kronice Dziennika Narodowego artykułu o Napoleonie III („rewolucja europejska nie da narodowi francuskiemu zażywać spokoju” pisał Dzierzkowski) został skazany na karę więzienia. Był 1864 rok, miasto Lwów prawie w stanie oblężenia, decyzją austriackiego sądu wojennego osadzono Dzierzkowskiego w więzieniu u Karmelitów. Przeziębiony, opuszcza zawilgocone mury 4 stycznia 1865 roku, po czym zachorował na zapalenie płuc. Kilka dni przed śmiercią zakończył pierwszą część powieści „Chrzest Polski”. Zmarł 13 stycznia. Pochowano go na cmentarzu Łyczakowskim, na jego grobie ustawiono zwykły kamienny krzyż.

„W niedzielę, dnia 15 bm – pisała „Gazeta Narodowa” – odprowadziliśmy śp. Dzierzkowskiego na cmentarz Łyczakowski. Trumnę niosła na barkach młodzież rozmaitego stanu, a za nią postępował niezliczony orszak publiczności, w której oprócz szlachty wszystkie warstwy naszej ludności były zastąpione. Była to posługa oddana jednemu z najznakomitszych talentów naszego kraju”.

„Od roku 1834, kiedy wszedł na pole literackie mnóstwo napisał artykułów i rozpraw prócz powieści wszystkie nacechowane znakomitym talentem. Zbiór prac zmarłego zebrany, na co zasługują, stanowiłby kilkadziesiąt tomów. Zasilał niemi tak pisma lwowskie, krakowskie, poznańskie jak warszawskie” – pisano w nekrologu po jego śmierci. Pierwsze wydanie dzieł Józefa Dzierzkowskiego, zebranych w ośmiu tomach, wyszło we Lwowie w latach 1875-1876.

Lata mijały, Dzierzkowski stawał się pisarzem zapomnianym, malało zainteresowanie wobec zaangażowanych społecznie i tendencyjnych lektur. Wadą jego warsztatu pisarskiego było zbyt małe zainteresowanie mechanizmami psychologicznymi postaci, upraszczał postacie marginesowo traktując motywację ich działań, przez co traciły i drażniły papierowością i przewidywalnością. Józef Słotwiński wiązał taki stan z usposobieniem Dzierzkowskiego, którego zacięcie oscylowało raczej wokół publicystyki i działalności politycznej: „Dzierzkowski był bowiem przede wszystkim doskonałym dziennikarzem i moralistą, a nie literatem. Zawód powieściopisarza uważał za rodzaj publicystyki i zaniedbywał stronę artystyczną dla ostatecznego efektu”. Współpracując z Dziennikiem Mód Paryskich, Gazetą Lwowską, Nowinami, Dziennikiem Literackim, Przyjacielem Domowym, Przeglądem Powszechnym, Dziennikiem Polskim pozostał na wiele dziesięcioleci filarem publicystyki i dziennikarstwa lwowskiego, wykonał ogromną pracę na rzecz aktywizacji życia umysłowego na terenie Polski pod zaborem austriackim.

Beata Kost
Tekst ukazał się nr 8 (180) 30 kwietnia – 16 maja 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X