Msza św. za śp. kardynała Mariana Jaworskiego w katedrze lwowskiej

12 września w katedrze lwowskiej przy ustawionych przed głównym ołtarzem relikwiach bł. Jakuba Strzemię arcybiskup Mieczysław Mokrzycki przewodniczył Mszy św. za zmarłego kardynała Mariana Jaworskiego.

We wspólnej modlitwie uczestniczyli również kapłani Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego i Kościoła Prawosławnego Ukrainy. Odczytano telegramy Ojca Świętego Franciszka i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zelenskiego. Po zakończeniu Mszy św. kondolencje złożyli: konsul generalny RP we Lwowie Eliza Dzwonkiewicz oraz przedstawiciel władz miasta Lwowa.

– Dziękczynienie za wielką postać naszego patrona bł. Jakuba Strzemię, z jakim co roku stajemy przed majestatem Bożym, dzisiaj nabiera szczególnego wymiaru – powiedział na wstępie przed rozpoczęciem liturgii arcybiskup Mokrzycki. – Pierwszym z nich jest odnowienie naszego zawierzenia bł. Jakubowi i powierzenie losów archidiecezji jego wstawiennictwu i opiece. Drugim natomiast jest wdzięczna modlitwa za osobę księdza kardynała Mariana Jaworskiego, który przeżywszy 94 lata przeszedł do Domu Ojca, a wczoraj został pochowany, zgodnie z wyrażoną w testamencie wolą, w krypcie kaplicy cudownego obrazu Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Obowiązkiem naszym i potrzebą serca jest, abyśmy również w tej lwowskiej katedrze, jako wspólnota Kościoła, której był pierwszym po wojnie arcybiskupem i metropolitą, zwrócili się do Bożego Miłosierdzia, prosząc o dar zbawienia dla niego. Dlatego dzisiejsza Msza św. sprawowana jest według formularza pogrzebowego, a fioletowy kolor szat liturgicznych, jest symbolem naszej żałoby – wyjaśnił metropolita lwowski.

Dodał, że umierający kardynał prosił, aby w czasie pogrzebu składać Panu Bogu dziękczynienie za archidiecezję lwowską i za jej odrodzenie. – Niech zatem dzisiejsza błagalna modlitwa o dar zbawienia dla kardynała Mariana, będzie również podziękowaniem za jego niezłomną postawę wiary, której świadectwo pozostanie na zawsze we Lwowie i Ukrainie. Jesteśmy to winni naszemu biskupowi dzisiaj i na zawsze – zaznaczył arcybiskup Mokrzycki.

J.E. Mieczysław Mokrzycki przypomniał o posłudze biskupiej Mariana Jaworskiego w Lubaczowie, gdzie 29 czerwca 1984 roku obejmował swoją pasterską posługą niewielką, ale bogatą w historię spuściznę wielkiej archidiecezji lwowskiej, cieszącej się wolnością w zaledwie kilkudziesięciu parafiach, jakie pozostały po drugiej wojnie światowej, w granicach Polski.

– On, urodzony i wychowany we Lwowie, doskonale znał i jak mało kto czuł tę wielką odpowiedzialność, jaka spoczywa na nim, aby nie zapomniano o losie doświadczonej cierpieniem i zniszczeniem archidiecezji lwowskiej – zaznaczył arcybiskup Mokrzycki. – On jak mało kto wiedział, że staje przed nim zadanie, które przed ponad sześcioma wiekami podjął bł. Jakub Strzemię, dlatego w swoim biskupim herbie umieścił jego postać, tym samym wyznaczył sobie drogę ciężkiej pracy apostolskiej, co pięknie podkreślił św. Jan Paweł II, gdy powiedział: „Arcybiskupie Marianie – spadkobierco apostolskiego dziedzictwa błogosławionego Jakuba Strzemię”. Jak mało kto rozumiał ksiądz kardynał słowa usłyszane przez bł. Jakuba Strzemię: „Masz Matkę i masz Syna”, dlatego zawierzył siebie i diecezję Matce Bożej Łaskawej. Takim się nam przedstawił przed trzydziestu sześciu laty i takim dzisiaj go żegnamy, dziękując Bogu za dar jego życia – powiedział arcybiskup Mokrzycki.

