Mechanizm nierozbrojonej bomby już tyka

W ostatnich kilku latach wystąpiły silne ruchy imigracyjne ludności afrykańskiej z krajów objętych działaniami wojennymi jak:

Syria, Libia, Erytrea, Irak, Etiopia w kierunku Unii Europejskiej. Główna fala uciekinierów przelewa się przez Morze Śródziemne i dociera do Włoch, Grecji, Hiszpanii czy krajów bałkańskich. Liczący po kilkanaście tysięcy miesięcznie exodus mieszkańców Afryki, często kończący się tragicznymi masowymi utonięciami w morzu, zdaje się nie mieć końca.

Sytuacja ta uzmysłowiła politykom europejskim, że Unia Europejska jest słabo przygotowana na przyjęcie imigrantów. Większość krajów stara się nie dopuszczać myśli, że w ramach solidarności, będzie musiała przyjąć jakąś ich część. Władze Polski wydają się być tym faktem zaskoczone i nieprzygotowane. Inne kraje, jak Francja, Hiszpania czy Włochy, które mają na swoim terenie wielu mieszkańców swoich byłych kolonii, także niechętnie odnoszą się do nowych przybyszów.

Taka reakcja jest spowodowana problemami z nowymi przybyszami i wcale nie obciążenie materialne, jest tu najważniejsze. W latach 60. i 70. XX wieku, Niemcy, Francja, a także inne kraje, masowo przyjmowały siłę roboczą potrzebą dla szybko rozwijającego się przemysłu. Masowo przyjeżdżali Turcy czy mieszkańcy Maghrebu. Jednak czas prosperity minął, a zmiany technologiczne zmniejszyły zapotrzebowanie na słabo wykwalifikowanych pracowników. Tak więc pierwszymi bezrobotnymi okazali się imigranci, co przyczyniło się w znacznym stopniu do niepokojów społecznych szczególnie we Francji. Równie ważnym elementem zapalnym stały się różnice kulturowe, a w szczególności religia. Imigranci z państw islamskich okazali się mało podatni na adaptację w kulturze europejskiej. Turcy w Niemczech w swoich miejscach zamieszkania zaczęli tworzyć enklawy, z własną religią, kulturą czy obyczajami, a nawet prawem, nie zdradzając przy tym chęci do adaptacji w nowym kraju. W związku z tym Niemcy byli zmuszeni do zmiany polityki imigracyjnej i zakazali łączenia rodzin celem ich osiedlenia, poza nielicznymi wyjątkami, odnoszącymi się do obywateli zasymilowanych, znających język swojego kraju. Imigranci zaczęli być deportowani do krajów, z których przybyli. Trzeba jednak stwierdzić, że tylko w Niemczech polityka „multi – kulti” w jakimś stopniu się powiodła w przeciwieństwie do innych krajów UE. Taki sam problem ma Francja, gdzie żyje trzecie pokolenie imigrantów, słabo wykształcone nieasymilujące się w nowym otoczeniu. Radykalizm, szczególnie młodych, przysparza dużo problemów wymienionym krajom. Tak więc nienajlepsze doświadczenia Europy z imigrantami tworzą atmosferę niechęci i nietolerancji do nowych przybyszów. Agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych, z jej wysokim komisarzem do spraw uchodźców, otwarcie przyznają, że 80% z nich to uchodźcy ekonomiczni, szukający dla siebie lepszych warunków życia. Powiększające się rozwarstwienie pomiędzy bogatymi a biednymi, potęguje imigrację ekonomiczną. Ten problem staje się palącym wyzwaniem dla całego świata. Potrzebne jest wypracowanie bardziej sprawiedliwego mechanizmu dzielenia wytworzonego kapitału, a nie jego kumulacja w rękach kilku procent. Niewypracowanie tego mechanizmu w krótkim czasie spowoduje masowe niezadowolenie społeczne na całym świecie, co będzie skutkować totalną destabilizacją.

Polska kompletnie nie radzi sobie z problemem imigracyjnym. Dowodem tego może być chociażby opór premier Ewy Kopacz na sugestię Brukseli aby przyjąć 2700 uchodźców afrykańskich z puli 40 tysięcy, którzy dotarli w tym roku do krajów UE. W roku 2014 nielegalnie do Europy dotarło 280 tysięcy imigrantów islamskich, co określa skalę problemu. Taka postawa rodzi niezadowolenie szczególnie krajów z południa Europy, które wzięły na siebie główną falę uchodźców. Brak solidaryzmu może skutkować niezrozumieniem Polski w sprawie imigrantów ze wschodu Europy. Nie należy zapominać, że na Ukrainie toczy się niewypowiedziana wojna i coraz więcej Ukraińców, szczególnie młodych, pragnie związać swoje losy z Polską. Na to nakłada się napływ obywateli Ukrainy, posiadających polskie korzenie i Kartę Polaka. Brak polityki imigracyjnej polskiego rządu objawia się także w nadmiernym formalizmie legalizacji prawa pobytu na podstawie długoterminowych pozwoleń na pracę. Polsce, jako starzejącemu się społeczeństwu, szczególnie powinno zależeć na preferencjach dla obywateli z Europy Wschodniej, ponieważ wielu z nich jest wykształconych i mogłoby przynieść korzyść polskiej gospodarce, a sobie rozwój kariery życiowej. Z przykrością trzeba stwierdzić, że rząd polski, jak i organ ustawodawczy – Sejm, tego problemu nie dostrzegają. Przy odpływie wykształconych Polaków do krajów „starej Unii” zapełnienie powstałej luki przez imigrantów bliższych nam kulturowo i w miarę szybko się adoptujących, przynajmniej po części zaspokoiłoby aktualne potrzeby na rynku pracy w Polsce, które będą się tylko pogłębiać. Tworzenie obozów dla uchodźców jest złym rozwiązaniem. Przebywającym tam ludziom zapewnia jedynie wegetację, przez co stają się one wylęgarnią frustratów. Wspomniane obozy, ze względu na coraz większą liczbę przebywających tam muzułmanów z Kaukazu, stają się ogniskiem konfliktów. Muzułmanie nie szanując kraju, który ich przyjął, narzucają zasady Koranu wszystkim tam przebywającym, bez względu na wyznanie. Takie sytuacje mają miejsce, przy biernej postawie personelu który dla „świętego spokoju” na to się godzi. Ostatnio taka sytuacja ma miejsce w obozie dla uchodźców w Lininie.

Polska, otwierając się na uchodźców z Europy Wschodniej, będzie miała korzyści gospodarcze, a jednocześnie argument wobec Brukseli, że ona już przyjmuje uchodźców.

Unia Europejska powinna zacząć tworzyć mechanizmy gospodarcze, zachęcające imigrantów ekonomicznych do pozostania w swoich krajach, ponieważ jest to jedyny skuteczny sposób na ich zatrzymanie. Wszystkie obecne metody są tylko półśrodkami, które nie usuwają przyczyny imigracji. Jeżeli Unia Europejska nie poradzi sobie z imigrantami islamskimi, grozi jej utrata tożsamości i upadek kultury europejskiej oraz całkowita islamizacja. Poprawność polityczna nie może w tej sprawie mieć miejsca i mieszkańcy Unii powinni nieustannie przypominać politykom, że mają tykająca bombę do rozbrojenia, a czasu pozostało bardzo niewiele.

Jan Wlobart
Tekst ukazał się w nr 12 (232) 30 czerwca – 16 lipca 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X