Marzenie totalitarne

Marzenie totalitarne

Pod butem lud, a w dłoniach planeta – takie marzenie miał chyba każdy dyktator. Potwierdza to Szoborpark w Budapeszcie, stanowiący swoiste Muzeum Komunizmu. Ciekawi eksperymentu, też wybraliśmy się tam, by w ramach I Międzynarodowych Polonijnych Warsztatów Dziennikarskich obchodzić Święto Upadku Reżimu.

Przy wejściu lisio uśmiecha się Lenin, witając gości z miną odźwiernego. Naprzeciwko niego, na okazałym postumencie, wznosi się ogromna para butów. Do kogo one należą? A właśnie, dowie się ten, kto zechce w radzieckiej atmosferze spędzić popołudnie. Podpowiem jedynie, że jest ona elementem pomnika osoby okrutnej i chrabąszczopodobnej, której nawet duch wytarto z węgierskiej ziemi.

Drugą ciekawostką, są dłonie z brązu, które z pozornie matczyną czułością oplatają palcami kulę ziemską. Zaufamy im? Raczej nie! Postacie dzieci rewolucji też nie wzbudzają większego zaufania – oczy patrzące fanatycznie w dal, usta rozwarte do ptasiego krzyku, mięśnie napięte w bólu. Czy taką chcielibyśmy mieć rzeczywistość? Z pewnością – nie.

 

A słoninka nam się złoci (Fot. Julia Łokietko)Wiele w tym miejscu zgromadzono pomników dawnego reżimu, które stały w różnych częściach pięknego Budapesztu. Nie jest ich za wiele. Po upadku Związku Radzieckiego jedynie ta nieduża ilość pamiątek ocalała przed unicestwieniem. Postanowiono je tu zgromadzić i założyć park. Jest to małe przypomnienie historyczne dla młodego pokolenia o tym, co było i o tym, czego powrotu nie chce już nikt.

Szoborpark jest bardzo atrakcyjnym miejscem dla turystów, można tu bowiem nie tylko bezpiecznie zanurzyć się w historyczną przeszłość. Rozmieszczone jak w angielskim parku pamiątki komunizmu, są bezbronne wobec zwiedzających, można więc tu wygłupiać się do woli i zrobić wiele śmiesznych zdjęć.

A więc, jak świętowaliśmy upadek komunizmu? Przy ognisku oczywiście. Było winko, którego tradycją przyrządzania szczycą się Węgrzy no i woda z sokiem białego bzu – pyszny miodowo cytrynowy napój, swoista węgierska lemoniada. Były oczywiście symboliczne dania – „Mołotow Cocktail” i pieczona na ognisku solona słonina. Tak, drogi Czytelniku, właśnie słonina. Wszyscy byliśmy ciekawi, jak to się je i czy w ogóle da się coś podobnego skonsumować. Okazało się, że danie wyszło przepyszne. Samej słoniny wcale się nie je, ale smażąc nad ogniskiem – skrapla na uprzednio przygotowane wielkie pajdy razowego chleba. Smaku w ten sposób nasączonego tłuszczykiem i aromatem dymu chlebka, chrupiącego po kontakcie z ogniskiem – długo nie sposób zapomnieć.

Julia Łokietko
Tekst ukazał się w nr 17 (117) 17 – 29 września 2010

 

Obejrzyj galerię:

Szoborpark – Muzeum Komunizmu w Budapeszcie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X