– Wielu z nas staje dzisiaj we lwowskiej katedrze, wspominając szafarza swoich święceń kapłańskich i składanych ślubów zakonnych – mówił dalej. – Wielu z nas wprowadził w świat dojrzałości chrześcijańskiej, udzielając sakramentu bierzmowania. Wielu spogląda na ślubne obrączki, które on poświęcił i z dumą spogląda na ochrzczone przez niego dzieci. Wielu przychodząc na cmentarz i zatrzymując się przy grobach swoich bliskich wspomina jak dzielił z nimi ból ziemskiego rozstania z matką lub ojcem. W wielu świątyniach parafialnych, których odbudowę zainicjował, składana jest ofiara Mszy świętej na ołtarzu namaszczonym przez niego krzyżmem świętym. Dlatego nie mogło zabraknąć tej modlitwy tutaj, we Lwowie. Nie mogło zabraknąć naszego lwowskiego słowa – księże kardynale, dziękujemy! Dziękujemy za ojcowską miłość, jaką ukochałeś archidiecezję lwowską, naszą małą Ojczyznę, w której pielęgnowałeś tożsamość, pamięć i tradycję swoich wielkich poprzedników na stolicy lwowskiej, z których najbardziej pamiętałeś arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. To on wraz z twoimi seminaryjnymi kolegami i wychowawcami, jako wygnańcy, szukaliście dla siebie nowego domu, gdy przymuszeni zostaliście do opuszczenia Lwowa. Podzieliliście wówczas los tysięcy polskich rodzin i w wagonach bydlęcych, zabierając najcenniejsze pamiątki, podjęliście tułaczą drogę. Dla seminarzystów lwowskich nowym domem stała się Kalwaria Zebrzydowska i gościnne mury klasztoru ojców Bernardynów. Tam odnaleźli również Matkę, również Łaskawą, jak ta we Lwowie. Ona przygotowała ich do trudnej kapłańskiej drogi, prowadząc po dróżkach męki swego Syna. To Ona przytuliła ich, gdy również władze komunistyczne zlikwidowały seminarium i nakazały opuścić Kalwarię Zebrzydowską. To była ta najboleśniejsza stacja, przy której czuwała nad nimi Matka Kościoła. Te jakże bolesne wydarzenia związały księdza kardynała tak bardzo z kalwaryjskim wzgórzem, że w testamencie poprosił, aby to właśnie tam złożyć jego doczesne szczątki w oczekiwaniu na dzień powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa, na dzień zwycięstwa życia nad śmiercią. Dlatego nie zmieniliśmy jego woli i wczoraj spoczął w wybranym przez siebie miejscu, a dzisiaj przynosimy do katedry ofiarowany przez niego kardynalski pierścień jako wotum dla Ślicznej Gwiazdy Miasta Lwowa, tym samym spełniając jego wolę – powiedział arcybiskup Mokrzycki.

Biskupie zawołanie kardynała Mariana Jaworskiego „Dla mnie żyć to Chrystus” kaznodzieja połączył ze słowami ks. Jana Twardowskiego, który napisał przed laty o swoim kapłaństwie takie słowa: „W świecie niewiary próbuję mówić o wierze, w świecie bez nadziei – o nadziei, w świecie bez miłości – o miłości”. – Wykorzystując słowa poety, spoglądam na zakończone kapłaństwo kardynała Jaworskiego, któremu mogłem przez wiele lat towarzyszyć i to właśnie w tych słowach dostrzegam również jego spełnienie i najpiękniejszą stronę – mówił dalej arcybiskup Mokrzycki.

