Na poznaniaków zawsze można liczyć

Poznański oddział Stowarzyszenia Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich już od wielu lat prowadzi akcję charytatywną na rzecz rodaków ze wschodu. Wielkopolanie przywożą dary do Lwowa i innych miejscowości, gdzie mieszkają Polacy.

Akcja odbywa się od tak dawna, że poznaniacy sami nie są pewni dokładnej liczby lat. Niekiedy przywozili dary dwa razy w roku. Grudniowa edycja odbyła się po raz 35. W pierwszych latach prezenty były przywożone przy okazji wycieczek do Lwowa z Poznania.

Akcja zbierania darów jest przeprowadzana w sklepach wielkopowierzchniowych, gdzie wolontariusze wręczają ulotki z informacją, które produkty są potrzebne rodakom z Ukrainy. Kupujący mogą wówczas część zakupów przeznaczyć na akcję charytatywną. Dzieci w poznańskich szkołach zbierają materiały szkolne. Obowiązuje zasada, że mają to być przedmioty nowe, w dobrym stanie. Później całość jest przewożona do Lwowa.

Stanisław Łukasiewicz, prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo–Wschodnich w Poznaniu, opowiada o przebiegu akcji:

– Mieszkańcy Poznania wchodząc do marketu dostają ulotkę, która informuje, po pierwsze, co to za akcja i co ma na celu, po drugie, co jest najbardziej potrzebne, oczywiście są tam wymienione artykuły o przedłużonej przydatności, czyli artykuły sypkie, konserwy. Mamy jeszcze drugą formę zbiórki – w szkołach. Młodzież i dzieci zbierają przytulanki, misie, zabawki, artykuły szkolne. Apelujemy, żeby te towary były ładne, nie pogięte, nieużywane, bo wchodzą one do paczek dla dzieci z okazji dnia Mikołaja – wyjaśnia prezes – W tym roku jesteśmy przygotowani na obsłużenie 185 dzieci, tyle wręczymy paczek mikołajowych.

Stowarzyszenie ma pozwolenie Ministerstwa Finansów na prowadzenie zbiórek pieniędzy na opłaty związane z transportem. Koszty dowiezienia darów na Ukrainę rosną z roku na rok i niestety zbiórka pieniędzy nie jest w stanie ich pokryć w całości.

Prezes Stanisław Łukasiewicz podkreśla, że akcja ma podwójny wymiar. Poza materialnym wsparciem, wiedza, że w Polsce ktoś o nich pamięta i dba o nich, przynosi ludziom radość: – Oni przychodzili i witali się, jak z najbliższą osobą w rodzinie. Ja z tymi osobami rozmawiam. Oni mnie znają z imienia. Lista się zmienia, gdy ktoś umrze. Wtedy wchodzi nowa osoba. Z niektórymi spotykamy się już od kilkunastu lat. Po prostu znamy się – traktują nas jak swoich.

Panie, które są w grupie przywożących dary, znają tych lwowiaków, pamiętają ich rozmiary i starają się dla nich dobrać pasujące ubrania. Pamiętają, że „przyjdzie ta pani, dla której trzeba odłożyć duży sweter”. Okazuje się, że najbardziej poszukiwanym towarem są teraz buty. Poznaniacy rozkładają ręce – niestety nie mają ich wiele.

Wśród starszych Polaków Lwowa są też osoby starsze, które nie są już w stanie wyjść z domu. Poznaniacy odwiedzają ich w domu. Jest to ponad kilkanaście osób. W ten sposób młodzież, która uczestniczy w akcji, poznaje polskie środowisko na Ukrainie.

Stanisław Łukasiewicz zaznacza, że chociaż przekaże funkcję prezesa komuś młodszemu, to nie zrezygnuje z akcji charytatywnej na rzecz rodaków z Kresów: – Jeżeli ja dziś planuję zrezygnować z funkcji prezesa, to nie z akcji charytatywnej. Ja już dawno powiedziałem sobie, że dopóki żyję, to tę akcję będę prowadził. Będę się starał, żeby nigdy nie zamarła i żeby trwała.

Wojciech Jankowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X