Na koń!

Na koń!

Na terenie województwa iwano-frankowskiego i Zakarpacia stworzono nowe konne trasy turystyczne. Goście mają wspaniałą możliwość podziwiania piękna Karpat z grzbietów koników huculskich.

Chłodny jesienny poranek, pierwszy szron na drzewach, opadłe liście pod nogami i tajemnicza, niczym nie zmącona, cisza karpacka, którą z lekka narusza lekki tupot huculskich koników. Z grupą turystów wychodzimy na leśną polanę.

„Nasze huculiki są stworzone do podróży po górach, – mówią mieszkańcy rejonu kosowskiego. – Nie wymagają specjalnego pożywienia, mogą przenosić duże ciężary i ostrożnie przechodzić po stromych górskich stokach. Gdy zwierzę raz-drugi przejdzie jednym szlakiem, to zapamiętuje na zawsze tę ścieżkę. Dlatego nie martwimy się, że turyści zagubią się w górach.” Przed wojną huculskie koniki były w każdym obejściu. Jednak sowiecki system kołchozów i decyzje władz sprawiły, że na początku lat 90 XX huculiki zniknęły z Ukrainy. Na szczęście pozostały stadniny, hodujące konie huculskie w Polsce i Czechach. Dla rozwoju turystyki górskiej te koniki są nieocenione.

Tym czasem, turyści w oczekiwaniu na pasjonującą wędrówkę, idą powoli za przewodnikiem w głąb lasu. Są rozczarowani, że nie pozwolono im dosiąść od razu koników. Zwierzęta są bardzo uczulone i jeżeli poczują od kogoś alkohol, mogą go zrzucić. Po takiej deklaracji kilku rozpalonych mężczyzn odeszło na bezpieczna odległość. Byli niezadowoleni, że nie uprzedzono ich o tym wcześniej.

 „Są to nadzwyczaj mądre zwierzęta i bardzo wyczulone na człowieka i nim dosiądzie się konika, trzeba do niego podejść, pogłaskać, zapoznać się ze zwierzęciem. W żadnym wypadku nie należy się go bać i nie należy do konia podchodzić od tyłu, bo może zdenerwować się i kopnąć.” – wyjaśnia grupie Mychajło Rowenko, który od dawna jeździ konno i uważa takie wycieczki w górach za najlepszy wypoczynek.

Turyści, z których wielu nigdy nie siedziała w siodle, a na dobre i koni nie widziała z bliska, słuchają z uwagą instruktora i oglądają się po bokach. Każdy na pewno wypatruje konika dla siebie. Kilka minut i już wszyscy są w siodłach. Ale większość uczy się dopiero utrzymać na grzbiecie wierzchowca i piszczy z zachwytu, a tu chce się spiąć wodze i hajda w góry!

Ośrodków turystycznych w Karpatach nie brakuje, ale ciekawych możliwości spędzania czasu jest niewiele. Zimą – narty, sanki, snowboardy; latem – jagody, grzyby, wycieczki piesze i rowerowe. A czemu by nie konne? To interesujące, pełne nowych doznań, a i ludzie nabędą nowych doświadczeń i przyjemnie spędzą czas. W wielu ośrodkach agroturystyki w Karpatach już od dawna proponują przejażdżki konne. Zazwyczaj gospodarz przez cały czas prowadzi konia za uzdę. Ale tak chce się przejechać samemu. I tu najlepsze będą lekcje jazdy konnej pod okiem doświadczonego instruktora. A ci, którzy boją się dosiąść konia mogą przejechać się bryczką, a na dodatek w towarzystwie „troistych” muzyków.

Na początek opracowano i certyfikowano ponad dziesięć tras na konne przejażdżki o różnym stopniu trudności, które przyniosą satysfakcję zarówno początkującym, jak i dla doświadczonym jeźdźcom. Największą popularnością cieszy się 5. kilometrowa trasu przejazdu bryczką w okolicach Kosowa i pięciogodzinna trasa z kilkoma przystankami „Do Trostianeckich skał”. Bardziej zaawansowani mogą pokonać dłuższą trasę po masywie Świdowca. Trasa przebiega po połoninach, przez rzeczki i uroczyszcza.

Niepostrzeżenie minęło dwie godziny. Schodzimy z koni i częstujemy swoje koniki chlebem i cukrem. Niestety trzeba wracać do domu, aby po jakimś czasie zatęsknić do huculików, do jazdy, żeby tylko wiatr grał w uszach muzykę gór.

Godzina jazdy konno kosztuje od 100 hrywien i więcej, a godzina jazdy bryczką – 120-160 hrywien. Za jednodniowy wypad w góry turysta wyłoży po 170-200 hrywien.

Sabina Różycka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X