– Zderzyło się ono ze światem niewiary, który zgotował trudny los. On jednak nie zagniewał się na ten świat, ale jako dobry pasterz stanął pośród tego świata i głosił mu wiarę. On nie zrezygnował z troski o lepszy los Kościoła na Ukrainie i jego odrodzenie, nawet wtedy, gdy niektóre środowiska zrobiły wiele, aby nie dopuścić do jego ingresu. Ta niechęć do przybywającego z Polski metropolity, była dla niego wielkim ciosem i cierpieniem, ale nie spowodowała rezygnacji i porzucenia wspólnoty Kościoła. I choć nie odbył się ingres, to środowiska wrogo nastawione nie zwyciężyły, lecz zostały upokorzone potęgą wiary i nadziei kardynała Mariana. Dzisiaj, gdy spoglądamy na dorobek jego życia, to widzimy upokorzenie i zawstydzenie zła nie przez walkę, ale przez Bożą wytrwałość. Ta wytrwałość zaowocowała dwukrotnym podejmowaniem w archidiecezji papieża św. Jana Pawła II. Najpierw w 1991 roku w Lubaczowie, w tej małej cząstce archidiecezji, a następnie w 2001 we Lwowie. Kiedy przekroczył pierwszy raz jako metropolita lwowski granicę i powrócił do umiłowanego Lwowa, przyniósł naszemu Kościołowi nadzieję, odnawiając jego oblicze. Dostrzec i ocenić ten etap jego życia może każdy, kto kiedykolwiek odwiedził archidiecezję lwowską. Wszystko wówczas było zniszczone, lecz Jego postawa obudziła w ludziach nadzieję, dlatego odbierali zrujnowane kościoły i cieszyli się Jego błogosławieństwem. Postawa wiary i nadziei z jaką ksiądz kardynał podjął posługę we Lwowie, otworzyły drogę miłości życia sakramentalnego. Dzięki jego postawie, otwarła się droga dla kapłanów i wspólnot zakonnych z Polski. Wiedział bowiem, że mury nie uświęcą ludzi, lecz sprawujący sakramenty i głoszący Słowo Boże kapłani oraz podejmujące posługę wspólnoty zakonne. Jego miłość do Kościoła objęła również tych, którzy usłyszeli głos powołania. Najpierw szukał dla nich miejsca w seminariach polskich, aby w końcu reaktywować lwowskie seminarium, w zakupionych na ten cel budynkach w Brzuchowicach. Długo jeszcze można by mówić o Jego drodze wiary, nadziei i miłości. Niech jednak dzisiaj wystarczy to, co przywołałem, a co pozostaje widzialnym znakiem, dlatego za św. Pawłem Apostołem, zaświadczamy nad jego trumną, że ksiądz kardynał Marian Jaworski ukończył bieg swego życia i ustrzegł wiary. Zatem pełni wdzięczności za jego kapłaństwo, podejmujemy modlitwę wdzięczności i prosimy Boga, aby otworzył dla niego bramy Raju i obdarował go wieńcem sprawiedliwości. Wierząc w świętych obcowanie, ufamy, że ten wieniec sprawiedliwości niosą świeci i błogosławieni lwowskiego Kościoła, na których czele idzie święty przyjaciel, Jan Paweł II, towarzyszący księdzu kardynałowi w doli i niedoli życia. Ksiądz kardynał, jak dobrze wiemy, udzielił św. Janowi Pawłowi II w ostatnich chwilach życia sakramentu Namaszczenia Chorych i przyniósł Wiatyk. Czuwał przy swoim serdecznym przyjacielu, stając się świadkiem jego powrotu do Domu Ojca. Prosimy więc, aby dzisiaj stał się przewodnikiem i poprowadził księdza kardynała Mariana przed oblicze Boga – mówił w homilii metropolita lwowski.

Fot. Andrzej Borysewicz
{gallery}gallery/2020/kardynal_msza{/gallery}

Po zakończeniu Mszy św. abp Mieczysław Mokrzycki powiedział dla Kuriera Galicyjskiego:

– Osobiście dla mnie jest to także wielki żal, wielki smutek i strata, ponieważ z ks. kardynałem spotykałem się już od trzeciego roku pobytu w seminarium. Potem jakiś czas byłem jego osobistym sekretarzem, kapelanem. Następnie ks. kardynał wysłał mnie na studia do Rzymu i był także współkonsekratorem mojej sakry biskupiej. Mogłem ks. kardynała poznać jako człowieka głębokiej wiary, odwagi, a jednocześnie pokory. Był to człowiek, który swoją postawą dbał o odradzający się Kościół, ale w sposób szczególny o kapłanów, siostry zakonne i tych najbiedniejszych, bo zawsze czynił wszystko, by otoczyć troską ludzi najbardziej potrzebujących. I takiego go pamiętamy. Wierzymy, że teraz z Domu Ojca Niebieskiego razem ze św. Janem Pawłem II i ze świętymi archidiecezji lwowskiej będzie dalej się nami opiekował.

Konstanty Czawaga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X